Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2010, 01:37   #204
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
NARRATOR


Cyrus Parker

Po tym jak obezwładniliście pielęgniarza i kobietę, stłukliście szybę i weszliście do pomieszczenia, w której leżała Rossie. Próba przebudzenie dziewczyny okazała się być tragiczna dla Georga. Rossie wybrudzona ze snu spojrzała na niego, a ten upadł na ziemię, brocząc krwią z uszu, ust i nosa.
Nie miałeś wyjścia. Chwyciłeś krzesło i zadałeś cios celując w głowę leżącej.

Cios osiągnął cel. Krzesło opadło w dół trafiając Rossie w czoło.

Poczułeś się jednak tak, jakbyś to ty oberwał w łeb i to nie krzesłem, lecz ciężkim młotkiem.

Przed oczami eksplodowały ci jaskrawe błyski, zachwiałeś się i .. obudziłeś w innym ciele. Leżącym bezwładnie, przypiętym pasami do łóżka, z jakimiś igłami wkłutymi w ciało, którymi sączą się w twój organizm różne płyny. Nie jesteś w stanie nic zrobić, poza tępym wpatrywaniem się w blady sufit nad głową.

Leżysz i czujesz nacisk na swoje skronie. Potężny, bolesny, jakby ktoś próbował zmiażdżyć ci czaszkę.

Znów powracają omamy wzrokowe.

Widzisz Rossie. Jej straszne oczy wpatrzone w ciebie z gniewem.

- Uderzyłeś mnie!
- Krwawię!

Ból w czaszce narasta. Masz wrażenie, że oczy zaraz ci eksplodują. Wytrysną z czaszki w krwawym gejzerze.

- Dziękuję – te niespodziewane słowa wcale nie zmniejszają bólu. – Krew to ucieczka. Pamiętaj, Cyrus. Zrób to, nim on po ciebie przyjdzie.


Annie Carlson

Ból z rozciętej ręki czułaś jako swędzenie. Pielęgniarze wlekli cię po korytarzu, nie zwracając uwagi na to, że krwawisz. I nagle, kiedy zaczęłaś wierzyć, że nic z tego nie będzie, ujrzałaś, jak ściany wokół ciebie zaczęły drżeć. Farba na nich zaczęła się łuszczyć, ściana drżeć, falować, jakby była .. dywanem.
I nagle znika nacisk na twoje ramiona, wraz z nim znikają pielęgniarze, którzy wlekli cię przez dom wariatów.

Stoisz .. w mrocznym miejscu. Ściany to ruina, okna – to dziury w mrok, kafle pod twoimi nogami są spękane i pokryte jakimś szlamem, lepkim i pachnącym jak krew.

Czujesz strach, który chwyta cię za gardło. Orientujesz się też, że masz na sobie swoje rzeczy, te które miałaś na sobie, nim wrzuciło cię w ciało tej... pacjentki. Czujesz zeszyt – pamiętnik Rossie zatknięty za pasek.

Jesteś tutaj, w tym dziwnym miejscu, kompletnie sama.

Nie. Jednak nie sama. Gdzieś, z ciemności za swoimi plecami słyszysz człapiący dźwięk. Jakby ktoś bosymi stopami szedł przez tą breję. Słyszysz coś jeszcze. Cichy, złowieszczy warkot i zgrzyt metalu szorującego po cegłach. Jakby człapiący ciągnął stalowym ostrzem po ścianie.


Derek Hound

Kiedy włożono cię do maszyny krew z rozbitego nosa zalewała ci twarz i usta. Jej smak był metaliczny. Tak smakowało życie.

Wnętrze maszyny nie było jasne, jak w przypadku tomografu. Było ciemne, jak grzechy świata i pokryte dziwnymi symbolami, które przypominały bardziej znaki okultystyczne, niż cokolwiek mającego korzenie w medycynie lub elektronice.

Poczułeś strach! Potworny! Silniejszy, niż do tej pory. Podświadomie wiedziałeś, ze kiedy maszyna zostanie włączona, ty umrzesz.
I wtedy nagle ściany maszyny obróciły się, a pasy mocujące twoje ciało .. znikły.

Powietrze wokół ciebie wypełnił odór wilgoci, grzyba, pleśni, gnijących resztek organicznych.
Leżysz i co dziwniejsze, masz na sobie rzeczy, które miałeś nim wpakowało cię do wariatkowa.

I wtedy słyszysz dziwny dźwięk, dochodzący gdzieś blisko ciebie. Jakby czyjś szept. Niewyraźny, dochodzący z bliżej nieokreślonej strony.

I jeszcze jedna rzecz przykuwa twoją uwagę. Równoległe rysy nad twoją głową, które wyglądają jak ślady po paznokciach. Krwawe ślady.


George Wasowsky

Kaftan krępował nie tylko ruchy. Zdawał się krępować również wolę, umysł, świadomość.
Już nie byłeś pewny niczego. Co jest prawdą, a co kłamstwem? Wiesz, ze nawet jeśli nie jesteś szaleńcem, to za kilka chwil nim się staniesz.
To wszystko coraz bardziej przypomina szalony, koszmarny sen, z którego nawet przebudzenie nie jest ucieczką.

Leżysz bez ruchu, zapadając się w rozpaczy i obłędzie.

I nagle słyszysz głos w głowie:

- George ....
- Krew jest ucieczką. Krew jest drogą.

Czujesz kroplę spływającą ci po policzku. Łza.

Płaczesz. Nic innego ci nie pozostało.

- Krew jest ucieczką. Krew jest drogą – powtórzył słabnący głos Rossie.


Holy Charpentier

Zawieziono cię do pokoju i podłączono do różnych urządzeń medycznych. Bezdusznie i bez cienia litości, jakbyś była jedynie kawałkiem mięsa. Nic nie znaczącym kawałkiem mięsa.

Po chwili zostałaś sama w pokoju zmagając się z rozpaczą.
Pokój był mały, powodował ataki klaustrofobii, a sytuacja w jakiej się znalazłaś nie pozostawiała cienia wątpliwości, co do twojego losu.

I wtedy do pokoju wszedł on. Mężczyzna o wąskiej, złej twarzy. Widziałaś już tą twarz, mimo że wyglądała inaczej. Widziałaś ją na wyspie. Widziałaś ją w oczach opętańców, którzy was ścigali. Innuaqui.

Usiadł na krześle obok twojego łóżka.

- Witaj, Holy Charpentier – uśmiechnął się, lecz był to uśmiech podobny do tych, jakie zdobią pyszczki kotów, gdy dopadną swoją zdobycz.
- Trzeba było wpuścić mnie tam, na dworcu. Trzeba było postąpić, jak wasz towarzysz John Adler. Ale ty wolałaś uciekać. Wolałaś zaufać mojemu bratu. Mojemu słabemu, tchórzliwemu bratu. A teraz jesteśmy tutaj razem. Złapaliście się w moje sidła. Wiem, że wykradłaś kamień z wyspy. Dobra robota. Byłem zdumiony.

Zamyślił się przez chwilę.

- A teraz masz ostatnią szansę. Możesz umrzeć. Lub przyłączyć się do mnie i żyć. Wybieraj. Twoje ciało leży, z tego co wiem, pogruchotane u brzegów Spirit Lake. Jedno moje dotkniecie może cię do niego wysłać ponownie lub .. możemy zawrzeć pakt, a ty pomożesz mi zabić swoich dotychczasowych sojuszników. Wybieraj, Holy. Tylko szybko. Nie jestem cierpliwy. Szybko wpadam w gniew, jak się zapewne domyślasz.

Zamilkł spoglądając na ciebie z namysłem.
 
Armiel jest offline