Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2010, 17:14   #21
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Zniszczony płaszcz podróżny miał dwie zasadniczo dobre cechy. Po pierwsze był zniszczony, co już dawało sporą swobodę działania, bo na podróżników mniej zwracało się uwagę, po drugie - od biedy zawsze mógł uchodzić za mnisi, czy kapłański habit. Wielu strażników wolało nie wchodzić w drogę kapłanom i druidom, podobnie zresztą jak magom...


Czasu było mało, a kilka spraw pozostawało jeszcze do załatwienia. Nie można było powiedzieć, że znikanie było czymś co Igan opanował do perfekcji, ale również ni był w tym nowicjuszem. Zwłaszcza jeżeli chodziło o znikanie w dzielnicy portowej. W końcu w takim miejscu się wychował. Zostawił bhalitę w pokoju - rozwiązanego. Nie wdając się w długie dyskusje przedstawił mu sytuację jako wyjątkowo prostą - może sam zniknąć z pokoju zaoszczędzając wszystkim kłopotu, albo grzecznie i cicho poczekać, aż Igan wypełni swoją część umowy i pomoże mu zniknąć z miasta. Póki co miał się doprowadzić do jakiegokolwiek stanu. W domu Yllaatris został trochę opatrzony, więc - niestety - wszystko wskazywało na to, że przeżyje...

Igan, korzystając z uprzejmości skryby, opłaconej rzecz jasna kilkoma miedziakami, napisał krótki list:
Cytat:
Kontakt, ze mną poprzez Kuternogę siedzącego na nabrzeżu zbożowym. Igan Maradock.
Zaadresował jeszcze bardziej lakonicznie samym nazwiskiem kapłanki. Ruszył z powrotem do domu kapłanki Yllaatris. Lichy płaszcz podróżny, wzrok wbity w ziemię i zgarbiona sylwetka dawały obraz lichy i durnowaty, co z kolei powodowało, że strażnicy miejscy zupełnie nie zwracali na niego uwagi - takich ludzi były w mieście setki... Gdyby straż miała kontrolować każdego i zglądać pod każdy kaptur to bardzo szybko liczba strażników zmalałaby do zera. Utrzymywano więc - jak wszędzie - zdrowy kompromis - Straż się nie czepiała do czasu, aż nie było oficjalnej burdy czy zgłoszenia... Tylko na bramach prowadzono bardziej szczegółowe kontrole, ale i na to były sposoby...

W końcu chłopak dotarł do na miejsce. Nie chcąc ryzykować spotkania z kimkolwiek obszedł budynek od tyłu. W jednym z okien widać było krzątającą się jakąś kobietę; najwidoczniej porządkowała pokój czy może zmieniała pościel. To podsunęło Iganowi pomysł - znalazł jakiś nie za duży kamień i owinął wokół niego pergamin przytrzymując go przy pomocy wyskubanej z płaszcza grubej nici. List lotniczy poszybował w otwarte okno, a po chwili kobieta wyjrzała rozglądając się bacznie za nadawcą. Nie dostrzegła jednak nikogo i wróciła do swoich zajęć. Igan miał tylko nadzieję, że wiadomość zostanie przekazana kapłance Sune.



Dłuższą chwilę zajęło Iganowi dotarcie do budynku wskazanego przez jeńca jako siedziba kultystów Bhaala. Budynek był okazały, przypominał dużą i bogatą miejską willę. Perfekcyjnie spełniał swoje zadanie - ostatnie o co można by to miejsce podejrzewać to siedziba kultystów we wnętrzu. Igan spędził kilkanaście minut oceniając budynek i okolicę. Budynek nie był twierdzą nie do zdobycia, ale również nie był specjalnie łatwym celem. Wyglądało na to, że kiedyś był mniejszy, a potem dokonano jego rozbudowy co dodatkowo komplikowało sprawę wymyślenia jaki był układ pomieszczeń we wnętrzu... Zaskoczeniem, choć wyjaśniącym kilka spraw, było pojawienie się w drzwiach budynku syna zamordowanego kupca. To potwierdzało słowa bhaality o tym, że wśród wyznawców jest znaczny kupiec. Wyjaśniało również, dlaczego została zamordowana głowa rodziny - kupiec niezależnie jak stary i niedołężny potrafi liczyć. Synalek nie mógł więc za dużo pieniędzy przeznaczać na kult, inaczej ojciec by się zorientował... Próbował więc go otruć, a jak to nie wyszło... Szlag by to trafił! Morderstwo kupca było morderstwem kupca, a nie pomyłką. Bhaalita mówił więc prawdę zeznając, że nikogo nie porwali i nie byli przy świątyni wcześniej. Zatem kapłankę Ilmaltera porwał kto inny - kto i po co pozostawało zagadką na chwilę obecną. Tylko, że w takim układzie sprawa kultu była zupełnie poboczną kwestią...

W jakiejś paskudnej karczmie zjadł kaszę ze skwarkami, co dawało szanse na to, że będzie to w miarę świeże. Było. Choć właścicielowi przybytku trzeba by przypomnieć, że miski myje się po każdym gościu, a nie tylko tak co jakiś czas... Igan zaczynał być zmęczony, w końcu nie spał specjalnie dużo w ostatnich dwu dniach, a chodzenie po mieście w te i z powrotem też było męczące. Wrócił do portu poszukując jakiegoś transportu rzecznego. Rzeka miała dużą przewagę nad lądem. Po pierwsze, nikogo nie dziwiło, że pasażerowie siedzą nieruchomo na łodzi, po drugie, ciężej było dostrzec z brzegu szczegóły, a na wozie ranny zawsze się rzucał w oczy; po trzecie - praktycznie nigdy nie zatrzymywano barek czy łodzi... Silverymoon w znacznej części żyło z rzeki, dostarczającej ryb, będącej środkiem transportu...



Flisaków z niewielkimi barkami było więc sporo. Taka mała barka miała jeszcze jeden plus - nikogo nie zdziwiłoby gdyby ktoś w niej spał. Bardzo często podróżnicy podróżowali pieszo w ciągu dnia, a w nocy spali na łodziach podczas gdy flisak zajęty był spławianiem łodzi. Chłopak zaczął rozmawiać z jednym z wolnych flisaków i szybko doszli do porozumienia co do ceny i miejsca docelowego. Mężczyzna nie był zainteresowany szczegółami, zadowolił się tylko informacją, że jedna osoba stąd do Tarta. To oszczędziło Iganowi konieczności wstawiania kolejnego kitu. Niewygórowane pięć sztuk srebra chłopak zapłacił od razu umawiając się na późne popołudnie, co powinno spowodować, że na miejsce dotrą przed zapadnięciem nocy. Tarta była niewielką osadą, ale jak każda taka - doskonale nadawała się na "nowy start". Zresztą nic nie stało na przeszkodzie, aby płynąć dalej...

W drodze do tawerny, w której mieszkał chłopak kupił jeszcze ciuchy i nóż. To w co obecnie ubrany był jeniec nadawało się tylko do wyrzucenia. Chcąc nie chcąc trzeba go było ubrać i dać jakieś pieniądze na start. Kwestia pieniędzy jeszcze nie była paląca; choć trzeba było zacząć się zastanawiać nad tym w jaki sposób zasilić kiesę...
 

Ostatnio edytowane przez Aschaar : 19-09-2010 o 19:10. Powód: graphix
Aschaar jest offline