Jeden dobry cios zakończył walkę... Bared nie potrafił uwierzyć w to, co słyszał, ale widział, jak agenci rzucają broń...
Były jednak ważniejsze rzeczy, niż załatwianie spraw z niegroźnymi już wysłannikami Wrót Baldura. Krzyk, który dobiegł z góry...
Nie tracąc czasu na chowanie broni, czy nawet wycieranie ostrzy pobiegł po schodach na górę.
Drzwi do pokoju, w którym miała być Cristin z dziewczynką, były uchylone. To było niepokojące.
Drugą, jeszcze bardziej niepokojącą rzeczą, była krew wyciekająca z pomieszczenia.
Szybko otworzył drzwi, lecz w oczywisty sposób spóźnił się – martwa, rudowłosa kobieta leżała na ziemi w kałuży własnej krwi, z licznymi ranami w ciele.
Jej zastygła, martwa twarz wyrażała przerażenie i zaskoczenie. Jakby tego było mało, na pobliskiej ścianie ktoś namalował przy pomocy jej krwi symbol czaszki bez żuchwy z promieniami.
Bared wiedział, że te promienie powinny być czarne – tak wyglądał symbol Cyrica.
Dopiero po chwili zorientował się, że nigdzie nie było widać dziewczynki, zaś okno w pokoju było otwarte.
Bared sprawdził, czy nikt nie chowa się w pokoju, a potem podszedł do okna by sprawdzić, czy widać jeszcze tego kogoś, kto zabił Cristin i, prawdopodobnie, porwał dziewczynkę. |