| "Chyba mamy z Santem inne wyobrażenie słowa "Knajpka"" - Przeszło przez myśl Fiodora gdy wysiadali z gabloty Pofesora. Jock Okazał się niezłym kierowcą, przyda się na szybkie wypady taka zacna umiejętność, a sam Fiodor wycierając swoje wąsy z zajadów solennie przysiągł sobie, jak najszybciej zdać ponownie licencję.
Gdy odnaleźli już docelową knajpę, aż dech zaparło chłopakom, a Fiodor gwizdnął z uznaniem, na widok tego skarbu China Town. W środku było o dziwo jeszcze lepiej niż na zewnątrz, co tylko mile połechtało walory estetyczne Fiodora. Porcelana, jadeitowe posążki buddy i złote smocze gobeliny robiły wrażenie
-I to jest człowiek, których zalega z haraczem, żyjemy w paskudnych czasach panowie - Oznajmił półszeptem do swoich towarzyszy, nie śmiąc mówić pełnym głosem w tak dystynktywnym miejscu, a jako, ze głos miał bardzo mocny i donośny, jak każdy Rosjanin. Na wejściu bardzo sympatyczna Azjatka wręczyła bohaterom kartę menu, Fiodor poczuł się lekko urażony, ze do rąk pierwszy kartę otrzymał Nikki, gdy razem z Joke'm zajęli miejsca przy stoliku, Fiodor na chwilę przystanął przy orientalnej ślicznotce, szarmancko się uśmiechnął nieporadnie pytając ją o której kończy pracę, dziewczyna - bądź kobieta (cały urok w Azjatkach jest taki, że mają delikatną urodę i bardzo wolno się starzeją) nieśmiało się uśmiechnęła pokazując delikatne, równe ząbki. Dziewczyna najwyraźniej była onieśmielona charyzmą Fiodora, więc ten postanowił sobie odwiedzić tą "knajpkę" przynajmniej jeden raz, tylko z jej powodu. Widzą jak Nikki daje już znać, żeby odkaligrafować znaczenia chińskich szlaczków, na odchodne uszczypnął z zaskoczenia dziewuszkę w pupę (aż ta podskoczyła), i szepnął romantyczne zaklęcie w rosyjskim języku.
Po chwili już cała trójka dzielnie rozszyfrowywali tajemniczą enigmę - dopiero po chwili spostrzegli się, że na odwrocie jest pełen spis dań, w jęz. angielskim.
-To rozumiem, Nikki możesz zamówić cokolwiek dla mnie, byleby nie było to zrobione z psa, albo kota. Barbarzyński to zwyczaj, tak jeść zwierzęta domowe - Odparł, Poczuł zapotrzebowanie na dawkę nikotyny, przeprosił towarzyszy na moment i oddalił się do stolika dla palaczy. Uraczony i szczęśliwy czując dym w płucach wyciągnął telefon, by zobaczyć, czy ta łajza, pozbawiona życia towarzyskiego, wychowana w matczynym kokonie (bo tylko tacy kończyli prawo i aplikację) nazwana z urzędu Notariuszem, raczyła oddzwonić. Telefon jednak milkł, nie było też śladu życia od strony Tony'ego.
"-Ciekawe jak im idzie?" - Zafrasował się, i zostawił mu wiadomość SMS:
"-Jak wam idzie? Mam nadzieję, ze nic nie zaplanowaliście na wieczór, mamy pewien cynk odnośnie Starego, widzimy się w klubie Maisonette na 9tek, o 11PM. Nie mam pewności, ale chyba to gejowski klub. Więc bądźcie uzbrojeni w pasy cnoty, jeśli dziewictwo wam miłe"- Uśmiech jaki rozpromieniał na jego zarośniętym obliczu, mógł tylko świadczyć o humorze, jaki wprawił go własnoręcznie napisany SMS.
Skończył palić, dziarsko wziął do reki popielniczkę i ugasił w niej peta. Wstając niedbale rzucił ją z powrotem na stół, rozsypując dookoła popiół.
Usiadł na swoim miejscu i przyglądał się po twarzach swoich ludzi.
- Zastanawiacie się, co zrobimy jak znajdziemy typka? Udanie kogoś od dostawy i wparowanie na tyły, to nie najgorsza opcja, ale była dobra w liceum (highscool'u), jak za szczeniaka latało się do niewiele starszej kasjereczki i wparowywało zza ladę, udając często sprzedawcę, a w godzinach mniejszego ruchu spijało się składy alkoholu - - ciągnął pozbawioną sensu tyradę, mając przed oczyma obraz, jak wybiegł przez tylne zaplecze z zgrzewką wódki, jako, że były to okolice handlu ulicznego, cała brać kupiecka rzuciła się w pogoń za Fiodorem, co w efekcie musiało skończyć się porzuceniem łupu wprost pod nogami goniących i utratą miejscówki na schadzki. "Piękne czasy" pomyślał i wrócił z powrotem na ziemię.
-Dorwać się do ciotki? Też niegłupie - kiwnął głową w uznaniu - Ale po co robić sobie na samym starcie z Kitajców wrogów? W ostateczności, możemy spróbować coś z nią ugadać. Chińczycy to podobno ludzie honoru, wyperswadujemy mu na spokojnie, jak wielką zniewagą dla syna samurajów jest zhańbić się poprzez zwlekanie z zapłatą, chyba nie tak naucza bushido? - perorował dalej, nie widząc różnicy między Chinami, a Japonią. Kulturoznawstwo, nigdy nie było mocną stroną Fiodora. - Wracając do koncepcji zadymy, to już w Sztuce Wojny pisali - Nie będziesz walczył na wrogim terenie! Trzeba zachować grę pozorów. - uśmiechnął się prześmiewczym tonem, mogąc pochwalić się znajomością cytatu z tak znanej pozycji. Tym razem Fiodorowi udało umieścić się odpowiedni aspekt kulturowy w odpowiednim kontekście. Za pewne zrobił to nieświadom, dla niego żółty to żółty.
W tym momencie coś zawibrowało w kieszeni, łudząc się, że dzwoni to Tony, bądź Notariusz wyjął z pośpiechu i odczytał wiadomość od Santa o następującej treści:
"Włos ma mu nie spaść ze łba! Pamiętaj o tym"
Ledwo co zdążył pokazać zakazaną gębę kumplom, aż tu nagle jak na zawołanie wparował obiekt ich wyczekiwań.
-O wilku mowa... Dobra! - Skonstatował się w sytuacji i wysunął delikatnie klamkę zza pazuchy i położył pod stołem Nikki'emu na kolanach.
-Masz tu w razie czego, idź dla niepoznaki odlać się, i obserwuj sytuację, ja poproszę, jakiegoś kelnera, by doniósł gryps do gigusia. Jock możesz zostać jako przyzwoitka. Nikki Miej oczy dookoła głowy, wal ich tylko w ostateczności.
Pstryknął wyciągniętymi w górze palcami, jak ostatni cham, zwracając na sobie skandaliczną uwagę nie tylko obsługi, ale i innej klienteli. W trymiga na jednej nóżce służebnie pojawił się przedstawiciel azjatyckiej mniejszości. Fiodor wyrwał zza jego paska notatnik, z wepniętym doń długopisikiem i zapisał:
"Szanowny Panie Zong Lei, byłbym niezmiernie rad, gdyby zaszczycił mnie pan swoją obecnością w restauracji. Mam delikatną sprawę. Kolacja rzecz jasna na mój koszt."
Kelner przez chwilę był wyraźnie wstrząśnięty tym, że Fiodor naruszył jego przestrzeń intymną, poprawiając pasek, bełkotał coś w mandaryńskim języku.
Fiodor przerwał tą szopkę chowając do notes 20stkę, po czym wręczył notes właścicielowi.
-Zależy mi na czasie... - Chciał szepcąc coś o jego małym przyrodzeniu, ale doszedł do wniosku, że mądrości Sun-Tzu są nadomiar aktualne. Gdy kelner odszedł, Fiodor w konspiracyjnym tonie zagaił do swoich:
-Jakieś propozycje, pytania? Niewiadomo kiedy przyjdzie i czy w ogóle przyjdzie...
__________________ Jednogłośną decyzją prof. biskupa Fiodora Aleksandrowicza Jelcyna, dyrektora Instytutu Badań Nad Czarami i Magią w Sankt Petersburgu nie stwierdzono w naszych sesjach błędów logicznych. "Dwóch pancernych i Kotecek"
Ostatnio edytowane przez Extremal : 16-09-2010 o 16:02.
|