Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-09-2010, 22:12   #41
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Cóż...
Nie da się ukryć, że ta drużyna nie nadawała się do tak zwanej pracy zespołowej... Stale i uparcie każdy atakował swego przeciwnika, nie pomyślawszy o jedynej słusznej metodzie - skupić się na jednym wrogu, zabić, a potem zabrać się za kolejnego.
I znowu nikt nie chciał pomóc Baredowi w wykończeniu najgroźniejszego wroga. Na szczęście uwaga tego ostatniego nie skupiła się na łotrzyku. Czy wierzył w moc zaklęcia, czy skupił swą całą uwagę na Dancie, by rozprawić się z 'numerem jeden', tego Bared nie wiedział. I prawdę mówiąc nic go to nie obchodziło. Najważniejsze było to, że Hagared stanowił dobry cel... Idealny wprost cel i zbrodnią byłoby z tego nie skorzystać.
Może... może Bared powinien poklepać szefa agentów po ramieniu i powiedzieć "Stary, obróć się, bo tak w plecy nie wypada dźgać."
Z pewnością byłoby to honorowe, ale Bared nie był paladynem-zakutą pałą. Byli w poważnych opałach i trzeba było korzystać z każdej okazji.
Cios, natychmiast potem drugi.

Hagaret patrzył się przez moment na zakrwawione ostrze wystające z jego piersi próbując jednocześnie złapać oddech.
- Za...biłeś... mnie... - wycharczał, po czym... zaczął się śmiać. Ewidentnie nie wierzył, że to co się stało właśnie się stało.
Upadł na kolana, a następnie na podłogę. Jeszcze przez chwilę próbował coś z siebie wydusić, lecz w końcu znieruchomiał.
Na podłodze, pod nim, pojawiła się krwawa plama.

Bared spojrzał dokoła zastanawiając się, z kim teraz skrzyżować ostrze.

___________________________
Bared zadaje 6 i 5 obrażeń
 
Kerm jest offline  
Stary 18-09-2010, 02:08   #42
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Takshor

Więzienie w drewnianym budynku… kto to w ogóle wymyślił? Jedynymi rzeczami, które odróżniały to miejsce od zwykłej izby, były żelazne kraty we framugach, zamiast standardowych drzwi.
Jak to się w ogóle trzymało?

Półork nie wiedział, lecz w gruncie rzeczy go to nie obchodziło. Był zmęczony i obolały… kolano dawało o sobie znać. Tak więc, zasnął…

…i obudził się, jakiś czas później dzięki rozmowie, jaka odbywała się za kratami jego „celi”. Jednym z rozmówców był jego strażnik, drugi zaś był… dostojny. Zakuty w zbroję z pełnej płyty, z potężnym mieczem zawieszonym przez plecy.

Po symbolu na jednym z metalowych naramienników Takshor mógł autentycznie go rozpoznać…
Rysunek żelaznej rękawicy w kształcie dłoni. Symbol Torma.
A kto najczęściej czcił boga służby, lojalności i obowiązku? Rycerze i paladyni.


Nie zdołał niestety przysłuchać się rozmowie potencjalnego paladyna ze strażnikiem, gdyż ten pierwszy ją zakończył i podszedł do „celi” półorka.
Przez chwilę lustrował go wzrokiem, jakby nie wiedząc od czego zacząć, czy… po co do niego podszedł.
- Nie wiem co takiego zrobiłeś i w gruncie rzeczy mnie to nie obchodzi. – powiedział. – Wiedz tylko, że Torm ofiaruje ci drugą szansę na poprawę i naprawienie tego, co swymi czynami zniweczyłeś. – westchnął.
- Nienawidzę tej formułki… – kontynuował po chwili ciszy. – Każą mi ją powtarzać każdemu skazańcowi przed złożeniem mu oferty… a oferta? Prosta. Ja rzucę na ciebie zaklęcie, które… zmusi cię do wypełnienia misji. A misja jest jeszcze prostsza. Pomagać temu garnizonowi i jego kapitanowi przez okres dwóch miesięcy. Po prostu działać na jego korzyść, byś mógł odpokutować za swoje winy. Dwa miesiące, sześćdziesiąt dni. W zamian będziesz mógł odejść wolno później.

Wtedy mężczyzna odpiął od pasa niewielki, skórzany futerał i wyciągnął z niego zwój, najprawdopodobniej z rzeczonym zaklęciem.

- Więc co ty na to? Wolisz dwa miesiące pracy, za którą nawet dostaniesz wynagrodzenie, czy może stryczek?

Pozostali

W karczmie robił się istny chaos. Mimo, iż walczących był mniej niż tuzin, to robili naprawdę niszczycielskie zamieszanie w przybytku.

Gospodarz, który na początku próbował nawoływać o spokój i wyjście na ulicę, teraz kulił się pod ladą, modląc się do Tumory, by żaden z tych latających ogni nie trafił w niego…

Jednak w pewnym momencie jeden z walczących padł na ziemię.
- Za… biłeś… mnie... – wycharczał Hagaret, po czym wykrwawił się z szaleńczym śmiechem.
Tą śmierć zauważyli wszyscy trzej agenci. A ich reakcją na martwego przywódcę była… kapitulacja.

- Stop! Poddajemy się! – mówili naprzemiennie rzuciwszy broń na ziemię. – On nam kazał! Rozkazywał nam jak marionetkom! Nie chcemy walczyć!

Kiedy wrzawa ucichła i bohaterzy zebrali rzucone na ziemię bronie, tak na wszelki wypadek, agenci z Wrót Baldura przeszli do wyjaśnień:
- On uczynił sobie z tego swoją prywatną grę… to psychopata! Spójrzcie! – jeden z nich podwinął rękaw lewej ręki, na którym wszyscy zgodnie ujrzeli wcale ładną, być może kosztowną, srebrną bransoletę.


- Przy pomocy tego nas… kontrolował. – wyjaśnił. – Nie wiem jak to dokładnie działa, ale kiedy ktoś się mu sprzeciwiał, to coś zaczynało świecić na czerwono i powoli wysączało z niego życie… jak na torturach. Na szczęście teraz już nie działa, bo to - wskazał na czarny kamyk w bransoletce. - Powinno być białe. No a jest czarne, więc to tylko bezwartościowe świecidełko!

Po odpowiedzeniu na pytania towarzyszy, jeden z mężczyzn zapytał z nadzieją:
- Wypuścicie nas? Nikomu nie powiemy o tobie, Dancie, przysięgam!
- Możemy się wykupić! Tak, mamy coś cennego! – odparł niemal z radością drugi, jakby to był najgenialniejszy plan na świecie. Wyjął z kieszeni niewielki, srebrno-zielony amulet i podał go Turinowi. – Kupił go u druidów… miał szaleńczy plan, by najpierw… zabić… Danta, a potem za pomocą tego czegoś go wskrzesić, do użytku władz z Wrót. Na pewno jest cenne!

Prawda była taka, że Turion (jako druid) znał ten przedmiot, choć dobrą chwilę zajęło mu przypomnienie sobie szczegółów. I faktycznie, można było przy jego pomocy kogoś wskrzesić. Jednak zapewne nieco inaczej, niż wyobrażał to sobie Hagaret…

… a właśnie, Hagaret.
Przeszukali ciało martwego zaklinacza i znaleźli przy nim kilka interesujących przedmiotów: magiczny naszyjnik, sztylet, dwa kamienie grzmotów w kieszeniach, trzy podejrzanie wyglądające eliksiry i mieszek o „przyzwoitej” grubości.

No i oczywiście różdżkę, która leżała obok niego.

Dantowi i Aranonowi jakiś czas zajęło analizowanie znalezionych przedmiotów, jednak w końcu, dzięki swojej wiedzy o sekretach magii i o zaklęciach, zdołali potwierdzić zastosowanie wszystkiego, co znaleźli przy zaklinaczu.

Pytanie brzmiało, co teraz należy zrobić? I co to był za krzyk dochodzący z piętra…
 
Gettor jest offline  
Stary 18-09-2010, 13:24   #43
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jeden dobry cios zakończył walkę... Bared nie potrafił uwierzyć w to, co słyszał, ale widział, jak agenci rzucają broń...
Były jednak ważniejsze rzeczy, niż załatwianie spraw z niegroźnymi już wysłannikami Wrót Baldura. Krzyk, który dobiegł z góry...
Nie tracąc czasu na chowanie broni, czy nawet wycieranie ostrzy pobiegł po schodach na górę.

Drzwi do pokoju, w którym miała być Cristin z dziewczynką, były uchylone. To było niepokojące.
Drugą, jeszcze bardziej niepokojącą rzeczą, była krew wyciekająca z pomieszczenia.
Szybko otworzył drzwi, lecz w oczywisty sposób spóźnił się – martwa, rudowłosa kobieta leżała na ziemi w kałuży własnej krwi, z licznymi ranami w ciele.
Jej zastygła, martwa twarz wyrażała przerażenie i zaskoczenie. Jakby tego było mało, na pobliskiej ścianie ktoś namalował przy pomocy jej krwi symbol czaszki bez żuchwy z promieniami.
Bared wiedział, że te promienie powinny być czarne – tak wyglądał symbol Cyrica.
Dopiero po chwili zorientował się, że nigdzie nie było widać dziewczynki, zaś okno w pokoju było otwarte.
Bared sprawdził, czy nikt nie chowa się w pokoju, a potem podszedł do okna by sprawdzić, czy widać jeszcze tego kogoś, kto zabił Cristin i, prawdopodobnie, porwał dziewczynkę.
 
Kerm jest offline  
Stary 24-09-2010, 20:58   #44
 
Kovix's Avatar
 
Reputacja: 1 Kovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znany
Poddali się… Dant nie mógł uwierzyć własnym uszom. Tak po prostu się poddali, kiedy walka wcale nie była jeszcze rozstrzygnięta… Coś tu nie grało. Zaklinacz miał mętlik w głowie.

- Nie ruszajcie się i nie próbujcie żadnych sztuczek – odezwał się do mężczyzn. – Nie próbujcie też przywoływać kumpli z zewnątrz.
Nie odpowiedzieli.

Szybki rzut oka po drużynie – wszyscy cali, ale chyba ranni… Właśnie, rana! Dant sięgnął po przytroczoną u pasa miksturę leczniczą, odkorkował i wypił całą w kilku łykach. Nawet dobra, trochę jak herbata ziołowa.
Poczuł natychmiastową ulgę – rana przestała piec, a w miejscu, gdzie otrzymał cięcie, czuł jedynie lekkie ukłucie. Cóż, nie można mieć wszystkiego.

Tym, co obecnie interesowało Danta, były bransolety. To one stanowiły klucz do odkrycia, czy agenci mówili prawdę i działali pod wpływem magii. Wymamrotał kilka słów i skupił wzrok na jednej z bransolet.
Obecnie pozbawiono ją magii, ale dało się również wyczuć niemal niedostrzegalną dla laika aurę, która świadczyła, że niedawno jeszcze na przedmiot działały jakieś czary z zakresu szkoły oczarowań. Czyli chyba mówili prawdę… Chyba.

Co teraz?

Cholera, góra! Trzeba było natychmiast tam się udać i sprawdzić krzyki. Zwłaszcza, że Dant czuł się jednak trochę odpowiedzialny za tę sieczkę.
Prędko otoczył się kolejną niewidzialnością – tak na wszelki wypadek - i popędził na górę. Niestety, wyprzedził go Bared, który nie bawił się w subtelne ukrywanie.

Gdy Dant wbiegł na górę po schodach, pierwszą rzeczą która go zaniepokoiła ,były uchylone drzwi do pokoju, w którym miała być Cristin z dziewczynką.

Drugą, znacznie bardziej alarmującą, była krew wyciekająca z pomieszczenia.
Szybko otworzył drzwi, lecz w oczywisty sposób spóźnił się - martwa, rudowłosa kobieta leżała na ziemi w kałuży własnej krwi, z licznymi ranami w ciele.

Jej zastygła, martwa twarz wyrażała przerażenie i zaskoczenie. Jakby tego było mało, na pobliskiej ścianie ktoś namalował przy pomocy jej krwi symbol czaszki bez żuchwy z promieniami.
Dant wiedział, że te promienie powinny być czarne - tak wyglądał symbol Cyrica.
Dopiero po chwili zorientował się, że nigdzie nie było widać dziewczynki, zaś okno w pokoju było otwarte.

Dant szybko przeleciał wzrokiem po pomieszczeniu – krzesła leżały poprzewracane, a stół przesunięto – ewidentne oznaki szarpaniny, może nawet walki. Niech to szlag…
Nasuwały się oczywiste wnioski – komuś – wyznawcom Cyrica najpewniej – zależało na tej małej, i to raczej żywej, nie martwej. Cristin najprawdopodobniej ‘napatoczyła się’ i przegrała walkę. Wychodziło z tego, że wcześniejsze podejrzenia Danta były niesłuszne. Nie miało to jednak teraz większego znaczenia w obliczu jej ciała na podłodze.

Nie widział, co zrobił Bared, ponieważ natychmiast po rozejrzeniu się podbiegł do okna. Jednak poza zwyczajnym widokiem sennej wioski nie zobaczył nic nadzwyczajnego. Nie był pewien, czy chciał widzieć.

Włócząc nogami, zaklinacz wrócił na dół.
Nie chciał teraz myśleć o martwej kobiecie, porwanej dziewczynce i kulcie mrocznego boga. Wolał domknąć jedne sprawy, nawet błahe, i dopiero zabierać się za kolejne. Nadchodziła mniej przyjemna część ceremonii – decyzja, co zrobić z agentami i…
Dant wygrzebał z mieszka 30 sztuk złota i rzucił na ladę, za którą wciąż ukrywał się przerażony całym zajściem karczmarz:
- To za zniszczenia. I trupa na górze, z którym jednak nie mamy nic wspólnego. Przepraszam za to zajście, obrona konieczna – burknął.

Wiedział, że taka suma to aż nadto, ale aktualnie pieniędzy mu nie brakowało, a przychylność osób takich, jak karczmarz, w społeczności takiej, jak Dyby, mogła znaczyć bardzo dużo.
Spojrzał na Bareda. Jemu zapłaci potem, nie był to czas na rzucanie monetami na prawo i lewo.
Zaklinacz westchnął i zaczął się zastanawiać, co zrobić, gdy odezwała się mniszka…
 
__________________
Incepcja - przekraczamy granice snu...
Opowieść Starca - intryga w ogarniętej nową wojną Północy...
Samaris - wyprawa do wnętrza... samego siebie...

Ostatnio edytowane przez Kovix : 24-09-2010 o 22:29. Powód: dodanie przemyśleń
Kovix jest offline  
Stary 25-09-2010, 20:23   #45
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Za oknem nie było nic widać.
A dokładniej - nikogo. Ten, kto zabił Cristin i porwał dziewczynkę rozpłynął się w powietrzu. Przynajmniej takie sprawiało to wrażenie.
Bared odwrócił się od okna.

- Żegnaj, Cristin - szepnął ledwo słyszalnie, spoglądając na leżącą dziewczynę.

Wyszedł z pokoju i powoli zszedł na dół. Po drodze zastanawiał się nad tym, co za dziwny los prześladował drużynę - już druga osoba, która mogłaby, lecząc, pomóc im w kłopotach, zginęła z rąk wyznawców Cyrica. A sądząc z pozorów - z tej samej nawet ręki.
Po drodze minął się z Cerre.


Trup Hagareta leżał, nieruszony, tam gdzie go Bared zostawił. Nikt go nie wyniósł z gospody. Nikt również nie zajął się przeszukaniem kieszeni leżącego. Albo pozostali członkowie drużyny uznali, ze łupy należą do bareda, albo tez nie chcieli się zniżać do zbierania trofeów z pola walki.
Bared nie miał takich skrupułów.
Wojna jest po to, by zbrojni mężowie łupy brać mogli - jak mawiał jeden ze znajomych Bareda. I było to słuszne. Pozbawianie kogoś życia dla zarobku nie było najlepszym pomysłem na życie, ale zbieranie bezpańskiego dobytku, który w przeciwnym razie mógłby się zmarnować lub trafić w niepowołane ręce... Czegoś takiego nikt nie powinien potępiać.
Wnet w ręce Bareda trafiły dwa amulety, różdżka, którą poprzednio Hagaret użył do unieruchomienia łotrzyka, trzy fiolki zawierające jakieś mikstury, dwa kamienie grzmotów, dość ciężki mieszek i tuba na dokumenty, wśród których był zwój ze wspomnianym wcześniej zaklęciem, mającym uwięzić Danta.
O sztylecie, jedynej w gruncie rzeczy broni Hagareta, nawet nie warto było wspominać.
 
Kerm jest offline  
Stary 25-09-2010, 23:32   #46
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Cerre nie chciało się aż temu tak dowierzać. Choć co prawda fortuna niespodziewanie potoczyła się dla nich kołem (ba, a może nawet kilkoma porządnymi rundami), jednak diablica nie dbała o to, czy ci ludzie zostali w to wmieszani czy też nie. Mogła zginąć z ich rąk. Co miała zatem powiedzieć: "Dziekuję, że prawie żeście mnie zabili!" i się ukłonić mężczyźnie? Na to wyobrażenie Cerre chciało się śmiać - najemnicy prezentowali się obecnie żałośnie i wcale ją nie obchodziło, czy chce im darować owo życie czy raczej odebrać. Raczej nie miała w zwyczajach zmieniać tak nagle decyzji.

Bareda ponownie gdzieś wywiało na górę - zapewnie wyższe sprawy go wzywały, a może to krzyk kobiety go tam zwabił? Poza tym, ten krzyk jakoś dziwnie znajomo brzmiał... Tymczasem reszta drużyny "łupiła" z napastników to, co było najcenniejsze/najprzydatniejsze/naj-inn(i)e-jsze.

Kiedy ścigany przez tajną organizację Dant powrócił na dół, diablica miała mu coś do zakomunikowania:
- To co, Dant, może jednak zmienimy zdanie? Mięsa armatniego czy takiego też czasem brakuje... - rzuciła Cerre do zaklinacza.
- Nie chcę ich zabijać, jeżeli nie musimy. Trzeba natomiast upewnić się, że ich koledzy z zewnątrz nas nie zaatakują - po chwili dodał - Proponuję wziąć jednego przed karczmę i radośnie obwieścić im, żeby spadali.
- Och, zrobimy to z przyjemnością! - powiedział jeden ze schwytanych. - Właściwie to wystarczy im powiedzieć, że Hagaret nie żyje... wszyscy czekaliśmy na to od dawna.

- Chyba spierdalali, tak ładniej orzekając, i przy okazji jednemu sztyletem pod szyję pobłyszczeć, hm?
- Dokładnie - uśmiechnął się Dant. - Ale jeżeli ich zabijemy, może przyjść tu więcej. Tak czy tak ryzykujemy.
To stwierdzenie wywołało bardzo nerwowe pomruki wśród trójki jeńców.
- Nie! Nie nie nie nie! - wypalił nagle jeden z nich niezwykle panicznie. - Po co mielibyście nas zabijać? Przecież już wam nie zagrażamy... - spojrzał niepewnie na Cerre i dodał bardzo cicho do swoich dwóch towarzyszy. Jednak nie wystarczająco cicho, by mniszka i zaklinacz ich nie usłyszęli.
- Mam nadzieję, że ona nie je ludzi...

Ależ skądże, pewnie, że nie - odgryzła się w myślach. - Tylko troszeczkę.
- Czyli na jedno wychodzi. Ja zaraz wrócę... - zasugerowała mu, że tylko pójdzie rzucić na coś okiem (a może drągiem) na górze. - Sprawdzę coś, póki co trochę ostrożności nie zawadzi - później wtrąciła z kontekstu. - Chociaż bez ryzyka nie ma przecież zabawy.
- Najlepiej, jeżeli ja jednak tutaj zostanę.
- Tak gwoli ostrożności, bo może jednak czarnuchy zmieniły sobie upodobania. Co by było, gdyby, kurwa, jeden jednak przypatolił ci pocisk sam wiesz gdzie? - Cerre skierowała się na schody.
- Eee... może przegapiliście fragment, w którym mówiliśmy, że nie chcemy z wami walczyć? To *on* chciał! - wskazał na martwego Hagareta.
- Więc, co proponujesz?
- Zajmij się nimi - mruknęła do zaklinacza, zaś do tego, który wspomniał o martwym Hagarecie rzekła. - Tak, słyszeliśmy, ze nie chcecie. Nie przegapiliśmy. Tylko się na górze zastanowię, czy was tym razem zjeść czy oszczędzić - jawnie tym razem sobie zadrwiła z jeńca i wtedy naprawdę odeszła coś sprawdzić.

Po walce z agresorami nastała cisza. Nie wiadomo, jednak czy takowa przed burzą czy może przed...
[media]http://www.sounddogs.com/previews/2723/mp3/460017_SOUNDDOGS__ev.mp3[/media]

...nocą...
Doszła do pokoju, z którego rozległ się chwilę temu wrzask agonii. Przyczyna tego wydarzenia niebawem się ujawniła: na podłodze leżała martwa Cristine, z której ciała wylewała się krew, niczym wino. Zapewnie ktoś ją zaatakował i zabił - to nie ulegało najmniejszej wątpliwości, rzecz jasna.
Nie potrafiła w sobie wzbudzić żalu po stracie uzdrowicielki, choć pomogła jej dojść do ładu i składu, nawet stanęła w jej obronie. Obraz, który stanął przed jej oczami, nie tylko podświadomie ją ucieszył - on ją wręcz rozbawił i gdyby nie fakt, że w pobliżu znajdował się Bared, na pewno druga strona jej samej rozbudziłaby się ze śmiechem na ustach. Krew, która zaznaczyła swą obecność nie tylko na posadzce, ale także na ścianie pod postacią znaku Cyrica. Pieczęć boga kłamstwa lśniła na murze, zaś pojedyncze krople krwi ściekały po nim.


Nabrała niezwyczajnej ochoty napicia się krwi. Czy smakowałaby jak wino? Z całą pewnością...
Smarkuli nigdzie nie było, nie ulegało wątpliwościom, że sama z siebie nie mogła z pomieszczenia wyparować. Komu zależało na tym zasranym szczeniaku po ekstrakcji języka? Tym skurwysynom od Cyrica? Istniało tu kilka możliwości wykorzystania bezużytecznego jak dla Cerre bachora: albo dla demona (raczej obiad) ofiara, ale bestia mogłaby się równie łatwo ucieszyć z komsumpcji przywoływaczy - gdyby to założyć jako główny cel tego chorego tworu, z którego wywodził się przesłuchiwany poprzedniego dnia jeniec. Bądź też dla wyładowania swych namiętności do mordu, dla przelania krwi; może młoda widziała też coś, czego świadkiem być nie powinna.


Żeby noc się krwią żarzyła...
Cerre ponownie przypomniał się sen z dzisiejszej nocy, część jego obrazów zmieszała się z rzeczywistością. Słyszała w swojej głowie wrzask torturowanego męzczyzny... wrzask agonii, a i lada moment wizja rozrywanego na strzępy człowieka błysnęła na sekundę przed jej oczami. Skupiła się silniej na wyobrażeniu. Przez chwilę miała wrażenie, że sama tego "nieszczęśnika" (Nieszczęśnika? A to ci dopiero, muahahaha...) drze, otwiera jego wnętrze, pełne czerwonego napoju i ciepła. Jednak otwieranie się na kogoś nie było aż zanadto takie trudne. Na to Cerre się zaśmiała zimno i cicho, dając się ponieść tej imaginacji...
Na szczęście otrząsnęła się z tego prędko. Co do cholery się z nią dzieje?

Zapach krwi musiał jej do głowy uderzyć. Przepatrzyła ekwipunek zabitej uzdrowicielki - na miejscu znalazła rapier, grzebień do włosów, całkiem ładny pierścionek oraz sakiewkę z pieniędzmi. Nie wliczając faktu, iż skórzana zbroja, która była cała we krwi, też była na właściwym miejscu...
Jednak ze wszystkiego pięknego zabrała jedynie pierścień oraz kruszec. Część złota przesypała do własnej sakwy, natomiast pozostałość została w mieszku denatki. Przejechała palcem po torsie Cristine tam, gdzie znajdowała się krew. Spróbowała jej - słodko-słonawa, nawet dobra...

- Żegnaj - pogładziła włosy martwej kobiecie. Obrabiająca ją z rzeczy Cerre wciąż czuła się rozdarta. Może nie powinna...? Chciała coś więcej dodać, ale głos utknął jej w gardle. Coś w środku niej samej jakby czekało na dowolny mord. - i... wybacz... - ostatnie słowo wyszło z niej największym trudem, jakby nawet tak z przymusu.
Odeszła stamtąd jak najprędzej. Wolała nie zdradzać się towarzyszom, że coś dziwnego wyprawiała na osobności, innym istotom tym bardziej. Oblizała dokładniej palce z krwi, spojrzała po raz ostatni na zwłoki i opuściła szybko pomieszczenie...
- Siedzi w tobie demon i kiedyś się o siebie upomni...
Słowa satyra tak mocno dotąd do niej nie dotarły...
Może nie dziś...
Może nie jutro...
Niebawem wróciła na dół, z nieco cięższą sakieweczką (delikatnie cięższą).
Ale kiedyś z pewnością...
Hałastra znajdowała się w komplecie w sali, trójca odpadków zresztą też.
- Panowie, wychodzimy. Bierzcie tego zasrańcucha - miała na myśli Hagareta, którego skinięciem głowy wskazała. - i wychodzimy!
"Panowie" niezbyt garnęli się do tej roboty, jednak w końcu we dwóch wzięli martwego zaklinacza na ramiona i całą "czwórką" ruszyli za mniszką. Ta rzuciła spojrzenie w miejsce, gdzie cisnęła sztylet - teraz go tam nie było. Uf, niepotrzebnie się go tak pozbywała, ale sobie jakoś bez niego też poradzi. Pewnie ten karczmarz ukradł jej "nożyk", jakby mu nie wystarczała zapłata od Danta. Złodziej bezczelny - a nuż (widelec) diablica by się z nim policzyła.
Odnośnie karczmarza - zaklinacz właśnie spłacił mu reparacje, zaś Bared pomógł kompani w ogołocaniu agresorów z różnych artefaktów.
- Co się ociągacie? Przydajcie się bynajmniej na coś! - uśmiechnęła się chytrze. - Darujemy wam życie, a wy się tak odpłacacie?
- No idziemy przecież... - wypalił jeden z nich. I to akurat ten, który jako jedyny nie niósł martwego Hagareta.
- No to idźcie - rzekła zimno Cerre, która przygotowała się na ewentualny bunt któregoś z poddanych.
Czuć się prawie jak pani życia i śmierci - bezcenne. Później podążała za noszącymi martwe ciało wodza. Musiała mieć na oku nie tylko te śmieci, które miały spełniać rozkazy drużyny, ale miała też oko na... własnych kompanów.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.

Ostatnio edytowane przez Ryo : 26-09-2010 o 15:42. Powód: Mała kwestia
Ryo jest offline  
Stary 27-09-2010, 23:23   #47
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Kiedy wszystko ucichło, wydawałoby się, na dobre, nagle ożywił się karczmarz i nieliczni goście skuleni po kątach.
Krzyczeli coś o bezbożnikach, nieludzkich mordercach mącących spokój ich wioski i tym podobne. Jednak gospodarz ucichł z owymi okrzykami kiedy otrzymał od Danta „zadośćuczynienie”. Skinął tylko głową i zniknął na zapleczu.

Zaś hałaśliwi bywalcy byli… no… coraz bardziej hałaśliwi. A może nawet niebezpieczni – jeden wyciągnął sztylet, inny stłukł butelkę na blacie, by była ostrym narzędziem…
Jednak wystarczyło jedno spojrzenie Danta – tych nienaturalnych jego oczu – by prawie natychmiast ucichli i, zaraz za Cerre i jej „pachołkami”, wyszli pospiesznie z karczmy.

Tymczasem… okno w karczmie było otwarte.
Ciekawy fakt, którego nikt z towarzyszy wcześniej nie zauważył.
A zauważyli to tylko dlatego, że przez owo okno nagle wpadł orzeł Turiona. Tak… wpadł to dobre określenie – ptak przekoziołkował po jednym ze stołów, wywracając go przy okazji i wylądował u stóp druida. Awaryjnie.

Kiedy Turion się schylił, by sprawdzić czy jego przyjaciel jest cały, zobaczył… karteczkę przyczepioną do jednego z jego szponów. Ktoś wykorzystał jego towarzysza podróży jako gołębia pocztowego?!

Druid nie miał czasu przeczytać wiadomości – podał liścik stojącemu obok Kane’owi, a sam zajął się opatrywaniem orła.
Wojownik zaś zaczął czytać na głos:
Cytat:
Jeśli nie wydacie nam diabła w ludzkiej skórze, który podaje się za mniszkę zwaną Cerre, spalimy wioskę i wszystkich zabijemy! Ostrzegamy, że nasze siły są liczne i obejmują nawet kamienne olbrzymy! Macie czas do południa.
Synowie Dębu
Każdy z towarzyszy w tamtym momencie wyjrzał za okno by sprawdzić jaka była godzina… słońce wciąż było nisko. Do południa było jeszcze kilka godzin.

W międzyczasie owa mniszka była już na zewnątrz z trzema „jeńcami” i jednym zaklinaczem, którego martwość mogła podziwiać teraz cała wioska. A przynajmniej ci, którzy byli akurat na ulicy, bowiem zatrzymali się na chwilę i z ciekawością spojrzeli w ich kierunku.

Cerre czekała, aż trzech mężczyzn obwieści reszcie stojących nieopodal agentów, że Hagaret nie żyje i mogą wrócić do Wrót.
Nie pomyliła się aż tak bardzo.
- Mordują! Ludzieee, do mnie! – krzyknął pierwszy z nich wołając swoich towarzyszy. Ci, pierw nieco zdziwieni, wnet pojęli o co chodzi.
- Zabić ich! Zabili dyplomatę z immunitetem! I jest tam Shivan! – krzyknął drugi i to właściwie rozwiało wszelkie wątpliwości.

Złoty interes. Pozbyli się swojego przywódcy i mogą teraz bez żadnych problemów powrócić do Wrót. Nie musieli się już bać bransolet, którymi kontrolował ich Hagaret.
Jednak… czemu nie zgarnąć przy okazji nagrody za głowę Danta?

Cerre również to pojęła i błyskawicznie odwróciła się na pięcie, by zamknąć drzwi karczmy od wewnątrz i zastawić je krzesłem.
- Chyba mamy problem… – powiedziała zdezorientowanym głosem do towarzyszy.

Ciężko było jednak stwierdzić kto był bardziej zaskoczony – oni jej postawą, czy ona ich ciszą i wlepionymi w nią spojrzeniami.
 

Ostatnio edytowane przez Gettor : 28-09-2010 o 13:22.
Gettor jest offline  
Stary 28-09-2010, 08:49   #48
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
W sali powoli jakby robił się porządek. Zwłoki wyniesiono, agenci zniknęli wraz z nimi. Gospodarz, uspokojony garścią złota, zamilkł, zaś miejscowi, uspokojeni ponurym spojrzeniem Danta, poszli w jego ślady. A nawet dalej, bo wymknęli się z gospody, pewnie nie chcąc stać się kolejnym obiektem ataku.

Nim Bared zdążył rozpytać kompanów o dalsze plany, do izby wleciała przesyłka w postaci orła Turiona, zawierająca liścik. Bynajmniej nie miłosny.
Pogróżki związane osobą Cerre były dość precyzyjne i całkiem ciekawe. Szkoda tylko, że Kane ogłosił te groźby całemu światu, czytając nie-miłosne wyznania na cały głos.

Gwar, jaki podniósł się na zewnątrz, świadczył o kolejnym niepowodzeniu. I słowa Cerre były zgoła zbędne. Jeśli ktoś nie był głuchy to wiedział, co się stało. Jeśli natomiast z takiego czy innego powodu nie słyszał, to słowa Cerre do niego i tak by nie dotarły, chyba że był biegły w czytaniu z ust.

- Kłopot, powiadasz? - uśmiechnął się krzywo Bared. - Dwa kłopoty.
- Gdzie tu jest drugie wyjście? - zwrócił się do gospodarza, wyciągając równocześnie rapier i kierując się w jego stronę. Czasami stal była równie wymowna, jak złoto.
 
Kerm jest offline  
Stary 29-09-2010, 17:34   #49
 
Olian's Avatar
 
Reputacja: 1 Olian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skał
Walka na szczęście się już zakończyła. I chociaż Turion nie wykazał się zbytniom aktywnością, to zadowolony był ze swych płomieni, pomimo komentarza swego wroga, który teraz leżał na ziemi.

Przygaszając nadal tlący sie lekko płaszcz, przypomniał sobie, że gdzieś tam jego wierny towarzysz wędruje w przestworzach, patrząc na ten brutalny świat z całkiem innej perspektywy. Już długu orzeł nie wracał, co martwiło druida. No ale na pewno ma jakąś ważna sprawę do załatwienia - pomyślał starzec.

Przemyślenia Turiona przerwał gwar, jaki powstał w karczmie. Ze zgromadzonych ludzi zaczęła wypływać małą strugą agresja i gniew. Druid mocno pochwycił swój kij, niechiał atakować cywili, ale jeżeli zaatakują to nie ma przebacz. No ale chaos, jakby za sprawą zaklęcia, zamienił się w spokój. Turion odetchnął z ulgą.

Nagle podmuch wiatru otoczył druida i powędrował dalej. Okno zostało otwarte - ale kiedy? nieważne. Staruszek już chciał podejść do okna aby je przymknąć, ale na szczęście nie wykonał tej czynności.

Z niedowierzaniem w oczach, i gniewem w umyśle, patrzył się na swego towarzysza, który przeleciał przez cały pokój, wywracając stół; ot tak, przy okazji.

Turion drgającymi dłońmi, opanowanymi przez złosć, ale też smutek podniósł orła. Zaczął opatrywać ptaka. W umyśle natomiast odezwał się do niego - Kto Cie tak urządził? -odpowiedź nadeszła, ale nie ze strony orła.
Druid wartko wyrwał kartkę wojownikowi, i z kolejną nutą niedowierzania czytał zawartość kawałka papieru. Co druidzi. Ci którzy uważaja się za obrońców natury, tak potraktowali Ciebie. Tirith proszę powiedz, że to nie prawda. - Turion nie oczekiwał odpowiedzi, która zapisana przecież była na papierze.

Ale przykładając wieksza uwagę, do tej pierwszej części wiadomości, uniósł wzrok szukając Cerre, nie było jej, poszła z jeńcami.
A wróciła z kolejną niedobra informacją. Ci którzy mówili, że byli zmuszani do walki, teraz sami chcą rozpocząć bijatykę?

Gdy tylko mniszka weszła do pokoju i oznajmiła, że "Chyba mamy problem", Druid podszedł do towarzyszki i wręczył jej karteczkę. Wartko odszedł od jej osoby, i wrócił do swego zwierzęcego towarzysza.

- Poradzimy sobie - odrzekł szeptem.- Na pewno - Następnie poklepał lekko orła po grzbiecie i usiadł na krześle.

- To co robimy? - powiedział już głośniej, kierując swój wzork w stronę towarzyszy. - Z tamtym - wskazał na zewnątrz. - i z tym - zerknął na orła.
 

Ostatnio edytowane przez Olian : 29-09-2010 o 17:40.
Olian jest offline  
Stary 30-09-2010, 17:31   #50
 
Elthian's Avatar
 
Reputacja: 1 Elthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodze
W jednym momencie wszystko się poukładało, wygrali potyczkę, Kane co prawda nie liczył na otrzymanie któregokolwiek z łupów, zresztą, żaden nie był mu potrzebny, ale niepokojącym faktem była następnie całkowita komplikacja aktualnego stanu rzeczy.

W mniemaniu wojownika mniszka zachowała się jednak trochę lekkomyślnie. Nie był za zabijaniem trójki agentów, bo nie należało to w jego naturze, ale… Cóż, nikt nie mógł tego przewidzieć, a teraz trzeba było stawić czoła konsekwencjom. Jeszcze niedawno Kane usadowił ostrze w pochwie na plecach, w tym momencie sięgnął po nie ponownie.

- Słusznie, pozostało nam tylko się zabarykadować i jak najprędzej udziec innym wyjściem zanim zostanie ono obstawione – rzekł na pytanie Bareda skierowane ku karczmarzowi. Nie posiadał z kolei żadnej broni dystansowej, jeżeli miałoby dojść do walki, acz znanym było iż ostrzał z wnętrza budynku na ulice byłby całkiem skuteczny.

Faktem było też, że byli drużyną, a drużyna właśnie uzyskała jedną dodatkową zagwozdkę… Lekko mówiąc. Niby diablica nie była jego problemem, bo i przynależał do drużyny od raptem parunastu godzin, ale honor nie pozwalał mu opuszczać kompanów w dobie kryzysu. Tym jednak zajmą się później. Gorzej, że nie wiedział ilu jest tych agentów w sumie…

- Orientuje się ktoś jak liczny oddział może stanąć przed nami tym razem? – Rzekł do wszystkich. – Być może z odrobiną taktyki można by było rozwiązać problem prześladowców Danta od razu, dostosuję się jednak, jeżeli zdania będą podzielone. Tak czy siak, mieczem wciąż ciąć mogę – uśmiechnął się lekko i raczej niestosownie do sytuacji.
 
Elthian jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172