Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2010, 21:35   #37
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Cris drgnął gdy usłyszał swoje imię. Nie spodziewał się, że zacznie walkę jako pierwszy, ale cóż widać tak chciał los. Tym razem, tak jak i przed pierwszą walką przed wejściem na arenę pozbył się koszuli. W samych spodniach wkroczył na marmurowe płyty. Spojrzał na swego przeciwnika i skłonił się w jego stronę, na gest pozdrowienia. W głowie brodacza wirowało wiele myśli, pytania,taktyki, przemyślenia. Jednak gdy jego stopy dotknęły areny umysł momentalnie się oczyścił, pozostała już tylko czysta kalkulacja i analiza. W czasie walki nie można było zaprzątać sobie głowy niepotrzebnymi myślami. Cris wiedział jakie błędy popełnił wczoraj i nie miał zamiaru ich powtarzać, tak samo jak nie miał zamiaru odpaść w tym etapie. Wybrał sobie stronę naprzeciw urwiska, wolał stać do niego twarzą niż plecami, wolał mieć pewnym grunt w miejscu gdzie jego stopa mogła by trafić. Przyjął inną gardę niż poprzedniego dnia, lekko się pochylił, ugiął kolana a rękoma zasłaniał większą część swego ciała, była to postawa czysto defensywna, przypominająca trochę postawę bokserską.

Jego oponent również ściągnął górną warstwę odzieży. Rzucił marynarkę na bok, zostając praktycznie w samej białej koszuli. Zdmuchnął niesforny kosmyk włosów przesłaniający mu wizję, po czym przyjął postawę charakteryzującą się lekko przykurczonymi kolanami, oraz lewą dłonią wysuniętą mocno do przodu. Gendou zajął miejsce na samej krawędzi areny, tam gdzie klasztorny chodnik spotykał się z delikatnie uwypuklonym obramowaniem placu walki.
- Pierwszą rundę Turnieju Czarnego Lotosu niniejszym uważam za rozpoczętą.
Rzucił w przestrzeń, z rękoma skrzyżowanymi za plecami. Na potwierdzenie owych słów rozległ się nieznacznie otępiający zmysły odgłos gongu. Stojący po przeciwnej stronie maty jasnowłosy nie odwzajemnił ukłonu Crisa, nie silił się również na próby komunikacji. Zapewne dzięki zagraniu Akiry z poprzedniego dnia, większość ludzi miała zamiar trzymać gęby na kłódkę i nie wdawać się w zbędną polemikę. Zeno wykonał zapraszający rywala gest dłonią, dość znany w popkulturze.

Mistrz zawsze powtarzał Crisowi, że przeciwnika da się poznać w kilku pierwszy sekundach, jeszcze przed skrzyżowaniem ze sobą rąk w walce. Mówiły o tym gesty, zachowania i postawa walczącego. W oczach Cristophera młodzian był dość zarozumiały, co pokazywał zapraszający dłonią gest, pewny siebie, oraz prawdopodobnie uważał się za lepszego od brodacza, co tłumaczyło by nie odwzajemnienie ukłonu. Stary mistrz jednak zawsze powtarzał by wykorzystać charakter rywala na swoją korzyść, a jak każdy wiedział pewne siebie osoby nie lubiły gdy odrzucano ich “zaproszenia”. Dla tego też Cris tylko przeniósł ciężar ciała z nogi na nogę, uśmiechnął się zza swojej gardy do rywala, i nie miał zamiaru bezmyślnie szarżować. Nie tym razem...

Chłopak zmarszczył brwi i przygryzł wargę, okazując swoją złość. Widać nie lubiał gdy kazano mu czekać. Kulista złota poświata rozgorzała na jego dłoni i zanim Cris zdołał poprawnie zareagować na taki obrót wydarzeń opuściła ją, kierując się prosto na niego. Próbował unikać, ale emanacja energetyczna i tak trafiła go na wysokości nogi i rozerwała lewą nogawkę spodni. Skrawki materiału zostały porwane przez wiatr, osmalona tkanka piekła i irytowała niemiłosiernie.... choć obrażenia zdawały się nie być wyjątkowo poważne.

Tego Cris nie przewidział, ale teraz już wiedział ze odległość grała na jego niekorzyść, jednak atak był konieczny do wygrania tego starcia. Puścił się więc biegiem, jednak nie biegł w linni prostej, to by było totalnym idiotyzmem. Przeskakiwał z lewa na prawą, by trasa jego biegu wytworzyła krzywą, utrudniająca wystrzeliwaniu owych pocisków w stronę brodacza. Jego plan ataku nie był jednak ordynarną szarżą, przekonał się już w eliminacjach że ta nie należy do skutecznych. Kolejna emanacja energetyczna opuściła dłonie “biznesmena”, jednak dzięki temu, że Cris kluczył niemiłosiernie, kula ki ominęła go całkowicie, wywołując niewielką erupcję tuż za jego plecami.

Cris zadowolony z tego, że jego plan przyniósł oczekiwane efekty biegł dalej, był już na tyle blisko by doskoczyć do przeciwnika i zaatakować. Odbił się od ziemi lekko w prawą stronę tak by przy kolejnym skoku zaatakować pod lekkim kątem. Ponadto postanowił zaskoczyć blondyna zmianą szybkości. Gdy tylko wykonał ten krótki odskok w bok, a jego stopa dotknęła marmurowych płyt, wykorzystując Ki odbił się z z niezwykła mocą w stronę przeciwnika. To że jego odepchnięcie od ziemi wywołało na niej pęknięcie mogło jedynie bardziej przerazić blondyna, w którego stronę niczym torpeda pędził teraz Cris z kolanem wystawionym do przodu, gotowym do ataku.

Jasnowłosy odchylił się na bok dosłownie w ostatniej chwili, kolano świsnęło obok niego z niebagatelną szybkością i siłą. Ręka przesłonięta białym materiałem wystrzeliła do przodu jak jadowity wąż i zanim brodacz zorientował się co właściwie ma miejsce, tkwiła na jego prawym ramieniu. Buchnęło złote światło, a on po raz kolejny poczuł to przemożne pieczenie. Powietrze wypełnił zapach uwędzonej tkanki, który pewnie byłby czymś smakowitym, gdyby wśród obserwujących znajdował się jakiś kanibal. Tak jednak, wywołał tylko wszechobecne zniesmaczenie. Blondyn mruknął z zadowoleniem. Wyzwolona moc nieznacznie odrzuciła Crisa do tyłu, jednak (na szczęście) zatrzymał się w bezpiecznej odległości od śmiercionośnego urwiska.

-Ughhh...- jęknął tylko cicho brodacz, na szczęście atak tylko strasznie wyglądał, a ból nie był aż tak dotkliwy by uniemożliwić walkę. Cris postanowił ruszyć do szybkiego kontrataku stosując lekko zmodyfikowaną sztuczkę z markowaniem ciosu. Tak jak w walce z kobietą ukrył jedną dłoń za drugą, prawą wystrzeliwując w stronę twarzy chłopaka lewą zaś próbując dotrzeć do jego brzucha, gdy ten będzie skupiony na prawej. Jednak atak ten różnił się dwoma czynnikami od tego użytego przeciw dziewczynie. Po pierwsze Cris nie miał zamiaru podrywać prawej reki do góry, zmuszał więc oponenta do blokowania dwóch ciosów, a nie tylko tego markowanego. Ponadto przekierował trochę swej energii ki w dłonie tworząc wokoło nich delikatną białą otoczkę. Widok kolejnego energetycznego ataku przywołał w widowni wspomnienie swądu palonego ciała, zaś pewnej charakterystycznej osobie niewiaście wymknęło się mrukliwe
-Założę się, że smakuje jak kurczak.

Atak nie był zbyt udany, ponieważ został wyprowadzony bardzo powoli. Ale co z tego, jeśli obrona praktycznie zasnęła? Zeno nie był przygotowany na taki rozwój wydarzeń i oba ciosy dosięgnęły go w pełni. Mimo ogromnej siły jaką dysponował Cris, oraz faktu, że jego przeciwnik został oderwany od ziemi i wystrzelony do tyłu, po czym przetoczył się po marmurowym podłożu dobre kilka metrów... blondyn wstał jakby nigdy nic. Otarł stróżkę krwi, która pociekła mu z ust, następnie uśmiechnął się i splunął z pogardą.
- To wszystko? Czy może chciałeś się po prostu wysilić na trochę pieszczoty? Heh.
Chłopak zacisnął pięści a całą jego osobę pokryła na wpół widzialna membrana. Tak jakby... się ładował? Uzupełniał zapasy wcześniej straconego Ki?

Cris nie odpowiedział ale blondyn chyba uznał, że ciosy brodacza nie należą do takich które byłby wstanie go skrzywdzić. Małpiszon sprawił, że biała otoczka zniknęła z jego dłoni, a potem skoczył do dalszego ataku, wywołując kolejne pęknięcia na marmurowej arenie. Jego pięść pędziła w stronę szczęki Zeno, zaś kolano w miejsce które mężczyźni cenią wysoko. Bądź co bądź, Crisa lekko zdenerwowała uszczypliwa uwaga o sile jego ciosu...
 
Ajas jest offline