Wątek: Tysiąc Tronów
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2010, 21:07   #34
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Nareszcie mieli złoto. Gdy tylko wonne opary opuściły jego mózgownicę, zdał sobie sprawę z tego wspaniale pozytywnego faktu. Pieniądze. Gotowizna. Najzacniejszy ze wszystkich kruszców sprasowany w niezwykle poręczny środek płatniczy. W jednej chwili wyobraził sobie ilość trunków, które mógłby za to nabyć. Dziesiątki... nie, setki! Wspaniale opienionych kufli stłoczonych niezliczonymi piętrami na ogromnym blacie. Wszystko dla niego. Aż zawróciło mu się w głowie.

A potem nadeszła rzeczywistość. I wydatki. Z przerażeniem obserwował następne złote krążki opuszczające ich mieszek współmiernie do nabytego wyposażenia. Na cóż im było tyle tych śmieci?! A później trzeba było opłacić jeszcze tego całego bagiennego dziada...

Krasnolud spojrzał do zaprezentowanej im ulotki. Naturalnie nie miał najmniejszego pojęcia o czytaniu, nie przeszkodziło mu to jednak w przyjęciu wielce uczonej i skoncentrowanej miny. Przerzucił ostentacyjnie parę kartek, taksując z uwagą stłoczone w niezrozumiały dla niego sposób krzaczki. W końcu chrząknął krytycznie, oddając wielkopańskim gestem publikację autorowi.
- Człecze dyrdymały - wymamrotał pod nosem.

A potem wpłynęli w tę całą śmierdzącą breję. Tyle było przynajmniej w tym dobrego, że gęsta, stojąca ciecz zbytnio nie chlupała i nie słychać było od niej szumu fal. Mimo wszystko jednak krasnolud nie czuł się w pełni komfortowo. Zadrżał, gdy delikatna człecza łupinka zachwiała się na boki, okrążając jakieś zatopione w mule przeszkody. Ciągle miał świadomość, że od wodnej otchłani dzieliła go tylko nadbutwiała deseczka, poskrzypująca niepokojąco pod każdym ruchem jego zmarzniętego zadka.

Gdy zdołał się już do tego przyzwyczaić, niespodziewanie nadeszła bzycząca zaraza. Krasnolud gotów był znieść wiele, ale to była już zdecydowanie przesada! Nie wiedział czemu, ale wyglądało na to, że bezlitosne pasożyty szczególnie upatrzyły sobie jego khazadzki nochal. Już po paru godzinach cały organ był czerwony, jak wielki, spuchnięty burak. I jak tu się nie drapać?! Musiał zmobilizować wszystkie pokłady siły woli, by nie podrażniać ciągle paluchami obrzydliwie swędzącego miejsca. W końcu usiadł nawet na własnych łapach i spoglądał tylko z nienawiścią w pulsującą nad nimi chmurę małych żyjątek. Miał nadzieję, że zogniskowany gniew pozwoli mu zapomnieć o chęci ciągłego drapania.

Przynajmniej postoje były udane. Towarzysze nie mieli zbytnio gdzie się oddalać, więc mógł do woli raczyć ich ulubionymi żołnierskimi opowieściami. Cóż to była za przyjemność! Powspominać dawne czasy! Szybko okazało się, że pokrzepiające opowieści o męstwie i poświęceniu nie pozostały też bez wpływu na jego człeczą kompanię. Już po paru historyjkach poczęli bowiem wstawać od obozowiska i kręcić się po pobliskich zaroślach - zapewne z chęci przeżycia namiastki przytoczonych przez niego emocjonujących przygód.

A później opróżniał pęcherz. Doszedł już w tym do iście marynarskiej wprawy. Pokład łodzi huśtał się pod nim, a on, niczym wybraniec samego Maanana, utrzymywał pion, patrząc z pogardą w odmęty znienawidzonego ciekłego żywiołu. Był z siebie dumny. I nagle coś szarpnęło go za nogę. Świąt walnął fikołka, a krasnolud ujrzał tylko smugę moczu, kreślącą fantazyjne pętle w powietrzu nad nim. A potem coś chlupnęło i zalała go błotnista woda.

Próbował się oswobodzić, ale podwodne monstrum oplotło go zbyt mocno, nie pozwalając mu na powrót do zbawiennej powierzchni wody. Obok niego chlupnęło coś jeszcze, wzniecając brudne pęcherzyki powietrza. Jakaś dłoń wbiła się w wodę tuż nad jego głową, nie była jednak w stanie uchwycić odciąganego już wzdłuż dna khazada. Trza było jednak szczać z toporem w dłoni - przeszło mu przez myśl nim zachłysnął się wodą i świat zaszedł mu mgłą.

k100 = 18
 
Tadeus jest offline