Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2010, 13:17   #30
Bogdan
 
Bogdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie coś
Kiedy wszedłem do przedziału ogarnąłem wzrokiem pomieszczenie. Spostrzegłem rozłożonego na leżance, głośno chrapiącego drugiego pasażera. Nie było go tu, kiedy wychodziłem do resteuracyjnego. Skierowałem swoje kroki ku miejscu, które zajmowałem, nim opuściłem przedział. Bagaż czekał tam, gdzie go pozostawiłem. Przechodząc obok śpiącego przyjrzałem mu się uważnie. Nic szczególnego... choć nie. Ten zapach... Zająłem swoje miejsce, po czym sięgnąłem do neseserka i wyjąłem książkę. Na oprawionej w skórę okładce widniał napis “W kręgu osobowości“, Mauricea Watkinsa. Pogrążyłem się w lekturze.

...równiorzędności, do poczucia odpowiedzialności oraz samodzielności pacjentów.
System ten sprzyja udziałowi pacjentów w osiąganiu wspólnych celów i wypracowaniu norm poprzez uczestnictwo w ocenie problemów i podejmowaniu decyzji w warunkach swobodnego obiegu informacji, przy braku sztywnej hierarchii i autorytatywnego sprawowania kontroli.
Udział w tych różnorodnych formach aktywności i szeroki repertuar podejmowanych przez pacjenta ról ułatwia oddziaływanie na niego, wzbogaca i przyspiesza proces uczenia się nowych postaw.
Jednym z istotnych celów tego uczenia się u pacjentów z nerwicami powinno być zwiększenie ich umiejętności skutecznego i adekwatnego rozwiązywania przeżywanych konfliktów.
Wydaje się, że zdolność do rozwiązywania problemów, zwłaszcza interpersonalnych, obciążonych dużym ładunkiem emocjonalnym, jest u tych pacjentów zaburzona ze względu na niewłaściwe nastawienia w poszukiwaniu strategii, sztywność postaw oraz trudności w weryfikacji wysuwanych hipotez spowodowane zwiększonym oporem.
Przejawem oporu może być m.in.stosowanie mechanizmów obronnych, utrudniających przyjęcie informacji-sprzecznych z dotychczasowymi poglądami, a także-utrudniających zmianę ocen i zachowania.
Również podjęcie decyzji o wyborze sposobu rozwiązania problemów konfliktowych jest utrudnione ze względu na przeszkody, które trzeba przezwyciężyć, na ryzyko niepowodzenia, nowość sposobu itp.
Poza tym u pacjentów tego rodzaju treść i przebieg procesów intelektualnych ulegają poważnym zakłóceniom pod wpływem nadmiernie silnych i nieadekwatnych emocji...

...dlaczego te rezultaty są trafne, interesujące czy użyteczne? Próbowałem pokazać bardzo wyraźny związek teorii i badań, omawiając teoretyczną bazę zjawisk, wyjaśniając pytania, które wynikają z teorii, a następnie pokazując odpowiednie dowody empiryczne. Taki sposób prezentacji często obejmuje otwarte omówienie również takich obszarów dociekań, w odniesieniu do których dowody są niejednoznaczne, gdzie dane z wielu badań nie dostarczają jeszcze spójnej czy wyczerpującej odpowiedzi na sformułowane wstępnie pytania. Pragnę przypomnieć mojemu czytelnikowi, że nauka żyje — ciągle ewoluuje, nawet wtedy, gdy o tym czyta.
Ten styl przedstawiania zachęca czytelnika do krytyki badań i do decydowania na własny użytek, czy ich wyniki są trafne, wartościowe i godne zaufania. Krytyczne myślenie to zwłaszcza zadawanie pytań i myślenie na własny użytek. Czytelnik otrzymuje „panoramiczny obraz" ujawniający swoiste sprzężenie zwrotne, które istnieje między wnioskowaniem a działaniem — nazywa się to testowaniem hipotez — gdy czyta o tym, jak i dlaczego badacz przeprowadził badanie.
Należy przypomnieć, że krytyczne myślenie nie oznacza po prostu krytykowania tego, co ktoś pisze. Oznacza również systematyczny i analityczny styl myślenia. Prezentowanie informacji powinno to preferować. Krótko mówiąc, sądzę, że można skłonić ucznia do czytania tego opracowania i spowodować, by myślał! Promuję taką krytyczną postawę poprzez precyzyjne rozplanowanie rozdziałów. Usytuowanie i przepływ materiału oraz przemyślane stosowanie nagłówków pomogą czytelnikowi w wytworzeniu sobie owego „panoramicznego obrazu".
Wreszcie, ważnym elementem krytycznego myślenia jest zdolność do wyjrzenia poza swojskie i „znane". Pragnę, by czytelnik zdał sobie sprawę z tego, że to, jak myślą i działają mieszkańcy znakomitego Xhystos, w swoim świecie społecznym, daleko odbiega od pełnej opowieści o ludzkim istnieniu. Włączyłem także, tam gdzie to było potrzebne, informację międzykulturową, z intencją zachęcenia czytelnika do rozważenia różnic —
tak w obrębie własnej kultury, jak i poza nią.
Podręcznik i wykłady: bliźniacze dzieci różnych rodziców...

Zamknięta książka wydała głośny dźwięk. Wciągnąłem głęboko powietrza do płuc i z zadowoleniem wyprostowałem się w fotelu. Zcierpłem. Miło było rozprostować nogi, rozciągnąć stężałe w trakcie czytania plecy. Książka wylądowała na kolanach, ja natomiast mrugając zmęczonymi nieco oczyma ogarnąłen przedział. Widok Jej na sąsiednim siedzeniu poruszył mną, Byłem zaskoczony. Pojawiała się i znikała jak duch. Przyglądałem się jej przez moment, bo zaraz uciekłem wzrokiem w bok. Jej śniada cera odznaczała się wyraźnymi wypiekami rumieńca. Przyglądała mi się z nieśmiałym uśmiechem. Ubrana była w co najmniej dziwaczny, staromodny strój. Wyglądał na sponiewierany, tani. Co więcej, odniosłem wrażenie jakby żle się w nim czuła. A jednak było w tym coś uroczego. Spojrzała na śpiącego mężczyznę, później znów na mnie. Zmieszna i zakłopotana spuściła głowę i zapatrzyła na ściśnięte w dłoniach rękawy. Odsłaniały jedynie palce. Spoglądała na nie dziwnie zaniepokojona. Potrząsnęła głową i ponownie rozejrzała. Jej uśmiech, który pojawił się na twarzy nie wiadomo skąd, znów zniknął. Skuliła się nieco na siedzeniu, spięła nieco.

Już drugi raz zachowałem się wobec niej niegrzecznie. Zmęczenie wypadkami kilku ostatnich dni i ekscytacja podróżą w zupełności mnie tłumaczyły. Jednak Ona nie musiała znać moich powodów. Gorzej, mogła ich nie rozumieć lub zwyczajnie o nie nie dbać. A może skoro tak się potoczyło pierwsze spotkanie zostawić wszystko tak, jak jest? W końcu jeszcze tylko kilkanaście godzin wspólnej podrózy, a potem? Jedynie pamięć. Wahałem się. Nagle, tchnięty impulsem zdecydowałem. Poprawiłem mankiety koszuli, by wystawały równo spod rękawów swetra, podniosłem się i w oficjalnej pozie postanowiłem naprawić swój błąd.
- Najmocniej przepraszam... - Spojrzała mi w oczy. Nie wiem, nie pamiętam, co wtedy w nich zobaczyłem, ale w jednej chwili zapomniałem co chciałem powiedzieć. O czym i po co. Na moment, a może wieczność były tylko te oczy. Nieskładny bełkot to było wszystko, co byłem w stanie wyrazić, kiedy się opamiętałem - Więc...No, chciałem przeprosić za nietakt z mojej strony. - zaskoczyła mnie jeszcze bardziej swą zdziwioną miną - ...kiedy po raz pierwszy... no, nie przedstawiłem się. - wypaliłem wreszcie w rozpaczy - Nazywam się Blum, Persival Fryderyk...
Dość było tej kompromitacji. Kiedy tylko zakończyłem swoje męki skłoniłem się energicznie, po czym odwróciłem na pięcie i na powrót zająłem swoje miejsce. Wzrok wbiłem w okno. Co za wstyd!

Widziałem kątem oka jak spogląda na mnie zdziwiona i speszona. Chciałem być uprzejmy, a tylko ją onieśmieliłem. Wydawała się zagubiona, jej twarz rumieniła się intensywnie. Wyraźnie była zakłopotana i nie potrafiła ukryć zawodu. Uniosła dłoń, przerwała w połowie gestu, cofnęła rękę i położyla z powrotem na kolanach. Westchnęła niespodziewanie, Potrząsnęła głową i schowała ją w dłoniach. Spojrzała, zupełnie jak dziecko, przez palce, Była taka...cudowna. Popatrywałem ukradkiem to na nią, to na drugiego, spoczywającego na leżance pasażera i choć chciałem jeszcze coś dodać nie znajdowałem w sobie sił, by to uczynić. Jedynym, na co się zdobyłem był nikły uśmiech, gdy kolejny raz nasze spojrzenia się spotkały.

Dokładnie w tym momencie w przedziale pojawił się wąsaty kierownik pociągu, ocierając ręką pot z czoła. Szurnęły odrzwia, przez moment usłyszeliśmy jakieś głosy z korytarza. Konduktor obrzucił krótkim spojrzeniem leżącego, a potem popatrzył na nas i uśmiechnął się służbowym uśmiechem.
- Witam państwa. Proszę o przygotowanie biletów. - na moment zatrzymał wzrok na kobiecie - Widzę, że odnalazła pani już właściwy wagon, świetnie.
Trzaśnięcie drzwiami przedziału wyrwało śpiącego ze snu. Miałem taką nadzieję, bo ciężko było znieść myśl, że był świadkiem mojej niefortunnej próby przedstawienia się. Tamten na szczęście wyglądał na wyrwanego ze snu. Widząc konduktora uśmiechnał się lekko i wyjął z wewnętrznej kieszeni bilet.
- Proszę. Którą mamy godzinę?
- Kwadrans po południu, sir. - nie spojrzał nawet na zegarek.
- Ah! Musiałem się zdrzemnąć. Wczorajsza noc była dość... wyczerpująca. - tak, z pewnością. Ten nieznaczny, słabo zakamuflowany wodą toaletową zapaszek powiedział mi to już wcześniej. Długoletnia abstynencja oraz rozzstanie z tytoniowym nałogiem miało swoje plusy. Węch miałem psi.
- Miło mi poinformować, że opuściliśmy już przedmieścia. - powiedział donośnie, dość leniwym tonem konduktor, kasując jednocześnie bilet od rozbudzonego pasarzera - Na szczęście obyło się bez incydentów. Będziemy teraz stopniowo wytracać prędkość do normalnej. Na stacji powinniście być państwo bez opóźnień... - popatrzył na sporych rozmiarów zegarek o głośnym mechaniźmie. - Pogoda na razie nie najgorsza, więc pewnie wasz odlot będzie o czasie. Daleko się wybieracie, jeśli to nie zbytnia nieuprzejmość z mojej strony zapytać?
Nie było w jego pytaniu nic złego, jednak nie w smak mi były teraz konwersacje. Podałem mu swój i odpowiedziałem z wymuszonym uśmiechem.
- Na sam kraniec świata, drogi Panie.
- Do Trahmeru...- podniósł brwi konduktor, z hukiem kasując bilet - No, no, no. - gorzki uśmiech był jedynym komentarzem z mojej strony.
Kobieta tymczasem spoglądała na przybyłego mężczyznę z jakąś obawą i natychmiast złapała się za jakąś część garderoby. Nerwowo zanurzyła wewnątrz dłoń. Głośno odetchnęła z ulgą. Skrępowana zasłoniła usta dłonią po czym wyciągnęła bilet i podała mężczyźnie. Kiedy go wręczała, ręka nieco jej drżała.
Mężczyzna popatrzył na nią dziwnym wzrokiem.
- Przecież sprawdzałem już ten bilet madame, całkiem niedawno, w innym wagonie. To tam powiedziałem, że siedzi pani w niewłaściwym miejscu...Dobrze się pani czuje...?
Schowała szybko bilet. Zarumieniła się jeszcze bardziej i zapatrzyła na konduktora. Podtrząsnęła głową energicznie, zmusiła do uśmiechu i wyszeptała:
- Dziękuję. - natychmiast złapała się za policzki i potrząsneła głową.
- Proszę mi wybaczyć...- uśmiechnął się kierownik pociągu - Nie chciałem być obcesowy. Te widoki za oknem potrafią rozkojarzyć ludzi z miasta, wiem. Jeśli poczułaby się pani gorzej, madame, proszę nie wahać się mnie zawołać.
Podążyła spojrzeniem za okno, zgodnie z sugestią mężczyzny. Nie powiedział tego wprost, ale ona zadała się zachęconą do spojrzenia na zewnątrz. Oglądała znikające obrazy zachwycona. Nieużytki, ciągnące się jak okiem sięgnąć nieużytki, smutne i w swej szarej prostocie skłaniające do zadumy. Dopiero gdzieś przy horyzoncie, rysowała się ledwo widoczna poprzez nieubłagane prawa perspektywy powietrznej linia wzgórz. Była jak mocniejsze pociągnięcie pędzla unurzanego w tej samej brudnej, szarobrązowej farbie, którą malowane było wszystko dookoła. Szarość, brud i nijakość. Tyle zobaczyłem podąrzając za jej wzrokiem. A ona jakby czuła radość z oglądanych krajobrazów. Dotknęła dłonią szyby, jakby chciała dotknąć tego wszystkiego, co znajdowało się za nią.
Po chwili skrępowana zabrała dłoń. Przyglądała się swojemu odbiciu w szybie. Spoglądała w odbijające się ciemne oczy, linię brwi znikających za delikatnie podającą na czoło ciemną grzywką. Przygryzła wargi. Zafascynowana własnymi obserwacjami spojrzała na dłonie. Z rosnącym zainteresowaniem śledziłem jej odkrycia. Była jak dziecko. Była niczym nowo narodzona istota, dojrzała do przeżywania i głodna wciąż nowych odkryć. Chciałem być taki sam. Odwróciła wzrok od swych dłoni i z taką samą ciekawością przyglądała się konduktorowi. Pochłonęło to jej uwagę w całości. Ciekawa całego świata, który ją otaczał.

- To tyczy się też wszystkich z państwa - konduktor nie zauważył jej fascynacji, albo tylko nie dał tego po sobie poznać. Zasalutował tylko w drzwiach - Gdyby co, jestem w pierwszym przedziale za lokomotywą. Życzę spokojnej nocy.
Nim odszedł wychwycił zdziwione spojrzenie drugiego mężczyzny, i chyba moje. Chwilę zastanawiał się marszcząc brwi a potem nagle jakby coś sobie przypomniał. Pochylił głowę i potarł spocone czoło, a zaraz oczy krzywiąc się lekko.
- Ach, co też ja mówię...Oczywiście, przecież jeszcze nie wieczór...- wychrząkał wyraźnie zakłopotany - Proszę mi wybaczyć. Jestem od przedwczoraj na służbie, nie spałem od...No, nieważne. Wystarczy po prostu rzec, że po prostu poprzedni kurs nie był tak spokojny... Miłego dnia.
Zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, pospiesznie zamknął za sobą drzwi przedziału. Przez chwilę panowała cisza, przerywana odgłosami kolejnych buchnięć pary gdzieś na zewnątrz. Ja jednak całą swą uwagę poświęcałem Jej. Poprostu nie potrafiłem przestać o niej myśleć. Jak przez grubą warstwę wody dotarły do mnie słowa.
- Intrygujący krajobraz nieprawdaż? - to nieznajomy wstał z kanapy i podszedł do okna i powiedział niby do siebie, niby w przestrzeń przedziału - W mieście nie ma tyle przestrzeni, tyle pustki...
Miał rację. Teraz cała nasza trójka wpatrywała się w umykający krajobraz. Zostawał za nami. Tak powinno być.
 

Ostatnio edytowane przez Bogdan : 14-09-2010 o 16:59.
Bogdan jest offline