Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2010, 10:43   #53
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Trójka żywych przez chwilę wahała się co uczynić z paladynem, który swoją odwagą, nieugiętością i wytrwałością kupił im ocalenie. Rozum podpowiadał dorżnąć, by nie cierpiał. Ilmar nawet miał już w ręku sztylet, ale wahał się. Jak wszyscy. Salim, jakby nie chcąc mieć na sumieniu kapłana Niezwyciężonego, odszedł swą uwagę skupiwszy na ciałach zalegających pieczarę. On coś widział. Krzątał się od trupa do trupa grabiąc z czego się dało. Będąca na pierwszym miejscu jego listy życzeń wymyślna kusza sir Havelocka szybko zmieniła właściciela. Podobnie jak laska, o której wymyślnym mechanizmie pamiętał. Dalej poszły kosztowności, mieszki i inne duperele. Karzeł ze skrzynką miast nóg stracił swe gwiazdki skryte w poręcznym futerale. Cillian, który równie szybko jak Salim porzucił paladyna, jakby chciał wyzbyć się wyrzutów sumienia pozostawiając decyzję w rękach Ilmara, po omacku, na czuja i na nasłuch doszedł do drabiny. Nad nią ziała jaśniejąca plama wyjścia. Z niej zaś dochodziły odległe, spieszne kroki…

Ilmar wciąż z obnażonym sztyletem, stał nad leżącym bez ducha Słowem Bożym. Pamiętał wszystko, co ten fanatyczny sługa swego Boga, złego uczynił przeciwko niemu i jego kompanom. Niegdyś. W tym dziwnym śnie. Jednak od tych kilku dni byli razem, na dobre i złe. I kapłan był… jakby inny. Teraz zaś był zdecydowanie inny. Bardziej przypominał wprasowany w pomiażdżoną zbroję kotlet mielony, niźli człeka wielkiej wiary. Jednak z drugiej strony właśnie ów kotlet mielony prawdopodobnie ocalił mu życie. Czy powinien… czy miał prawo odbierać mu szansę na jego? Czy czyn ten, może nawet miłosierny, nie pozbawiał Słowo Boże szansy na oddanie swego życia w ręce Pana? A jeśli Ilmar był w tej chwili narzędziem Pana? Na samą myśl o tym trybunalczyk wzdrygnął się niemile. Na dalsze rozważania jednak nie było czasu. Cillian syknął ostrzegawczo a w suficie jaskini, w miejscu gdzie było z niej wyjście i drabina, zaczął jaśnieć coraz wyraźniej blady punkt poświaty. Ktoś nadchodził…

- Tak Wielebna, słyszałem ryk Maluszka! Był przerażający…

- Czemu teraz więc jest cisza?

- Pani, lepiej bądźmy ostrożni, nie wiemy co się tam stało…

- Doceniam Wasze obawy, ale ktoś musi to sprawdzić.

- Jhha phhuttee …

- Tak! To genialna myśl! Niechaj Gębacz idzie! My zaś idźmy za nim. Ty jednak Pani na końcu! Jeśli Maluszek oszalał trzeba będzie znów go uśpić Pani.

- Nie kracz nim nic pewnego nie jest. Idź Gębaczu. A Hanko z Głuchym ci pomoga…


U góry coraz wyraźniej słychać było zbliżające się kroki i głosy. Cillian stał pod ścianą, niemal przy samej drabinie niewidoczny z góry dla schodzących. Ilmar w głębi pieczary wciąż tkwił nad paladynem a Salim właśnie kończył oglądać nowe zdobycze. W sklepieniu jaskini ukazała się jasna plama wyjścia oświetlonego pochodniami i kilka par nóg.

- Żyjecie?! Tancerz? Stary? Jest tam kto?! – twardy męski głos nawoływał z góry. Kilka innych milczało, lub szeptało do się z cicha. Trybunalczycy milczeli również. Bo co można było rzec?

- Idźcie, ale uważajcie. Jeśli Maleństwo oszalało, trzeba znów je uśpić…

- A jeśli kto je ubił?
– ten głos należał również do niewiasty. Jednak wyraźnie mniej pewnej od tej, która wydawała rozkazy i nazywana była Wielebną.

- Jak wielki musiał by być huf, który by dał mu radę? Pewnie i bez machikuły by się nie obyło. Szkoda języka na próżne gadanie. Gębacz, Hanko i Głuchy sprawdźcie to! Mysza, idź po resztę…

U góry zatrzeszczała drabina a w prześwicie pojawiła się para ciżm a za nimi kosmate, męskie nogi. Ich właściciel schodził w dół nieporadnie z grubsza. Dzierżył pochodnię, co mu nie pomagało. W końcu poszedł po rozum do głowy i rzucił pochodnią w dół rozjaśniając nieco mrok pobojowiska. Sam zaś ruszył spieszniej w dół. Za nim kroczyli następni wysłani na przeszpiegi…


.
 
Bielon jest offline