Wątek: Tysiąc Tronów
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2010, 13:56   #35
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Zniknięcie z miasta na jakiś czas było bardzo dobrym pomysłem, nawet jeśli trzeba było w tym celu zagłębić się na Przeklęte Bagna, czego tak na prawdę wolałaby unikać. Wizja premii i złotych krążków była zbyt kusząca, wyciągała ku Soe swoje macki, ciągnąc i wabiąc. Nie mogła teraz odpuścić!
Poszła z innymi, próbując ukryć bardziej niż zwykle latającą na boki głowę i rozbiegane oczy, chłonące każdy szczegół. Przecież nie mogła się nikomu przyznać, że po raz pierwszy opuszczała bezpieczne miejskie mury. Wszystko to co na zewnątrz było wcześniej jedynie plotką, opowieścią lub wyobrażeniem, a teraz miały zamienić się w rzeczywistość. Trochę to przerażało dziewczynę, która nie wiedziała nawet jak powinna się przygotować. Bagna kojarzyły się jej tylko z wodą, której i tak miała zawsze pod dostatkiem. Ale też z brakiem ludzi. Tylko szaleni Moczarnicy przemierzali tamte tereny, by zarobić na zbieractwie. Wszyscy inni unikali.

Zabrała od siebie nieco grubszy płaszcz, wpakowała do bardzo wysłużonego, ukradzionego chyba gdzieś plecaka zapasowe ubrania, koc, jedzenie i wodę, dopychając jeszcze innymi szpargałami. W mieście wszystko było łatwo zdobyć. Bo co mogło im się jeszcze przydać? Przecież w ruinach świątyni, gdzie zaschnięta krew jeszcze pewnie znaczy podłogę, nie mogło znajdować się nic szczególnego. Wzięła jeszcze worek i swoje czarne ubranie, którego używała do "pracy". W razie, gdyby trzeba było podejść niepostrzeżenie i zabrać kilka szpargałów. W to pierwsze wątpiła. Przecież to tak daleko od miasta, kto o zdrowych zmysłach by się tam zapuszczał! I zabrała jeszcze linę. Lina zawsze się przydawała, a ta jej miała nawet kotwiczkę.

Już obozowisko tych całych Moczarników nie przypadło jej do gustu. Zatykała nos, który zderzył się z nowymi dla siebie zapachami. Trzy dni. Trzy dni w jedną stronę! W tym czasie okrążyłaby miasto przy samym murze kilkukrotnie. I to wszystko na wodzie, na małej chyboczącej się łódeczce, w towarzystwie człowieka, który zwariował już dawno temu. Kochać te okropieństwa?
Po piątym rozgnieceniu komara na swojej dłoni, Soe nasunęła kaptur na głowę i wsunęła ręce do kieszeni. Wolała nie narzekać na głos, kto wie gdzie mógł ich wyprowadzić ten dziwak. Ona sama zgubiła się już po godzinie, widząc dookoła tylko te obrzydliwe drzewa, wodę i roślinność.
Zadrżała. Tym razem nawet nie otwierała buzi, sama się sobie dziwiąc. Przecież to nie mógł być strach. Nie bała się wody.

Nieprzespana noc i kolejny, nieprzyjemny dzień.
Doskonale już tego poranka wiedziała dlaczego wcześniej pozostawała w Marienburgu. Zewnętrze było takie paskudne. Kurczowo złapała się ławki, gdy poczuła uderzenie. Niegroźne stworzenie. To dlaczego porwało Nastię?! Na szczęście Soe nadal reagowała szybko, nie mając zamiaru pozwolić, by to coś pożarło kobietę. Przecież potem mogło wrócić po nią.
Sięgnęła do plecaka, wyjmując zeń swoją linę i wcisnęła jeden jej koniec Cohenowi.
- Trzymaj mocno!
Nie było czasu mówić więcej, bo dziewczyna już skakała do mulistej, dość płytkiej wody i z kotwiczką w ręku pędziła ku temu czemuś.


Rzut k100: 12
 
Lady jest offline