Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2010, 22:00   #13
szarotka
 
Reputacja: 1 szarotka jest jak klejnot wśród skałszarotka jest jak klejnot wśród skałszarotka jest jak klejnot wśród skałszarotka jest jak klejnot wśród skałszarotka jest jak klejnot wśród skałszarotka jest jak klejnot wśród skałszarotka jest jak klejnot wśród skałszarotka jest jak klejnot wśród skałszarotka jest jak klejnot wśród skałszarotka jest jak klejnot wśród skałszarotka jest jak klejnot wśród skał
Czasami człowiek naiwnie wierzy w to co widzą oczy...
- Wyobrażasz sobie, nie jesteśmy tu jedynymi naukowcami.
Uprzejmy uśmiech na twarzy “wybawicielki” zastygł jak zamrożony. Pan kałamarnica - naukowcem? Rozgadany Debragio również? Czy to jakaś nowomoda naukowa, by w towarzystwie salonowym bredzić o niczym, zamiast na poważne rozwojowe tematy? Szybko przywołała życie na swą twarz (co na jej bladym obliczu nie czyniło specjalnej różnicy od stanu poprzedniego) i skłoniła lekko głowę. Podjęła swą rolę tajemniczo małomównej, uprzejmej damy, słuchając zapewnień wicehrabiego i zastanawiając się, czy naprawdę czytał cokolwiek jej autorstwa, a jeśli tak to ile z tego zrozumiał. I jak można by to sprawdzić.
- Oczywiście - nie będę zanudzał rozmowami o katedrach na balu. Gdyby mi się wyrwało, proszę mnie natychmiast ukrócić.
Asekuracja, czy rozmyślna sugestia? Och Inez nie bądź taka podejrzliwa. To że wokół ciebie trwa gra domów i snuje się pajęczyna intryg, nie znaczy, że tobie się musi udzielać. Karol stara się być po prostu towarzysko poprawny.
- Zabawne, miałam zamiar prosić o to samo. Trudno nie myśleć o dziełach Rodian wśród tak interesujących obrazów. Zapewne będziemy więc musieli “ukrócać” się wzajemnie.
Ujęła podane ramię z optymistyczną myślą, że może ten bal nie będzie jednak taki nieznośny. Niestety szybko przypomniała sobie, iż trzeba będzie przetrwać w gąszczu niejasnych sytuacji i niedopowiedzeń. I w miarę prędko rozpracować Rubinsheia. Wydawał się dobrym znajomym hrabiny Santezu, nawet bardzo dobrym.
Tylko dlaczego to właśnie moja osoba jest obiektem tej zabawy. Jestem jakimś trofeum?
Nie wiedziała czy się obrazić, czy ubawić. Nie pozwoliła jednak myślom odbić się na twarzy. Zbyt wiele oczu patrzyło.

Pojawienie się przed obliczem królowej zestresowało ją bardziej, niż to obliczała. Jej Królewska Mość promieniowała władczością i autorytetem tak dobitnie, iż Inez miała wrażenie bycia bardzo nie na miejscu, szczególnie gdy usłyszała oklaski. Co innego wiedzieć, iż gdzieś tam urzęduje monarchini, a co innego stać tuż przed nią. Ukłon na szczęście wypadł naturalnie i tylko wicehrabia mógł poczuć, że prostując się, baronowa mocniej ścisnęła jego rękę.

Przy stole nudziła się niemiłosiernie, mimo iż starała się sprawiać wrażenie uważnej słuchaczki. Hrabia wygłaszał jakiś towarzyski bełkot i nie odpowiedział na żadne pytanie. Przynajmniej nie wprost. Bowiem z miny sąsiadów można było wnioskować, że tylko ona jedna nie łapała sedna sprawy. Podeszła więc do tego, jak do zagadki kryptograficznej, analizując każde zdanie. To nasunęło parę wniosków, ale żaden nie był budujący.
Skoro nie chce rozmawiać z nami tutaj, to po co wspólny stolik? Dla zmierzenia się spojrzeniami, niczym gracze karciani i przybrania mądrych min? I co ona może mieć takiego, na czym mu zależy? Ma wszak na sali dużo znaczniejszych - przynajmniej tytularnie - naukowców.
Jak zwykle, gdy myślała nad czymś intensywnie, bawiła się tym co miała w dłoni; w tym przypadku - kieliszkiem z winem. Rubinowy płyn zataczał łagodne łuki po szklanych ściankach, zaś światło wydobywało pełnię jego szlachetnych odcieni.
Głos hrabiny sprawił, że Inez wróciła do sytuacji obecnej. Starsza kobieta sprawiała wrażenie obytej w towarzystwie, pewnej siebie i swobodnej. Zapewne czuła się tutaj jak ryba w wodzie. Znała się na sztuce, to nie ulegało wątpliwości, lecz nie stanowiła chyba dobrej rozmówczyni dla baronowej. W jednym jej zdaniu musiałaby dopatrywać się tysiąca znaczeń, a to było ponad siły młodszej kobiety.
Natomist anegdotka, która padła przy stole nieomal otwarcie rozbawiła panią de Chavaz. Nie powstrzymała zerknięcia na kawalera Grella, bowiem jak żywo przypomniała jej się rozmowa o “Katedrze”. Ukryła wesołość pod leciutkim tylko uśmiechem, a w duchu zastanawiała się “co też autorka miała naprawdę na myśli”. Chociaż Doryjczykowi można przecież wybaczyć tak górnolotne wizje, nieprawdaż? Im wszystko można wybaczyć.
Tęskniła już do kolejnego tańca. Jawił się bowiem znacznie przyjemniejszą alternatywą, niż siedzenie tutaj w tym dziwnym wyczekiwaniu na słowa, które nie padną. Poza tym miała nadzieję, że wicehrabia zajmie w jej karnecie więcej niż jedną pozycję.
Tymczasem rozpoczęły się popisy akrobatów i zwierząt, które zupełnie jej nie bawiły i nie fascynowały. Nie rozumiała bowiem takich form rozrywki.
Bal trwał.
 
__________________
Wszechświat stworzony jest z opowieści. Nie z atomów.
szarotka jest offline