Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-09-2010, 14:01   #51
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Cillian Mahone

- Dorżnij go, jeśli chcesz, byle szybko - warknął, nasłuchując ewentualnych odgłosów z groty, którą dopiero co opuścili. - i zabierajmy się stąd w pizdu. Skurwiel wrócił do rzeki, teraz mamy szansę dotrzeć do schodów, które widzieliśmy w tamtej jaskini, nim zaczęła się ta jatka i zapadły gamrackie ciemności. Kurwa, nawet ta jebana trumna tam jest. No, z fartem panowie.

Załadował kuszę i ruszył ostrożnie z powrotem do jaskini. Ostrożnie, ale nie powolnie.
 
Cohen jest offline  
Stary 15-09-2010, 15:50   #52
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Salim

Zmysły powoli wracały, organizm uczył się na nowo słyszeć, rozróżniać dźwięki, rozpoznawać mowę. Z każdym pluskiem oddalającego się zeugla wracała nadzieja. No, ale jej prawdziwym heroldem okazała się modlitwa o szczególny dar, dar widzenia poprzez mrok. Błogosławieństwo zostało udzielone i teraz, gdy inni po omacku, kierując się jedynie słuchem i pamięcią, zmierzali w stronę pobojowiska Salim śmiał się w duchu. Dla niego sakramenckie ciemności nie były już żadnym problemem, każdy krok stawiał pewnie, uważnie lustrował wszystkie zakątki jaskini wyczekując niebezpieczeństwa. Zgarnął, co ciekawsze fanty z barwiących wodę karminem trupów. Szczególną uwagę poświęcił nadjedzonym w połowie resztkom Havelocka. Szlachcic zawsze błyszczał w towarzystwie całą gamą użytecznych gadżetów, a jego szybkostrzelne, łatwe w ładowaniu kusze musiały być hitem tam, skąd danie główne zeugla je zamówiło. Z naładowaną bronią, gotów zakończyć, co było do zrobienia Baklun skradał się przy ścianie, chroniąc wśród jaskiniowych nacieków. Spoza potężnego stalagnatu obserwował okolicę, wyczekując jakiegoś ruchu. Nic, zupełnie nic się nie poruszało. Przemknął dalej, skryty w ściennej wnęce obejrzał dokładnie przejście, w którym zniknęli zmutowani mieszkańcy groty. Domyślał się, że podwodni inwalidzi wyczekują już na górze w zasadzce, zastanawiając się, kto wyjdzie im na spotkanie. Wróg czy przyjaciel. Salim nie palił się do wyjścia jako pierwszy, śledził kroki towarzyszy, licząc na odwagę z ich strony.
 
Panicz jest offline  
Stary 18-09-2010, 10:43   #53
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Trójka żywych przez chwilę wahała się co uczynić z paladynem, który swoją odwagą, nieugiętością i wytrwałością kupił im ocalenie. Rozum podpowiadał dorżnąć, by nie cierpiał. Ilmar nawet miał już w ręku sztylet, ale wahał się. Jak wszyscy. Salim, jakby nie chcąc mieć na sumieniu kapłana Niezwyciężonego, odszedł swą uwagę skupiwszy na ciałach zalegających pieczarę. On coś widział. Krzątał się od trupa do trupa grabiąc z czego się dało. Będąca na pierwszym miejscu jego listy życzeń wymyślna kusza sir Havelocka szybko zmieniła właściciela. Podobnie jak laska, o której wymyślnym mechanizmie pamiętał. Dalej poszły kosztowności, mieszki i inne duperele. Karzeł ze skrzynką miast nóg stracił swe gwiazdki skryte w poręcznym futerale. Cillian, który równie szybko jak Salim porzucił paladyna, jakby chciał wyzbyć się wyrzutów sumienia pozostawiając decyzję w rękach Ilmara, po omacku, na czuja i na nasłuch doszedł do drabiny. Nad nią ziała jaśniejąca plama wyjścia. Z niej zaś dochodziły odległe, spieszne kroki…

Ilmar wciąż z obnażonym sztyletem, stał nad leżącym bez ducha Słowem Bożym. Pamiętał wszystko, co ten fanatyczny sługa swego Boga, złego uczynił przeciwko niemu i jego kompanom. Niegdyś. W tym dziwnym śnie. Jednak od tych kilku dni byli razem, na dobre i złe. I kapłan był… jakby inny. Teraz zaś był zdecydowanie inny. Bardziej przypominał wprasowany w pomiażdżoną zbroję kotlet mielony, niźli człeka wielkiej wiary. Jednak z drugiej strony właśnie ów kotlet mielony prawdopodobnie ocalił mu życie. Czy powinien… czy miał prawo odbierać mu szansę na jego? Czy czyn ten, może nawet miłosierny, nie pozbawiał Słowo Boże szansy na oddanie swego życia w ręce Pana? A jeśli Ilmar był w tej chwili narzędziem Pana? Na samą myśl o tym trybunalczyk wzdrygnął się niemile. Na dalsze rozważania jednak nie było czasu. Cillian syknął ostrzegawczo a w suficie jaskini, w miejscu gdzie było z niej wyjście i drabina, zaczął jaśnieć coraz wyraźniej blady punkt poświaty. Ktoś nadchodził…

- Tak Wielebna, słyszałem ryk Maluszka! Był przerażający…

- Czemu teraz więc jest cisza?

- Pani, lepiej bądźmy ostrożni, nie wiemy co się tam stało…

- Doceniam Wasze obawy, ale ktoś musi to sprawdzić.

- Jhha phhuttee …

- Tak! To genialna myśl! Niechaj Gębacz idzie! My zaś idźmy za nim. Ty jednak Pani na końcu! Jeśli Maluszek oszalał trzeba będzie znów go uśpić Pani.

- Nie kracz nim nic pewnego nie jest. Idź Gębaczu. A Hanko z Głuchym ci pomoga…


U góry coraz wyraźniej słychać było zbliżające się kroki i głosy. Cillian stał pod ścianą, niemal przy samej drabinie niewidoczny z góry dla schodzących. Ilmar w głębi pieczary wciąż tkwił nad paladynem a Salim właśnie kończył oglądać nowe zdobycze. W sklepieniu jaskini ukazała się jasna plama wyjścia oświetlonego pochodniami i kilka par nóg.

- Żyjecie?! Tancerz? Stary? Jest tam kto?! – twardy męski głos nawoływał z góry. Kilka innych milczało, lub szeptało do się z cicha. Trybunalczycy milczeli również. Bo co można było rzec?

- Idźcie, ale uważajcie. Jeśli Maleństwo oszalało, trzeba znów je uśpić…

- A jeśli kto je ubił?
– ten głos należał również do niewiasty. Jednak wyraźnie mniej pewnej od tej, która wydawała rozkazy i nazywana była Wielebną.

- Jak wielki musiał by być huf, który by dał mu radę? Pewnie i bez machikuły by się nie obyło. Szkoda języka na próżne gadanie. Gębacz, Hanko i Głuchy sprawdźcie to! Mysza, idź po resztę…

U góry zatrzeszczała drabina a w prześwicie pojawiła się para ciżm a za nimi kosmate, męskie nogi. Ich właściciel schodził w dół nieporadnie z grubsza. Dzierżył pochodnię, co mu nie pomagało. W końcu poszedł po rozum do głowy i rzucił pochodnią w dół rozjaśniając nieco mrok pobojowiska. Sam zaś ruszył spieszniej w dół. Za nim kroczyli następni wysłani na przeszpiegi…


.
 
Bielon jest offline  
Stary 19-09-2010, 22:32   #54
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Cillian Mahone

Szybko i bezszelestnie wycofał się z kręgu światła rzucanego przez upuszczoną pochodnię.
Oczy, przyzwyczajone już do ciemności, pozwoliły dojrzeć mu Salima, obdzierającego trupy, ale Ilmar był już za daleko. Pewnie nadal tkwił przy zmasakrowanym klesze. Albo zdążył się już gdzieś schować.

Cillian dostrzegł szeroki głaz, idealny do ukrycia się. Kamień sięgał mu jednak ledwo do kolan, wobec czego musiał się położyć na ziemi.
Wyjrzał zza niego, obserwując jak od drabiny odrywają się cienie, które oświetlone pochodnią stają się żywymi i w kolorze postaciami.
 
Cohen jest offline  
Stary 20-09-2010, 21:47   #55
 
Gantolandon's Avatar
 
Reputacja: 1 Gantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodze
Ilmar

Na moment się zawahał i to wystarczyło. Nie, żeby było mu jakoś szczególnie żal - taki zawód, jak szefowie każą, to może i bratu trzeba będzie gardło poderżnąć. Ale teraz miał sam zadecydować o życiu kogoś, kto potrafił czynić cuda, i kto nie umarł mimo straszliwych ran. Klechę zarżnąć, kościół z dymem puścić - co tam, Niezwyciężony miał tego tałatajstwa dużo, jeden mniej mu nie zaszkodzi. Ale gdyby Ilmar miał się po swojej śmierci dowiedzieć, że poderżnął gardło człowiekowi, który mógł być przyszłym świętym - byłoby mu co najmniej kurewsko głupio.

Chuj tam. Do teraz miał zagwozdkę, czy musi się spowiadać z buntu przeciw władzy kościelnej wywołanemu we śnie. Wolał sobie nie dodawać. Jak Niezwyciężony chce, to go ocali. Jak nie, to sobie zdechnie w spokoju.

Zaraz potem usłyszał jakieś głosy, które rozwiązały problem za niego. Porzucił ciało bezużytecznego już paladyna i ukrył się w cieniu. Wsłuchiwał się w głosy w ciemności. Nie miał pojęcia, do kogo należą, ale kobieta prawdopodobnie musiała tam dowodzić. I szła z tyłu. Idealny zakładnik, o ile tylko uda mu się wpierw schować przed wszystkimi pozostałymi.

Ścisnął w dłoni sztylet. W wodzie będzie trudniej, ale tamci będą tak chlupać, że jego kroków nikt nie usłyszy. Musiał tylko uważać na tego z pochodnią, bo jak poświeci na niego, to będzie problem.

Jak już będzie miał tą Wielebną pod ostrzem, wszystko powinno pójść gładko.
 
Gantolandon jest offline  
Stary 21-09-2010, 12:28   #56
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Salim

Dobre serce Salima nie mogło pozwolić na to, by przepadła pamięć o mężnych wojownikach, którzy polegli w boju. Baklun postanowił ogołocić ich trupy ze wszystkiego, co wartościowe, by pozostały przy nim jakieś pamiątki, po biedaczyskach, skazanych na gnicie i zapomnienie. Zaopatrzył się między innymi w pokaźną kolekcję kusz, mniejszych i większych, mniej i bardziej skomplikowanych w obsłudze. W sumie, razem ze swoją, szykowną, skrojoną według klasycznego wzoru wyrzutnią pocisków miał ich pięć. Ciężko było łazić z takim stosem gadżetów. Trzeba było równiutko poustawiać oręż na dziwacznych, skalnych naciekach wyrastających w obrębie całej jaskini. Skryty w rogu pieczary, z czterema kuszami ustawionymi przed nim, wycelowanymi w drabinkę mógł być pewien szampańskiej zabawy. Raz, dwa, trzy, cztery, pięć! Mógł jeden po drugim, posłać bełty w dziwadła ześlizgujące się z górnego poziomu. Pewnie zdążyliby nawet zareagować przy trzecim wystrzale, kto wie? Tyle, że raczej nie widzieli w absolutnym mroku. A Salim, wsparty boską mocą, miał wzrok jak podziemne bestie, drowy czy inne diabelstwa skazane na banicję w otchłani Ziemi. Mimo wszystko, wstrzymał się. Wstrzymał się z ostrzałem widząc skradającego się jak kot Ilmara. Trybunalczyk z nożem mógł ściągnąć na siebie uwagę potworków, jeszcze polepszyć strzelecką sytuację kapłana. Można było chwilkę zaczekać, pobawić się w zgadywanie, co szpicel za moment uczyni. A kiedy już coś uczyni, zdecydować o losie mieszkańców podwodnego kurortu. Powystrzelać ich jak kaczki.
 
Panicz jest offline  
Stary 24-09-2010, 09:20   #57
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Przyczaili się w zasadzce. Nie była to dla nich pierwszyzna. Niczym drapieżnik czekający na swą ofiarę, gotowi do działania. Tłumiący nagromadzoną spotkaniem z „Maleństwem” wściekłość. Kontrolujący ją. Świadomi tego jak ją dozować i kiedy spuścić z uwięzi. I jak ją spuścić. Gotowi odpłacić im wszystkim za to co spotkało ich towarzyszy. Nie dla tego, że zdążyli się do nich przyzwyczaić, co to, to nie. Zwyczajnie, po to, by kurwie syny więcej tego nie robiły. Nie z nimi.

Salim ustawił swój maleńki arsenał biorąc za cel podstawę drabiny. Miejsce, gdzie wylądowała pochodnia i schodzić zaczął jakiś człek. Za nim pojawiły się kolejne nogi „rozpoznania”. Po nich jeszcze jedne. Baklun już się cieszył na myśl o powitaniu, jakie im zgotuje. Zwłaszcza, że majaczył mu Ilmar, któremu udało się podkraść ze sztyletem w dłoni skrytym za przedramieniem, by blask ostrza nie zdradził jego pozycji. Podkraść na tyle blisko by uderzyć, gdy przyjdzie pora. I Cillian leżący za głazem, niemal niewidoczny. Mierzący swą kuszą w schodzące, oświetlone blaskiem pochodni sylwetki.

Pierwszy który zszedł, szybko podniósł upuszczoną zawczasu pochodnię przyświecając sobie i mrużąc dziwnie oczy. „dziwnie” to nie było dobre określenie. Dziwna była cała jego twarz. Pozbawiona włosów głowa nie miała również uszu a w miejscu nosa ziała wyrwana, zapadnięta, zabliźniona dziura. Oczka, zarośnięte niemal przez blizny, zerkały dziko spod kosmatych brwi rozglądając się dziko na boki. Usta, które niknęły w wielkiej bliźnie, rozwarły się wydając dziwny skrzek.

- Hhhuu jjjeeess!

- Gębacz? Co znalazłeś? - Kolejny schodzący w dół zeskoczył z ostatnich dwóch szczebli robiąc miejsce trzeciemu.

- Hanko?! Co tam macie?! – pytanie padło z góry. Wielebna widać też się niepokoiła. Cillian doskonale znał ten niepokój. Niepokój człowieka zarządzającego akcją, będącego poza nią samą. Sam doświadczył go ze dwa razy. Na swój sposób współczuł dziewce.

- Hhaannssessa! – „Gębacz” trafnie nazwany z racji swej fizjonomii pochylił się nad ciałem garbatego. Hanko, czyli ten drugi, wbił wzrok w mrok starając się przewiercić go oczyma na wskroś. Sallim dałby sobie łeb odciąć, że Hanko spogląda nań uważnie. Jednak o wiele uważniej przyglądali się człekowi nazywanemu „Hanko” Illmar i Cillian poznając w nim Hankovara Durnera, człowieka ściganego na gardle za zabójstwo dwóch kapłanów Niezwyciężonego, bunt oraz napad na kolektora. Człowieka skazanego na śmierć i wyjętego spod prawa. Człowieka poza marginesem społeczeństwa, który tu czuł się najwidoczniej jak w domu.

- Noe! Tu ktoś jes… - więcej powiedzieć nie zdołał. Sallim i Cillian, którzy mierzyli w mroku do trójki, dostrzegli jak zerwał się, widocznie dostrzegając zagrożenie. Strzelili niemal równocześnie. Oba bełty trafiły, jeden w ramię a drugi w brzuch, nisko. Hankovar zakręcił młynka i runął w wodę burząc pozorny spokój, jaki zapanował w pieczarze – legowisku. I niszcząc szansę na porozumienie, choć po prawdzie w pieczarze nie było bodaj nikogo, kto uwierzył by w to, że jest ono możliwe.

Ryk Gębacza, który dostrzegł co spotkało jego kompana, wypełnił pieczarę. Z góry dał się słyszeć krzyczący coś niewieści głos Wielebnej, ale po stokroć ważniejsze było to, co działo się na dole. Bowiem trzeci, który najwidoczniej nie słyszał nic z tego co się działo. Schodził spokojnie na dół i ocucił go dopiero nagły ruch pochodni w przestraszonej ręce Gębacza. Na chwilę przed sztyletem Illmara, który ocucił go znacznie bardziej rozpłatując mu w finezyjnym wyskoku dół brzucha. „Głuchy”, bo on to musiał być w istocie, ryknął na całe gardło, jednak na gorzkie żale było już za późno. Runął twarzą w wodę. Specjaliści od zasadzek nie pokpili sprawy. Gębacz uniósł w górę pochodnię i natarł nią na Illmara odpędzając go od drabiny, ku której się cofnął. Widać było, że się boi a strach dodawał mu sił…

- Zostawcie ich! Kimkolwiek jesteście zostawcie ich! Porozmawiajmy! – krzyknął z góry niewieści głos. Gębacz jednak nie zważał na nic. Ze świńskimi, wbitymi w Illmara oczyma, atakował żądny zemsty za swoich dwóch, a właściwie pięciu, towarzyszy…


.
 
Bielon jest offline  
Stary 26-09-2010, 18:27   #58
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Cillian Mahone

Zanim przybyli zorientowali się, co i jak, dwóch było już martwych, a trzeci został sam. I rzucił się w szale na jedynego widocznego w mroku jaskini napastnika.

Cillian nie repetował kuszy, zamiast tego dobył noża i ruszył chyłkiem za Gębaczem. Wtem coś świsnęło i pokraka zatrzymał się z rykiem i złapał za sterczący mu z boku bełt. Wtedy dopadł do niego Cillian, zacisnął rękę na gardle i pchnął tam, gdzie powinna być tętnica wątrobowa. Na wszelki wypadek wbił jeszcze ostrze między kręgi na tej samej wysokości.
Puszczony, Gębacz padł na ziemię w agonii.
- Teraz możemy pogadać. - warknął. Zbliżył się do otworu z drabiną.
- Rozmawiajmy! - krzyknął, opierając się o ścianę. - Odwołaj swojego mackowatego pupilka i daj nam odejść z tej dziury, to nikomu o was nie powiemy i nigdy już tu nie wrócimy. Co odpowiesz?
Co prawda, nie wierzył w powodzenie negocjacji. Ale pozabijać ich zawsze zdążą.
 
Cohen jest offline  
Stary 27-09-2010, 08:39   #59
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
U góry zapanowała cisza. Albo też im się tak zdało. Cillian trzymał się z dala od kręgu światła rzucanego przez upuszczoną przez Gębacza pochodnię, ale ciało tego drugiego w rosnącej kałuży krwi leżało w samym jego centrum. Trybunalczycy, gdy chcieli, potrafili zabijać całkiem sprawnie. Z negocjacjami w sumie też im szło nie najgorzej. Tyle, że wszelkie asy wymienili na blotki. Ostatnim ich atutem był profesjonalizm i gniew. Czy to mogło starczyć? Cillian jednak podjął ryzyko, wszedł w krąg światła i stanął pod ziejącym w sklepieniu pieczary otworem w którym niknęła drabina.

- Rozmawiajmy! - krzyknął, opierając się o ścianę. - Odwołaj swojego mackowatego pupilka i daj nam odejść z tej dziury, to nikomu o was nie powiemy i nigdy już tu nie wrócimy. Co odpowiesz?

U góry mignął mu cień sukni, ale jej właścicielka pozostała niewidoczna. Mimo to poczuł się pewniej mając do czynienia z niewiastą.

- Nie wierzę ci. Mogliście odejść wcześniej. Mogliście nie zabijać naszych. Teraz jednak zapłacicie krwią. Bo Maleństwo was zmieni w papkę. I wiesz, że mówię prawdę. Jednak wiedz też, że nigdy nie zabijałam i nie zabiję, jeśli nie musze. Rzućcie broń i wyjdźcie po drabinie po kolei a nic wam się nie stanie. Zdajcie się na naszą łaskę i nasz osąd a my ocenimy wasze winy. Jeśliście czystego serca nic wam nie grozi!

Widać było, że niewiasta zaczyna uderzać w fanatyczny ton. Jednak stojący pod drabiną Cillian spostrzegł coś jeszcze. Najpewniej była sama lub też z niewielką liczbą przybocznych, bo z tyłu, z oddali słychać było spieszne szurania stóp biegnących korytarzem ludzi i ich ponaglające pokrzykiwania…

.
 
Bielon jest offline  
Stary 27-09-2010, 19:20   #60
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Salim

Stłumił śmiech uważnie przyglądając się martwym zewłokom, do których stanu sam się wydatnie przyczynił. Ustrzelone lub zadźgane dziwadła powoli wsiąkały w wilgotne dno jaskini, dołączały do truposzy, których w tym miejscu było coraz więcej i więcej. Uśmiech na twarzy Bakluna poszerzał się z każdą chwilą, zmierzał do granicy możliwości. Na górze czekały kolejne ofiary. Kobiety, kapłanki jakiegoś skurwiałego kultu, który wabił do siebie bękarty Matki Natury i diabelskiej magii. Bez wątpienia były zdolne zagwarantować wycieczce z Gniewu jakieś specjalne atrakcje, zaspokoić zwierzęce żądze, nad którymi ludzie tracili kontrolę, oddając się zabijaniu.

Salim naładował z powrotem wszystkie kusze i usiadł wygodnie na kamiennym postumencie.
"Jesteś tam skarbie?" - zaśpiewał uroczym basem, potupując nogą na porozbijanych skałach - "To Ty posłuchaj nas uważnie, mamy tutaj tę Twoją menażerię. Pana-Skrzynkę, choć chyba już jest biedaczyna nie do odratowania. Słychać tylko jak żałośnie klapie tym wiekiem, dostał okropny wpierdol".

Baklun przeszedł kawałek, próbując, stając pod kątem do drabinki dojrzeć jakieś kształty na powierzchni. Niewiele z tej pozycji dało się zobaczyć, ale i gadanie było tym, co miał zaplanowane na teraz. Zwiedzanie mogło poczekać.
"Rusałko, Gębacza i tego dziadka, który dyskutował z waszą bulwiastą maskotką już nie uratujesz. Garbuska możesz spróbować... Jeszcze dycha brudasek, ale... Nie, faktycznie jeszcze coś nam tutaj sapie. Ho, ho. Ładne rzeczy" - głos urwał się i wraz dało się słyszeć dźwięk zwalnianej cięciwy, a wystrzelony bełt wpakował się z sykiem w gębaczowe ścierwo.

"Bez obaw, na razie sprawdzałem tylko czy Gębacz żyje. Nie żył, pośmiertne drgawki trochę mnie zaskoczyły. Póki co nie strzelam ani do garbuska, ani do skrzyneczki. Wiesz czemu?" - słowom Salima odpowiedziała jedynie głucha cisza. Słychać było tylko skapującą z sufitu wodę.

"Bo nie zabijałem i nie zabijam, gdy nie muszę, zupełnie jak Ty. I jeśli zejdziesz tu do nas grzecznie ze swoją koleżanką to gwarantuję Ci, że nie tylko włos Wam z głowy nie spadnie, ale i za leczenie Waszych dogorywających pobratymców będziecie się mogły zabrać. Pomyśl, dwa życia do uratowania..." - kapłan na raz przerwał swój wywiad, pochylił się, odkładając kuszę na zimną posadzkę i odchodząc ku Cilianowi.

"Ja też nie zabijam, kiedy nie muszę i też jestem, jak i Ty, kapłanem. Nie kapłanem Heironeusa, który spycha innych bogów w głąb lasów i bagien, ale bóstwa starego jak sama ziemia. Wiedz, że składam broń i nie skrzywdzę Twoich kompanów, ani Ciebie, jeśli zejdziecie tu obie i poczekacie aż my przejdziemy na górę, aż do wyjścia" - Salim zmierzał do finału - "Policzę do dziesięciu, a po tym czasie zrobię to, co trzeba. Nie zabijam, kiedy nie muszę, ale wówczas garbuska będę musiał zabić. A potem... Potem same zobaczycie dziewczęta. I wiecie, co?"

Głucha cisza zirytowała Bakluna, więc ponowił swój wykład: "Hej! Wiecie, co? Wiecie? Potem, jeśli ciągle nie zejdziecie rzeczywiście wejdziemy na górę. Słudzy, których przywołam i ja. A wasz marny zeugl, który okaleczony uciekł lizać rany na zewnątrz... Może zresztą zdechły już od upływu krwi z odrąbanych macek... Wasz zeugl będzie równie śmieszną przeszkodą jako i Wy. Wówczas. Gdy zmusicie mnie bym sięgnął po magię Źródła, gdy zmusicie mnie, bym rozpętał tu chaos".

"Zejdźcie, a przysięgam Wam na pakt z moim Panem, nie zrobię Wam krzywdy. Będziecie mogły zająć się Waszymi nieprzytomnymi kolegami. Macie na to czas. Od teraz. Od teraz zaczynam liczenie. Potem garbusek powie pa-pa. No to lecimy. Jeeeeedeeeeen..." - Salim rozpoczął liczenie i jednocześnie przywołał do siebie obu Trybunalczyków.

"Jak moment będzie odpowiedni zabijecie obie. Albo coś w tym guście" - wyszeptał kompanom do uszu, wręczając obu naładowane, gotowe do wystrzału kusze.
 

Ostatnio edytowane przez Panicz : 27-09-2010 o 19:24.
Panicz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172