Melchior zamyślił się chwile.
- Jest tam stajnia, ale nie tak dobra jak tutaj. Wasz wybór, chcecie zostawiajcie, nie chcecie weźcie wierzchowce ze sobą. Tak, czy tak ruszajmy już, im później tym mniej bezpiecznie. Jeszcze jakiś patrol weźmie nas za szpiegów. - Mężczyzna mógł już poważnie i ponaglającym tonem. Karhal podniósł swój berdysz i podszedł do Melchiora, sięgał mu trochę powyżej pasa.
- Trzysta to zdecydowanie za mało, mogłem się targować o więcej. - powiedział z kwaśną miną.
__________________ And then... something happened. I let go.
Lost in oblivion -- dark and silent, and complete.
I found freedom.
Losing all hope was freedom. |