Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2010, 19:36   #101
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Obozowisko drwali

Oskar podjął swoją decyzje, postanowił pomścić swych towarzyszy. Z symbolem Moradina w dłoni wrócił w krzaki gdzie niedawno rozegrała się rzeź. Szedł cicho, niczym tarcze trzymał drewniany znak swego bóstwa. W krzakach natknął się na ciała Harila i Gareta, ograbione, rzucone niedbale na siebie, niczym zużyte nikomu nie potrzebne ubrania. Dziury po bełtach widoczne na ich ciałach jedynie przypominały o zajściu
sprzed tych kilkunastu chwil.
Kapłan przyczaił się w krzakach i czekał na nadejście zmroku, obserwował jak kusznicy rozbijają namioty, jak wystawiają warty, niewzruszenie tak jak by przed chwilą nie zginęły dwie osoby.
Zmrok zapadł nim kapłan zdążył się zorientować, w jego głowie rodził się plan, plan odwetu i zemsty na tych oprawcach. Wykorzystując moc swego bóstwa chciał zaatakować jednego z wartowników który w końcu będzie musiał udać się za potrzebą.
Wielce oczekiwana chwila nadeszła, zbrojny podszedł do krzaków nieopodal Oskara i postawił kusze na ziemi. Mocowanie z klapa w zbroi dało kapłanowi dość czasu. Zaklęcie rozkazu poszybowało w stronę człowieka przytępiając jego czujność. Następnie krasnolud podniósł z ziemi trzy kamienie i obdarzył je niezwykła mocą. Pociski poszybowały w stronę wojownika przebijając płyty pancerza na wylot, ten padł jak kłoda na ziemię, umarł niemal natychmiast. Kapłan doskoczył do niego i pochwycił olbrzymią kuszę leżąca na ziemi, zasobnik z bełtami odczepił od ciała martwego wojownika. Trzymając kusze w obu ramionach wskoczył ponownie w krzaki i powoli zaczął się cofać, gdy nagle jego plecy uderzyły o coś. Z bijącym sercem odwrócił się powoli, bojąc się tego co zobaczy, zobaczył jedynie drzewo o które uderzyły jego plecy. Odetchnął z ulgą i ruszył dalej, mijając ciała swych poległych przyjaciół skinął im jeszcze głową by oddać im należyty szacunek. Wtedy też usłyszał ciche klaskanie...
- No proszę mały bohater pozbawił mnie jednego z ludzi... Nie ładnie krasnalku...
Zza jednego z drzew wyłoniła się wysoka postać, nawet w nocy malunki na jego ciele były widoczne. Kosę trzymał w obu rękach jarzyła się lekko dziwnym trupiobladym światłem. Oskar stał niczym sparaliżowany, nie miał jak uciec ten mężczyzna na pewno był szybszy, a przede wszystkim było w nim coś niezwykle przerażającego...
- Nie lubię tracić ludzi, cóż będę musiał zadowolić się tobą...
Samotny promień światła księżyca padł między listowiem na ostrze kosy gdy ta przecięła powietrze. Krew trysnęła z piersi krasnoluda, ta bowiem została przecięta na całej długości. Posoka spłynęła na drewniany symbol który opadł na ziemię. Chwile potem opadło obok niego ciało krasnoluda, dołączył do swego brata w wielkich halach Moradina.

Białowłosy zaś spojrzał w mroku na ciało i uśmiechnął się pod nosem. Miał już pewien plan...




Pod drzewem

Noc zapadała powoli, nie było miejsca na rozmowy, wszak mogły przywołać tu nieproszonych gości. Elf, druid, młody kapłan i złodziejaszek wszyscy ukryci w zaroślach czatowali przy rannym niziołku. Lajl pocił się obficie, a jego powieki drgały, dyszał ciężko nie wypowiedział żadnego słowa. Jasnym było, że życie szybko z niego ucieka. Dochodziła północ, Ulv nie dawał żadnych znaków co oznaczało, że okolica była spokojna. Czyżby nikt ich nie ścigał? A może zbrojni umieli przechytrzyć nawet tak chytre stworzenie jak wilka?
Powoli zapadali w sen, zmęczeni podróżą, wydarzeniami poprzedniego dnia, tym wszystkim co w tak krótki czasie się im przytrafiło. Ulv zaś trwał...

Promienie słońca przebijały się przez liście gdy Eburon został obudzony przez swojego zwierzęcego towarzysza. Jednak pierwsze co zobaczył młody druid to niziołka leżącego nieopodal. Jego pierś nie unosiła się już, powieki nie drgały, leżał zimny i nieruchomy. W dłoni ściskał swój drewniany miecz, czyżby w ostatnich przebłyskach świadomości wydobył go z pochwy przy pasie? Ręką trzymająca miecz spoczywała na piersi, wyglądał niczym śpiący pradawny wojownik, odpoczywający przed kolejną bitwą. Lajl zmarł jak wojownik.
Wilk druida natomiast nerwowo ciągnął rękaw młodzieńca. Druid od razu mógł stwierdzić, że ten chce mu coś przekazać. Sierść miał nastroszoną ale uszy oklapnięte, w oczach zwierzęcia widać było strach, niezrozumienie oraz obawę. Eburon wiedział ze Ulv znalazł lub zobaczył coś czego nie rozumie. Zwierze pokazywało pyskiem stronę z której wczoraj przybiegli, a gdy druid wytężył słuch usłyszał z tamtej strony ciche szelesty, które z sekundy na sekundę robiły się coraz głośniejsze. Jak gdyby coś się zbliżało. Promienie słońca obudziły też resztę jego towarzyszy, którzy jednak nie zdawali sobie jeszcze sprawy ze zbliżających się szelestów.

Gdzieś w lesie

Noc minęła Veterinowi spokojnie, nic go nie zaatakowało, wciąż był na drzewie i miał wszystkie kończyny. Obudziły go zaś przekleństwa i dźwięk łamanych gałęzi w pobliżu jego drzewa. Skryty między gałęziami mógł wyraźnie zobaczyć jednego z kuszników przedzierających się przez gąszcz. Zbrojny mruczał sam do siebie nie szczędząc ostrych słów.

- Niech grumsh spali te głupie orki, czemu to ja mam szukać tych szczurów. I to sam, czy on na łeb upadł, wczoraj w nocy zginął Fren, i to przy obozie. Co z tego, że dopadł tego dzieciaka i zarżnął jak psa, mi życie miłe. Pieprze taką robotę po tym zleceniu na pewno z tym kończę...

Tak mamrocząc rozglądał się z kusza gotową do strzału, jednak Mylaya póki co chyba nie dostrzegł.
 
Ajas jest offline