Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2010, 22:48   #23
Mizzrym
 
Mizzrym's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizzrym nie jest za bardzo znany
Marcus zbudził półdrowa zaraz przed świtem, właśnie pierwsze promienie słońca przebijały się leniwie przez gęste korony otaczających ich drzew. Na zewnątrz namiotu oprócz porannej rosy i chłodnego powietrza czekała na nich trójka najemników; żylasty, odziany w skórznie mężczyzna imieniem Talving, zamaskowana kobieta Dantiba i rudy, przypominający budową raczej przerośniętego krasnoluda niż człowieka Dosty.
- Pódzieta z nami po żarło. Pani Flamia rozkazała – najwidoczniej Dosty nie tylko z wyglądu przypominał krasnoluda – zbierać rzyć i idziem – rudzielec skinął głową w ich kierunku po czym powoli ruszył w las razem z dwójką towarzyszy.
Mizzrym i Marcus wymienili niepewne spojrzenia. Zarówno mnich jak i jego elfi kompan mieli podejrzenia co do całej zaistniałej sytuacji, jednak jak to się często zdarza, musieli wypić piwo które sobie nawarzyli. Drow sprawdził jednym ruchem dłoni czy jego sztylety są na miejscu i ruszył spacerem za najemnikami, Marcus wychwycił jego gest i zrównał z nim ramieniem. Na początku przedarli się przez gęstwinę otaczającą obóz i znaleźli się na wąskiej ścieżce co prawda nadającej się do jazdy konno ale tylko kłusa w innym wypadku łatwo można by wysadzić się z siodła dostając nachylającymi się gałęziami w zęby. Otaczający ich las był praktycznie nienaruszony, dziki jak stworzyła go matka natura i co raz dało się słyszeć gdzieś w zaroślach lisy ganiające za zającami. Przez większość czasu szli w ciszy tylko Marc co jakiś czas próbował zagaić towarzyszy którzy jednak niechętnie wdawali się w dialog, natomiast kiedy tylko Mizzrym próbował się odezwać spadały na niego podejrzliwe spojrzenia toteż po kilku próbach po prostu sobie odpuścił żeby nie pogarszać i tak już beznadziejnej sytuacji. Las zaczął powoli się przerzedzać odsłaniając zielona trawę okraszoną różnokolorowymi kwiatami których nazw elf nie miał jeszcze okazji poznać a które go zawsze fascynowały. W Podmroku kwiaty zwyczajnie nie rosły a zapewne nawet gdyby tak było to nikt nie byłby w stanie zachwycać się ich pięknem. Ponownie wspomnienia z ciasnych, ciemnych jaskiń przesłoniły myśli Mizzryma. Przypomniał sobie widok olbrzymiego Araumycos’a przez którego próbował się przedrzeć w drodze do Menzoberranzan i który wydłużył jego podróż o kilka dni, pierwszy raz kiedy ujrzał podziemną metropolie i…

nagle ocknął się a przed jego oczyma pojawił się bajeczny obraz. Wszędzie dookoła otaczały ich kwiaty w różnych barwach, zapachy dookoła przeplatały się uderzając co raz falami słodkiej woni. Przed nimi rozciągała się krótko wystrzyżona ścieżka i kamienne schodki a w oddali słychać było szum wody i śpiew egzotycznych ptaków. Elf rozglądał się dookoła wciąż nie wierząc oczom, zastanawiał się czy przypadkiem jego zmysły nie płatają mu figla lub czy nie został na niego rzucony jakiś urok. Odruchowo przesunął dłonią po pąku jednego z kwiatów żeby upewnić się że to nie iluzja. Wspięli się po niewysokich stopniach i stanęli w pałacowym ogrodzie. Sam pałacyk nie był olśniewający ot dwukondygnacyjna budowla z dwiema wyższymi bocznymi wieżyczkami, natomiast jego otoczenie zapierało dech w piersi. Ogrody przepełnione różnorakimi rzeźbami przedstawiającymi wojowników, niewiast, dzieci i zwierzęta, wszechobecne fontanny i oczka wodne wszelakiego rodzaju. Równo wystrzyżone krzewy na kształty figur geometrycznych którymi właśnie zajmowali się pałacowi ogrodnicy. Całości uroku dodawała piękna słoneczna pogoda.
- Chodźwa! Nie mamy całego dnia – zawołał lekko zirytowany Dosty.
 
Mizzrym jest offline