Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2010, 10:16   #19
Epimeteus
 
Epimeteus's Avatar
 
Reputacja: 1 Epimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znany
Sytuacja w jakiej się znaleźli wyglądała czarno. Zarówno w przenośni jak i dosłownie, gdyż w komnatach panowały nieprzeniknione ciemności. Znaczy się nieprzeniknione dla ludzkiego oka, gdyż dla wampirzego jak najbardziej. Mal zaczął się zastanawiać nad tą różnicą i po chwili zaczął mu światać w głowie pomysł. - Posłuchaj Livet. Pamiętasz zbroje jakie molestowaliśmy? Jeśli porozstawiamy je w komnatach i korytarzach, to w panujących tu ciemnościach, nawet rozświetlanych światłem pochodni będą zwodziły ludzi, spowolniały ich i dawały nam szansę siania zamieszania.
Livet, która całą swoją uwagę skupiła na nasłuchiwaniu czy nie nadchodzą polujący na nich ludzie, usłyszawszy słowo “molestowaliśmy” w pierwszym momencie się najeżyła i odpowiedziała chłopakowi sycząc przez zęby:
- Jakie molestowaliśmv? Jakie molestowaliśmy?! Sam je obmacywałeś ja ich nawet palcem nie tknęłam! - słysząc jednak jego dalsze słowa ugryzła się w język i dodała - Możemy spróbować. Ekhm... ekhm... to znaczy pewnie masz racje, może to nam pomoże. Wiesz tak sobie dumam, że może Tillit by sobie do nich poleciał i narobił im małego zamieszania, wiesz w ciemności mogą i jego się przestraszyć. Jak myślisz? Gdybyśmy go poprosili to może by zrozumiał... - podsunęła swój pomysł patrząc na bekającego smoczka z uśmiechem.
- Livet... ale czy on nie jest nieco zbyt mały? Szybciej skrzydełka sobie o pochodnie osmali niż kogokolwiek wystraszy - Mal powątpiewająco spojrzał na Tillita, który znowu jakby rozumiejąc co się o nim mówi wściekle zasyczał spoglądając na wampira. - Ciekawe jak by zareagowali, gdyby w zbrojach ukryć palące się pochodnie. Efekt gorejących oczu mógłby trochę namącić im w głowach. Chłopak wolał skoncentrować się na tym co można zrobić w obecnej sytuacji, niż na zbliżającym się nieuchronnie końcu jego nieżywota. - I wiesz co? Musimy znaleźć sposób na gaszenie pochodni. Bez światła będą całkowicie bezradni i będziemy mogli wybrać ich jeden po drugim niczym raki z saka.
Dziewczyna jeszcze raz spojrzała na smoczka.
- To dobrze że jest mały, przeleci nad nimi jak strzała i nawieje. Jakoś Tobie nie przeszkadzało, że jest mały, opędzałeś się od niego jak od jakiegoś ogromniastego stwora. Skąd weźmiesz pochodznie aby wsadzić w zbroje? A co do gaszenia, masz rację... tylko jak? - już miała na końcu języka. “Zademonstrowałeś jakie masz płuca wydzierając się więc pewnie i oddech będziesz miał taki, że nie tylko pochodnie ale i trzymających je w dłoniach ludzi zdmuchniesz”, ale pomyślała, że znów się jej będzie czepiał, że jest nie miła, więc zatrzymała swoją uwagę dla siebie. Zerknęła na Tilla, pogłaskała go po gółwce i szepnęła:
- Pomożesz nam prawda? Rozumiesz co do Ciebie mówię, na pewno rozumiesz. Postarasz się jakoś ich nastraszyć? - smoczek popatrzył na nią i poderwał się do lotu w stronę wyjścia z pomieszczenia, w którym się znajdowali. Dziewczyna zdążyła jeszcze wyszeptać - Uważaj na siebie... proszę... - i odwróciła się do wampira, aby pomóc mu w realizowaniu jego planu.
- Mal! Popatrz na dywan! Jak staną na nim nasi goście to możemy pociągnąć go do siebie za drugi koniec, wywalą się i może pochodnie im zgasną, a i potłuką się przy okazji i lustra jeżeli takie ze sobą taszczą. Co o tym myślisz? - podzieliła się z wampirem swoim pomysłem jaki jej się nasunął do głowy gdy lustrowała pomieszczenie wzrokiem.
-A w ogóle damy radę go przesunąć? Na tyle mocno, żeby ludzie popadali? Na pewno by myśleli że im się sufit wali na głowy. Mal wyszczerzył zęby na mysl o panice jaką by to wzbudziło. - Do gaszenia pochodni możnaby użyć namoczonych zasłon, narzut, serwet. Tak, zdecydowanie lepiej było myśleć o walce, przygotowywać się do niej niż rozpaczać. Wampir czuł jak narasta w nim energia i chęć walki. Jego myśli stawały się coraz bardziej czerwone, posoka ściekała z nich już nie kroplami, lecz potokami. Co chwilę odsłaniał kły w drapieżnym usmiechu i oblizywał zęby. - Pozbierajmy miecze, włócznie, wszystko co można użyć do rzucenia. Gdy tylko znajdą się w drzwiach oberwą. To im da do myślenia.
- A czemu mięlibyśmy nie dać rady? Przecież siłę mamy, ja sama wywaliłam Cię bez problemu z miejscówki jaką sobie wybrałeś do spania. - przypomniała Livet chłopakowi zdarzenie przy sarkofagu - we dwoje nie będziemy mieli żadnego problemu z pociągnięciem za dywan.Musimy tylko ukucnąć na jego końcu, tak aby nas od razu nie dojrzeli i pociągnąć jak kilku z nich stanie na nim. Zrobi się zamieszanie na pewno, a my zwiejemy dalej. Może się też wystraszą i jednak zrezygnują z włażenia dalej...
- Wykorzystamy każdą szansę- Mal nie miał co do tego żadnej wątpliwości. - Drogo zapłacą za to, że zadarli z nami. Damy im taką nauczkę, że do końca życia nie zapomną. Z energią zabrał się za ciąganie zbroi i rozstawianie w różnych miejscach tak, aby jak najbardziej sprawiały wrażenie czających się ludzi i przyciągały uwagę, tak by przyciągać spojrzenie odwracając od czegoś innego. Specjalnie ciągał je tak aby robić jak najwięcej hałasu. Hurkot i brzęk metalu roznosił się wielkim hukiem po całej okolicy przysparzając wieśniakom dodatkowych rozterek.
Na koniec przygotowań przyciągnęli z jadalni solidny stół i ustawili tak by w każdej chwili móc go chwycić.
Dziewczyna zabrała się za pomaganie wampirowi. Poprzez hałas jaki robili nie wiedziała, gdzie znajdują się ich prześladowcy. Ustawiwszy jedną ze zbroi w pobliżu wejścia, szturchnęła Mala w bok.
- Idziemy na korytarz i tam poczekamy jak wlezą na ten długi dywan co? Pociągniemy i w nogi... Potem poczekamy na nich tutaj i zadziałamy tymi zbrojami? Posłuchajmy też czy Tillit coś zdziałał, może oni już nawiali, a my niepotrzebnie tu robimy raban...

Mal na dźwięk słów dziewczyny wstrzymał się i wytężył słuch. Szybko zdał sobie sprawę, że ludzie byli już tuż tuż i że już pora przygotować się do stawienia im czoła. - Livet... jesteś gotowa? Szepnął doskonale wiedząc, że tak.. Schowani za rogiem w napięciu czekali na nadchodzących. Nie trwało długo aż na schodach pojawił się blask pochodni, a do uszu dotarły odgłosy stąpania po schodach. Mal wyszczerzył kły ciesząc się z wahania jakie słyszał w krokach ludzi. Calym sobą czuł że sie lękają i napawało go to radością. W krótce stało się. Sylwetki niosące pochodnie jedna po drugiej wstępowały na czerwone sukno.
- Teraz - Szepnęła Livet i niczym dwa bezszelestne cienie skoczyli do dywanu, chwycili go i z całej siły szarpnęli wyrywając go spod nóg napastników. Ludzie poczuli jak im ziemia spod nóg ucieka i w panice zaczęli wywracać się i krzyczeć. W chwili największego zamieszania para wampirów chwyciła ciężki stół i wykorzystując do tego wszystkie swoje siły cisnęli w sam środek zgiełku. Dębowy blat pomknął korytarzem i ciężko uderzył w znajdujących się na jego końcu ludzi.
 
__________________
Nie pieprz Pietrze Wieprza pieprzem.
Epimeteus jest offline