Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2010, 22:00   #41
Nemo
 
Nemo's Avatar
 
Reputacja: 1 Nemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumny
Następna walka wydawała się z góry przesądzona, a przeznaczenie najwyraźniej wyczerpało już na dziś swoją pulę złośliwości, wobec czego nie miało zamiaru nikogo rozczaroywać. Elizabeth sprawiała wrażenie osoby która na turnieju znalazła się całkowitym przypadkiem, a poprzez eliminacje przedostała się tylko dzięki niezwykłemu szczęściu. Lub może poprzez fakt, że jej poprzedni przeciwnik cierpiał na jakąś subtelną formę niedowładu kończyn. Reed z drugiej strony sprawiał wrażenie fanatyka militarnego, osoby która żyje dla zadawania bólu, a ludzkie krzyki traktuje jako rozrywkę porównywanlną do tej ofiarowanej przez najnowszy odcinek serialu komediowego. Jego strój ział czernią, został obwieszony nabojami a ołowiany symbol trupiej czaszki był aż nadto widoczny dla tłumu. Włosy w kolorze krwi sterczały butnie, a biały makijaż psychodelicznego clowna jedynie dodawał ponurości i grozy tej scenie.


Usagi spojrzała na niego z pewnym zmieszaniem, któremu towarzyszyła parada militarna swędzeń w okolicach czaszki.. Może to ta jego el pirato psycho generalska postawa i fakt, że widziała dzisiaj już trochę bebechów przywoływały pewne miłe wspomnienia? Hrm. Superbrukselka to wie! Nie było sensu nad tym się zastanawiać, bo były lepsze rzeczy do roboty. Na przykład nerwowe wiercenie się w miejscu, jak pies myśliwski czekający na start polowania.

Ruszyła maszyna. Reed dopadł do swojej przeciwniczki jak wygłodzony wilk i zanim ta zdążyła przyjąć postawę obronną, wyprowadził partyzancki kopniak prosto w jej lewe kolano. Krzyk bólu został zagłuszony przez odłos pękających kości i oto widzowie tej “walki” mogli obserwować to, co w świecie medycyny nazywa się złamaniem otwartym. Arystokratyczna damulka mogłaby obecnie myśleć o wszystkim, byle nie o daszej konfrontacji. Powoli zaczęła osuwać się na ziemię, przynajmniej do momentu kiedy nie oddzieliła jej od niej podeszwa wypłacona w prawą skroń. Mnisi odpowiedzialni za wsparcie medyczne zaskomleli cicho, dobrze świadomi tego co ich czeka za kilka chwil. Dziewoja zaryła twarzą o parkiet i to dopiero trzeci kopniak wypchnął ją za arenę. Choć analizując dokładnie sytuację, zapewne poddałaby się już po pierwszym ciosie, gdyby tylko miała ku temu okazję. Gendou ogłosił zwycięzcę.

-Hmm...
Oczy królikównie krytycznie przyglądały się arystokratycznej, skopanej pupie. Poddawały ją wnikliwej ocenie, mają nadzieje na jakiś bardzo mądry wniosek, taki jaki robił zawsze Papa po zmarszczeniu czoła naprzeciwko czarnej tablicy. Ale nie, jedyne do czego doszła to to, że tyłek był arystokratyczny, ładny, skopany i sama by go walnęła. Żadnych głębszych prawd i filozofii nie odkryła! Właściwie, poczuła znowu zniecierpliwienie. Kiedy ona będzie kopać? Albo będzie kopana? Co prawda była jakaś tam tablica, ale gdyby na przykład okazało się, że jest na samym końcu kolejki, to chyba by poszła do Blaise’a, zaciągnęła go w jakiś ciemny zaułek, a następnie zagryzła z frustracji na...,no, może nie na śmierć, ale na pewno na pogryzienie. I co z tego, że nie był winny! Wszyscy są winni! Czegoś. Miała ochotę dyskretnie rzucić popcornem w Gendou, jak nie patrzy. Ale pewnie zestrzeliłby go w locie i jeszcze by ją zdyskwalifikował.

Jedna rzecz zdawała się pewna. Przedstawicielkami płci pięknej zdecydowanie obrodziło hojnie. Gendou zaprosił na arenę Usagi i jej przeciwniczkę. Ten-Ten okazała się być odrobinę starsza niż jej oponentka, zapewne miała nieco ponad trzydzieści lat. Jej strój sprawiał wrażenie klasycznego, posiadał błękitny kolor z zawiłymi, czarnymi zdobieniami. Dziewczyna odrzuciła swój słomiany kapelusz poza arenę i pokłoniła się Usagi ukazując swój szacunek. Wobec typowo aroganckich zachowań z ostatnich konfrontacji, tego typu podejście stanowiło powiew świeżości. Wywołało to u żądnego krwi królika pewne zakłopotanie i zawstydzenie, gdyż sama chwilę temu dała popis manier oborowych, bez większego przemyślenia w podekscytowaniu rozrywając torbę popcornową i sprawiając, że ktoś mógł to pomylić z nagłymi opadami śniegu. Dlatego też speszona dziewczynka ukłoniła się niezręcznie, jak skarcona szara myszka, będąca tylko podlotkiem i szczeniakiem przy dojrzałej i pełnej gracji kobiecie, po czym naciągnęła swój kapturek na głowę, prawdopodobnie dla efektu psychologicznego. Albo ochrony włosów. Albo, dla pozbawionego pobudek wyższych kaprysu.

Zamaskowany Adept z zacięciem medycznym dał przyzwolenie na rozpoczęcie walki, co potwierdził wszędobylski odgłos miedzianego gongu. Ten-Ten złożyła dłonie jakby za chwilkę miała przystąpić do medytacji. Jej ręce okryła mało wyrazista, błękitna poświata, po czym kobieta przyjeła pozycję obronną, zapewne starając się odgadnąć działania długouchej.

Prawda była taka, że Usagi skryła się w kapturkowych mrokach, by wyglądać na mniejszego buraka, niż była w rzeczywistości. Bo była bardzo czerwona. A teraz miała ochotę odpłacić się tej...tej...tej eleganckiej pani za to, że przed chwilą poczuła się jak świnka, a nie królik. Zmrużyła oczy i posłała niedobre spojrzenie swojej przeciwniczce, po czym skierowała się ku niej. Jak przystało na długouchy, nie pozwalała swoim stópką dotykać ziemi zbyt długo, co sprawiało że przemieszczała się nie tylko do przodu, ale ciągle, góra dół, góra doł, bez jakiegoś konkretnego ukrytego schematu. Miała teraz przeraźliwą ochotę drapnąć Ten-Ten przez buzię, a jej czerwone oczka dokładnie wyrażały ową chęć nikczemną. Jednocześnie starała się trzymać ją na maksymalny zasięg ręki i doskoku, coby nie podchodzić do staruszki (o tak, staruszki! pewnie już używa kremów na zmarszczki!) zbyt blisko.

W tym oto planie zaistniał tylko jeden mankament. Nogi zdecydowanie kwalifikowały się jako kończyny dłuższe od rąk, co postanowiła wykorzystać defensywnie właścicielka słomianej ozdoby głowy. Kolana ugięły się natychmiast, unikając tym samym rozcapirzenia innych części ciała. Lewa noga została wyciągnięta na pełną szerokość, zaś stopa wbiła się w żołądek Usagi, posyłając ją do tyłu, jak wystrzeloną z procy. Na całe szczęście dziewoja zdołała odzyskać równowagę podczas tego “lotu”, wobec czego wylądowała w pozycji obronnej. Co niezmienia faktu, że brzuch bolał ją niemiłosiernie... podobnie jak i ego! Najpierw upokorzenie w sferze dobrych manier, a teraz-sztuk nożnych. Niechęć do bogunogiwinnej Ten-Ten przeszła w zajadłą nienawiść tego typu, co pali bardzo mocno przez pięć minut, a potem zupełnie się o niej zapomina. Ale póki paliło, póty paliło! Usagi potrzebowała czegoś efekciarskiego, a jednocześnie, pozwalającego jej wejść w bliższe kontakty ze staruchą. Staruchą z długimi nogami! Potrzebowała czegoś dłuższego od jej nóg. Usagi miała...długie...długie...uszy!...ale chyba nie miała żadnego dla nich zastosowania. No niech to. Ale zaraz! Żarówka pomysłowego pomysłu rozbiła się o jej głowę. W takiej sytuacji, bardzo pomaga matematyka, przynajmniej jeśli dobrze ją rozumiała. Jeśli potrzebowała czegoś dłuższego od nogi tamtej, to po prostu...zachwycona swoim zrozumieniem działań ze szkoły podstawowej, rzuciła się bez ładu i składu w stronę przeciwniczki, tym razem nie siląc się nawet na kicu kicu.

Ten plan powiódł się zdecydowanie lepiej niż poprzedni, zapewne dlatego, że z planowaniem nie miał praktycznie nic wspólnego. Za pomocą tylko jednego susa, długoucha znalazła się na barkach rywalki i rozpoczęła dekorację jej głowy przy pomocy swoich jakże zadbanych ki-paznokci. Niestety, fryzjer albo był albo niekompetetny, albo wciąż rozpamiętywał swój poprzedni zawód rzeźnika psychopaty, nie mogąc przyzwyczaić się do nowej roli w społeczeńśtwie. Efektem tego była zniszczona przez rózówo-białe płomyki fryzura, oraz płynąca z głowy krew, prawdopodobnie mająca swoje źródło w ranach ukrytych pod niewieścim owłosieniu. Mimo wszystko jednak “starucha” wciąż nie przypominała ofiary gwałtownego spotkania z szybą czy drutem kolczastym czubkiem łba w dół. Najwyraźniej była wyjątkowo twardogłowa. Lub miała tabun dzieci, które robiły jej to samo, plus maczugogrzechotki.

Ręce pokryte błękitnym materiałem bezbłędnie wystrzeliły i złapały Usagi za szyję z cichym *urp*. Ten-Ten miała zapewne zamiar cisnąć swoją oponentką o podłoże o zakończyć całą sprawę jakimś efektywnym ciosem kolanem, jednak... ten pomysł uległ wykolejeniu gdzies tak w połowie wykonywania. Fem-królik sprytnie wywinął się swojej niedoszłej oprawczyni, przesiąkając przez palce niczym woda. Upadając na ziemię, miała już swój następny cel. Jak nie wysoko, to nisko! Prawie się udało. Ale jak zaświadcza reklama popularnego napoju alkoholowego, prawie robi wielką różnicę. Wszędobylskie grabki Usagi tym razem nie dotarły do celu, ale... można powiedzieć, że dostała co chciała. W innej formie niż sobie życzyła. Ten-ten opadła do przodu, prawym kolanem rozkwaszając nos długouchej, z którego kilka kropel krwi właśnie postanowiło wybrać się na wycieczkę. Ponownie ciśnięta do tyłu jak szmaciana lalka, Usagi zatrzymała się dopiero po drugim, wymuszonym przewrocie w tył.

Usagi lubiła swój nosek. Nie lubiła gdy ktoś go jej rozkwaszał. Nie widziała nic złego w rozkwaszaniu cudzych, to fakt, ale...grrrr! Jej rodzina zapewne aż trzęsłaby się ze śmiechu. Ah, naprawdę, jeszcze trochę i będzie zmuszona ukrarać samą siebie tygodniem spędzonym na samej li tylko karmie dla kotów! Albo psów. Brrr. Nie wiedziała, co było gorszego. Bo oczywiście próbowała obu, pobudzona dziecięco-zwierzęcą ciekawością. Spojrzała groźnie i z wyrzutem na wroga. O co w ogóle chodziło z tymi łapami? Miały odwracać jej uwagę od nóg? Czy tylko sprawiać, żęby tak myślała, ale tak naprawdę...ugggggggggggh! Paskudna psychologia. Tylko się kluczy, i kluczy, i kluczy, jakby się szukało kluczy do zamka. Błyskawicznego! Wiadomo, że się nie znajdzie. Może ta pani opiera się na kontrach? Tak by wyglądało! Ale jeśli tak wygląda, to może tylko skrycie czeka, aż Usagi przejdzie w defensywe, a najlepiej-przegrzeje swoją główkę próbując rozgryźć z czym to się je. Ciskając gromy oczyma, postanowiła nieco zwolnić. Nie zaszkodzi spróbować. Delikatnie posuwając się do przodu, Usagi wypatrywała jakieś nogi ręki czy mózgu na ścianie, wysłanych w jej kierunku. Najchętniej by coś takiego złapała, unieruchomiła, a następnie...oj, a następnie! Tylko ofiarę najpierw trzeba pochwycić. Przygarbiła się jak zwierze szykujące do skoku, czekając aż ktoś jej otworzy. Dziurę w obronie.

W momencie kiedy miłośniczka nakryć głowy przypuściła swój atak, królikówna była już gotowa. Skoczyła do przodu, przywodząc na myśl niewielki pocisk balistyczny. Pochwyciła starszą od siebie niewiastę rzucając ją na ziemię. Z tym, że tamta złapała również ją. Dwie dziewoje kotłowały się tak przez dobrą chwilę, to w lewo, to w prawo, dziwnym trafem sprawiając, że męska część widowni zaczęła odczuwać pokaźną ochotę na deser w postaci kisielu. Ten-Ten wyrwała się z pełnych wścieklizny objęć Usagi, ale podążyła tym samym ku własnej zgubie. Zanim zdała sobie sprawę, co się właściwie stało, jej sylwetka znalazła się poza matą. Chciała wrócić, jednak spojrzała na sędziego i zatrzymała się w miejscu, okazując rezygnację.
- Szósta walka Turnieju Czarnego Lotosu zakończona. Zwyciężczyni - Usagi.
Skomentował tylko Gendou. Ten-Ten podniosła swój kapelusz i założyła go na głowę.
- To była... bardzo dobra i niezywkle ciekawa walka. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będziemy miały okazję się zmierzyć.
Uśmiechnęła się, wyciągając rękę do rywalki.Ta uścisnęła ją ze szczerym rozżaleniem
-Miała pani, tego, bardzo twarde kolano! Naprawdę szkoda że turnieje mają taki głupie małe maty! Panie Gendou, powinien pan kupić większą, przynajmniej rozmiaru boiska do siatkówki czy koszykówki czy czegoś, no.
Jeszcze przed chwilą ziejąca chęcią mordu, krewna i przyjaciółka królika teraz przypominała dziecko, które poznało nowego kolege w piaskownicy, wybiła mu dwa zęby za swoje trzy i życzyła mu swędzącej wysypki na plecach gdzie nie można samemu sięgnąć, a gdy już przyszła mama i kazała się ubierać, nagle okazało się że zabawa była świetna i wcale nie chce sobie iść.
Głupi dorośli!
 

Ostatnio edytowane przez Nemo : 21-09-2010 o 22:03.
Nemo jest offline