Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2010, 22:26   #26
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Vittorio Scaloni

Scaloni musiał przyznać, że nie o to mu chodziło, kiedy czynił zapraszające gesty do przybysza. W sumie jednak wyszło nieźle, bo znaleźli się, tam gdzie zamierzał. Poznał też Jimmyego z nową atrakcją tego wesołego przybytku. Co właściciel przyjął z dużym entuzjazmem. Cóż, jak wskazywała nazwa lokalu, był nieco szalony.

- Stawiam dwadzieścia, że Luiza go sklepie, zgwałci a później zje. –
Boo już wyczuwał dobrą zabawę, widząc jak służba uwalnia z łańcuchów samice ettina.
- Wchodzę – odpowiedział bez wahania Vittorio - Ale bez gwałtu i jedzenia. Nie wiem jeszcze jakie on ma preferencje w tym temacie. Choć niczego wykluczyć nie można. –
Boo zaśmiał się tylko, obserwując z góry zaczynającą się walkę. Vittorio opuścił jego loże, wystającą nieco nad arenę i ruszył w głąb karczmy. Znali go tu, więc nikt go nie zaczepiał. Ostatnim razem, kiedy taki incydent miał miejsce Vittorio urządził gościnne występy w kuchni Szalonego Boo. Boo smakowało.

- Vittorio! –
Słodki głos powitał go, gdy tylko wszedł do zamkniętej alkowy, zarezerwowanej dla specjalnych gości.
- Różo. –
Odpowiedział z uśmiechem, witając nieziemską piękność spoczywającą na łożu. Kobieta uśmiechnęła się z zadowoleniem. Tylko on tak do niej mówił. Takie było jej imię, w języku jej ludu. Tyle, że nikt nie potrafił go wymówić i zostało po prostu Damą w Czerwieni. Ponoć brzmiał tajemniczo.
- Powiedz Vittorio, co mogę dla ciebie zrobić? Czy wreszcie mogę coś dla ciebie zrobić! Przecież wiesz, że ja dużo mogę... –
Róża uśmiechnęła się lubieżne siadając na łożu. Czerwony, aksamitny szal zsunął się z ramion, odsłaniając powabne piersi.
- Ależ Różo, już tak wiele dla mnie zrobiłaś. Jesteś wszak mą Muzą. –
- Ja jestem kurwą Vittorio i doskonale wiesz co miałam na myśli. –
- Kurwą, kurwą! – oburzył się młodszy z braci - Kurwa to znowu, a Muza.... to stan ducha. Kurwą możesz być, dla każdego. Muzą jesteś tylko dla mnie. –
Dama w Czerwieni, spłonęła rumieńcem. Komplementy. Zawsze działały. Zawsze, nawet jak umysł wie, co się za nimi kryje.
- Czy ktokolwiek mógłby to kupić? –
Szepnął Vittorio, delikatnie muskając zarumieniony policzek elfki.
- Nikt. – oznajmiła szeptem, skrywając ciało na powrót w aksamitny szal. Po chwili odzyskała normalny rezon - No, to skoro nie mogę ci nawet obciągnąć, to czym mogę służyć? –
Vittorio uśmiechnął się w odpowiedzi, wstał z łóżka i podszedł do kotary zakrywającej ścianę, tuż za nim. Mechanizm otwierający tajemne przejście zadziałał idealnie. Jak zwykle.

Prowadziło na zaplecze przybytku Szalonego Boo. Vittorio znał je doskonale, więc szybko odnalazł pomieszczenie, którego szukał. Wąski i ciasny korytarz prowadził na arenę. Tędy wprowadzono tu „atrakcje” tego lokalu. Luzja, która właśnie siłowała się z Jimmymim na pewno już go znała. Korytarz był ciemny i śmierdzący, zazwyczaj odgrodzony od areny żelazną kratą, zamykaną na potężną kłujkę. Gdyby miał klucz, otwarcie jej nie zajęłoby mu dużo mniej czasu.

Przystanął, skryty w mroku, niewidoczny dla wścibskich spojrzeń widowni i wyjął z jednej z niezliczonych kieszeni płaszcza rozkładaną dmuchawkę. Z innej wydobył igłę. Zawahał się dopiero przy wyborze trucizny. W sumie to nie chciał zabić Luizy. To było by w złym guście i Boo mógłby mu nie wybaczyć. Wystarczyło ją trochę otumanić, a by mieć pewność że Jimmy sobie z nią poradzi. W końcu zdecydował się na numer 17. Normalnego człowieka to powinno powalić praktycznie od razu, ale na dwu tonową bestie potrzeba było kilku minut. Obudzi się z potwornym kacem, ale nic poza tym. No chyba, że Jimmy zechce wykorzystać sytuacje.

Załadował pocisk do dmuchawki i wycelował. Co prawda nie był specjalnym specjalistą od ettinów, Luiza była pierwszym, którego spotkał, ale spodziewał się, że ma skórę dość grubą, aby zatrzymać tak lekki pocisk jak igłą z dmuchawki. Trutka musiała dostać się bezpośrednio do krwi potwora. Tu jednak pomocne okazało się pragnienie wolności Luizy. Stalowe łańcuchy, które ją krępowały zostawiły po sobie krwawe ślady. Wystarczyło trafić w jeden z nich. Scaloni przystawił dmuchawkę do ust i czekał odpowiedniego momentu. Miał w tym wprawę jak mało kto a walczący byli raptem kilka metrów od niego. W końcu Luiza odwróciła się do niego plecami, wystawiając się idealnie na strzał i Vittorio mocnym wydechem posłał igłę w kierunku rany potwora.

Teraz pozostawało tylko czekać. Na wszelki wypadek jednak, Scaloni wydobył oba miecze i sprawnym ruchem na nie również nałożył trutkę. W razie gdyby sprawy na arenie nie układały się po jego myśli gotów był wspomóc Jimmyiego w staraniach, o względy damy. Choć to była ostateczność, bo to naprawdę było by w złym tonie.
 
malahaj jest offline