Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2010, 10:28   #20
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Wampirza improwizacja przyniosła nadspodziewanie dobre efekty. Oboje widzieli w ciemnościach kłębowisko ludzkich ciał, słyszeli krzyki i zapach krwi wypływającej z pękniętych żył. Ktoś jęczał, ktoś klął, ktoś wołał mamy, inny skarżył się na złamaną nogę. Napastnicy próbowali równocześnie pozbierać się z ziemi, pomóc rannym i nie zakłuć nawzajem bronią. Tupot stóp świadczył, że jeden czy dwóch napastników zwyczajnie zwiało. Zgodnie z przewidywaniami Livet uderzeniu mebla towarzyszył też dźwięk tłuczonego szkła - wampiry nie musiały bać się już luster. Pochodnie upadły na ziemię, tląc się stłumionym światłem... jednak nie wszystkie. Kurta jednego z wieśniaków buchnęła nagle jasnym płomieniem, koncentrując się w okolicach klatki piersiowej. Najwyraźniej nieszczęśnik wziął ze sobą alkohol dla kurażu, a teraz zawartość rozbitej piersiówki stanowiła znakomitą pożywkę dla ognia. Płonący mężczyzna wpadł w panikę; zamiast ściągnąć ubranie zerwał się na równe nogi, po czym - wrzeszcząc z bólu i przerażenia - pomknął wgłąb korytarza, mijając parę osłupiałych wampirów i przewracając jedną ze zbroi-straszaków. Rumor upadającego metalu przestraszył go jeszcze bardziej - jego krzyk ucichł dopiero gdy jego stopy straciły oparcie, a on sam runął po schodach w dół. Po chwili z niższego poziomu wydobywał się już tylko swąd palonego ciała.

Paradoksalnie jednak płonący towarzysz otrzeźwił resztę wieśniaków. Stół wyrządził największe szkody na końcu pochodu, toteż przywódcy i kapłanowi nie stała się krzywda. Co prawda Livet wyraźnie czuła, że postać w szarych szatach zmoczyła się ze strachu, ale stojący obok mężczyzna nie zamierzał się poddawać.
- Wstawać! Pochodnie w górę! Jakob! Kor! Wyprowadźcie rannych na górę, niech inni się nimi zajmą i wracajcie zaraz! Reszta za mną!
- Ale wampir...
- Nie ma żadnego wampira! A na pewno nie ma tu Barona! Jaki wampir rzucałby w nas stołem, hę? Chcecie, żeby wasze dzieciaki skończyły jak Lisa? Łapać widły i za mną! - to powiedziawszy ruszył do przodu, machając pochodnią trzymaną w lewej ręce jak bronią. Reszta niepewnie podążyła za nim.
 
Sayane jest offline