Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2010, 22:51   #84
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Zodiaq


-Więc...co zamierzamy?- podjął próbę rozmowy, cisza była denerwująca, nawet dla niego, w takim momencie nawet on chciał coś planować...wolał współpracę niż lądowanie w klatce, czy też żołądkach orków. Starał się mówić na tyle głośno aby wszyscy go słyszeli...raczej nikt nie wyglądał na zainteresowanego rozmową...w międzyczasie z głuszy wyłonił się druid:
-Idziemy wgłąb lasu, do miasta, czy zostajemy tutaj na potrawkę dla orków- na to ostatnie co niektórzy spojrzeli na Iana jak na obłąkanego...nienawidził lasu...i wsi...tak, teraz już był całkowicie pewny swojego zdania, wszystko co jest poza murami miast i nie jest ubitym traktem jest po prostu beznadziejne...jedyny plus tej całej sytuacji był taki, że w swoich szeregach mieli druida, który jakby nie było znał tą przeklętą

Qumi


-Niby tak... choć niefiele gotofałem. Ma i pa zfykle się tym zajmofali... a więc, masz może jakieś zioła? Tymianek, kolendrę, majeranek? - spojrzał na zdobycz druida.

Oczywiście znał się na gotowaniu dość dobrze, choć daleko mu było od dań ma i pa. Musiał być jednak samodzielny, ze względu na życie, które chciał, aby stało się jego udziałem. Zabrał się więc za gotowanie, czuł się już lepiej i mógł stabilnie stać na nogach, więc nie było tak źle.

-Idziemy tam gdzie bezpieczniej. Chociaż... co z naszymi bliskimi? Jak nasz cel ma się do nich?- spytał niziołek.

Ulli


Oskar z zadowoleniem przyjął, że towarzysze rozpoczęli rozmowę dotyczącą dalszej wędrówki. "Przestajemy juz być dziećmi"- przeszło mu przez myśl.

- Pozwólcie, że ja też zabiorę głos. Naszym rodzicom, jeśli przeżyli w co wątpię, i tak nie pomożemy w tej chwili. Musimy udać się do miasta i przedstawić sytuację władcy. Gdyby nie to, że mamy rannych byłbym za drogą przez środek puszczy. Jest to na pewno bardzo niebezpieczne miejsce, ale jak pokazuje przykład tego spotkanego tropiciela można tam żyć. Przy wsparciu Eburona na pewno by się nam udało. Teraz jednak byłbym za wyjściem na trakt lub spłynięciem w dół rzeki. Tratwę nie byłoby trudno zrobić a Lajl miałby czas na dojście do pełni sił. Poza tym droga wodna jest na pewno bezpieczniejsza niż lądem. Co wy na to?

Nathias


Timmy patrzył ze zdumieniem na poczynania Marysi. Myślał, że jako leśna wiedźma szczytem jej umiejętności będzie uważenie jakiegoś eliksiru miłosnego, czy czegoś w tym guście. Gdy kij wiedźmy upadł na ziemię podniósł go Sandro. Obaj popatrzyli się na siebie znacząco.
- Wygląda na to, że nasza mała wiedźma radzi sobie doskonale sama. - mruknął Sandro.
-Imponujące... - odparł cicho młodzik po czym chwycił najbliższą gałąź, podciągnął się i zaczął się powoli wspinać za towarzyszami. Szło mu to trochę niezgrabnie, dawno bowiem nie wspinał się na żadne drzewo. Jednak jego myśli zaprzątało to co dopiero zobaczył. Widać, musiał się jeszcze wiele nauczyć.

Ajas


Nad Rzeką


Grupka rozłożyła się i zaznała odpoczynku nad orzeźwiająca wodą. Kilka osób zadbało też o zapasy, Oskar wyławiał niezbyt dobre, acz pożywne małże. Eburon zniknął wraz ze swym wilkiem w lesie, by po dłuższej nieobecności wrócić z dwoma królikami. Lajl czuł się już trochę lepiej i opuściwszy nosze, usiadł pod drzewem, obserwując brodzącego w wodzie kapłana. Mogli sobie pozwolić na chwilę błogości, odpoczynku od ciągłej ucieczki, i spokojne ułożenie planu co do dalszych działań. Ci którzy odwiedzili las wewnętrzny, opowiedzieli reszcie o wielkim wilku, kamiennym postumencie jak i o człowieku zamieszkującym tamten obszar. Jedno było pewne, wewnętrzna puszcza kryła liczne sekrety.
Jednak było coś co wciąż martwiło większość osób, otóż czwórka z uciekinierów, wciąż pozostawała nieodnaleziona. Druid pocieszał resztę tym, iż był tam Falanthel i łowca na pewno wiedział jakich obszarów lasu unikać. Jednak decyzja była niemal jednogłośna, dzieci pragnęły odszukać swych towarzyszy niedoli. Spojrzenia wszystkich padły na Ulva, który już raz spisał się w roli tropiciela. Eburon w języku wilków poprosił swego towarzysza o kolejna przysługę, a wilk szybko zaczął wąchać ziemię. Traf chciał, że czwórka dzieci obozowała tu wcześniej, toteż wilk złapał trop i ruszył wzdłuż rzeki. Lajl chcąc nie chcąc wszedł z powrotem na nosze które chwycił Mylaj i Eliot jakoś musieli odpłacić się za ratunek.
Grupa ruszyła za wilkiem szukać przyjaciół…

Trakt


Droga nie była łatwa, wilk kręcił się i zawracał, z niezrozumiałych powodów bo dłuższej drodze wzdłuż rzeki, wilk cofnął się by ruszyć na około. Czyżby coś zmusiło czwórkę uciekinierów do ominięcia tej prostej trasy? Na takie pytania i dywagację nie było teraz miejsca gdyż temp było mordercze, szczególnie dla noszących niziołka. Wilk gnał przed siebie, a nikt nie chciał szukać przyjaciół w nocy, w lesie nawiedzanym przez orków.
Po ciężkiej przeprawie przez krzaki uchodźcy wypadli na trakt okrążający las. Wszyscy poza rannym Niziołkiem byli wycieńczeni marszem. Mimo protestów Lala teraz nosze chwyciła dwójka krasnoludów, gdyż nie dane było im odpocząć. Ulv złapał bowiem dalszy trop. Wszyscy ruszyli za nim, jednak tym razem droga nie trwała długo, za jednym z pobliskich zakrętów grupa natrafiła na dwa ciała orków. Byli bez wątpienia martwi, jeden z dziurą w boku, drugi w głowie. Wilka zainteresowało jednak coś innego, wąchał kałuże krwi, oddalona od ciał, spuszczając uszy. Eburon wiedział już, że ta krew nie należy do orkowych wojowników. Tylko który z ich przyjaciół ucierpiał i czemu nie ma tu jego ciała?

Kryjówka na drzewie


Wszyscy dostali się na drzewo i tam postanowili przeczekać do następnego dnia, była to kryjówka doskonała, a stan Marysi do najlepszych nie należał. Timmy i Sandro zobaczyli iż elf zaczął odnosić się do dziewczynki bardzo sceptycznie. Ba w ogóle się do niej nie odzywał! Wiedźma odpłacała mu tym samym, złowroga cisza wcale nie wpływała na nastroje pozytywnie. Falanthel zszedł z drzewa na pewien czas wybierając się po jakieś jedzenie. Wrócił z kieszeniami pełnymi różnorakich roślin i owoców leśnych, i rozdzielił je równo… na trzy porcje. Mag i kapłan spojrzeli po sobie i przekazali trochę jedzenia dziewczynie. Wiedźma pierw próbowała unieść się dumą, lecz widok jedzących chłopców i burczenie w brzuchu wygrało. Jednak widok triumfującej miny elfa pozostał w jej pamięci na cały dzień. Wieczór zbliżał się wielkimi krokami, i pozostało im już tylko rozmawiać, planować i modlić się do swych bóstw o spokojną noc.
 
Ajas jest offline