Tak jak przypuszczał inkwizytor, ten demon do słabych nie należał. Tylko dlaczego Dantus musiał odczuć to na własnej skórze, a raczej kościach? Następnym razem na pewno zastanowi się dłużej zanim zaatakuje takie bydle. No nic, czasu się nie cofnie, a ból trzeba wytrzymać. Przynajmniej do końca walki. Inkwizytor zacisnął zęby i patrzył na dalsze zmagania towarzyszy z demonem. Miał nadzieje, że poradzą sobie bez niego. Poza tym przejmował się śmiercią kolejnego już towarzysza. Jeśli w takim tempie będą ginęli dalej, to chyba nie uda im się wykonać zadania. Jednak teraz trzeba wygrać tą walkę, a nie myśleć o tym co będzie dalej. W czasie gdy reszta walczyła z tym demonem, Dantus walczył z bólem i modlił się szeptem. W końcu nie miał już siły nawet na modlitwę. Jego spojrzenie padło na las po drugiej stronie rzeki. Wyczuwał w nim coś dziwnego, ale sam nie wiedział co. Raz wyczuwał zło, a raz coś zupełnie odwrotnego. Coś musiało być nie tak i dopiero teraz, kiedy inkwizytor leżał na ziemi i nie mógł walczyć, zaczął to odczuwać. Przez chwilę patrzył w kierunku lasu i nad czymś się zastanawiał. W końcu spojrzał znowu na walczących i z niepokojem obserwował walkę. Odetchnął z ulgą widząc, ze demon pada martwy. Wziął kilka głębszych oddechów i powiedział głośno. -Cieszę się naprawdę, że wygraliście, ale mam nadzieję, że teraz ktoś będzie mógł mi pomóc, bo jak widać ucierpiałem w czasie tej walki.-
Zamknął oczy i czekał na pomoc, którą miał nadzieję szybko otrzymać. Nie był zadowolony z tego, że znowu potrzebował pomocy, ale wolał to niż śmierć. Był pewien, że już nigdy nie będzie chciał wykonywać zadania związanego z zabijaniem demonów. Zdecydowanie woli pozbywać się heretyków niż bestii z piekła rodem. Co do tego nie miał żadnych wątpliwości. Szczególnie teraz. |