Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2010, 23:45   #19
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Przy współudziale Efci

Trochę zgarbiony, przypominający żebraka Igan załomotał do drzwi domu kapłanki Sune, domu, który opuścił zaledwie kilkadziesiąt minut temu..
Drzwi otworzyła młodziutka kobieta.


- Panienka wspomoże biednego żebraka strawą? - zapytał trochę z przekory, trochę aby wymóc wejście. Rozmawianie przy drzwiach nie było najlepszą opcją, zwłaszcza, że nie wiedział na ile dziewczę jest wprowadzone w sprawy domu...
Dziewczyna zrobiła się zrazu czerwona na twarzy. Wzrok spuściła i zacinając się strasznie usiłowała coś mu odpowiedzieć.
- Pani..., pani Yllaatris,... w... domu nie ma. - Co tylko spojrzała w twarz swojego rozmówcy, to jeszcze większych trudności nastręczało wykrztuszenie czegokolwiek z siebie.
- A kto jest? I czy to pani zawsze strawą biednych żebraków częstuje? Chwalebne to i rozgłoszenia warte - to nie był dobry dzień, po stokroć to nie był dobry dzień...
- Ja muszę,... ja muszę,... - Rozmowa rzeczywiście do łatwych nie należała. Dziewczyna zachowywała się jak spłoszona dziewica, nie wiedzieć zupełnie jaka jest tego przyczyna.
- Musisz co? - zapytał po czym zreflektował się - Znaczy może jest ktoś z kim mógłbym porozmawiać.. o strawie...
- Jest,... pani,...
- Co ty tam tyle robisz, Darsys ?? - Znajmy głos przerwał kolejną próbę sklecenia zdania.
- Bo,..., bo, ... - Dalej czerwona jak burak dziewczyna odwróciła się na chwilę w kierunku wnętrza.
- Bo co?? Dziewczyno wykrztuś z siebie. - Definitywnie głos należał do rudowłosej, z którą Igan spędził część nocy.
- Elisys musimy porozmawiać! - przeszedł koło rozdygotanego dziewczęcia i znalazł się w środku - Mamy mało czasu.
- Ale,... ale,... - Dziewczyna próbowała zaprotestować gdy żebrak przekroczył próg domostwa.
Natomiast zza załamania korytarza wyłoniła się i właścicielka głosu, początkowo nieco zdziwiona zachowaniem nieznajomego.
- Cóż za śmiałość. - Odparła oburzona. - Proszę wyjść, albo wezwiemy straż miejską.
- To,... to,..., to on. - W końcu udało się Darsys złożyć jakieś zadanie. - W nocy,... on,... ty,...
- Tak, ja. - Igan zrzucił kaptur do tyłu - Nie mamy za wiele czasu, więc będę się streszczał. Jestem oskarżony o zabójstwo,
- Dziecko idź zobacz co tam w kuchni. - Elisys podeszła do drzwi, odsuwając jednocześnie Drasys. Wyjrzała przez nie, a następnie zamknęła. - No idźże już. - Z wyraźną ulgą dziewczyna opuściła ich.
- Znaczy wrabiają mnie w zabójstwo z wczorajszej nocy, a alibi tutaj jest raczej... Nie wchodzi w rachubę. Nieważne. Przy próbie aresztowania była lady Yllaatris i nie wiadomo jak się sprawy potoczyły dalej i na czym w końcu stanęło. Ale - w razie czego trzeba by coś zrobić z piwnicą... a właściwie z ludzką zawartością...
- Nie poznałam cię w tym przebraniu. - Elisys pociągnęła Igana do piwnicy. - Za to Darsys tak. - Tu uśmiechnęła się. - Zresztą sam widziałeś jak na nią działasz
- Eeee... Tak, ale nie mam... nie mamy... Wróćmy do tematu. Straż już mnie szuka, więc przebywanie tutaj nie jest dobrym pomysłem...
- No domyślam się. - Otworzyła drzwi do znanego mu już pomieszczenia. A skrępowani wyznawcy Bhaala nadal tam tkwili. - I co z nimi??
- Tu ich nie możemy zostawić. Przynajmniej nie obu... Cholera. Jednego może dałoby się gdzieś ukryć w domu. Wsadzić pod kołdrę i niech udaje ciężko chorego, czy coś... Ale dwu to już nie przejdzie... Macie tu jakiś wóz, aby go wywieźć?
- Oczywiście. Wozy są w stajni. - Głową wskazała kierunek.
- To pożyczę wóz i wywiozę jednego nad rzekę. Tego, którego nie przesłuchiwaliśmy. Zamknę go gdzieś i niech sobie poczeka na lepsze dni. Temu drugiemu niby obiecałem, że pomogę mu uciec z miasta , ale sprawy są jak widać...
- Ale w razie czego zeznam, że ukradłeś. - Wtrąciła z rozbrajającą szczerością.
- Tak będzie najlepiej. W zasadzie nic nie powinno mnie teraz łączyć, ani z tym domem, ani z lady Yllaatris. Szlag by to wszystko...
Igan poszedł szybkim krokiem w kierunku wskazanej stajni i wybrał najmniejszy wóz, dwukółkę właściwie. Zaprzągł ją do konia i jednocześnie wyjawiał swój plan:
- Jednego wpakujemy na wóz i przykryjemy słomą, a na wierzch dorzuci się trochę gnoju, co powinno zniechęcić strażników do grzebania w wozie, a jednocześnie dobrze wytłumaczy dlaczego wóz nie jedzie głównymi ulicami tylko opłotkami nad rzekę... Jak pozbędę się gościa spróbuję wrócić, aby oddać wóz, czy ewentualnie zabrać drugiego... gdziekolwiek. Zaszyję się w jakiejś zapyziałej knajpie w okolicach doków. Jak można się z lady Yllaatris skontaktować?
- A jak się wcześniej z nią kontaktowałeś?? - Spytała całkiem poważnie. - Jeżeli ktoś pragnie się z nią zobaczyć, to wysyła tu list lub umyślnego.
- Wcześniej... nie było potrzeby kontaktowania się. Nie wchodząc w szczegóły - nas oboje, oraz inne osoby, poproszono o wykonanie pewnego zadania. Teraz jedna z tych osób nie żyje, ja jestem ścigany, a resztę... sama sobie dopowiedz... Chcę wiedzieć, czy mimo wszystko usiłujemy wykonać naszą robotę, czy nie. Jeżeli tak to na jakich warunkach. Dobrze, teraz słoma - dodał kiedy bhaalita znalazł się na wozie.
- Tyle to jej mogę przekazać. - Odparła pomagając mu słomę rozkładać. Kilka źdźbeł zostało w jej włosach, co można by rzec, dodawało jej uroku.
- Jak już będę wiedział gdzie się zatrzymam postaram się dać znać, na wszelki wypadek... Gdy będę wracał osoba stojąca przy bramie oznacza "jest bezpiecznie", gdy nikogo nie będzie - wóz zostawię w ulicy na tyłach.
Elisys pokiwała głową, na znak, że rozumie.
Igan wrzucił widły na wóz, założył kaptur na głowę i usiadł na koźle:
- Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy... W jakichś normalnych warunkach...
- Ja też. - Odpowiedziała cicho. - Ja też.


Bocznymi ulicami, co doskonale wytłumaczyć się dało "śmierdzącą zawartością" wozu Igan dotarł nad rzekę. Nadrzeczne tereny zalewane w ostatnich latach podczas wiosennych roztopów stały się swoistą enklawą nieużytków w zagospodarowanym i uporządkowanym mieście. Najwidoczniej nikomu nie przeszkadzało to jeszcze na tyle, aby się tym zająć, lub - jeszcze nikt nie zwąchał w tym swojego interesu. Przy rzece porzucono wiele domów i właśnie przy jednym z takich domów Igan zatrzymał wóz.



Zaciągnął związanego bhalitę do środka pozostawiając na później problem co z nim zrobić. Resztę słomy i gnoju zrzucił w okolicy. Czym prędzej wrócił do domu kapłanki. Przy bramie stał mężczyzna z namaszczeniem czyszczący metalowe okucia. Igan wjechał na teren posesji i po chwili z drugim bhalitą leżał na wozie przykryty brezentem. Wóz szybko potoczył się w stronę doków. Mówi się, że człowiek ukrywa się w terenie najbardziej mu znanym. Może była to prawda.

Kiedy wóz zniknął za zakrętem, z bhalitą praktycznie niesionym na ramieniu podążył do pierwszej z brzegu tawerny.

- Zrób cokolwiek głupiego, a... wiesz co cię czeka - syknął kiedy wchodzili do wnętrza. Tawerna była jedną z tych, które charakteryzowały się dwoma podstawowymi cechami - były zawszone i nikt nigdy niczego tutaj nie widział. Po kilku minutach byli już w "pokoju z tyłu" - kaprawy standard więziennej klitki rekompensowało doskonałe wyjście na tyły budynku. Było nieźle. Igan pomógł mężczyźnie położyć się na pryczy mówiąc coś o odpoczynku i zdrowieniu. Może to była bujda, ale...

Usiadł na drugiej pryczy i spojrzał w ścianę. Problemów nagle pojawiło się kilka. Jedne były łatwiejsze do rozwiązania, inne trudniejsze. "Dobra, zobaczmy na ile jeszcze jesteśmy w grze... Robota dla dobrych się skończyła. Cóż, kiedyś to musiało nastąpić." - pomyślał chłopak wychodząc z pokoju.

Dwie ulice dalej od razu wyłowił z tłumu ludzi "informację". Stary kuternoga siedział na skrzyni i zbierał datki od przechodniów. Igan podszedł do niego i udając, że szuka miedziaków w sakiewce powiedział:
- Nazywam się Matnick. Jak ktoś będzie o mnie pytał...
- Ah, da pan biednemu na strawę w tawernie "Długi Węgorz", po dziesięciokroć niech szacownego bogowie wszelacy błogosławią...

Pieniądze "za usługę" przesypały się do kubka Kutrenogi i Igan poszedł dalej. Podążył w kierunku domu kapłanki Yllaatris - jej wypadało pozostawić informację, że znaleźć go można poprzez Kuternogę w towarowych, portowych dokach. Reszta... reszta się okaże.
 
Aschaar jest offline