Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2010, 10:58   #24
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Dotarcie do warsztatu maga zajęło kapłance jakieś pół godziny. Pół godziny gapienia się tępo w przez okno powozu. Pół godziny, w czasie których różnorakie myśli kłębiły się w jej głowie. Na chwilę z tego marazmu wyrwało ja obwieszczenie wygłaszane przez herolda

... Igan Mardock, za zabójstwo...

Szybko wieść została rozgłoszona. Oj szybko.

Powóz zatrzymał się przed kamienicą. Kapłanka zapłaciła. Chwilę postała przed witryną i zebrawszy się w sobie nacisnęła klamkę drzwi.

Orlam, jak każdy przyzwoity czarodziej, chciał mieć swoją wieżę. Toteż nawet kamienica, w której mieszkał była ozdobiona na dachu małą wieżyczką, która wznosiła się ponad okolicznymi domami i ogrodami. Mag lubił tam siadywać, szczególnie nocą, kiedy, jak mówił, poświęca się tyleż czarowaniu, co kontemplacji gwiazd. Poza tym Orlam jednak przede wszystkim był kompetentnym czarodziejem, zaangażowanym Harfiarzem oraz kupcem, u którego można było zamówić zwój lub miksturę. Jego dom, a raczej coś, co przypominało połączenie mieszkania, biblioteki, pracowni oraz biura stanęło przed Ylladris otworem. Weszła przez obity dębową boazerią korytarz niemal wprost do pokoju, gdzie czarodziej przyjmował gości i klientów. Nie było strażników, a przynajmniej kapłanka ich nie dostrzegła, choć pewnie taki czarownik, jak Orlam, mógł sobie pozwolić na bardzo niestandardowe środki ochrony. Tak zresztą pewnie było.

- Witam szanowna panią, proszę, proszę - uśmiechnął się - kiedy Yllaatris wychyliła nos zza futryny. - Aaa, to ty - jakby nutka rozczarowania dala się słyszeć w jego głosie. - Yllaatris Harfiarka. czekam właśnie na klientkę, która zamówiła u mnie pewną ingrediencję dla swojego męża. Mniejsza. Rozumiem, ze jeżeli do mnie przyszłaś, stało się coś ważnego. wobec tego mów, proszę. Chcesz może mięty? Mogę zaparzyć. Jest zdrowa oraz bardzo dobrze orzeźwia umysł.
- Witaj. - Odparła zupełnie wypranym z emocji głosem. Usiadła na jednym z krzeseł. - Nie dziękuję. - Chwila milczenia jakby zbierała się w sobie, a potem wypaliła jak z działa. - Rhistel Amblecrown nie żyje, a Igan Mardock jest oskarżony o jego zamordowanie.
Orlamm zapewne by się przewrócił, gdyby nie to, że właśnie siedział na wysłanym poduszkami krześle.
- Proszę? - słyszał niedowierzająco, jakby przekonany, że się przesłyszał.
- Amblecrown nie żyje, a Mardock jest oskarżony o jego zamordowanie. - Powtórzyła powoli i wyraźnie.
Czarodziej sięgnął odruchowo po szklankę z wodą. znaczy, zdawało mu się chyba, ze to szklanka, bo odruchowo złapał za kałamarz mało co nie wypijając kwaterki atramentu. Powstrzymał się jednak wymieniając inkaust na wodę. - Rhistel zabity? Przez Igana? wierzyć się nie chce. Wprawdzie nasza praca bywa niebezpieczna, ale ... Jak to się stało. Opowiadaj. Dokładnie - powiedział dobitnie.
- Jak?? Też się zastanawiam. - Odparła z lekkim uśmiechem. - Mardock był całą noc ze mną. To znaczy spędził ją w moim domu, nie ze mną. - Zaczęła się tłumaczyć. - Ale świadek, Jan Dwa Topory go zna dobrze, zeznał przy magu, że widział Mardocka. A ten głupek uciekła w chwili aresztowania. Zanim cokolwiek dało się wytłumaczyć. A dodatkowo, co jest dziwne, już ogłaszają heroldzi, że jest poszukiwany. Za szybko to się dzieje. Za szybko.
- Ktoś was wrabia. I ten ktoś zabił Rhistela. A tego nikomu nie daruję - rzekł końcówkę ciszej, jakby już do siebie. - Jak ja spojrzę Amblecrown’om w oczy. To ja zachęcałem ich syna, żeby został harfiarzem zamiast włóczyc się po barach. Myślałem, że tam dzieciak się zmarnuje, czy zrobią mu co gdzieś w jakiejś bojce. Tymczasem okazało się, e podejrzane oberże były bezpieczniejsze. Kogo - wzdychał głęboko - podejrzewacie?
- Ktoś nas wrabia?? Brawo geniuszu!! Sama nie wpadłabym na to. - Sarkazm w jej wypowiedzi była aż nadto wyczuwalny. A potem już spokojnym tonem dodała. - Ale to nie wszystko. W mieście panoszą się wyznawcy Bhaala. Jednego Ramsay zabrał, z mojego domu, po przesłuchaniu, by go ich siedziby zaprowadził. Niestety nie dane było mi wypytać się go co i jak. Unaatris ktoś porwał, prawdopodobnie ci co to u tej Saliva stacjonują. Dwóch z nich goszczę teraz u siebie. Mardock z nimi rozmawiał, ale też nie znam szczegółów. Na szczęście jedna z moich dziewcząt mu pomagała, więc można z nią porozmawiać. Czy coś jeszcze się ciekawego wydarzyło?? - Zamyśliła się na chwilkę.- A, tak. Z całej siódemki zostaliśmy tylko ja i Ramsay. No jeszcze Mardock, ale on... no cóż, na razie chyba odpada. - Uśmiechnęła się ironicznie. - A nie, czekaj. Tuż przed ucieczką Igan wspomniał coś, że Radcy Wisdbrom jest wyznawcą Bhaala. Ja już gdzieś to nazwisko słyszałam. - Starał się sobie przypomnieć gdzie.
- Ja pamiętam. To był urzędnik, który przesłuchiwał lady di Grizz. Niech to gęś kopnie. Wspominaliśmy o tym na naradzie u Jana. Ale zaraz, mówiłaś, ze zostało was tylko dwoje. Drow, von Klatz, czy panna Blaumond? Co się dzieje?
- Nie było ich u Jana, a że karczmarz... no jakby tu rzec, rozmowny nie jest teraz, to nie wiem co się z nimi stało. Niestety podejrzewam najgorsze.
- Jutro spotkanie rano u mnie. Postaram się skontaktować z Jaheirą. Weź Ramsaya, skoro tylko wy zostaliście, ale postaraj się ściągnąć także Igana. Natomiast ja dzisiaj spróbuję skontaktować się z Jaheirą i pójdę ... pójdę do jego rodziny. To moi przyjaciele. Dobrzy przyjaciele - dodał. - Rano. Ósma najpóźniej.
- Nie. Przyjdź dziś o 21 do mnie. Będzie Ramsay. Zabierz sobie tych bandziorów z piwnicy ode mnie. I tak mam problemy z prawem, przez Mardocka. Nie chcę żeby straż miejska ich u mnie znalazła. Już i tak musiałam swoją dupę dziś ratować przed więzieniem.
- Ale jak widzę skutecznie, to dobrze. Przynajmniej to się udało. - Wypił trochę wody. - 21-a. spróbuję, ale nie wiem, czy uda mi się ściągnąć Jahi. Licz się ewentualnie, że możemy się spóźnić. Ponadto potrzebujemy Igana.
- Ty jesteś magiem!! Znajdź go!! Przecież ja go nie wymodlę, nawet przy całej łasce jaką obdarza mnie Sune. - To nie było miłe, ale cóż, Yllaatris aż się wzdrygnęła na myśl o więzieniu, która właśnie jej do głowy przyszła.
- Dobrze - skrzywil się mag - to będize mnie kosztowało dobry zwój, ale czegóż sie nie robi dla sprawy. Nie wiem, gdzie jest, ale dostanie informację, że ma się zjawić wieczorem u ciebie w twoim przybytku. Wiesz, mam do ciebie prośbę - dodał po chwili.
- Słucham?? - A tym pytaniu dało się słyszeć zniechęcenie i obawę.
- To prywatna sprawa, ale oczywiście odpowiednio cię wynagrodzę. Moja siostrzenica wyszła jakiś czas temu za mąż. Szczęśliwie, jak najbardziej. No właśnie teraz ma jej się urodzić pierwsze dziecko. wiesz, sprawdziłem Jasnowidzeniem. Ma przyjść na świat jutro rano. Chciałbym cię prosić, wiesz, żebyś była przy tym. Kapłanka mogłaby się przydać nie mniej, niż akuszerka, jeżeliby cokolwiek poszło niecałkiem, jak trzeba. Potem zaś chciałbym, żebyś tam na miejscu odprawiła nabożeństwo dla rodziny oraz pobłogosławiła dziecko, żeby było kochane, szczęśliwe oraz piękne. Co ty na to?
- Oczywiście, że to zrobię. Wychwalać mądrość i potęgę Sune można na różne sposoby. - Odparła już spokojnie. - Tylko musisz mi powiedzieć gdzie i kiedy. A teraz ja mam prywatną prośbę. Ile będzie kosztował specyfik, który przyśpieszy zdrowienie ciężko rannego?? Stracił dużo krwi. Ranę udało mi się zasklepić, ale pacjent jest nieprzytomny.
- Jasnowidzenie powiedziało, że rankiem. Dlatego musiałabyś być już świtaniem, bo nie wiadomo, kiedy nastąpi rozwiązanie. To tu obok, kamienica oraz ogród. Jej mąż jest szanowanym urzędnikiem, choć jeszcze bardzo młodym. Taki zielony budynek tuż przy moim. Natomiast co do rany, to jesteś kapłanką, wiesz więcej na ten temat. Mogę ci dać miksturę, która powinna przyspieszyć gojenie oraz wzmóc aktywność, ale będziesz miała sporo kłopotu. Trzeba będzie rannego karmić niczym konia, szczególnie mięsem, czerwonym winem oraz innymi wspomagającymi wytwarzanie krwi pokarmami. Bowiem jej rozmnożenie przekracza moje umiejętności. To musiałby być naprawdę wielki czarodziej pokroju przynajmniej Machlora Harpella.
- No to muszę zatrudnić mową ochronę. Szlag jasny by to wszystko trafił. - Odparła, ale tak jakby do siebie. Po czym zwróciła się znowu do maga. - Ja już się pożegnam. Do zobaczenia wieczorem. - Przynieść ci wtedy tą miksturkę?
- Rana i tak już się zagoiła, więc nie ma sensu. Blizna nie jest zaogniona, więc nie ma problemu. Sądzę, że nie trzeba. Karmić będę pacjenta zgodnie z twoimi zaleceniami.
- Cóż, mikstura przyspiesza leczenie kilkakrotnie. Ale jak chcesz. To do wieczora.
- To przynieś mi ją w takim razie. Płatne z góry czy na miejscu??
- Za młodych lat powiedziałbym: na miejscu i w naturze. teraz przyjmijmy, ze to zapłata za obecność przy mojej siostrzenicy.
- Bardzo zabawne, bardzo. - Odparła Yllaatirs.
- To nie jest zabawne. to przykre - powiedział. - Idź już. spotkamy się.
- Kapłani Sune i takimi problemami się zajmują. - Rzuciła opuszczając jego domostwo.
-Porozmawiamy wieczorem. Po spotkaniu - rzucił nagle zdenerwowany. - Idź.

Yllaatris miała niewiele czasu by wrócić do "Północnego Serca" na umówione spotkanie. Na szczęście jakoś się udało. Przed drzwiami karczmy stanęła na dziesięć minut przed czasem.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline