Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2010, 08:16   #28
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Na platformie było ciemno, a wszędzie walała się masa zardzewiałego żelastwa, niekompletnych maszyn i instalacji. Wszystkie, przynajmniej prawie wszystkie grodzie wrót były pootwierane, a skomplikowane mechanizmy nimi sterujące wyrwane ze ścian. Widać było, że Pozyskiwacze nie próżnowali. Cały czas po głowie żołnierza kołatało się pytanie, co stało się z nieszczęśnikami, którzy przypłynęli to na kutrze. Relacja z pseudo dziennika pokładowego zwiastowała, że na tej cholernej platformie nie było bezpiecznie. Na dodatek w gardle cały czas czuł gorzki posmak tabletki, którą przed wejściem na pokład dała mu Aspazja. W zasadzie nie wiedział czy ma ją wziąć profilaktycznie, czy kiedy tam, więc zażył od razu.
Szedł teraz pół kroku przed swoją pracodawczynią, która jak się domyślał nie zrezygnuje z wędrówki po platformie i kutrze, nawet pomimo jego prośby, już nie rozkazu nawet. „Krnąbrna, ale jednocześnie przy tym pełna uroku” – aż sam się zdziwił do swoich myśli. Od bardzo dawna nie myślał tak o żadnej kobiecie… od czasów, kiedy brutalny los rozłączył go z Ines.


Skorodowana podłoga skrzypiała, pomimo ostrożności i uwagi komandosa. Powodem ostrożności był też stan konstrukcji, już raz o mało co nie spadł ze schodów wraz z połową stopni. Potem ciszę przerwał komunikat ze skrzekotki, ktoś chyba się nimi zainteresował, bo nie wierzył, że ktokolwiek płynął do tej ruiny w celach rekreacyjnych. Na moment się zdekoncentrował i już po chwili tego żałował. Upadek z trzech, może czterech metrów zabolał. Wojownik zdążył jeszcze w locie skulić głowę i podciągnąć nogi, chroniąc klatkę piersiową i jamę brzuszną przed urazami. Jednak kiedy wylądował całym ciężarem na plecach aż stęknął. Podniósł się szybko, pomimo pulsującego w skroniach bólu. Włączył latarkę umocowaną na karabinie szturmowym i rozświetlił pomieszczenie, przeczesując je wąskim ale mocnym snopem światła. Z góry odezwała się Aspazja:
- W porządku?
- Tak, to tylko trzy metry szefowo. Bułka z masłem – zażartował, ale nie zdążył się zaśmiać gdy od strony, gdzie przypuszczalnie znajdowała się klatka schodowa, zarejestrował ruch. Skierował latarkę w tamten narożnik pomieszczenia i zobaczył trzy zdeformowane istoty.


„Skorupy” - pomyślał i gorączkowo starał sobie przypomnieć co o nich wiedział. Rozszerzone źrenice zbliżających się istot widział co raz wyraźniej. Ponoć najbardziej wrażliwe były na ogień. Spojrzał w otwór nad swoją głową, gdzieś tam na górze słyszał odgłosy przypominające walkę, a to oznaczało, że nie miał czasu na zabawę z tymi truposzami tutaj, podczas gdy Azpazja, być może walczy o życie na górze.


Odwiesił karabin na plecy, tylko by mu przeszkadzał w jego planie i cofnął się z pięć kroków do tyłu, uważnie obserwując zbliżające się potwory.
- No Evros pora zarobić na żołd – mruknął pod nosem.
Kiedy pierwszy był już w odpowiedniej odległości od dziury w suficie ruszył biegiem w jego stronę. Tuż przed otworem, wykorzystując jednego ze skorup jak trampolinę odbił się, i wyskoczył w górę wyciągając ręce, by uchwycić krawędź sufitu. Poczuł pod rękami drewno konstrukcji i już chciał się podciągać, kiedy jedna ze skorup, uchwyciła go szponiastymi łapskami za nogę. Zadziałał instynktownie, bo czuł, że mu się deski wyślizgują z rąk, kopnął wolną nogą uzbrojoną w ciężki wojskowy bucior łeb trzymającego go adwersarza. Po chwili był już na wyższym poziomie. Spojrzał w dół na kłębiące się pod otworem skorupy i przypomniał sobie o ogniu.

Odpiął jedne z granatów… wyciągnął zawleczkę i rzucił go w dół, prosto w skorupy. – Zdychajcie …
Odsunął się w samą porę, płomień wywołany wybuchem granatu fosforowego buchnął przez otwór… a na dole rozpętywało się piekło. Evros ujął rękojeść mono-miecza i aktywował ostrze, w ciemności dawało lekki blask. Musiał znaleźć Aspazję…
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline