Wątek: The Cave
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2010, 19:46   #79
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Otworzył oczy, powoli, niepewny co zobaczy. Czy coś zobaczy. Był już gdzie indziej, biała, duża sala z paroma pustymi łóżkami oraz bez telewizora zdecydowanie nie była prywatnym pokojem. Maska tlenowa i pipcząca aparatura z spinaczem na palec sugerowała salę wybudzeń lub coś w tym stylu. Radović niezbyt się na tym znał, za często nie leżał w szpitalu. Zwykle bandażowali go kumple i zszywali rany igłą i dratwą do butów.
Długo się nie zastanawiał. Gdzieś tu mogła być ta foka a on leżał pod aparaturą. Potrzebował stąd wyjść i załatwić sobie klamkę, dużą klamkę.
Zdjął maskę, w przeciwieństwie do LeBlanca nie dusił się, oddychał normalnie. Następnie odczepił spinacz na palcu i zabrał się za zakręcanie kroplówki. Wtedy maszyna zaczęła dziwnie pipczeć. Gdy zakręcił wenflon weszła pielęgniarka. Pochodzenia chyba indyjskiego.
-Zostawić zostawić. Nie wolno!
Spojrzał na nią dosyć nieprzychylnie. Jednym z tych spojrzeń, które wyrażało jedną prostą myśl: "odpierdol się!"
-Wypisuje się.
-Jak to!? Ma pan uraz. Po za tym...
Nie za bardzo wiedziała co zrobić. Wyglądała raczej na przestraszona. Złapała za kartę.
-Oo, uraz głowy, niska saturacja i postrzał nogi. - podniosła głowę. - Nie powinien pan nawet z łóżka wstawać. Nie można chodzić.
Rozejrzał się, kuli nigdzie nie było. Cóż... Złapał szybko za zwisającą z góry pętlę służącą do wstawania i jednym szarpnięciem postawił się do pionu. Syknął z bólu, mimo, że stanął na zdrowej nodze ranna za świdrowała tępym bólem.
-Poproszę papierki do podpisania i kule. Wychodzę.
Na twarzy pielęgniarki pojawiło się oburzenie jednak poszła sobie mrucząc coś do siebie.
Gdy tylko drzwi się za nią zamknęły Nikołaj z ulgą usiadł na łóżku. Czekał na pielęgniarkę i papierki do podpisania. Zamiast tego przyszła pielęgniarka i lekarz. Ten był nowy, niski, łysy, gruby ubrany w biały fartuch na który miał założony foliowy. Pielęgniarką wskazała ręką upierdliwego pacjenta i coś powiedział. Doktor uśmiechnął się do Serba.
-Oj nie ładnie nie ładnie. Nastraszył pan Imerdin. Co się stało?
-Żądam wypisu.
Lekarz zmarszczył czoło i podniósł brwi. Zdziwiła go ta decyzja.
-Proszę pana. W pańskim stanie zalecana jest hospitalizacja. Nie powinien pan opuszczać łóżka a już z pewnością nie chodzić, po Londynie.
Mówił spokojnie, jakby miał do czynienia z upartym, małym dzieckiem.
-Przyjechałem tu z raną postrzałową a próbowano mnie udusić i pobito! Jak tak dalej pójdzie to wyjdę stąd w worku foliowym!
-Proszę pana. Przed pańskimi drzwiami stoją funkcjonariusze Ochrony Szpitala. Nie pozwolą na kolejny taki incydent. Poza tym, policja chce z panem rozmawiać. Ale powiedziałem im, że jest na razie pan niedysponowany.
Obaj milczeli przez chwilę, w końcu odezwał się lekarz.
-Czy mam zmienić te zalecenie?
-Tak. Będę wdzięczny jak pan w miedzy czasie przygotuje papiery do wypisania.
Lekarz tym razem zmarszczył czoło ze zmartwienia.
-No cóż. Nie mogę pana zatrzymywać skoro pan nalega. Zatem papiery znajdą się niebawem. I zawiadomię funkcjonariuszy. Mogę tylko pana jeszcze zbadać?
-Oczywiście.
Lekarz przyjrzał się mu. Założył pipcik. Spojrzał na ekran. Coś kliknął. Poświecił ci w prawe oko, w lewe. Zmierzył puls. Radović cały czas uważał, lekarz równie dobrze mógł być podstawiony.
-No dobrze. Tylko powierzchowne urazy. Nie może pan forsować nogi. Czym dłużej będzie pan próbował chodzić tym gorzej będzie się goiła. Przepisze panu coś na ból i antybiotyk. Antybiotyk jeszcze przez 3-4 dni. W razie komplikacji proszę przyjść na wizytę. Na szczęście nie ma pan wstrząśnienia mózgu. Ale przebywanie długo na słońcu może doprowadzić do chwilowych duszności. Zatem odradzam plażę.
-Dziękuje.
Lekarz wyszedł, Nikołaj czekał na gliniarzy.

Po paru minutach wszedł policjant w pełnym mundurze i drugi po cywilnemu. Ten drugi wyglądał jak z serialu telewizyjnego, świeżo ułożone włosy, gładka twarz i brązowa marynarka. Jeden z tych za którym kobiety piszczą. Pieprzony laluś z akademii, nie znający ciężkiego życia. To on zabrał głos.
-Dzień dobry, jestem porucznik Stone. Można zadać kilka pytań?
I nie czekając dodał:
-Wie pan o morderstwie - spojrzał w notatnik- Jacquesa LeBlanca? Znaliście się.
To nie było pytania. Nikołaj nie próbował wysilać się na kamienną twarz, nie był dobrym aktorem. Wysilił się tylko na tępy wzrok.
-Co?
Tamten spojrzał na mundurowego i z powrotem na Serba.
-Leblanc został dzisiaj zamordowany. Ktoś grzebał przy jego - spojrzał w notatnik - urządzeniowy do podtrzymywania życia.
Nie czekając na reakcje spytał bez ogródek.
-Kto pana zaatakował?
-Nie wiem. Nie widziałem twarzy.
-Podejrzewa pan kogoś?
Laluś świdrował go spojrzeniem. Wzruszył tylko ramionami.
-Wiem tylko, że było od niego czuć miętą. Jakby używał odświeżacza do ust. Nie mam żadnych pomysłów. LeBlanca znałem tylko z wyprawy.
-Czyli nie ma nikogo kto by chciał pana skrzywdzić? A może Leblanac?
Nikołaj spojrzał zaskoczony na funkcjonariusza, chyba coś źle zrozumiał. Ciągle mu się to czasem zdarzało.
-Słucham? Chyba źle pana zrozumiałem. LeBlanc miałby mnie dusić, uderzyć w głowę a potem się zabić?
-No nie, z raportów wynika, że pana zaatakowano, po tym jak stwierdzono śmierć Leblenca. A zatem nic panu nie przychodzi do głowy? Nikt kto by chciał waszej śmierci?
-Jestem mechanikiem w tym zawodzie raczej nie zdobywa się wrogów. Może ma to coś wspólnego z wyprawą. Ale to tylko przypuszczenie.
-A co miała na celu ów wyprawa, w której braliście udział. To ta o której była mowa w telewizji?
-Chyba tak. Eksploracja tuneli.
-I potrzebowano tam mechanika? W jaskiniach pod Londynem? - pokręcił lekko z niedowierzaniem głową. Po czym zaraz spoważniał - A postrzał, skąd go pan ma?
Radović postanowił najpierw odpowiedzieć na pierwsze pytanie, mimo, że było retoryczne.
-Potrzeba. Popsute radio może oznaczać śmierć dla wyprawy więc potrzebowali kogoś kto będzie potrafił je naprawić. A co do postrzału to nie pamiętam. Ostatnie co pamiętam to jak mi puszcza zatrzask. Chyba spadłem. Potem obudziłem się tutaj.
-O tym w telewizji nie mówili. - zmarszczył czoło i napisał coś w notatniku. - w ogóle o postrzale nic nie mówiono. Kto jeszcze był z wami w tych jaskiniach?
Nikołaj chwilę milczał, przypominał sobie nazwiska.
-Rodger Benz. Brown, imion nie pamiętam. Colin Harlow, Michael Jarecki< Mike Turzycki. A może Turzyński... No i oczywiście ja i LeBlanc.
Oficer zapisał wszystko w notatniku. Po czym znowu spojrzał na niego.
-Nie jest pan Anglikiem, skąd pan pochodzi? Z Bułgarii? Ciekawy akcent.
-Serbia. Czy moje pochodzenie ma coś do rzeczy?
Głos Nikołaja stał się twardy, widać było, że temat mu nie pasuje
-Nie, mam nadzieję, że nie. Ale Serbia. To jest na półwyspie Bałkańskim? Hmm daleko, daleko. No nic.
Wstał i ponownie spojrzał na Serba. Mundurowy zaś nie ruszył się. Nikołaj odwzajemnił spojrzenie.
-Słyszałem, że się pan wypisuje. Czy można wiedzieć gdzie się pan zatrzyma? Możliwe, że będziemy mieli jeszcze kilka pytań do pana.
-Może podam numer komórki? Chyba wynajmę pokój w jakimś hotelu jakby znów ktoś próbował mnie udusić.
-To też, jak można. To gdzie się pan zatrzymuje obecnie? Przecież nie mieszka pan w hotelach. Musiałby pan być naprawdę dobrym mechanikiem.
Spojrzał na Radovića z uśmieszkiem w oczach. Mechanik podał adres i numer telefonu.
-Mam oszczędności. Parę dni pomieszkam w hotelach. W końcu złapanie mordercy to dla Was tylko chwila.
-A tak, nom chwila, jak najbardziej.
Potaknął, po czym zapisał dane w notatniku.
-No dobrze, miłej nocy życzę.
-Owocnej pracy.
Gdy wychodził Serb rzucił jeszcze za nim:
-A jak ja mogę się z panem skontaktować?
-Proszę poprosić o funkcjonariusza Marc'a Stona z Departamet Zabójstw. Połączą ze mną.
-Dziękuje.
Skinął głową i wyszedł. Nikołaj poczekał aż kroki ucichną i z trudem wstał by poszukać swego ubrania i komórki. Gdy ją znalazł naskrobał smsa do Ermina:

Cytat:
Potrzebuje gdzieś zamieszkać i tego co poprzednio ale lepszego. Mogę mieć przyjaciół ze sobą. Niechcianych. Spotkajmy się może koło 11 na boisku. Weź lepiej swoich przyjaciół.
Wysłał a potem wykasował smsa.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline