Ann Orwel:
Odwzajemniła uśmiech rudowłosej dziewczyny i po dokładniejszych oględzinach nogi mężczyzny przyznała jej rację, że wyglądało to gorzej niż w rzeczywistości było. Jednak na widok zatroskania w oczach dziewczyny, kiedy patrzyła na nią ,skrzywiła się znacząco-"Anna nienawidziła litości zbyt długo była twarda, żeby teraz patrzeć jak ktoś się nad nią lituje-wkońcu wyrosła w głebokiej Matuszce Rasiji i jest dzięki temu ślilniejsza niz inni" Ponad to większość ran była już opatrzona... a reszta ,która tak źle wyglądała była po prostu objawami jej choroby...(z resztą nie wiele było widać-Anna była ubrana w długie spodnie i długą szeroką koszulę oraz chustę na głowi. Co prawda nogawki spodni były już tylko strzępkami, ale jednak zakrywały dość dużo by móc mylnie ocenić jej stan). Więc odpowiedziała tylko:
- Ja też się na tym znam i może nawet nie troszkę także bądźmy pewni, że ja przeżyję.. Zabierzmy go w cień.. Złapała mężczyznę pod jedno ramie asekurując kręgosłup i poobijaną nogę i poczekała ąż Sol złapie go pod drugie.Zaprowadziły go w cień drzew, gdzie już sam mógł się sobą zająć. Anna podała mu również leki przeciwbólowe, żeby się trochę uspokoił. I wstała by rozejrzeć się po raz kolejny po plaży czy może będzie jeszcze gdzieś potrzebna... I zobaczyła Jeffa, który naprawdę poważnie krwawił-zrobiło jej się dość głupio, że jeszcze parenaście min temu tak go potraktowała, ale na szczęście już się ktoś nim zajmował,a że była to kobieta i do tego lepiej przygotowana do tego typu zabiegów postanowiła nie ingerować. Odwróciła się do Dziewczyny, która nadał stała koło niej i w pojednawczym geście klepneła ją w ramie i lekko się uśmiechneła mówiąc:
-No to mamy na razie jednego uratowanego
I odeszła, żeby zobaczyć co z tym młodym AIDSowcem i z pyskolem ( o ile pamiętała to ostatni miał poparzoną nogę) |