Ann Orwel:
Widząc, że kolega punk radzi sobie całkiem nieźle i nie traci równowagi, a tym bardziej jeszcze stara się coś komuś pomóc, poszła poszukać osiemnastolatka, którego jak ostatnio widziałą wymiotował koło pierwszej ofiary nieszczęsnej wyprawy. Upewniając się, że ma gumowe rękawiczki w apteczce ruszyła w tamtą stronę... Ciągle obijało jej się w głowie, że powinna była się przebrać-nie tylko z tego powodu, że praktycznie widać jej było całą bieliznę ale bardziej dlatego, że już niedługo na jej skórze pojawią się nowe plamy i rany tym razem od słońca-pluła sobie w brodę, że zgodziła się na tę kurację naświetlań...Ale jest to w stanie przeżyć, a cóż zbyt duży upływ krwi u osoby zakażonej wirusem HIV możę mieć naprawde powarzne skutki.. Nie pamiętała czy chłopak miał krwotok ,czy nie... Trzeba to koniecznie sprawdzić i wkońcu jakoś całą sytuację uporządkować... Może Jeff miał trochę racji... Ale wtedy potrzeba było im czego innego-pomocy medycznej...Poza tym napewno nie pozwoli sobą rządzić.. Niestety już taka była... Wolałaby już zostać sama niż słuchać nakazów jakiegoś ... jakiegoś... kogoś kto ma zerowe przygotowanie do takiej roli-wywody w sejmie to nie to samo co ogarnięcie sporej grupy ludzi w szoku i w dość złym stanie fizycznym...
Podążając w stronę chłopca, rzuciła jeszcze tylko okiem na Michaela-oprócz Sol chyba jedynej jeszcze osoby doceniającej jej starania, by zobaczyć czy wszystko ok. Ale w tym momencie dojrzała kątem oka, jakby coś błysneło w piasku... Miała nadzieję, że to scyzoryk jakiś, albo chociaż nóż.. No niestety to nie było ostrze, ale tylko okulary w cienkiej oprawie i do tego z pękniętym jednym ze szkieł.. Co prawda podniosła je i schowała do strzępów swojej kieszeni.. Może komuś się przydadzą, a jeśli nie to użyje się ich do rozpalenia ognia-w sumie przecież działa jak soczewka skupiająca...
Szła dalej w stronę chłopaka...
I widok jaki zobaczyła naprawdę ją zatkała... "ZMARTWYCHWSTANIE!!! pomyślała,... nie nie pomyślała jej umysł cały krzyczał... PRZECIEŻ ONA NIE ŻYŁA!!!" Aż zachwiała się na nogach z wrażenia... Nie mogła przez chwilę się na niczym skupić ;"PRZECIEŻ ONA NIE ODDYCHAŁA" ," CO JEST K**WA!!!" z wrażenia zapomniała, że nikt tu po rosyjsku nie mówi i krzykneła: -Toolka daa??
Ale szybko się opamiętała i zwróciła krok wprost do dziewczyny i już po angielsku powiedziała:
-Wszystko dobrze? nic Ci nie jest? Dziewczyno przecież ty nie żyłaś! Jak to się stało?"
Dziewczyna spojrzała na nią chyba jak na wariatkę z resztą chyba nie było to dziwne patrząc na tą scenę..
Anna troche speszona..Starała się szybko uspokoić... I wymruczała tylko coś w stylu :
-Przepraszam... Hmn.. Nie potzrebujesz czegoś?"
I spuściła oczy w piasek... Podała dziewczynie jakieś drobne medykamenty dla ojca o które prosiła i podeszłą do chłopca z AIDS...
Jeszcze w szoku zaproponowała chłopakowi pomoc wyjmując z plecaka środki odkarzające, opatrunki, i gumowe rękawiczki... Nie zważając, na zmianę zachowania u chłopca po prostu włożyła rękawiczki i zaczęła gazą oczyszczać brzegi rany na skroni:
-Już wszystko dobrze, spokojnie...
Sama nie wiedziała, że potrafi się tak zachować... Ale biorąc pod uwagę jej obecny stan psychiczny wszystko mogło się zdażyć.. A tymi słowami raczej próbowała sama siebie uspokoić... Potrzebowała teraz wsparcia... Ale nigdy w życiu nie dałaby rady tego powiedzieć na głos... gdy już wytarła chłopcu twarz i opatrzyła go.. Bardzo w tym wypadku automatycznymi ruchami... Wstała i nie zdejmując rękawiczek zaczęła iść w stronę cienia.. Zrobiło jej sie naprawdę duszno.. Chwiała się na nogach... Kręciło jej się w głowie... I nagle runeła na twarz tracąc przytomność... Nie wiedziała czy to był efekt tak ogromnego szoku, czy może nadmiernej ilości promieni słonecznych na które była i tak wystawiona zbyt długo...Ale to było nie ważne.. Poprostu leżała twarzą w piasku nie dając żadnych oznak przytomności... |