Audrey Preston
***
Audrey siedziała za biurkiem przeglądając materiały dowodowe. Pospiesznie sporządzone notatki z miejsca tragedii przenosiła teraz do protokołu, tworząc dokładny zarys przebiegu wypadków i zeznań świadków. Komputer pracował cicho, wypełniając delikatnym szumem puste pomieszczenie. Obok komputera porozkładane były woreczki z próbkami i zamknięte fiolki. Kobieta oderwała się na chwilę od pracy i przeciągnęła się. Za oknem było już całkiem ciemno. Spojrzała na zegarek. To już ta godzina... Nagle drzwi otworzyły się lekko i stanęła w nich Eileen.
- Wiedziałam, że Cię tu zastanę - jej koleżanka z pracy przyglądała sie Audrey z udawaną naganą - Czy nie jesteś przypadkiem za ambitna? Taka ilość pracy wykończy Cię. Jedź do domu, odpocznij. W końcu jutro wypływasz.
- Jeszcze chwilę. Muszę to uporządkować - Audrey zaczęłą segregować papiery.
- Nie ma mowy. Musisz sie wyspać. Znikaj, zrobię to za Ciebie. - Eileen wymownie wyłączyła monitor i wyjęła z rąk Audrey dokumenty. - I pamietaj, ze jeśli wciąż będziesz przedkładać pracę nad znajomych to zostaniesz sama - zaśmiała się - Trzymaj się i wróć w pełni sił. Możesz kupić mi jakąś pamiatkę z podróży.
- Możesz na to liczyć - Audrey uściskała koleżankę - W takim razie do zobaczenia za dwa tygodnie. Dziękuję - Kobieta zdjeła wiszący na wieszaku płaszcz i założyła go. Wzięła z krzesła teczkę i klucze do samochodu po czym uśmiechnęła się do Eileen po raz ostatni i wyszła cicho zamykając drzwi.
***
Audrey powoli odzyskiwała świadomość. Słońce raziło ją w oczy, szorstki piasek drażnił skórę. Do tego uporczywy, tępy ból w lewej nodze. Kobieta zmusiła się do otworzenia oczu. Zanim jeszcze rozejrzała się dookoła wiedziała, że znalazła się w samym środku piekła. Ludzie płakali i krzyczeli, w powietrzu unosił się niemiłosierny swąd palonej blachy i czegoś jeszcze... Audrey zachowała zimną krew. Lata w zawodzie nauczyły ją opanowania, chłodnej analizy i pewnego dystansu do wszelkiego rodzaju katastrof, z którymi stykała się na codzień. Powoli uniosła sie na rękach. Obraz który spodziewała sie ujrzeć nie różnił się bardzo od jej wyobrażeń. Ludzie w panice szukali swoich rzeczy, inni kłócili się, część osób leżała nieruchomo na piasku. A więc rejs ich życia zamienił się w koszmar. Miała tylko nadzieję, że kapitan żyje i że zdążył przesłać komuś współrzędne przed rozbiciem. Audrey spojrzała na swoją nogę. Rana na udzie nie była wielka, za to zanieczyszczona piaskiem, co powodowało ból. Powoli podniosła się z piasku i rozejrzała za swoja walizką. Jeśli ma szczęście, znajdzie w niej zestaw leków. Na szczęście nie musiała daleko szukać. Czerwona walizka na kółkach wyróżniała się spośród porozrzucanych na plaży rzeczy. Ruszyła w jej kierunku przy okazji oceniając sytuację ocalałych. Kilka osób pocieszało inne i starało sie opatrzeć rany. Wyglądało na to, że znają się na rzeczy. Jak tylko dotrze do leków będzie mogła im pomóc. Audrey doszła do swojego ekwipunku. Opłacało się zainwestować w przodującą na rynku firmę. Walizka była praktycznie nienaruszona. Audrey wyciągnęła wysuwaną rączkę walizki i wlokąc ją za sobą podążyła w kierunku reszty przytomnych. |