Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2010, 15:15   #260
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Prowincja Ayo, 35 ri na południe od Strażnicy Wschodu. Szlak kupiecki, terytorium Klanu Kraba; 10 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114, południe.


"– Ten słup jest mój! Tu będzie miejsce dla imienia Hida Amoro, imienia, które będzie sławne, otoczone innymi! A teraz wynoś się stąd, złodzieju!"

Akito do dziś pamiętał sposób w jaki zapoznał Amoro-kun.To był tylko słup. Pełno wolnego miejsca, w dodatku Akito znalazł jeszcze wcześniej jeden budynek, dość stary, lecz z naprawdę niewielką ilością imion, głównie zaś imion Hiruma.Budynek leżał w centrum, lecz aby doń trafić należało przejść przez sale dojo, co zapewne niewielu uczniom przyszło do głowy, w razie czego Akito miał więc całkiem dobre miejsce do zapisania swego imienia.

Z drugiej jednak strony, powód do ataku, jaki sobie ten gnojek wymyślił, nazwanie Akito złodziejem, wszystko to burzyło w Krabie krew w żyłach. Rozpoczęłaby się walka, gdyby nie niedawno poznana dziewczyna, która bez ceregieli złapała Akito pod ramię i odciągnęła.

– Zostaw. To śmierdziel, ale znaczny. Zostaw.

– To nie tak, jakby mój ojciec był byle kim, dziewczyno! – odrzekł oburzony, ale ona odciągnęła go jeszcze kawałek i rzekła:

– Niech sobie będzie nawet dowódcą Czerwonych Wachlarzy, niewiele wskóra wobec kuzyna dzieci Hida Kisada-sama! Poza tym, spytaj się sam siebie, czy chcesz mieć miejsce na słupie, który za dobry uznał taki idiota? Czy chcesz wrócić tu po latach, i patrząc na swoje imię czuć niesmak związany z tym dniem? Bo ja nie. Dlatego cieszę się, że złamało mi się dłuto, kiedy zaczęłam tam kuć. Doprawdy, przodkowie czuwają nade mną. Przy okazji, Hiruma Tsuneo, jedyne dziecko Hiruma Hideki i Hiruma Amiko.

Wtedy nie mógł się już powstrzymać i roześmiał się. Tak poznał najzręczniejszą z swego rocznika, jedyną, która mogła pójść do jakiejkolwiek formacji, ale odrzuciła wszystkie dla oddziałów zwiadowców, aby służyć z jej ojcem. Śmieszka była oczkiem w głowie ojca, zaradną, wesołą dziewczyną, świetnym kompanem i doskonałym współćwiczącym. Przezwali ją Śmieszka, bo przy niej ciężko było się nie śmiać. Jej hasło przodkowie czuwają nade mną było niczym talizman; nieraz kręcił z podziwem głową, bo co jak co, ale miała dziewczyna szczęście. Była też głęboko wierząca, potrafiła wyrecytować wielu (jeśli nie wszystkich) swoich przodków i lubiła o nich opowiadać. Te jej opowieści zresztą często były źródłem rozrywki lub rozluźnienia atmosfery. Nigdy nie trzeba jej było o nie prosić. Z całego rocznika, był jeden człowiek, którego szczerze nie znosiła. Jak zresztą wszyscy pozostali. Hida Amoro. Powiedzieć, że Amoro miewał napady irytacji, to jak określić służbę na Murze jako nienajłatwiejszą. Amoro w rok po rozpoczęciu nauki niemal zabił innego studenta, który nie dość szybko się wycofał ze sporu. Był wyrzutkiem, lecz o znacznej pozycji. To ich zbliżało. Na tyle, że w szkole nazywano Akito czasem bratem Amoro, co potwornie Kraba denerwowało. Ludzie szybko nauczyli się, by nie mówić tego w zasięgu słuchu Akito. Nieliczni jednak nie mówili tego nigdy, jak np. Tsuneo, czy Nishi. Jego "brat" pojawił się bowiem w Sunda Mizu w rok po Akito. W przeciwieństwie jednak do niego wykazał się sprytem, bo zawczasu zapytał dziadka, gdzie jest jego imię i błyskawicznie odnalazł miejsce i wykuł tam swoje, unikając jakichkolwiek problemów. Później mówili, że to był znak, który z Krabów pójdzie tą ścieżką tak naprawdę. Ale to było później.

Temperament Amoro narastał, dość szybko dzieciak stał się czarną owcą szkoły. Co gorsza, nijak mu to nie przeszkadzało, nie zmienił swego postępowania nawet na jotę. Dalej nurzał się w krwawych bójkach, czerpiąc przyjemność z poniżenia i cierpienia przeciwnika, niezależnie kim ten przeciwnik by był. Rokrocznie też ktoś nacinał się na 'słup Amoro', młodzian bowiem pilnował by nikt, kogo nie uznał za godnego – czyli nikt jak dotąd – nie wyrył swego imienia w pobliżu jego własnego. Rokrocznie też robili mu pod tym kątem psikusy, podpuszczając młodych na ten właśnie słup, jeśli Amoro nie było. Akito i reszta nie bali się. W całej szkole było parę osób, których Amoro nie przewyższał ani wzrostem ani siłą, pozostawiał je więc w spokoju; Akito był jednym z nich.

Wszystko to miało finał zgoła niespodziewany i na tyle nieprzyjemny, że Akito przestał o tym nawet myśleć. Zastanawiał się natomiast jak uczulić towarzyszy na nowego "zarządcę".

- Wygląda na to, że w twierdzy urzęduje obecnie dość nieprzyjemny osobnik Hida Amoro... i nie mam pojęcia jak zareaguje na mój widok... - Krab niemal westchnął dzieląc się z towarzyszami przeczuciami..., nie tymi najgorszymi - te wolał zachować wyłącznie dla siebie, choćby po to by nie odkrywać słabości Klanu przed "obcymi" . Towarzysze Kraba już dawno zdobyli jego zaufanie, jednak honor nie pozwalał Krabowi mówić zbyt wiele o innych Krabach, zwłaszcza przed przedstawicielami innych Klanów. O ile Smok i tak zachował by milczenie i w najlepszym razie uraczył Kraba jakąś mądrą, często na wpół zrozumiałą radą, o tyle Skorpion z pewnością zrobiłby z tej wiedzy dodatkowy użytek. Jaki? Tego Akito wolał nawet nie zgłębiać...

- Dość powiedzieć, że ... - Akit nie był w stanie powiedzieć czegokolwiek nie mówiąc wszystkiego, a wszystko i tak nie oddało by tragedii całej sytuacji jaka zaszła. No bo jak powiedzieć towarzyszom, że Amoro niemal zakatował na śmierć jednego z uczniów, a mistrza Kogane zabił gdy ten stanął w jego obronie? Czy wydalenie ze szkoły i przystąpienie do berserkerów w czymkolwiek zmieniło charakter czy ocenę czynu Amoro? Krab nie widział sposobności na opowiedzenie tej historii bez jednoczesnego hańbienia Klanu a może i siebie ... a może szczególnie siebie... Ta historia nie nadawała się na opowieść, tym bardziej że to Akito był tym który podkusił Koishi do wypisania imienia na słupie tuż koło podpisu Amoro. Gdyby nie posłał chłopaka, nie doszłoby do walki i nie zginąłby mistrz Kogane. Kogane był ikoną szkoły. Człowiek-legenda, weteran 40 lat udanej służby na Murze, na wszystkich rodzajach misji jakie można było wymyślić. Jeśli o kimś można by było rzec 'zjadł na tym zęby', to o nim. Szczupły, nigdy nie mówił nawet jednego słowa za dużo, uczył wszystkiego. Nieformalny przywódca szkoły i jej szara eminencja. Hiruma walczyli pomiędzy sobą o honor bycia jego studentem, także dlatego, że powiadano, że odkrył ponownie jedną z zaginionych technik Hiruma. Powiadano zresztą o nim wiele. Także to, że był stary.
A teraz nie żył i tylko świadomość, że taka była karma ratowała psychikę młodego Akito wówczas, jak i teraz. Słowa same zamarły a gardło zachrypło.

- Nieważne, jedziemy cobym wam nie powiedział i tak nic was nie przygotuje na to co może nastąpić, a i tak zdaje się nie mamy innego wyjścia jak wjechać do twierdzy, chociażby z powodu papierów jakie otrzymałem. Nie mówiąc już o przewodniku... - odrzekł kompanom i zdał się na Fortuny.

Krab nieco przyśpieszył, wspomnienia przeszłości wciąż jeszcze ciążyły na nim a świadomość spotkania Amoro niczym fala zalała umysł Kraba wspomnieniami.
 
Eliasz jest offline