Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2010, 23:23   #23
Extremal
 
Extremal's Avatar
 
Reputacja: 1 Extremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemu
"Chyba mamy z Santem inne wyobrażenie słowa "Knajpka"" - Przeszło przez myśl Fiodora gdy wysiadali z gabloty Pofesora. Jock Okazał się niezłym kierowcą, przyda się na szybkie wypady taka zacna umiejętność, a sam Fiodor wycierając swoje wąsy z zajadów solennie przysiągł sobie, jak najszybciej zdać ponownie licencję.
Gdy odnaleźli już docelową knajpę, aż dech zaparło chłopakom, a Fiodor gwizdnął z uznaniem, na widok tego skarbu China Town. W środku było o dziwo jeszcze lepiej niż na zewnątrz, co tylko mile połechtało walory estetyczne Fiodora. Porcelana, jadeitowe posążki buddy i złote smocze gobeliny robiły wrażenie
-I to jest człowiek, których zalega z haraczem, żyjemy w paskudnych czasach panowie - Oznajmił półszeptem do swoich towarzyszy, nie śmiąc mówić pełnym głosem w tak dystynktywnym miejscu, a jako, ze głos miał bardzo mocny i donośny, jak każdy Rosjanin. Na wejściu bardzo sympatyczna Azjatka wręczyła bohaterom kartę menu, Fiodor poczuł się lekko urażony, ze do rąk pierwszy kartę otrzymał Nikki, gdy razem z Joke'm zajęli miejsca przy stoliku, Fiodor na chwilę przystanął przy orientalnej ślicznotce, szarmancko się uśmiechnął nieporadnie pytając ją o której kończy pracę, dziewczyna - bądź kobieta (cały urok w Azjatkach jest taki, że mają delikatną urodę i bardzo wolno się starzeją) nieśmiało się uśmiechnęła pokazując delikatne, równe ząbki. Dziewczyna najwyraźniej była onieśmielona charyzmą Fiodora, więc ten postanowił sobie odwiedzić tą "knajpkę" przynajmniej jeden raz, tylko z jej powodu. Widzą jak Nikki daje już znać, żeby odkaligrafować znaczenia chińskich szlaczków, na odchodne uszczypnął z zaskoczenia dziewuszkę w pupę (aż ta podskoczyła), i szepnął romantyczne zaklęcie w rosyjskim języku.
Po chwili już cała trójka dzielnie rozszyfrowywali tajemniczą enigmę - dopiero po chwili spostrzegli się, że na odwrocie jest pełen spis dań, w jęz. angielskim.
-To rozumiem, Nikki możesz zamówić cokolwiek dla mnie, byleby nie było to zrobione z psa, albo kota. Barbarzyński to zwyczaj, tak jeść zwierzęta domowe - Odparł, Poczuł zapotrzebowanie na dawkę nikotyny, przeprosił towarzyszy na moment i oddalił się do stolika dla palaczy. Uraczony i szczęśliwy czując dym w płucach wyciągnął telefon, by zobaczyć, czy ta łajza, pozbawiona życia towarzyskiego, wychowana w matczynym kokonie (bo tylko tacy kończyli prawo i aplikację) nazwana z urzędu Notariuszem, raczyła oddzwonić. Telefon jednak milkł, nie było też śladu życia od strony Tony'ego.
"-Ciekawe jak im idzie?" - Zafrasował się, i zostawił mu wiadomość SMS:
"-Jak wam idzie? Mam nadzieję, ze nic nie zaplanowaliście na wieczór, mamy pewien cynk odnośnie Starego, widzimy się w klubie Maisonette na 9tek, o 11PM. Nie mam pewności, ale chyba to gejowski klub. Więc bądźcie uzbrojeni w pasy cnoty, jeśli dziewictwo wam miłe"- Uśmiech jaki rozpromieniał na jego zarośniętym obliczu, mógł tylko świadczyć o humorze, jaki wprawił go własnoręcznie napisany SMS.
Skończył palić, dziarsko wziął do reki popielniczkę i ugasił w niej peta. Wstając niedbale rzucił ją z powrotem na stół, rozsypując dookoła popiół.
Usiadł na swoim miejscu i przyglądał się po twarzach swoich ludzi.
- Zastanawiacie się, co zrobimy jak znajdziemy typka? Udanie kogoś od dostawy i wparowanie na tyły, to nie najgorsza opcja, ale była dobra w liceum (highscool'u), jak za szczeniaka latało się do niewiele starszej kasjereczki i wparowywało zza ladę, udając często sprzedawcę, a w godzinach mniejszego ruchu spijało się składy alkoholu - - ciągnął pozbawioną sensu tyradę, mając przed oczyma obraz, jak wybiegł przez tylne zaplecze z zgrzewką wódki, jako, że były to okolice handlu ulicznego, cała brać kupiecka rzuciła się w pogoń za Fiodorem, co w efekcie musiało skończyć się porzuceniem łupu wprost pod nogami goniących i utratą miejscówki na schadzki. "Piękne czasy" pomyślał i wrócił z powrotem na ziemię.
-Dorwać się do ciotki? Też niegłupie - kiwnął głową w uznaniu - Ale po co robić sobie na samym starcie z Kitajców wrogów? W ostateczności, możemy spróbować coś z nią ugadać. Chińczycy to podobno ludzie honoru, wyperswadujemy mu na spokojnie, jak wielką zniewagą dla syna samurajów jest zhańbić się poprzez zwlekanie z zapłatą, chyba nie tak naucza bushido? - perorował dalej, nie widząc różnicy między Chinami, a Japonią. Kulturoznawstwo, nigdy nie było mocną stroną Fiodora. - Wracając do koncepcji zadymy, to już w Sztuce Wojny pisali - Nie będziesz walczył na wrogim terenie! Trzeba zachować grę pozorów. - uśmiechnął się prześmiewczym tonem, mogąc pochwalić się znajomością cytatu z tak znanej pozycji. Tym razem Fiodorowi udało umieścić się odpowiedni aspekt kulturowy w odpowiednim kontekście. Za pewne zrobił to nieświadom, dla niego żółty to żółty.
W tym momencie coś zawibrowało w kieszeni, łudząc się, że dzwoni to Tony, bądź Notariusz wyjął z pośpiechu i odczytał wiadomość od Santa o następującej treści:
"Włos ma mu nie spaść ze łba! Pamiętaj o tym"
Ledwo co zdążył pokazać zakazaną gębę kumplom, aż tu nagle jak na zawołanie wparował obiekt ich wyczekiwań.
-O wilku mowa... Dobra! - Skonstatował się w sytuacji i wysunął delikatnie klamkę zza pazuchy i położył pod stołem Nikki'emu na kolanach.
-Masz tu w razie czego, idź dla niepoznaki odlać się, i obserwuj sytuację, ja poproszę, jakiegoś kelnera, by doniósł gryps do gigusia. Jock możesz zostać jako przyzwoitka. Nikki Miej oczy dookoła głowy, wal ich tylko w ostateczności.
Pstryknął wyciągniętymi w górze palcami, jak ostatni cham, zwracając na sobie skandaliczną uwagę nie tylko obsługi, ale i innej klienteli. W trymiga na jednej nóżce służebnie pojawił się przedstawiciel azjatyckiej mniejszości. Fiodor wyrwał zza jego paska notatnik, z wepniętym doń długopisikiem i zapisał:
"Szanowny Panie Zong Lei, byłbym niezmiernie rad, gdyby zaszczycił mnie pan swoją obecnością w restauracji. Mam delikatną sprawę. Kolacja rzecz jasna na mój koszt."
Kelner przez chwilę był wyraźnie wstrząśnięty tym, że Fiodor naruszył jego przestrzeń intymną, poprawiając pasek, bełkotał coś w mandaryńskim języku.
Fiodor przerwał tą szopkę chowając do notes 20stkę, po czym wręczył notes właścicielowi.
-Zależy mi na czasie... - Chciał szepcąc coś o jego małym przyrodzeniu, ale doszedł do wniosku, że mądrości Sun-Tzu są nadomiar aktualne. Gdy kelner odszedł, Fiodor w konspiracyjnym tonie zagaił do swoich:
-Jakieś propozycje, pytania? Niewiadomo kiedy przyjdzie i czy w ogóle przyjdzie...
 
__________________
Jednogłośną decyzją prof. biskupa Fiodora Aleksandrowicza Jelcyna, dyrektora Instytutu Badań Nad Czarami i Magią w Sankt Petersburgu nie stwierdzono w naszych sesjach błędów logicznych.
"Dwóch pancernych i Kotecek"

Ostatnio edytowane przez Extremal : 16-09-2010 o 16:02.
Extremal jest offline