Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2010, 16:29   #12
Taklinn026
 
Reputacja: 1 Taklinn026 wkrótce będzie znanyTaklinn026 wkrótce będzie znanyTaklinn026 wkrótce będzie znanyTaklinn026 wkrótce będzie znanyTaklinn026 wkrótce będzie znanyTaklinn026 wkrótce będzie znanyTaklinn026 wkrótce będzie znanyTaklinn026 wkrótce będzie znanyTaklinn026 wkrótce będzie znanyTaklinn026 wkrótce będzie znanyTaklinn026 wkrótce będzie znany
- Już jesteśmy - powiedział Siegfried gdy dotarli pod bramę. - Policzyłem ile powinienem wam oddać i tak oto, każdy z was dostanie ode mnie pięć szylingów i dwa pensy.

Po drodze zauważył pokaźnych rozmiarów pogorzelisko, o niegdysiejszej nazwie Waldfährt. “Budzi wspomnienia…” - pomyślał.

***

- Jak zapewnie wiecie nieprzyjaciel zbliżył się do nas na niebezpieczną odległość - rzekł komendant garnizonu. - Z racji tego wprowadzamy krótsze, ale częstsze warty wyjątkowe. Oddział pierwszy bierze pierwszą, drugą, drugi i tak dalej. Warta trwa godzinę więc każdy będzie brać w niej udział.

***

- Dobra ludziska… - Zaczął Otto, dowódca oddziału.

- Ekhem! - Krasnolud zasygnalizował swoją obecność.

- I ty szanowny Grundirze, oddział siódmy właśnie skończył warte, koniec wylegiwania teraz nasza kolej. Do czterech odlicz.

***

- Alarm! Zbliża się duża grupa uzbrojonych żołnierzy. - Krzyczał Siegfried. - Biegnij zabić w dzwon - polecił krasnoludowi. - Na oko z czterdziestu ludzi.

Rozległo się bicie dzwonu. Sygnał był ustalonym kodem oznajmującym, że wrogowie zbliżają się z północy. Nikomu nie podobała się perspektywa walki. Był środek zimowej nocy, temperatura nie przekraczała zera stopni, w optymistycznym poglądzie na świat.

Walka zbliżała się małymi, aczkolwiek szybkimi i rytmicznymi krokami. Gdy tylko podeszła na tyle blisko by można było jej się przyjrzeć, w mig okazało się dlaczego przenikliwe zimno im nie przeszkadzało. Przeciwnikami okazali się nie ludzie lecz potwory.


Żywe trupy nawet nie próbowały sforsować bramy. Wiedziały, a raczej ten co nimi sterował, że było by to tylko stratą czasu. Zaraz pod murem stawały sobie na ramionach tworząc w ten sposób makabryczne, ruchome drabiny. Już po chwili pierwsze ożywieńce postawiły swoje kościste nadgniłe nogi na fortowym murze.

Żołnierz nie wiedział co robić. Nigdy wcześniej nie walczył z takim przeciwnikiem. “Nie…” Pomyślał. “Trzeba działać.” Rzucił się na umarlaków. Za jednym zamachem potężnej halabardy przeciął trzech przeciwników tuż pod klatką piersiową.

- Na Morra, co to jest? - Krzyknął widząc, że przed chwilą pokonani wrogowie, nadal ciągną do walki. Wokół panowały śmierć i zniszczenie. Wtem pod fort przybyła samotna postać w czerni. Cuchnęła śmiercią. To on prawdopodobnie był wrogim nekromantą. Padł rozkaz i rusznikarze natychmiast obrali ją na cel. Pociski zostały zablokowane przez tarczę nieumartego. Jeden ze strzelców trafił maga w nogę, co zakłóciło jego koncentrację. Szkielety rozsypały się. Wiadomo było, że jeżeli nikt nie wykorzysta tego momentu, taka okazja może się nie powtórzyć. Słychać było salwę wystrzałów, przeciwnik upadł.

Walka została wygrana, ale wiązało się to z dużymi stratami.

***

Siegfried spojrzał na ogra. “Jeżeli wtedy sobie poradziliśmy, teraz też damy radę.”
 

Ostatnio edytowane przez Taklinn026 : 23-09-2010 o 19:59. Powód: Siekłem się na obliczeniach i za dużo reszty wydałem.
Taklinn026 jest offline