Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2010, 23:59   #17
Kawairashii
 
Kawairashii's Avatar
 
Reputacja: 1 Kawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znany
Exclamation


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=TcY-uo51QTE&[/MEDIA]

Un travel routs before us




***

Maksymilian Kowalski & Piotr Sowiński
(warte do przeczytania dla osób zainteresowanych naturą oraz mapą)
Kondycja Piotra nie pozwalała mu na dłuższy bieg, natomiast Maks czuł się doskonale rozprostowując swoje nogi. Mimo to, żądnemu z nich nie podobała się ta nagła, poranna gimnastyka, na znak wystrzału dział artyleryjskich. Gdy znaleźli się już w odpowiedniej odległości od mostu, oboje obejrzeli się za siebie, spodziewając się jego nagłego runięcia przebytej drogi. Mimo solidnego ostrzału, most nadal stał. Był to mały mostek dla pieszych, o dość wymyślnym designie, gdzie całość była zawieszona na metalowych linach, uczepionych ciągnących się wzdłuż niego dwóch parabolicznych słupów, zatopionych u brzegu obu stron wyschniętej rzeki. Droga powrotna może nie była niemożliwa jednak w obliczu pękających pod dodatkowym naprężeniem stalowych lin, sprawa bezpieczeństwa stawała się raczej wątpliwa.

Po drugiej stronie, zastali piękne staromodne miasto, ozłocone majestatycznie wyglądającymi kamienicami, które z kolei były zasłane ściółką leśną (drobnymi ułamkami kory z drzew, dziwacznie rozcinającymi, jak by się wydawało, solidne budynki), rozczłonkowującymi stare domy: restauracje, sklepy, księgarnie, tworząc tym samym mozaikę z nieprowadzącymi do nikąd balkonami. Które, dawni lokatorzy połączyli w niektórych, choćby najbardziej skrajnych miejscach, kładkami i linami, umożliwiając sobie przejście pomiędzy kluczowymi elementami labiryntu. Oboje byli dość mocno utwierdzeni w przekonaniu o podobieństwie zaistniałym między zniszczeniami obecnego miasta, a miast widzianymi oczami ich ojców czy dziadków po IIWW. To miasto straciło swoją duszę wiele lat temu, uczucie to było na zbyt silne. Pochłonięte pleśnią, śmierdzące wzniesienia mchu z pewnością kiedyś były ciałami mieszkańców. Las nie czekał nim czas dopełni swej roli w ich rozkładzie, niektóre ze zwłok były dobrze zakonserwowane przez roślinność, dostarczając im potrzebnych surowców. Rzadkością było ujrzenie nagiego szkieletu. Maksa przeszły ciarki na myśl o sparaliżowanych, bądź zapadniętych w śpiączkę ludziach, pozostawionych samemu sobie
w tym okropnym świecie. Mężczyźni, czuli się wystarczającymi szczęściarzami nie budząc się na wpół zżartymi przez roślinność. Ale kto mógł otworzyć ich komory? Czy zrobił to jeden z nich, po czym ukradkiem się oddalił? Któż mógł być na tyle nieodpowiedzialny w obliczu tak potężnej ekspansji przyrody. Oboje mimowolnie spojrzeli na Jamesa, który powstrzymywał się od odruchów wymiotnych spowodowanych zapachem zwłok. Nie padły żadne słowa.

Niektóre alejki były zbyt ciasne by światło słoneczne mogło do nich dotrzeć, sprawiało to, że trawa wyrastająca spomiędzy kocich łbów sięgała zaledwie kostek. Mimo to nie umniejszało to podziwu Piotra względem roślinności, posiadającej wystarczającą siłę by przedrzeć się przez betonową powłokę miasta. Gajowy określiłby ich pozycję na „las iglasty”, gdyż prawa natury nie zmieniły się mimo potężnego kopa, ewolucyjnego. Musieli znajdować się na ubogich glebach bielcowych, w zasięgu wzroku nie było innych drzew jak sosen, modrzewi i świerków. Pojedynczo rozsiane brzozy i osiki, co jednak znaczyło również, że gdzieś tam, może w jakimś mieszkaniu, w piwnicach, bądź wprost na drodze, jeśli będą szczęściażami, znajdąc również jagody, borówki. Grzyby?

Maks spojrzał na mapę. Najwyraźniej nie była po Polsku, tego był pewien. Także oznaczenia zrobione przez Josepha dużo nie mówiły. Był to zbiór kółek, krzyżyków i strzałek. W niektórych miejscach posłużył się również matematycznymi wzorami i nie było to wcale głupie z jego strony, gdyż matematyka była językiem uniwersalnym dla wszystkich nacji. Kłopot polegał jednak na jego interpretacji.

O <- X
Kółko/zero, znak mniejszości, minus, iks/krzyżyk.
Tym wzorem oznaczył jedną z lokacji bliżej centrum miasta, gdzie kółko/zero było w centrum, a iks/krzyżyk bliżej, jak się wydawało, rzeki. Wszystko było na tyle duże, że wątpliwym było uznanie tego za wzór matematyczny jak i znak określający kierunek podróży. Niepewnym było czy Joseph trenował również własną pisownie, czy specjalnie nakreślił znaki w formie, jakiej ujrzał ją Maks. Na mapie znajdowały się różne inne, o wiele mniejsze znaki.

OX
Kółko/zero w którego wewnątrz był iks/krzyżyk.
Tym wzorem oznaczył jedną z lokacji na mapie, tuż przy znaku minus z większego wzoru.
Nieopodal tego znaku umiejscowiona została wyróżniająca się, kopnięta litera L, z ćwierć okręgiem prawdopodobnie wskazującym na kont dziewięćdziesięciu stopni.

O �-
Dookoła całego wzoru było jednak pełno innych wzorków, które wyglądały bardziej jak niewyraźne koła, o wiele bardziej zakreślające pewne bloki niż przypominające literę O. Wewnątrz których, Joseph narysował znaki plusów, o wydłużonej dolnej nóżce.


Po lewej stronie głównego znaku, mniej więcej sięgający połowy Kółka/zero znajdowała się łamana w kilku miejscach skośna linia, która o ile przedłużona prowadziłaby od czubka znaku O do lewego dolnego kantu mapy.

1x24≈Ω-1/2
Po drugiej stronie znaku minus, w głównym wzorze. Dosłownie naprzeciw znaku OX, znajdował się mały matematyczny wzór z udziałem dwóch falistych minusów, które wyglądały jak „w przybliżeniu równa się”. Cały wzór wyglądał mniej więcej tak: jeden, mały iks/krzyżyk sięgający połowy liczby jeden, dwadzieścia cztery, znak w przybliżeniu równa się, znak alfa bez dolnych szeryfów, w którego wnętrzu znajdowały się dwie kropki, po lewej i prawej stronie oraz dodatkowe trzy kreski, skierowane ku dołowi, przeprowadzone pomiędzy zakończeniami znaku alfy. Całość przypominała czaszkę. Minus, jeden, skośna kreska, dwa. Całość była wpisana w niewyraźny znak koła, i oznaczony kilkoma plusami z przedłużoną dolną nóżką. Natomiast od pierwszej jedynki odchodził znak mniejszości, skierowany w dół z jedynkami ulokowanymi poniżej obu linii znaku mniejszości..

W górnym lewym rogu mapy znajdowało się kilkakrotnie podkreślone koło, niczym narysowane przez dziecko słońce na obrazku rodzinnym. Koło, koło którego, ponownie znajdował się znak alfy, jednak ten miał zakreślone kilka kreseczek nad szeryfami znaku. Całość wyglądała dokładnie jak drzewo widziane przez grupę na horyzoncie.

James Hightower & Henry Bevoushe
Mimo dość żałosnego widoku, ledwo łapiącego dech Piotra z przodu peletonu, to właśnie James dostał zadyszki pozostając w tyle. Umykając z chwiejącego się pomostu, James mało co nie przewrócił się o Henrego. Wymijając go w ostatniej chwili. Jego przymrużone oczy mimo podeszłego wieku, były jednak skierowane we właściwym kierunku. W oddali znajdowała się grupa, na drugim, o wiele stabilniejszym moście. Stamtąd dochodziły strzały. Dla starszego mężczyzny całość wyglądała na rozmazaną kropkę, jednak James widział sytuację nader wyraźnie.

Grupa miała na sobie wojskowe uniformy, jednak skąd te niekonwencjonalne zachowanie jak na armię? Towarzyszyły im trzy, jednostki pancerne w zielono szarych barwach maskujących. Kolory te zapewniały skuteczny kamuflaż dla całej kompani, w tle pokrytego pyłem i gruzem, a za razem pochłoniętego przez las, miasta. Opancerzone pojazdy kroczące nie przypominały w żadnym stopniu wariacji czołgu, czy amfibii, mimo to swoją wielkością z pewnością mogły z nimi rywalizować. James mimowolnie powtórzył ruch jednej z maszyn, obserwując reakcję własnej ręki. Imitacja jej ruchu była kropla w krople, podobna do tej zaistniałej w maszynie. Ile czasu musiało upłynąć by dobre, niezawodne gąsienice przeszły na emeryturę, ustępując miejsca kroczącym monstrum? Cóż za wymyślny przeciwnik musiał stanąć na drodze armii, by machiny wojenne, porzuciły lufy karabinów i dział, na rzecz ramion o chwytnych istnie ludzkich dłoniach.

Marionetkarz (+/+/-)

James otworzył usta, pełen podziwu dla, zapierającego dech w piersiach przedstawienia. Natychmiast, gdy przez myśli przeszło mu zwątpienie w opanowaniu owego potwora, gdy tylko jedna z machin obróciła się w jego kierunku, w tą chwilę, w mgnieniu oka, siedział wewnątrz pancernego exoszkieletu, podziwiając świecące diody i skomplikowany układ sterowniczy. Operując toporną machiną z płynnością godną zawodowego pilota, wprawiał ją w ruch niczym kukiełkę. Jego dłonie, stopy, a w niektórych przypadkach nawet i mięśnie twarzy były w pełni okupowane przez odwzorowującą wszelkie widzimisie pilota, machinę. Przez tą jedną sekundę, czuł jakby pilot powtórzył jego ruch. Stając w miejscu i poruszając jedną ze swych technicznie zaawansowanych dłoni, nafaszerowanymą morderczymi gadżetami. Żołnierze przystali na chwilę, czekając aż monstrum wróci do szeregu. James odczuwał ciepło pulpitu równie dobrze, co drążące go zapatrywanie Henrego.

Mężczyzna zmarszczył brwi, przekonując się w myślach o niedorzeczności owej konstrukcji.
Henry wtopił swój wzrok w oczy Jamesa, ten odwzajemnij spojrzenie. Coś w wyrazie twarzy starszego mężczyzny mówiło mu, że prędzej czy później będzie musiał podzielić się z nim dokonanymi obserwacjami.

Kocioł (+/+/-)
(Henry przekąsił kanapkę w dialogu)

Ta cześć brzegu była bezpieczna. Przynajmniej na tą chwilę. Henry nadal czuł posmak kanapek Josepha, co jedynie przypominało mu o Alice. Nie miał okazji bliższego jej poznania, z resztą tak jak reszta grupy, jednak w głębi duszy miał nadzieję, iż urządzenia namierzające ich ciemiężycieli nie były na tyle dokładne.

[Miejsce na początek waszego dialogu]
[
]

Wszyscy
Było jeszcze wiele do powiedzenia, jednak póki co, grupa ustaliła jedno. Nie zważając na specyfikę każdego z kontraktów, wszystkie z nich były obecnie w zawieszeniu. Jednak stabilność tej kwestii miała za chwilę ulec zachwianiu. Podczas rozmowy, posiadacze szalików, kamizelek i swetrów zauważyli braki w postaci jednego szalika. W kierunku, w którym udał się Piotr znajdował się wielki terminal składający się z dwóch parceli. Wewnątrz nich znajdował się obszerny salon „C.C.”, skrót ten zdradzał wiele, zwłaszcza Henremu. Poniżej loga, znajdował się dopisek „Future Life; God Seed”. Owy salon stworzony z dwóch parceli, posiadał szczątkowo wystającą z zebranego gruzu, kolumnę, dającą niejaki obrys miejsc, w których znajdowały się, obecnie wybite, okna wystawowe. James podążył za Piotrem, Maks natomiast nie był tak skory do oddalania się bez uprzedniego rozejrzenia się po okolicy. Krótkie zerknięcia na lewo i prawo, rozpoczęły jego mimowolny marsz.

Henry Bevoushe
Mieli wystarczająco wiele drogi do przebycia, by pozwalać sobie na dodatkowe przystanki. Jeszcze daleko im brakowało do pełnego bezpieczeństwa. Nawet bez ‘Piratów Geas’, mieli jeszcze kwestię ‘Niebieskich’, bądź innych mieszkańców miasta. Mieszkańców nie koniecznie tak przyjaźnie nastawionych, co Jozeph. Zbliżając się do witryn sklepowych nieopodal salonu C.C. mężczyzna zauważył kilka lepkich pagórów zalegających wnętrze samochodu, który jakimś cudem został zaparkowany wewnątrz salonu. Ktokolwiek to był, umarł na miejscu wraz z pasażerem. Po wyglądzie samochodu, albo denaci uciekali przed kimś, albo chcieli napaść na salon. W szczątkach czegoś co mogło kiedyś być dłonią, Henry wyraźnie dostrzegł broń palną. Upewnił się że jako pierwszy spostrzegł oklejone rozkładającymi resztami śmierdzącej padliny, cacuszko. Był to Sig (Sauer) P220-9, bądź któryś z serii, o ile było dobrze pamiętał, był on niegdyś na stanie szwedzkiej policji. Posiadał piętnaście, dziewięciomilimetrowych naboi w magazynku, której najwyraźniej się kończyły przed śmiercią właściciela, gdyż w drugiej ręko podobnej gałęzi znajdował się kolejny magazynek. Na kolbie pistoletu, właściciel wygrawerował litery H.B.G. jednak ostatnia litera wyraźnie uległa starciu, a całość zapisu widziana ze średniej odległości bardziej wskazywała na inicjały H.B. co dziwnym zrządzeniem losu ucieszyło Henrego.
(nie znam się na broniach ^^ poprawcie mnie, jeśli jest mniej lub więcej naboi)

Piotr Sowiński & James Hightower
Robin nie wyróżniała się z grupy, wchodząc do salonu swymi gołymi stopami i obserwując reklamy, przeglądając afisze w zawieszonych na linkach, metalowych ramach. Dziwiąc się jednak bardziej sposobowi zawieszenia pozornie bezużytecznego prostokąta na linach wzdłuż ściany, niż prezentowanemu przekazowi. Piotr przetarł kurz, powieszoną na krześle damską apaszką. Reklama prezentowała parę staruszków śmiejących się do siebie, opartych na swoich laskach i obserwujących bawiące się dzieci w ogródku. Podpis poniżej mówił „Nie bądź dla siebie taki surowy, żyj zdrowo niezależnie od wieku. Geas ‘Gąbka’ ułatwi ci przetwarzanie pokarmu oraz wspomoże twój układ ochronny. Od dziś nie obawiaj się niedoboru witamin, będziesz pobierał je wprost z powietrza. Mocne kości, jędrna skóra, czy trzeba mówić więcej? Odmłódź się razem z C.C. Życie jutra, w zasięgu ręki / Future life within reach.” James wraz z Piotrem spędzili trochę czasu na rozszyfrowywaniu przekazu. Wydawał się być napisany po Angielsku. Po rozczytaniu całości oboje radzili sobie nieźle w zwalczaniu towarzyszącej temu zadaniu migreny. Cokolwiek było w powietrzu, porządnie odzwyczaiło ich umysł od czytania. Dla Piotra stanowiło to dodatkowe wyzwanie, w przetłumaczeniu na własny język. Obojgu zakręciło się w głowie.

Terminal musiał być niegdyś wyposażony w kilku konsultantów, monitory wyświetlające prezentacje, oraz lodówkę? Na podłodze oraz ścianie przy niej było wyraźnie widać ślady przenoszonego urządzenia wielkości bankomatu. Czyżby Joseph miał racje, na temat pieniędzy? Czy raczej Kredytów DNA? Piotr nie czuł się najlepiej. Przysiadł tuż przy wybitej witrynie, natomiast James zainteresował się rzeczami pod biurkiem właścicielki apaszki. Na krześle znajdowała się skórzana torebka, z długa opaską zwieńczoną srebrzystą sprzączką.

Maksymilian Kowalski
Mimo krótkiego zwiedzania, dyskusja pomiędzy nimi nadal trwała. Od pamiętnego ostrzału minęło trochę czasu, a żadnemu z mężczyzn jeszcze nie przetkały się uszy. Byli, zatem ogłuszeni na otwartym terenie, z nikim nieustawionym na czatach, prowadząc głośną wymianę zdań. Maks kilka razy otworzył usta, wiercąc palcami w uszach. W salonie faktycznie brakowało pewnego elementu. Ślady ciągniętego bankomatu prowadziły jednak dokądś, niestety ich zbadanie wymagało od mężczyzny przerzucania zebranego przy salonie gruzu.

Piotr przecierał czoło, po przeczytaniu napisu na reklamie. Wstał, po czym powoli kierował się na zewnątrz, mijając Maksa oraz kolejny z plakatów. Ten w przeciwieństwie do reszty prezentował sobą pewną anty reklamę, z innego okresu. Niewiadomo, jakim językiem posłużył się jej twórca jednak Maks mógł po raz pierwszy przeczytać przekaz. Na plakacie widniał dostojny mężczyzna, z cygarem w ustach, ubrany w raczej nie tak czysty, karmazynowy, męski żakiet z żabotem. Na dole widniały cyfry o złotym druku „98.6 MHz” oraz dopiskiem „Future within reach, Gentleman Punk. Death to Morfs” oraz znakiem drogowym, ‘zakaz’, w którego wewnątrz znajdował się portret istoty wręcz identycznej prezencji, co Robin. Była to natomiast kobieta lis o podmalowanych, dziko wyglądających oczach. W rogu plakatu znajdowały się szerokość i długość geograficzna. Maks natychmiast spojrzał na mapę. Gdziekolwiek się znajdowali. Kierunek, w którym szli był podejrzanie bliski tym współrzędnym.

Maks nadal był zajęty mapą, kierując swój wzrok ku ziemi, gdy nagle poruszył jeden z kamyków, osuwając trochę z naniesionego gruzu. Jego oczom ukazał się wyraźny ślad wspomnianej poprzednio, brakującej maszyny. Powiódł za nim oczyma, natrafiając na jej koniec, dokładnie metr przed Piotrem. Mężczyzna poruszył się, gdyż coś nie zgadzało mu się w układzie drogi. Zaskakując jednak za późno, nie zapobiegając słyszanemu niedługo jękowi Piotra.

Henry Bevoushe
Starszy mężczyzna był skupiony na wydostaniu broni, gdy nagle poczuł wezbranie się wiatru. Budynek zadrżał w posadach, gdy Robin zerwał się, w kierunku jezdni.

[]
[Koniec waszego dialogu]


Dziecko wyminęło Jamesa i Maksa, o mało nie mijając miejsca upadku Piotra. Wicher zebrany pędem istotki wniósł kilka położonych na ziemi drewnianych kładek ujawniając skomplikowany system tuneli, wydrążonych w ziemi. Henry natychmiast podbiegł w kierunku Maksa, podobnie uczynił James.

Piotr Sowiński

Stróż (+/+/-)

Ciemność, zimna stal, pieczenie. Piotr nie zauważył zamaskowanej dziury w betonowej jezdni. Była ona na tyle szeroka, że mężczyzna nie mógł sięgnąć jej krawędzi, wpadając w nią niczym śliwka w kompot. Ze ścian tunelu wystawały naostrzone pręty, druty i belki z gwoździami, pozbawiając Piotra nadziei na przeżycie upadku natychmiast, gdy ten mijał poziom asfaltu. Oczy mimo wszystko nie zmrużyły się, a usta nie dokończyły wypowiedzianego odruchowo przekleństwa. Bezradnie wymachiwał dłońmi w powietrzu, łudząc się wyminięciem przeszkód, a przynajmniej jednej z tysiąca. Z pewnością na samym dole czekały naostrzone pale i potłuczone szkło. „to koniec” pomyślał Piotr.

Ciemność, zimna stal, pieczenie. W połowie drogi dołączyło do niego dziecko. Czyżby chciało go ochronić? Co mogło zrobić w obecnej sytuacji? Kwiaty, najprawdopodobniej żywiące się krwią ściekającą z prętów wystrzeliły swój pyłek w kierunku spadających ciał. Robin i Piotr skręcili się pod wpływem pieczenia skóry.

Ciemność, zimna stal, pieczenie. Ktoś wołał coś do niego. Obudził się. Czy nadal żył? Czy to w ogóle możliwe? Ze szczytu tunelu trójka mężczyzn wołała, w nadziei na odpowiedź. Znajdował się w obszernych, starych tunelach ściekowych, a w jego dłoniach spoczywała Robin. Dziecko patrzyło na Piotra pytająco, chociaż w ciągu całego lotu, nie pisnęło ani razu. Nie posiadając ramion, dziecko nie mogło wyszarpnąć się z pewnego uścisku Piotra, czekając bez przymusu aż ten odłoży ją na ziemię. Mężczyzna stał jedną nogą w jak by się wydawało, krystalicznie czystej wodzie, a druga na brukowej ścieżce ciągnącej się przy ścianach ścieku. Jedna z jego dłoni niesamowicie silnie trzęsła się pod leżącym w jego ramionach dzieckiem. Był na niej złocisty pyłek, który strasznie piekł go w skórę. Na nogach i uszach dziecka widniał podobny pył, Robin trzęsła się w tych miejscach najintensywniej. Było także trochę pyłu unoszącego się na wodzie, najwyraźniej noga w niej zamoczona posiadała trochę z tego dziwnego złotka na sobie. Jednak o ile był pewien, że żyje, był również pewien tego, że stopa zamoczona w wodzie wcale się nie trzęsła, mimo oznakowania pyłem.

Spojrzał w górę. Nie było możliwości, aby przeżył ten upadek nie odnosząc żadnych ran. Serce waliło mu w piersi niczym ciężki grzmot, wypychając pierś i zakłócając konwulsje towarzyszące nabieraniu tchu. „Boże…” zamyślił się Piotr.

-Witam W.. w… Wędrowcze, w czym mogę ci słu… słu.. służyć –Usłyszał nagłe powitanie, zacinającej się maszyny z salonu. Metaliczny kubeł przypominający bardziej maszynę do kawy nie mógł się w pełni otworzyć, powtarzając tą samą kwestię kilkakrotnie, gdy tylko Piotr się poruszył. Wyglądało na to, że ktoś wygiął jej klapę, utrudniając tym samym dalsze, sprawne funkcjonowanie. Maszyna bez sukcesu, wierciła się, umazana błotem i pyłem. Ktoś kto sprowadził ją tutaj, najwidoczniej szukał rzeczy którymi mógł zabarykadować niektóre wyloty tuneli.

Będąc wewnątrz kanalizacji, Piotr nie był w pełni pogrążony w ciemnościach. Co uprzyjemniało w pewien sposób wizję wędrówki nimi, wiedząc iż szanse wyjścia na powierzchnię tym samym wylotem, były nikłe.

Z jednej strony widział oświetlony wylot prowadzący do osuszonej rzeki, niestety z kratami. Natomiast z drugiej, długi ciągnący się tunel, na którego końcu znajdował się oświetlony teren, i coś co wyglądało na wpół zapadnięty mamlas (słup ogłoszeniowy), wpuszczający do kanalizacji sporą dozę światła. Prawdopodobnie zapadł się niedawno, podczas ostrzału, gdyż zawieszone na nim kartki z ogłoszeniami opadały z niego powoli niczym płatki śniegu, bądź liście drzew.

Co dziwne jednak, pod ziemią było słychać pewien dość charakterystyczny głuchy odgłos pracującej maszyny.

Maksymilian Kowalski
Żyli, ale czy nic im nie jest? Czy powinni tam zejść? Z pewnością nie tą samą drogą. W zasięgu wzroku nie było lin, chociaż pewnie na dużo i tak by się nie zdały. James wyglądał na najbardziej zmartwionego, najwyraźniej miał za słaby żołądek i nerwy na takie akcje. Maks spojrzał na mapę, oczywiście nie było na nich tuneli kanalizacyjnych. Spojrzał na jezdnię. W asfalcie było pełno podobnie wyglądających dziur. Kto mógłby je wydrążyć? Jaki był cel ich budowy?

Iskra (+/-/-/-/-/-)

Opuszki palców Maksa zaczęły go świerzbić, pulsować i drgać. Cokolwiek to było, robiło się coraz intensywniejsze. Już wcześniej jego dłonie wydawały się oczekiwać czegoś, bądź śledzić? Wchodząc do salonu, chwilowo odczuwał ulgę, jednak im bliżej znajdował się tuneli tym… czuł się jakby grał w „zimno i ciepło”. Coś wisiało w powietrzu.

***
Moc jest w tobie;

Henry Bavoushe
- Kocioł: 1 lvl Amator
+/+/-

Maksymilian Kowalski
- Iskra: 2 lvl Skilled
+/-/-/-/-/-

Piotr Sowiński
- Stróż: 1 lvl Amator
+/+/-

James Hightower
- Marionetkarz: 1 lvl Amator
+/+/-

***
Zbrojownia i ekwipunek;

Henry Bavoushe
Szal – ciepły, metrowy szal w przekątne grube czarno, białe pasy.
Klucz francuski – solidny, srebrno czerwony klucz francuski w doskonałym stanie.


Maksymilian Kowalski
Kamizelka – stara, lekko podarta, ciepła kamizelka .
Mapa – mała mapa miasteczka z oznaczeniami Jozepha.
Klucz – klucz do sklepu z bronią i amunicją.
Zapalniczka – niedziałająca zapalniczka, wypełniona gazem.
Latarka – długa metalowa latarka z niedziałającymi bateriami o czarnej obudowie.

Piotr Sowiński
Szal – ciepły, metrowy szal rozdarty na pół w 1/3 długości, koloru fioletu.

James Hightower
Sweter – bardzo wygodny szary sweter z wysokim kołnierzem.

***
Wybieraj rozważnie;

Henry Bavoushe
[Szaber: Z większym przekonaniem sięgasz po broń, świadom niebezpieczeństwa, które grupą możecie napotkać podczas dalszej eksploracji. Nie bacząc na obleśnie wyglądające zwłoki.]

[Role: Nie darząc ufnością nikogo, kto nie był w stanie otworzyć się w całości. Starasz się ustalić role w grupie. Tworząc scalające grupę więzi zaufania i odpowiedzialności.]

[Droga: Dzielisz się z grupą swoją wiedzą na temat wojskowości, oraz dobieraniu odpowiedniego terenu. Sugerują albo trzymanie się z dala od prawdopodobnie najeżonych pułapkami budynków, bądź schronienie się w ich wnętrzach, przed niespodziankami czyhającymi na otwartym terenie.]


Maksymilian Kowalski
[Kontakt: Zwracasz uwagę na plakat. Starając się spamiętać podane cyfry, zapisać je, bądź zrywasz plakat biorąc go ze sobą. Opcjonalnie przetaczając temat Henremu.]

[Tunel: Skupiasz szczególną uwagę na własne dłonie. Źródło ich dziwnego zachowania względem tuneli. Dopytując się Piotra na temat jego stanu, oraz stanu Robin. Twoja decyzja czy zasugerujesz drogę wzdłuż dziur w asfalcie, czy spytasz o możliwe ścieżki ze strony Piotra.]

[Zasoby: Obawiając się o bzpieczeństwo Piotra i Robin dopytujesz się dokładnie ich stanu. Dzieląc się z nimi posiadanymi zasobami, bądź szukając rzeczy, które mogą się im przydać. Opcjonalnie jakiś pręt do samoobrony, zapalniczkę, czy latarkę o ile uda ci się je uruchomić, choćby na chwilę.]


Piotr Sowiński
[Higiena: Skupiasz się na obmyciu własnych kończyn z drażniącego pyłu. Nie czując się dziwnie wykazując opiekuńczą naturę w stosunku do Robin i powtarzając tą samą operację także i dla niej. Twój wybór czy obmyjesz najpierw dziecko, czy siebie.]

[Machinarium: Skupiasz swą uwagę na maszynie nieopodal, oraz dźwiękach pracy w tle. Wydaje się jakbyś był wewnątrz gigantycznego statku.]

[Światło: Starając się określić swoje położenie wybierasz jedną ze ścieżek. Zmierzając ku kratom przy wyschniętej rzece, bądź mamlasie łączącym świata podziemi i powierzchni.]


James Hightower
[Geas: Opowiadasz grupie o widzianej w przywidzeniu, maszynie oraz jej wnętrzu. Przetaczasz temat Geas posiadanych przez grupę, oraz złudzeń, których doświadcza każdy w grupie.]

[Delikatny: Roztkliwiasz się na temat wszechobecnej stęchlizny wymieszanej z zapachem lasu, nadal będąc zmęczonym biegiem i dziwnym przywidzeniem na moście.]

[Mapa: Prosisz Maksa o mapę, starając się wykazać jakąś inicjatywę w jej rozszyfrowywaniu. Czując się wystarczająco pewnie, po doświadczeniu z plakatem.]
 

Ostatnio edytowane przez Kawairashii : 20-09-2010 o 21:23. Powód: Bug z imionami :3
Kawairashii jest offline