Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2010, 01:23   #202
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
NARRATOR


Cyrus Parker

Szedłeś korytarzem w stronę pokoju Palmera. Budynek, w którym się znalazłeś nie był duży, lecz miał dość niecodzienne rozmieszczenie korytarzy. Za zakratowanymi oknami, które mijasz, widać jedynie głęboką ciemność nocy i zarysy górskich szczytów oraz pełne gwiazd niebo. Nauczony wojskowym treningiem przyglądasz się wszystkiemu uważnie, starając się zapamiętać każdy szczegół na wypadek ucieczki lub działań operacyjnych.
Nie czujesz się najlepiej. Co jakiś czas musisz zatrzymać się na chwilę, przytrzymać ściany. To ugryzienie jest ... dziwne. Pulsuje raz piekącym ogniem, raz lodowatym chłodem. Masz też wrażenie, że ktoś szepcze ci w głowie, lecz nie rozumiesz słów.

- Hej Cyrus, chłopie – zza zakrętu wyłania się jakiś mocno zbudowany mężczyzna w takim samym stroju jak ty. Na plakietce widać nazwisko Ashton Wood. – Coś kiepsko wyglądasz. Profesor prosił mnie, bym cię znalazł i byśmy przyszli do Sali Odpraw. Chodźmy.

Lubisz Ashtona. Lub raczej lubi go osoba, w której ciele się znalazłeś. To życzliwy ludziom i sumienny gość. Wiesz, że niedawno urodziła mu się córeczka i że gdzieś za Kompleksem, czeka na niego żona. Przynajmniej tak wam mówi, bo nikt nie jest tego w stanie sprawdzić. Badania w Kompleksie są tajemnicą.

- Ruszajmy, chłopie – uśmiecha się Ashton.

Jakby na potwierdzenie tych słów z głośników nad waszymi głowami przestaje lecieć muzyka i rozlega się komunikat:

- Doktor Palmer natychmiast proszony do Sali Odpraw. Powtarzam. Doktor Palmer natychmiast proszony do Sali Odpraw. Kod Żółty. Reszta personelu – ogłaszam KOD BRĄZOWY.

- Ohoho – twarz Ashtona spoważniała. – Kod brązowy. Nieźle. Coś musiało się stać.

Kilka kroków idziecie w ciszy, widząc jak na korytarzu pojawiają się ludzie.

- A wiesz, że obiekt spod trojki, ten twój ześwirowany imiennik, ten, jak mu tam, ten Parkinson, od kilkunastu minut wrzeszczy, ze jest tobą i żąda widzenia z profesorem Innuaqui. Nieźle im ta Rossie w głowach miesza.

Sposępniał i zasmucił się.

- Wiesz, czasami mi żal tych ludzi. Ja wiem, ze ich przypadki są beznadziejne, że żyją w świecie własnych koszmarów i lęków, że nigdy naprawdę nie mieli szans powrócić do zdrowia, lecz to co robi im Innuaqui, Palmer i ta sukowata Brown to .. to jest złe. Oni umierają, chłopie. Umierają. I ta cała Rossie na pewno ma coś w tym wspólnego. Wierzysz w te jej zdolności paranormalne? To, że może wchodzić w nasze głowy i zmieniać w nich wspomnienia, zmieniać w nich wszystko?

Westchnął ciężko.

- Zresztą ja nie mam powodów, by narzekać. Pensja jest ogromna, sam wiesz. A moje dziecko jest chore. bardzo poważnie chore i te pieniądze są nam potrzebne. . jesteśmy na miejscu.

Zatrzymaliście się przed drzwiami z napisem SALA ODPRAW.
Wchodzicie do środka.


George Wasowsky i Cyrus Parker

George – szedłeś spokojnym krokiem za prowadzącą cię kobietą, aż wszedłeś – tuż za dwoma pielęgniarzami – do pomieszczenia oznaczonego, jako Sala Odpraw.

Czekają tam na was dwie osoby, z których jedna – wysoki i postawny mężczyzna przyciąga uwagę. A przede wszystkim jego okrutna twarz.
Nie macie wątpliwości, ze to właśnie Innuaqui.

Znajdujecie się w sali, w której stoją małe stoliki i krzesła, widać ekran, troszkę urządzeń multimedialnych oraz ekspres do kawy. Typowa sala odpraw, gdzie wydawane są polecenia, ustala się plany działań, omawia wyniki badań. Gdyby nie jedna ściana i gruba szyba, za której widać łóżko i przywiązaną do niego pacjentkę. Wyraźnie widzicie jej twarz i powoduje ona, że czujecie dreszcz przerażenia na plecach.
- Siadajcie – wydaje polecenie profesor Innuaqui – Nalejcie sobie kawy.

Czeka, aż to zrobicie.

- Z nowin, pacjentka numer pięć powróciła do naszego eksperymentu. Nie wiem, czemu Rossie jej odpuściła. Jakim kaprysem się kierowała? Ostatnio stała się niespokojna i bardziej agresywna. Obawiam się, że dochodzimy do punktu kulminacyjnego naszego eksperymentu i oby miał on lepsze efekty, niż ten sprzed osiemnastu laty. Podczas wczorajszej sesji wieczornej odczyty pacjentów stały się inne niż zazwyczaj. Możliwe jest, że nastąpiła transferencja umysłów! Z tym, iż moje obawy kierują się w stronę transferencji umysłów pomiędzy pacjentami i personelem.

- Dlatego każde z was rozwiąże teraz test, który macie na biurkach przed sobą. To standardowe pytanie osobiste i dotyczące projektu. Proszę się nie obawiać. Ja opuszczę państwa na moment. Musze dopilnować przygotowań pacjentów numer dwa i sześć do zabiegu. Na rozwiązanie testu macie kwadrans.

Innuaqui wychodzi, a wy nawet nie mieliście siły by mu się przeciwstawić. Zostaliście we czwórkę: wy i nieznana wam kobieta nosząca nazwisko Williams oraz Ashton Wood. Otwieracie koperty i wiecie, że macie przechlapane. Pytania są dla was bez szans na odpowiedź. Dotyczą danych prywatnych: adresów zamieszkania, numerów ubezpieczenia, marki samochodu, imion rodziców i takich kwestii. A wy nie macie pojęcia, kim jesteście. Za kwadrans zostaniecie zdemaskowani.

Spoglądacie przez szybę wprost w ciemne, nieruchome i straszne oczy Rossie. Boże! A jeśli to naprawdę tak jest! Jeśli jesteście obłąkani, a ona .. ona wmówiła wam wyjazd, wasze życia, w które wierzyliście a teraz. dla kaprysu, wrzuciła was w ciała waszych opiekunów.


Annie Carlson

Wyczekałaś odpowiedniego momentu rzucając się na doktor, wyrywając jej klucz z rąk, a nią samą ciskając w stronę pielęgniarza. Sama jesteś zaskoczona własną siłą, ale akcja powiodła ci się.

Nim kobiecie i mężczyźnie udało się podnieść, dopadłaś już drzwi i otworzyłaś. Szybko znalazłaś się na korytarzu i zaczęłaś zamykać drzwi, bowiem pielęgniarz biegł już w ich stronę.
Udało ci się to zrobić w ostatniej chwili. Z drugiej strony dało się słyszeć walenie i głośne wrzaski.

- Panno Lorak – usłyszałaś za sobą spokojny, męski głos – A cóż to, panna wyprawia.

Odwróciłaś się widząc .. JEGO.

Rozpoznajesz rysy twarzy i wiesz, że to sam profesor Innuaqui.

- Proszę oddać mi klucze i nie robić głupstw, panno Lorak.

Rzuciłaś się do ucieczki!

Byłaś całkiem dobra. Mimo, że korytarze pełne były ludzi – nie wiedzieć, czemu. Dopadli cię dwa korytarze dalej. Trojka pielęgniarzy. Rosłych, silnych mężczyzn.


Derek Gray

Pałka w twoich rękach okazała się skuteczną bronią. Pierwszy pielęgniarz dał się zaskoczyć. Oberwał prosto w nasadę nosa. Zawył, zatoczył się w tył i opadł na kolana, a ty wykorzystałeś okazję i poprawiłeś mu silnym ciosem w bok głowy. Zwalił się na ziemię niczym worek kartofli.

Drugi jednak okazał się być lepszym zawodnikiem. Warzył blisko czterdzieści kilo więcej, niż twoje nowe ciało i na dodatek był o głowę wyższy. W perfekcyjny sposób posługiwał się swoją pałką. Przyjął cios, jaki wyprowadziłeś „na klatę” a potem sam uderzył wyciągniętą błyskawicznie pałką. Prosto w splot słoneczny.

Zgiąłeś się w pół tracąc oddech i waląc czołem o ziemię. Kolejny cios wyłączył ci wizję.

Ocknąłeś się w chwilę później. Chyba. Jechałeś przypięty pasami do wózka, a obok ciebie szedł pielęgniarz, któremu rozwaliłeś nos, spoglądając na ciebie ze zwierzęcą nienawiścią w oczach.

Kiedy zobaczył, że otworzyłeś oczy podszedł i zdzielił cię pięścią w twarz. Wraz z pękającą przegrodą nosową ponownie zgasła ci wizja.

Kiedy odzyskałeś przytomność czułeś, ze silne ręce pielęgniarzy przenoszą cię do jakiejś owalnej, przypominającej tomograf maszyny.



Holy Charpentier


Leżałaś na łóżku zdezorientowana, a medyczne maszyny wykonywały swoją pracę.
Twoją czaszkę rozsadzał dziki ból, jakby olbrzymie imadło zaciskało się na twoich skroniach.

W pewnym momencie, koło twojego łóżka usiadła jakaś osoba. Kobieta o nieładnej twarzy.

- Witaj Holy? Możesz rozmawiać? Jeśli tak, chciałabym, byś odpowiedziała mi na kilka pytań.

Wyjęła jakiś test i długopis i zaczęła głośno czytać?

- Jak się nazywasz?
- Skąd pochodzisz?
- Jak nazywają się twoi rodzice>?
- Kim jest Rossie?
- Powiedz, czy wiesz, gdzie się znajdujesz i jak tutaj trafiłaś?

Masz wrażenie, że te pięć pytań to ważne pięć pytań, a odpowiedź na nie, może zdecydować o twoim dalszym losie.
 
Armiel jest offline