Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2010, 19:50   #28
Extremal
 
Extremal's Avatar
 
Reputacja: 1 Extremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemu
Sms od [b]Tony'ego[/i] nie napawał optymizmem, ale choć trochę pocieszył go fakt, że nie tylko mu tak kiepsko idzie...
(...) Ivan zmierzył przybysza badawczym wzrokiem, na pierwszy rzut oka kitajec, jak kitajec. Nic specjalnego, skóra wyróżniała go z tłumu, a sam gościu wyglądał na Yakuzowca. "Cholera, jak oni się rozróżniają?" - pomyślał Ivan:
-Pan nie jest Zongiem Lei - Odparł od niechcenia Ivan, kątem oka lustrując Jock'a, czy zanadto nie wpadł w tremę. Rozmowa kogoś tak malutkiego z Triadą, budzi emocje. - Wyraźnie chyba napisałem, że z nim chcę się widzieć. Czyżby się bał wyjść do restauracji własnej Ciotki?
- Lei nie jest na wyciągnięcie ręki dla każdego kto tu przyjdzie i wyśle notkę przez kelnera, że chciałby się z nim spotkać. Widzę jednak, że nie może pan być jego znajomym skoro nie potrafi się pan nawet zachować jak na gościa przystało. W każdym razie mam nadzieję, że jedzenie panom smakowało. Proszę zapłacić rachunek i wyjść.
I misterny plan poszedł paść się na zielone trawki. Ivan czuł, że traci grunt pod nogami. włos na karku mu się zjeżył, a pięścią nerwowo stukał w blat stołu, nie miał najmniejszej ochoty opuszczać tego miejsca, bez wyciągniętej lichwy.
"Warte zachodu jest napatoczenie się Triadzie? Powinienem szukać morderców Starego, a ja jak skończony dzieciak z ulicy, pierwsze co robię, to wracam na stare śmiecie. Najchętniej co bym zrobił to chwycił gnoja za łeb i spłaszczył mu nos na stole, ale konsekwencje byłyby wiadome, na wyproszeniu by się nie skończyło, a w najlepszym wypadku na połamanych kończynach na izbie przyjęć. Do pełni szczęścia brakowało jeszcze tego, by z telefonu rozległ się dumny plusk z muszli klozetowej. Koleś mający za dzwonek odgłos spuszczania wody - w żadnym środowisku nie może być traktowany na poważnie." - Na fali przemyśleń Fiodor bąknął kompletnie nie myśląc nad tym co mówi:
- Więc aż tak to widać, że nie bywam w takich lokalach? - Ivan prześmiewczo sparodiował ton głosu swojego rozmówcy - Wolę kuchnię włoską, ale ten ryż całkiem niezły był. Wracając do tematu. Widzisz, w tym sęk, że Ja i Lei mamy wspólnego znajomego. I to o niego się wszystko rozchodzi. Także, będę nalegał na krótką rozmowę z nim. - Dumnie Ivan zadarł głowę do góry i spojrzał chińskiemu dżentelmenowi prosto w oczy. Nie mogąc się nadziwić, skąd u niego taka elokwencja, normalnie nigdy nie zdobyłby się na tak wysoki poziom elokwencji.
- Niestety, jak powiedziałem nie będzie to możliwe - Chińczykowi nawet brew nie drgnęła. Wciąż zachowywał kamienny spokój nie zważając na ironie rozmówcy.
Impas nie ustępował. Szukał w myślach czy z Nikkim nie ustalili, jakiegoś sygnału, by wypadł z tego kibla i narobił rabanu, jak na bandziora przystało.
-Wielka szkoda, że taką krzywdę robisz swojemu przyjacielowi. Miałem cię za bystrego gościa. A może po prostu jesteś zwykłym gorylem? W takim razie chcę z kimś bardziej kompetentnym zamienić słowo.
Mężczyzna spojrzał na zegarek i krzywo się uśmiechnął.
- Niestety podajemy tylko jedzenie i jest to jedyna rzecz jaką możesz w tej restauracji dostać. Żegnam - chinol odwrócił się i między stolikami ruszył w kierunku zaplecza.
Fiodor nie wytrzymał, taka obelga bardziej bolała, niż jakby mu splunął w twarz. Nie jest pierwszym lepszym obszczumurem z ulicy. Żeby gościu tylko wiedział, ile bombek żółtkom podłożył pod Toyoty i Hondy, to nie miałby czelności odwrócić się do niego plecami.
Fiodor szybko wyskoczył ze stolika i świńskim truchtem dogonił żółtego facecika, łapiąc go za ramię:
-[i]Posłuchaj, Lei jest winny kasę, nie szukamy kłopotów. Przekaż mu to i załatwmy sprawę w chwilę. Nic nie musi się przecież stać.[.i]
- Lei nikomu nie jest nic winny. Wyjdźcie stąd. Jak sam powiedziałeś nic się nie musi stać.
-Niech sam mi to powie, wtedy wyjdę. Chodź, pójdziemy razem do niego.
- Chciałbyś - Chińczyk znowu krzywo się uśmiechnął. - Lei wyszedł tylnym wyjściem jakiś czas temu, kiedy ja was tutaj zabawiałem.
"Ładnie" - To była pierwsza myśl, jaka nasunęła się Fiodorowi. Został załatwiony jak 15latka. On myślał, że kontroluje sytuację, a małolata myślała, ze romeo który ją zaliczył, bardzo ją kochał. A tymczasem oboje zostali wydymani. Uścisk na barku chinola nie zelżał ani trochę.
- Dość tych gierek. Gdzie go znajdę?
- A bo ja wiem? Chyba nie myślisz, że wysłał mnie tu mówiąc gdzie się schowa?
-Coś mi się wydaje, że kłamiesz. Jeśli Lei zachowuje się jak dziecko, to jak z dzieckiem postąpię. Prowadź mnie do jego ciotki. - Ivan coraz śmielej sobie poczynał z szeregowcem Triady.
- Jasne, wejdź tam i ją rozwal. Będzie piękny dowód dla glin. Pewnie już ktoś po nich zadzwonił. Jak już zamierzasz kogoś straszyć to nie na oczach świadków - Chińczyk wyraźnie drwił sobie z Ivana.
- Kobiet, dzieci, starców nigdy nie tknę. - po tych słowach odwzajemnij drwiący uśmiech, dając do zrozumienia, że protekcja nie obejmuje małych, zastraszonych Chińczyków - Groźbą nazywasz zaproszenie kogoś na kolację? Chcę by uregulowała dług siostrzeńca. Nic więcej.
-Groźbą nazywam twoje obecne zachowanie. A może poczekamy i zobaczymy co psy mają na ten temat do powiedzenia?
- Nie zapomnij im wspomnieć o walkach, gdzie wtopiliście niemało.
Ivan ignorując pseudoszpicla odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem podszedł do stolika, biorą do reki włączony telefon, gdzie po drugiej stronie słuchawki siedział w napięciu Nikki:
-Możesz wyjść. Czekamy na Ciebie. Po dobroci gówno zdziałamy.
Wyrzucił na stół studolorawy banknot. Było to za dużo, jak na cenę zamówionych dań, nie miał ochoty płacić napiwków (chyba,że z przyjemnością zapłaciłby kelnerce w naturze). Liczył jeszcze na to, ze jak zejdą szybko na dół, zastaną orszak Lei'a, by osobiście tą sprawę załatwić, choć z drugiej strony mógł to być tylko blef.

Frontalnie wejść na zaplecze? Fiodor czuł, że to może być jedyny sposób. Może faktycznie szczeniackie poskarżenie się cioci nie było takim głupim pomysłem? I tak nie miał nic do stracenia, a straszenie policją może oznaczać tylko jedno - bezradność.
 
__________________
Jednogłośną decyzją prof. biskupa Fiodora Aleksandrowicza Jelcyna, dyrektora Instytutu Badań Nad Czarami i Magią w Sankt Petersburgu nie stwierdzono w naszych sesjach błędów logicznych.
"Dwóch pancernych i Kotecek"

Ostatnio edytowane przez Extremal : 20-09-2010 o 19:52.
Extremal jest offline