Sol
Gdy usłyszała kogoś wzywającego pomocy przyśpieszyła. Przebyła już spory kawałek drogi w stronę grupki ludzi, głos dochodził zza kolejnego fragmentu poszycia, czy...czegoś.
Za nią na stercie ...lin? kabli? czy czegoś bliżej niezidentyfikowanego leżał mężczyna.
Tak, pamiętała go, był wraz z nią na statku...
Uklekła koło niego na statku starając się jak najlepiej ocenić jego stan.
-Spokojnie, wszytko będzie dobrze...prosze nie wykonywać gwałtownych ruchów...
Rutynowe zachowanie wyniesione z czasu stażu na EM wzieło nad nią górę.
Szybko oceniła stan jego nogi, spokojnym ruchem za pomocą noża rozcieła już i tak poszarpaną nogawkę. Złamanie kości piszczelowej z przemieszczeniem, to cud, że nie przebiła skóry....
Myśli jak błyskawice przelatywały przez jej głowę.
-Czy coś prócz lewej nogi bardzo pana boli? wiem, ze w tej sytuacji brzmi to banalnie, ale bardzo może mi to pomóc w prawidłowej ocenie pańskiego stanu.
Fachowe słowa dziwnie brzmiały wydobywając się z ust filigranowej, płomiennowłosej istotki pochylającej się nad leżacym mężczyzną. Brzmiała w nich jednak pewność i zdeterminowanie.
__________________ Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay |