Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2010, 15:38   #20
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Leciała ponad krzewami w głębi lasu, gdy w pewnym momencie usłyszała szczęk mieczy. I nie był to jeden walczący, a wielu! Zaciekawiona podleciała na bezpieczną odległość by przyjrzeć się sytuacji. Czuła narastającą obecność kami żywiołów, ale nie widziała ich. Dostrzegła za to walczących. Liczna grupa wojowników nacierała na dwóch broniących się samurajów. Był to Fujita i jakiś inny, młody lew. Bronili się dzielnie, ale przy pięciokrotnej przewadze wroga, niewiele można było zdziałać.

Do tego czasu, trzeba przyznać, szło jej naprawdę nieźle. Co prawda wylosowała kiepski numer, ale przeszukiwanie lasu na wysokości koron drzew było dobrym pomysłem, poruszała się szybko, i znajdowała świetliki, być może nawet, nikt przed nią, nie pokonywał trasy w ten sposób. Ale gdy zobaczyła Lwa wszystko się zmieniło. Cała beztroska ostatnich godzin była przecież jednym wielkim oszustwem.
Oczywiście w tej chwili zapomniała, że jest jakaś konkurencja pana Bayushi, zapomniała, że przemierza szlak, na którym czekają na nią próby, widziała tylko swego wroga spychanego przez napastników do defensywy, walczącego o życie, bez szans na wygranie tej walki. I czuła radość, a nawet wdzięczność wobec Fortun, że tu jest, że będzie mogła patrzeć jak umiera. To by była chwila prawdziwa, intensywna, cudowna. To by było szczęście. Nie mogła oddychać, serce dudniło jej w piersi, przestała słyszeć, jakby dostała czymś mocno w głowę i tylko wzrok sprawował się wyśmienicie, nawet nie mrugała, żeby tylko nie przegapić tego ciosu.

Widziała też, choć bardzo próbowała nie widzieć, młodzieńca, który mógł zginąć razem z Fujitą. Czy była tak bezduszna, żeby pozwolić na jego śmierć? Tak – myślała – tak, taka jestem. I chciała to wykrzyczeć, w przyznaniu znajdując namiastkę usprawiedliwienia. Nie ma we mnie ani odrobiny szlachetności, jest sama pustka, nic nie przetrwa obok takiej nienawiści.

I wtedy nagle dotarło do niej, że nie może pozwolić, żeby Fujita umarł jak człowiek honoru.

Chyba, że to jakiś strzępek wygnanej duszy próbował ją jeszcze ocalić.

Ruszyła się.
- Napaść! –krzyknęła w las, donośnie, mając nadzieję sprowadzić pomoc.
Potem najszybciej jak mogła, stanęła na ziemi i przywołała pomoc jej kami. Działanie spowodowało, że przypomniała sobie. Konkurencja. Próby. Pomyślała, że wszystko, co widzi jest zapewne iluzją. Duchy ziemi gromadziły się wokół shugenja, niewypowiedziana modlitwa jeszcze drżała na jej wargach, ale ona znowu znalazła się na rozdrożu między spowodowaną gniewem za tę okrutną próbę, chęcią obrócenia się na pięcie, odejścia, oddania świetlików i nieprzyznania, że cokolwiek się wydarzało, a pragnieniem, żeby obrócić to miejsce w ruinę, wstrząsnąć ziemią tak, by wypluła z siebie drzewa wraz z korzeniami.
Jej krzyk najwyraźniej zwrócił czyjąś uwagę w głębi lasu. Ktoś odkrzyknął i ją przedzierać się przez las. Dosłyszeli go i napastnicy, których dwóch natychmiast ruszyło w stronę czarodziejki. Nie dobiegli daleko - ziemia zadrżała tak, że wszyscy - łącznie z Fujitą i jego podopiecznym - runęli na ziemię. To jednak powstrzymało walkę na jakiś czas. Pierwszy podniósł się właśnie jej nemezis i bez namysłu rozpłatał jednego z gramolących się przeciwników. Szybko też stanął na nogach ten, który biegł ku shugenja. Drugi - pewnie sprytniejszy - złapał się drzewa i tak wstał, drugą ręką łapiąc łuk.

Dla Kayami nic już nie było oczywiste. Czuła, choć nie było to możliwe, jak krew przelana przez Fujitę plami jej kimono. Ciemna krew Okady, którą zabroniła spierać z błękitnego iromuji.
Czy właśnie próbowała ratować życie mordercy swego dziecka? Czy to mógł być słuszny uczynek? Czy jest pewna, że okazja do zemsty jeszcze się nadarzy? A jeśli zaprzepaszcza jedyną szansę? W jej kierunku biegł napastnik, Kayami nadal stała nieruchomo, myśląc, że może to jest właściwy moment, bo przecież jest zbyt słaba i zbyt głupia, żeby dokonać zemsty i zmarnowała te dwa lata, niepotrzebnie, nieodważnie i niesłusznie odkładając moment własnej śmierci.

Była tchórzem. Przywołała kami powietrza i uniosła się w górę. Nie zauważała gdy gałęzie strzelistej jodły chłostały ją po twarzy. Drugi napastnik napinał łuk. Podobnie jak on, tylko 5 metrów wyżej Kayami przytrzymywała się pnia drzewa. Posłużyła się prostym zaklęciem, w niestandardowy sposób. Chciała przywołać esencję ognia, tylko, że nie w swojej dłoni. Ta część planu się powiodła. Drobny płomyk oparzył prawą dłoń łucznika, słyszała jak pęka naruszona ogniem cięciwa. Ale drugi niechciany płomień, w jej własnej dłoni oparzył ją boleśnie. Tego bólu nie czuła, jeszcze, puściła jednak pień drzewa, straciła równowagę, opadła na gałąź poniżej z siłą, która odebrała jej oddech.

Teraz został już tylko wstyd, że jednak walczy o życie.

Miecz Fujity rozwiązywał tylko jego problemy. Jego i samuraja, który właśnie podnosił się na nogi. Jakim cudem lew podpierając się dłonią drzewa, stał i walczył - pozostawało tajemnicą. Skrócił żywoty jeszcze dwóch napastników, gdy kami ziemi zakończyły wyrażanie swojego gniewu. Wszak shugenja dawno przestała je kontrolować: inkantacje, ból, strach, wstyd - doprowadziły do zerwania wątłej nici porozumienia, która wstrząsała gruntem.

Wrogowie nie czekali na powrót niszczycielskiej siły i rzucili się do ucieczki. Jeszcze tylko jednego zdołał ściąć miecz Fujity. Zostali na polanie we troje. Gdzieś w oddali osoba, która odpowiedziała na okrzyk, nadal przedzierała się przez zarośla.

- Dziękuję Ci Koso - sama. Uratowałaś więcej niż myślisz. Choć nie wiem czemu. - powiedział, gdy tylko zorientował się, komu zawdzięcza życie.
- A ja wiem - powiedział młodszy Lew - bo pozostała lojalna wobec cesarza. Prawda samuraj-ko?
Kayami nie patrzyła na Fujitę.
- Tak – odpowiedziała młodszemu bushi. Nie kłamała. Skoro w niej nie było żadnej prawdy, mogła przyjąć tę jego.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie

Ostatnio edytowane przez Hellian : 24-09-2010 o 15:28. Powód: literówki
Hellian jest offline