Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2010, 16:42   #30
daamian87
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Krasnolud uleczył rannych towarzyszy z pomocą gnoma Alfonsa. Później grupa postanowiła odpocząć, dzięki czemu krasnolud i gnom mogli odzyskać siły. Następnego dnia, przed wyruszeniem w drogę, musieli rozwiązać kwestię jeńców.

Duningan poprosił towarzyszy o pozostawienie go na chwilę samego z ludzkim szamanem. Nie byli z tego powodu zbyt zadowoleni, jednak uszanowali prośbę brodatego maga. Podszedł do szamana, usiadł obok niego i bez zbędnych uprzejmości rozpoczął rozmowę.
-Proponuję ci uczciwy układ. Nie chcę cię torturować ani straszyć, szanuję cię bo jesteś dobrym szamanem. Oni tego nie zrozumieją. Decyzja należy do ciebie. Powiedz mi co wiesz, odpowiedz na kilka pytań i odejdziesz cały i zdrowy. Co ty na to?-
- Thrunbur, mój przyjaciel, również? Dbam o swoich ludzi.- postawił szybko warunek człowiek.
Krasnolud popatrzył na niego nieprzeniknionym wzrokiem.
-Tak. Ale chciałbym mieć pewność, że mnie nie okłamiesz.-
-Daje Ci słowo mały szamanie.- odparł postawny człowiek tonem normalnym, w którym nie czuć było wywyższania się ani chęci obrażenia krasnoluda.
-W takim razie słucham. Co powinienem powiedzieć przed wyruszeniem do walki z demonami.- zadał pierwsze pytanie Duningan.
Szaman zamyślił się na chwilę, po czym odpowiedział.
-Potępieńcy są w całych górach. Trzeba być najzdolniejszym łowcą by ich uniknąć. Obozy mają co parę kilometrów. Jest jednak dziwne zjawisko, którego sam nie do końca rozumiem.-
-Słucham.- dodał tylko krasnolud, czekając na dalszy ciąg tego, co ma do powiedzenia człowiek.
-Kiedyś gdy nasz wódz, ten którego zabił jeden z waszych, wyruszył ze swoim oddziałem na łowy. Mówił, ze dostrzegł jak ktoś, jakiś człowiek dowodzi demonami. Człowiek lub elf. To było parę dni temu, ale miał ze sobą WIELKĄ ARMIĘ.-
Duningan zdziwił się na wieść, iż demonom przewodził człowiek.
-Człowiek dowodzący demonami?- powiedział bardziej do siebie niż do szamana krasnolud.
-Tak, miał podobno miał puste oczy i śmierdział zdradą.Tylko nasz były wódz przeżył by nam o tym powiedzieć.-
Mag zamyślił się na dłużej nad tym, co dopiero usłyszał.
-Dziwne, doprawdy dziwne... Wiesz może jak uniknąć demonów?- zadał kolejne pytanie.
- Jeśli mają ze sobą dowódców, tylko tradycyjnie, skradając sie, ale patrząc po niektórych z was- Wskazał głową na inkwizytora i Kolgrima - Nie uda się to, bez pomocy magi, którą dowódcy wykryją. Zwykli Jakiro albo inne niższe demony nie spostrzegą was pod wpływem niewidzialności szamanie.
- Pożyteczna rada. Może jakieś wskazówki co do walki z nimi?- chciał zebrać jak najwięcej pożytecznych rad.
- Demony to demony, runiczne oznaczenia broni znacznie pomagają, jak zapewne wiesz, demon Ikri może skakać bez jednej nogi równie dobrze jak z dwoma. Odpowiednie runy mu w tym przeszkodzą. Poza tym, jeśli macie kogoś kto zna się na kastach demonów, to od niego się najwięcej dowiesz.- Siwobrody od razu pomyślał o templariuszu Sirionie. Zapewne posiadał wielce użyteczne informacje, które mogły pomóc w znaczącym stopniu drużynie.
-Wielki szamanie, wiem że poznaliśmy się w niesprzyjających warunkach, chcę prosić cię jednak o pomoc.Mamy wspólnego wroga. Demony. Czuję, że góry przesiąknięte są magią. Jest jakiś sposób, abyś mógł pomóc nam w naszej misji?- Duningan miał nadzieję, że mimo wymordowania ludzi z wioski szamana, ten będzie chciał pomóc, jeżeli to możliwe, członkom wyprawy.
-A wasza misja ma na celu?- spytał zaciekawiony szaman.
-Pozbycie się demona Sindri.- odparł bez wahania krasnolud. Nie widział powodu, aby ukrywać coś przed szamanem.
-Jak rozumiem znajduje się w tych górach?-
-Niestety, w Pałacu Pana Czarnoksięstwa. Jednak nasza droga prowadzi przez te góry. dodał spokojnym tonem krasnolud. Miał wrażenie, że porozumie się ze swoim rozmówcą.
-Jest ścieżka, ukryta przed wzrokiem niewtajemniczonych, mogą ją wam ukazać, przejdziecie przez góry niezauważeni przez demony, jednak to wymaga z mojej strony wielkiego zaufania do was, więc w zamian ty pomożesz mi.- zaproponował człowiek.
-Słucham.- odparł gładząc swoją siwą brodę czarodziej.
- Odprawisz ze mną potężne zaklęcie niewidzialności na wioskę, wymaga wielkiej siły by ukryć ją przed wzrokiem dowódców, sam nie dam rady, oczywiście nie musimy się zbliżać do wioski. Zaklęcie możemy puścić stąd jeśli uwolnisz mi ręce. Po tym automatycznie pokażę wam drogę a sam przeniosę się do wioski i daje Ci słowo, nie będziemy was szukać.- zażądał szaman.
-Ani ty, ani twój przyjaciel nie zrobicie nic, co może zagrozić mnie albo moim kompanom?Nie sprowadzicie na nas hordy demonów, nie prześlecie nas do innego wymiaru ani nie ześlesz na nas niczego, co może nam zaszkodzić?- starał się zabezpieczyć na każdą ewentualność Duningan.
-Hahaha, moi kompani nigdy by nie unikali demonów, a tym bardziej nie unikali walki z nimi ściągając je na innych, oddali by im zabawę. Aczkolwiek nie zaszkodzę wam, ja czy też moi bracia zostawimy was w spokoju.-
-Nie boimy się walki z nimi. Mamy jednak swoje zadanie, które musimy wykonać jak najszybciej. Stąd moje pytanie. Dobrze, skoro ty zaufałeś mnie to i ja zaufam tobie.- po namyśle zdecydował mag. Stwierdził, iż konsultacja grupy skończyła by się w tym wypadku wypatroszeniem szamana i zaprzepaszczeniem szansy na bezpieczną i szybką podróż.
Po zdjęciu z rąk szamana więzów, obaj czarodzieje przystąpili do skomplikowanego rytuału. Przez kilkanaście minut wypowiadali długie, skomplikowane inkantacje w języku znanym tylko nielicznym. Ich ręce bezbłędnie wykonywały trudne to powtórzenia czy naśladowania gesty i ruchy. Czuć było zbierającą się w około nich moc. Cały rytuał zajął krasnoludowi i szamanowi około dwudziestu minut.
Po skończonej pracy, szaman odezwał się ponownie do Duningana.
-Przy okazji, jestem Tiki Waveharp. Daj mi chwilę, ścieżka skróci wam drogę o dzień, może dwa. Jest całkowicie bezpieczna, bo tak jakby... nie istnieje. Jest astralna.-
-Duningan Siwobrody.- również przedstawił się krasnolud.
-Gdzie kończy się ta ścieżka?-
-Tuż przed rzeką, na jakiejś ludzkiej czy kogoś tam małej równinie, od niej jest parę godzin do ujrzenia rzeki.- odpowiedział nie do końca pewny chyba człowiek.
-Dobrze. Dziękuję za pomoc, i przykro mi że spotkaliśmy się w takich okolicznościach.- wyciągnął rękę w stronę szamana, który odwzajemnił gest.
Zaraz po tym szaman odprawił rytuał a przed nim pojawiła się dziura. Można było wyczuć od niej silną, ale pozytywną energię.
-A teraz jeśli pozwolisz zabiorę mego kompana i wrócę do wioski. Oby następnym razem okoliczności naszego spotkania nie były takie... bezmyślne, nie chciałem tej walki Duniganie.-
-Ja także Waveharpie. Oby nasze następne spotkanie odbyło się w innych okolicznościach, bardziej pokojowych i przyjacielskich.- odparł krasnolud.
Waveharp pochwycił wojownika za ramię, ten spojrzał groźnie na gnoma i zniknął wraz z szamanem.

Krasnolud wytłumaczył swoim towarzyszom całą sytuację, przeprosił ich również za wypuszczenie szamana bez ich zgody, nie chciał jednak stracić użytecznych informacji i pomocy, jaką zaoferował szaman.
Po zreferowaniu otrzymanych informacji reszcie towarzyszy, pokazaniu i wyjaśnieniu jak będą podróżować, oczekiwał na pytania przed wejściem na astralną drogę.
 
daamian87 jest offline