Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2010, 23:55   #95
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Pod Drzewem


Nim Sandro wypowiedział słowa modlitwy usunął jeszcze bełt z rany. Było to bolesne dla półelfa, ale bez tego rana mogła by zasklepić się dookoła pocisku uniemożliwiając jego wyciągnięcie. Gdy rubinowy blask wypłynął z rąk młodego kapłana Ian poczuł niesamowite ciepło w pobliżu zranionej łopatki. Czuł jak rana zasklepia się nie pozostawiając po sobie jedynie słabo widoczna bliznę. Eburon wiedział, że był to czar silniejszy niż ten którego użył nad rzeką w celu uleczenia rany Laja , widać Sandro miał w rękawie parę asów.
Ian poczuł się o wiele lepiej w mgnieniu oka, ból zniknął zostało tylko lekkie acz dokuczliwe swędzenie, jak gdyby w ranne miejsce ugryzł go wyjątkowy komar. Jednego młodzian był pewien, ręką w mgnieniu oka od bezwładności przeszła w stan naprawdę dobrej kondycji. Teraz drzewo nie stanowiło żadnej przeszkody przed młodym złodziejaszkiem.
Słowa Sandro na temat zdrowia niziołka zwróciły wzrok zebranych na małego człowieczka. Faktycznie jego rana nie wyglądała dobrze a pot lał się po jego twarzy. Druid pomyślał, że wcześniejszy dobry humor Laja mógł być etapem przejściowym przed chorobą. Normalnym było, że ugryzienie przez wilka przenosiło niektóre choroby. Sandro mimo zgubnej teorii prawdopodobnie miał rację, kwestią czasu było nim ich przyjaciel dołączy do swych przodków.
Mimo, że na polance spędzili kilka chwil nie usłyszeli tupotów czy dźwięków przedzierania się przez chaszcze. Czyżby nikt ich nie gonił? A może robił to tak dobrze, że nawet znakomity słuch Falanthela nie mógł się tu na nic przydać? Tak czy inaczej na dookoła panowała absolutna i złowroga cisza, przerywana czasem tylko przez szelest traw lub ciche świergot jakiegoś ptaka.

Północne zarośla

Młody kapłan który nie mógł znieść straty kolejnych przyjaciół postanowił ściągnąć pościg w stronę wewnętrznej puszczy. Czyżby chciał by się tam zgubili? A może liczył, że wielki wilk pożre i ich? Jednak w czasie biegu Oskar zdał sobie sprawę, że nikogo za sobą nie słyszy. Żadnych krzyków, odgłosów stóp uderzających o ziemię czy świszczących w powietrzu bełtów. Zupełnie tak jak gdyby zbrojni zignorowali jego okrzyk i obecność. Teraz był sam w krzakach sięgających mu po pas, nie wiedząc gdzie jest reszta jego drużyny, nie wiedząc czy to za nimi pogonili zbrojni, nie wiedział nawet gdzie do końca się znajduje. A zmierzch zbliżał się nieubłaganie. Samotna noc w lesie nikomu nie wydawała się dobra perspektywą. Zwłaszcza gdy w około grasują orkowie, zbrojni kusznicy i osobnik z wielgachną kosa na plecach.

Pteroslaw



Udało się, nie ścigali go. Ale zmrok zapadał, a on nie znał lasu. Do jaskini było za daleko. Nie wiedział co robić, nie mógł rozpalić ogniska gdyż mogliby go przyuważyć. Dlatego też Mylay przez dłuższą chwilę stał jak głupi i zastanawiał się co robić. Wreszcie wykorzystał wiedzę o lesie której za dużo nie miał. Po pierwsze: nie wszedł jeszcze na tereny wilków (chyba). Po drugie: był sam, odpadał więc problem z tym co chcą inni. Po trzecie: był trochę głodny, trudno przeżyje. Po czwarte: W tym lesie chyba nie występowały stworzenia drapieżne które potrafiły się wspinać na drzewa. Dlatego też Mylay szybko wspiął się na drzewo, tam zamaskował się liśćmi, aby go nie zobaczyli, ułożył się nieopodal dwóch sąsiadujących gałęzi, tak aby nawet gdyby się sturlał te by go złapały, tak się przygotował i poszedł spać.
 
Ajas jest offline