Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2010, 22:22   #198
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
NARRATOR



Holy Charpentier

Wystartowałaś szybciej, niż spodziewali się napastnicy.

Biegłaś jak oszalała przed siebie, czując krew łomoczącą ci w skroniach. Słyszałaś jeszcze trzy strzały za sobą, lecz tylko jedna kula uderzyła w pień drzewa koło ciebie, reszta poleciała w niewiadomym kierunku.

Strach, determinacja i wola przetrwania pchały cię przed siebie, chociaż zmęczony szalonymi wydarzeniami organizm ostro
protestował przeciwko zmuszaniu go do jeszcze jednego wysiłku. Dawałaś jednak radę i trzymałaś pościg na bezpieczny dystans.

Ucieczka w panice, przez góry i zdradliwy las nie jest nigdy najlepszym pomysłem, jednak za bardzo nie miałaś wyboru. Sprzyjało ci szczęście. Nie potknęłaś się o żaden korzeń, żadna gałąź nie smagnęła cię po twarzy i już zaczęłaś myśleć, że pomaga ci jakaś nieznana siła.

Kilka chwil później okazało się jednak, że chyba tak jednak nie jest.

Droga przed tobą kończy się urwiskiem, na którego dole – jakieś pięćdziesiąt metrów, może nawet więcej, widać ciemną taflę jeziora.
Z paniką odwróciłaś się i zmartwiałaś.
Pościg słychać, jak przedziera się przez las. Jeszcze chwila – nie za długa – i wypadnie nad urwisko.

Szybko, w ułamkach sekund, analizujesz swoją sytuację.
Możesz próbować ukryć się gdzieś w lesie, ruszyć brzegiem urwiska starając się zniknąć w lesie po lewej lub prawej stronie lub zaryzykować karkołomne zejście w dół. Teoretycznie jest to możliwe, ale dość ryzykowne. Oczywiście pozostaje ci też ewentualność stanięcia do walki, atak z zasadzki po uzbrojeniu się w jakąś prowizoryczną broń.
Alternatyw jest sporo, lecz jakoś żadna z nich nie napawa cię optymizmem. Wiesz, ze musisz podjąć decyzję niezwykle szybko, jeśli nie chcesz by kultyści wpakowali ci kulkę.

Przez głowę przelatuje ci jeszcze jedna, płocha myśl – „ciekawe co się dzieje z resztą”.



Annie Carlson

Mimo, że tym razem spodziewałaś się bolesnego szarpnięcia, jaki towarzyszył ci za pierwszym razem, kiedy korzystałaś z „przejścia” w pamiętniku, uczucie, którego teraz doświadczyłaś było nieporównywalnie gorsze.
Potworny skurcz mięśni i niewysłowiony ból spowodował, że najzwyczajniej w świecie straciłaś przytomność.

Kiedy ją odzyskałaś zorientowałaś się, że leżysz na czymś miękkim, dość nieprzyjemnie pachnącym. Nie możesz się poruszyć. Twoje ciało ciasno krępuje długi fartuch z rękawami zawiązanymi za twoimi plecami. Typowy strój z domu dla obłąkanych, kiedy ktoś sprawia problemy.
Znajdujesz się w małej, wyściełanej miękko salce pozbawionej jakichkolwiek elementów umeblowania. To typowa izolatka!
A ty jesteś w niej sama, w kaftanie bezpieczeństwa.
Jedyny obcy element, jaki przykuwa twoją uwagę to bazgrol na ścianie, jakimś cudem wykonany zapewne przez któregoś z wcześniejszych więźniów.

- Krew to ucieczka!

I drugi

- Ty nie jesteś sobą! Nikt nie jest sobą!

Gdzieś zza obitych na miękko drzwi dochodzi głośna muzyka odgrywana przez stary adapter.


George Wasowsky

Bolesne uczucie, kiedy Annie otworzyła przejście było nieopisane. Rana na głowie otworzyła ci się i złapałeś się za nią o mało nie tracąc przytomności.
Kilka oddechów i podniosłeś wzrok i wrzasnąłeś z przerażenia widząc przed sobą obcą, męską twarz
Nieznajomy też krzyknął i w tym samym momencie zorientowałeś się, że to odbicie w lustrze.

- Coś się stało, doktorze Palmer? – usłyszałeś pytanie wypowiedziane zza drzwi, a ty zorientowałeś się, że ubrany jesteś w lekarski kitel i znajdujesz się właśnie w męskiej toalecie.
Gdzieś zza drzwi usłyszałeś, poza nawołującym ciebie mężczyzną, głośną muzykę puszczoną z jakiejś płyty.

- Panie doktorze! – znów ten ponaglający głos. – Proszę się pośpieszyć. Profeso[r Innuaqui chciał z panem coś pilnie omówić, pamięta pan.


Cyrus Parker


Kule najwyraźniej zwróciły uwagę kształtującego się Cienia na ciebie, lecz nie zrobiły mu najmniejszej krzywdy. Teraz dopiero pojąłeś, ze to nie Łowca, lecz ten, którego Indianie nazywali Innuaqui! Upadły Anioł z opowieści Nathaniela. Liczyłeś, że pociski zrobią mu jakąś krzywdę, lecz najwyraźniej się zawiodłeś.

Poczułeś wokół siebie skupienie jakiejś nienawistnej woli, uczucie jakby niewidzialne szpony próbowały rozorać ci rękę, jakby jakieś zęby usiłowały przegryźć skórę i dostać się do kości.

I nagle ból staje się autentyczny.

Koło ciebie panuje jakieś zamieszanie. Dwóch rosłych mężczyzn odciąga od ciebie jakiegoś chudego jak szczur faceta, który właśnie ... ugryzł cię do krwi w ramię. Jego spojrzenie ... wydaje ci się znajome, ale nie potrafisz sobie przypomnieć, skąd je znasz. Trzecia osoba – młoda i niezbyt ładna kobieta doskakuje do „szczurka” z okrwawionymi ustami i aplikuje mu jakiś zastrzyk ze strzykawki ciśnieniowej, po którym mężczyzna nieco się uspakaja.

- Nic ci nie jest, Cyrus? – pyta jeden z osiłków.

- Lepiej idź do Palmera, niech to opatrzy. My się zajmiemy się Derekiem – mówi kobieta kierując słowa wyraźnie do ciebie.

Chyba zaczynasz rozumieć. To jest psychiatryk, a ty jesteś w nim ... pielęgniarzem. A oczy tego, który cię ugryzł, wyglądają jak oczy ... Dereka.


Derek Hound

Szarpnięcie. Straszne, gwałtowne i powodujące ... ból w ustach.
Bolą cię szczęki, a przed oczami pływa mgiełka, jakbyś dopiero co odzyskał świadomość.

Czujesz smak krwi w ustach!

Jakieś dwie osoby trzymają cię brutalnie, a nieładna kobieta w okularach odsuwa się od ciebie ze strzykawką w dłoniach. Czujesz pieczenie ramienia, gdzie najprawdopodobniej jeszcze przed chwilą wbita była igła iniektora. Widzisz jeszcze trzeciego mężczyznę. Dobrze zbudowany w stroju pielęgniarza. Jego oczy wydają się być znajome. To oczy ... Cyrusa Parkera, ale na pewno to nie jego twarz. Ta jest kanciata, tępa i z niskim czołem.
Środek uspakajający zaczyna działać. Mięśnie odmawiają ci posłuszeństwa. Całe ciało zdaje się być jak z z gumy. Żadna jego część nie reaguje na bodźca.

- Zabierzcie go do jego pokoju – mówi kobieta do pielęgniarzy.

- Oczywiście, doktor Brown – służalczo odpowiada jeden z nich – ciemnoskóry mięśniak który nazywa się Ted.

- Myślę ze pan Innuaqui znalazł kolejnego ochotnika do swoich badań. Ted. Powiedz doktorowi Palmerowi, ze chcę, aby na dziś wieczór przygotował swoje urządzenie. Niech do Dereka dołączy Annie. Myślę, że po tych dwóch dniach, jej stan poprawił się na tyle, że możemy kontynuować badania.

Zaśmiała się złośliwie.
 
Armiel jest offline