Wątek: C E L A
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2010, 13:23   #37
emilski
 
emilski's Avatar
 
Reputacja: 1 emilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodze
W Christopherze coś się zmieniło. Jeszcze wcześniej. Jeszcze zanim rozpoczęli polowanie na Maczetę – imię dla tej karykatury „Piątku trzynastego” automatycznie do niego przyległo.

Znikła w nim nienawiść, jaką darzył Lechnera od czasu morderstwa na Meksykańcu. Teraz miał swoją Stellę. Jeszcze zanim doktor uwolnił ich z podziemi i wpuścił na kolejne korytarze, kiedy kazał im się przyglądać, jak Maczeta pałaszuje innych więźniów w pomarańczowych kombinezonach, Torg stał wpatrzony w monitory, ale bez zgrozy. Nie bał się. Zastanawiał się, co przed chwilą się stało i dlaczego czuje się tak dobrze. Mimo rannej nogi, był spełniony, szczęśliwy i ciekawiło go dlaczego. Nigdy wcześniej nie posunął się tak daleko w swoich poczynaniach ze swoimi ofiarami. Robił im różne smutne rzeczy, poza samym gwałceniem, ale zawsze starał się robić tak, żeby nie zostawiać śladów. A jeśli już, to żeby ofiara wstydziła się o nich komukolwiek wspomnieć. Teraz wyzbył się barier. Odciągnął hamulce. Nikt go tu nie kontrolował, nie groziła mu tutaj żadna kara, był wolny. I poszedł na całość. Przełamał kolejną barierę, a przecież jego zainteresowania wynikały głównie z przełamywania barier. Dlatego był taki spełniony. Znalazł swoją prawdziwą drogę. Później Jill ją dobiła razem z Joshem. Ale gdyby nie oni, Chris pewnie też by to później zrobił. Z litości, żeby się nie męczyła dłużej.

Wiedział, że jak tylko się stąd wydostanie, jego poszukiwania nowych doznań pójdą właśnie w tym kierunku – będzie je gwałcił bez opamiętania, bez narzucania sobie jakichkolwiek zahamowań, bez lęku przed wykryciem zbrodni. Trzeba będzie tylko lepiej zacierać ślady.

Dlatego zniknęła nienawiść do Lechnera, bo to wszystko dzięki niemu. Nienawidził go za to, że zmusił go do morderstwa. Za to, że przez niego stawał się podobny do tej dwójki. Teraz rozumiał, że bez tego, nie byłby w stanie przekroczyć tej granicy, która go wyzwoliła. Był mu wdzięczny. Pomyślał tylko, że jeśli wszystkie eksperymenty tego popaprańca kończą się wypuszczeniem na wolność jeszcze bardziej zdeterminowanych morderców, to społeczeństwo ma problem, że na takie rzeczy płaci podatki. Ale to społeczeństwo ma problem, nie Christopher.

I jeśli na początku całej tej zabawy czuł obrzydzenie do tej dwójki, tak teraz był naprawdę przejęty, jak Jill straciła przytomność w sterówce i autentycznie bał się o nią. Chociaż dalej był cały czas przekonany, że tak naprawdę nic im tu nie grozi. Że są tu po to, żeby po kilku ekstremalnych sytuacjach wyjść na wolność, dlatego widok Maczety jedzącego wcześniejszych więźniów go nie przerażał. W sumie nie wiedział skąd ma to przekonanie, przecież Meksykaniec, przecież Stella – to też byli więźniowie; tacy jak oni, a teraz nie żyją.

Nieważne – trzeba było ruszyć na polowanie.

Wybiegli ze sterówki. Chris trochę kulejąc. Ale zdawało mu się to w niczym nie przeszkadzać. Ustalili, że nie będą się rozdzielać. Będą trzymać się razem, żeby łatwiej było zabić Maczetę. najpierw zwiedzą najwięcej jak się da, żeby znaleźć trochę przydatnych rzeczy, skoro Lechner mówi, że coś im pozostawiał. Znajdą to, a później go wykończą.

Josh przyznał się, że wcześniej znalazł telefon komórkowy. Nie miał zasięgu i bateria była na wyczerpaniu. Dziwne. Do czego mógłby im się tu przydać? Ale zobaczymy, doktorek ma widocznie swoją wizję. Jeszcze na pewno będzie próbował ich niejednym zaskoczyć.

Gdy stanęli na progu rozpościerającego się przed nimi dwukondygnacyjnego korytarza z rzędem cel na obu piętrach, Chrisa uderzył ogrom tego przedsięwzięcia. Puste wielkie pomieszczenia, lochy, cele, korytarze, a przecież są jeszcze inni, których widzieli na samym początku zanim Lechner ich porozdzielał. Wszystko po to, żeby z bandą morderców bawić się w kotka i myszkę. Coś tu, kurwa, śmierdzi. Zapytał na głos: -Kto dał mu na to wszystko pieniądze – ale nie doczekał się odpowiedzi.

Przeglądali systematycznie celę po celi. Do tej pory mieli ze sobą deskę ponabijaną gwoździami i nóż, który Chris ściskał cały czas w dłoni. Josh miał szklanego tulipana. Na razie wystarczy.

Nie wiadomo po co, w każdej celi siedział sztuczny klaun, który po kopnięciu mówił: „ Zabawmy się! Podajcie ręce dzieci i zatańczmy w kółeczku!” To chyba miało świadczyć o poczuciu humoru Lechnera.

Wreszcie w którejś celi z kolei natrafili na coś pożytecznego. Chris aż nie mógł uwierzyć. Na pryczy leżała apteczka. Podszedł do niej pierwszy. Na chwilę obecną był najbardziej z nich nią zainteresowany. Po otwarciu okazało się, że ma pełne wyposażenie. Torg zresztą podobną woził w samochodzie. Nie widząc sprzeciwów towarzyszy, natychmiast z niej skorzystał. Odwiązał strzęp kombinezonu Stelli, którym miał przewiązaną nogę. Podwinął nogawkę aż do pachwiny i zrobił świeży czysty opatrunek. Spuścił nogawkę i gdyby nie krew, nikt by się nie domyślił, że tam ma teraz bolesne miejsce. Torg wziął apteczkę, chociaż była niewygodna w niesieniu, a jej cholerne gabaryty niestety nie pozwalały na schowanie do kieszeni. Nie były one za duże, ale byli wdzięczni, że w ogóle są.

Za kolejnymi otwartymi drzwiami był dziedziniec. I znowu duża przestrzeń. Tylko, że poprzedzielana metalowymi ogrodzeniami. Tabliczki na nich widniejące informowały, że siatka jest pod napięciem. Na samym środku dziedzińca siedział staruszek. Przed nim stolik z szachownicą i porozstawianymi pionami. Kolejna tabliczka poinformowała ich, że jedno z nich może zagrać. Jeśli wygra dostaje nietykalność. Nietykalność? Przed czym? Przed Maczetą? Bez żartów. Ale jeśli któreś z nich chce, czemu nie. „Znając życie i tak nikt z nas by nie wygrał”.

To Jill okazała się motorem do dalszych działań: -Pierdolenie – powiedziała. -Nietykalni, to jesteśmy dopóki trzymamy się razem. Jeśli się już napatrzyliście chłopcy to czas przewertować kolejne cele.

I ruszyła dalej. Chris obserwował Jill z coraz większym podziwem i szacunkiem. Nie spotkał do tej pory kobiety takiej, jak ona. Stanowcza, z charakterem, przepełniona mrocznymi tajemnicami, żądna krwi. Wszystkie jego ofiary, to były idiotki. Z takimi było łatwo. Łase na ładne słówka, naiwne, spragnione czułości. Dawał im to, a później brał, co sam chciał. Jill jest inna. Nigdy w życiu nie odważyłby się pomyśleć o niej, jako o potencjalnej ofierze. Powoli zaczynał widzieć w niej kogoś, kto mógłby stać się jego partnerem. Zrozumieliby się nawzajem. Nigdy dotąd nie spotkał kobiety, na którą mógłby patrzeć inaczej, niż na żywe mięso. Fascynowała go i imponowała mu. Odkrył, że cokolwiek by nie powiedziała, on by to zrobił. I podobało by mu się to. I to znowu dzięki Lechnerowi. Teraz, gdy nie był już ostro wkurwiony całą tą sytuacją i odnalazł spokój po spełnieniu mógł wreszcie zauważyć nawet, że Jill była po prostu... Kurwa, no była cholernie ładna.

***

Nadejście Maczety obwieścił im trupi odór. Do tego czasu byli już uzbrojeni po zęby. Oprócz tego, co mieli do tej pory, Josh dodatkowo trzymał w dłoni mołotowa. W drugiej zapałki. W kieszeni Chrisa czekała na użycie jeszcze metalowa żyłka. Postanowili wycofać się z korytarzy i przywitać ludojada na dziedzińcu – tam będzie wystarczająco dużo miejsca, żeby go otoczyć.
 
emilski jest offline