Audrey Preston
Kobieta dostrzegła czołgającego się mężczyznę, któremu najwidoczniej spieszyło się na tamten świat. Sądząc po śladach krwi jakie zostawiał za sobą, miał dość poważne obrażenia. Audrey podążyła szybko w jego kierunku.
- Nie ruszaj się -krzyknęła podbiegając. Uklękła nad nim i oceniła fachowo sytuację - Jestem Audrey. Pracuję jako toksykolog i znam się na medycynie. Muszę przewrócić Cię na bok, na plecy byłoby zbyt ryzykowne. A w ogóle co Ty tak ściskasz jak ostatnią deskę ratunku, hmm? - starała się zażartować. - Vertimind? W tej chwili nie przyda Ci się to - powiedziała delikatnie wyjmując mu z ręki opakowanie - spokojnie, nie zabiorę Ci ich, ale teraz musisz się rozluźnić.
Rana na brzuchu wyglądała na poważną. Ślady na plecach wystarczyło zdezynfekować i założyć opatrunek, ale tu... - Trzeba szyć, inaczej rana wciąż będzie się otwierać - zadecydowała. Otworzyła walizkę i wyciągnęła apteczkę. Igła, nici, nożyczki... o, i butelka wody mineralnej. - Wypij - poleciła -nie możesz się odwodnić. I postaraj się być dzielny, nie jestem najlepszą krawcową - mrugnęła. Nasączyła watę spirytusem. - Może przez ten czas zabawisz mnie konwersacją? Jak się nazywasz i co robisz? |