Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-09-2010, 21:36   #41
 
Aramin's Avatar
 
Reputacja: 1 Aramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie coś
Spacerek przez magiczny korytarz dał Gnomowi wiele czasu na spokojne rozmyślania, palenie i kontynuowanie zapisków w osobistym dzienniczku. W końcu jednak ferie się skończyły i skrót się skończył. Gdy tak szli sobie w kierunku mostu Alfons zaczął słyszeć tajemnicze, nęcące głosy ale to nie wszystko. Zaczął czuć dziwne wibracje, roznoszące się delikatnie od czubka głowy. To mogło być tylko...
-Wsza. - sarknął poirytowany grzebiąc pod turbanem starając się jednocześnie utrzymać owy turban na głowie. Wtedy jednak stało się coś o wiele gorszego od pojawienia wesz. Nagle, tu w biały dzień ni stąd ni zowąd runęła na polanę świadomość, że przez najbliższy czas nie będzie miał okazji pochodzić w swoim ulubionym żupaniku. Świadomość wysunęła język i węsząc spokojnie, powoli okrążała Słonecznego Pisarza nie chcąc go przedwcześnie spłoszyć. I już już rzucała się do ataku lecz... sama czmychnęła spłoszona przez jakiegoś kolorowego koguta trzymającego w ręku rożen. Patron Run z miną jakby zobaczył jajecznicę bez rozbijania po prostu stał zamurowany patrząc na dziwadło. Jego nowi towarzysze ruszyli do bezprecedensowych ataków, on sam zaś po długiej chwili przypatrywania się ich zmaganiom otrząsnął się. Z jego języka kapała ślina - w mniej cywilizowanych Orczych kręgach uznawana za przejaw intencji mordu. W kulturalnych Gnomich elitach zaś ową ślinę traktowano jako przejaw ogromnego apetytu, i to ta interpretacja płynu kapiącego na kolczugę niepozornego woja była trafna. Ot, zamarzyło mu się opatentowanie swojej własnej pieczeni z Wielkiego Kuraka, dzięki której pewnikiem zdobędzie sławę. Postanowiwszy, że ten tutejszy egzemplarz będzie wykorzystany jako danie próbne Windischgraetz ruszył z determinacją do ataku.
Wyciągnąwszy pokryte symbolikami dłuto zaczął rysować znak Powietrza - miało ono uderzyć w skrzydła kapłona i przewrócić go na plecy, ale Alfons wpadł na pomysł jak ulepszyć swą ideę: dodał jeszcze znak Wody i Wiru stwarzając tym samym coś w rodzaju wodnego tornada, które uderzyło w demona, po to by siłą ciosu go zwalić ale też namoczyć jego skrzydła by stały się ciężkie. I w tym momencie zrozumiał.
Zdjął okulary, przeklinając jak najgorszy szewc schował je do torby i krzyknął z gniewem:
-Ty jesteś przerośnięty nietoperz a nie kogut, szczurza jego mać!
Rozjuszony nie miał zamiaru się patyczkować. Bezzwłocznie zaczął kreślić skomplikowany znak Zniszczenia mający wysłać w kierunku stwora falę negatywnej energii działającej niczym ogień, tylko kąśliwszej.
 

Ostatnio edytowane przez Aramin : 20-09-2010 o 21:39.
Aramin jest offline  
Stary 22-09-2010, 15:45   #42
 
Lechun's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skał
- Znowu to samo...
Mruknął do siebie, widząc otwierające się coś, co pewnie było jakimś portalem. W sumie niewiele go to obchodziło. Zarzucił torbę z ekwipunkiem na plecy, rozruszał palce ręki, która była bezwładna(jeszcze...) i przeszedł przez zjawisko.

O dziwo, podróż obyła się bez żadnych niespodzianek. Zacisnął więc tylko swoje bezzębne szczęki i zakończył swoją podróż w tym nienaturalnym miejscu. Jednak po chwili zechciał tam wrócić, bo na jego drodze stanął wielki demon. o wiele większe niż to, z czym walczył do tej pory. Szybko jednak odzyskał zimną krew i dobył pręt ze swojego tobołka. Rozpędził się i cisnął oszczepem w stwora, automatycznie robiąc krok w tył i szykując ostrza do walki.
- Nie zawiedź.
Powiedział do swojego ramienia i biegiem ruszył na potwora z wyciągniętymi ostrzami w stronę demona.
 
__________________
Maturzysto! Podczas gdy Ty czytasz podpis jakiegoś grafomana, matura zbliża się wielkimi krokami. Gratuluję priorytetów. :D
Lechun jest offline  
Stary 23-09-2010, 14:09   #43
 
Sirion's Avatar
 
Reputacja: 1 Sirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputację
-Panie Athjeari. Jeśli gnije panu ząb możemy go wyrwać. Jeśli to tylko dziura to chętnie służę swoją mocą, no i zawsze mogę użyć mojego dłuta by wyryć w szkliwie wzmacniające runy.
- Eee... Dzięki... - Odrzekł niepewnie rycerz - Ale na razie chyba Pana 'usługi' nie są potrzebne moim zębom. Jednak jeśli będę miał, kiedyś jakieś problemy z uzębieniem to zapamiętam do kogo się zwrócić - Uśmiechnął się serdecznie w stronę towarzysza. Jednak po chwili zdał sobie sprawę z tego, że niestety te słowa mogą być dla niego zgubne, jeśli rzeczywiście kiedyś któryś z jego zębów zacznie gnić. Poprzysiągł sobie, że choćby ból miał go doprowadzić do stanu agonii, za nic nie ujawni tego swojemu towarzyszowi. Nie miał zamiaru dawać mu pretekstu do przeprowadzenia całej operacji..

***

Wygląd demona zszokował Athjeariego. Owszem obecność demonicznych pomiotów wyczuwał już wcześniej, jednak nie spodziewał się czegoś takiego. Czuł strach, lęk, panikę i... Ekscytację. Nigdy wcześniej nie spotkał takiej bestii i to mogła być najbardziej chwalebna bitwa w ich życiu. Jeśli wygrają i ktokolwiek wyjdzie cało z tej wyprawy, aby opowiedzieć innym o tym co się tu stało to ich imiona mogły przybrać miano legend w przyszłości. Uśmiechnął się lekko i mocniej zacisnął dłoń na rękojeści miecza.
- Za pamięć sir Arthasa... - Powiedział cicho do siebie - I KU CHWALE KHYBERA! - Krzyknął już na cały głos i zaszarżował w ślad za towarzyszami w stronę demona.
Wiedział, że w bezpośrednim pojedynku nie mieliby raczej żadnych szans, więc postanowił skoncentrować się na nogach potwora. Zamierzał przy pierwszej sposobności dotkliwie pochlastać je swoim mieczem, będąc gotowy na defensywne przeturlanie się na boki w razie kontrataku. Wielka masa zazwyczaj niesie ze sobą wielką siłę, jednak odbywa się to kosztem zwinności i zręczności. I tu musieli upatrywać swojej szansy.
- Starajcie się strzelać w skrzydła! Musimy zrobić wszystko, aby zatrzymać go na ziemi, bo powietrzu ma nad nami jeszcze większą przewagę! - Krzyknął jeszcze w biegu do towarzyszy.
 
__________________
"Przybywamy tu na rzeź,
Tu grabieży wiedzie droga.
I nim Dzień dopełni się,
W oczach będziem mieli Boga."
Sirion jest offline  
Stary 23-09-2010, 16:52   #44
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Dunigan szybko rzucił zatrzymanie czasu. Jego kolejne czary, bardzo potężne, właściwie najpotężniejsze czary ofensywne bardzo go wyczerpały.
Implozja puszczona jeszcze w zagięciu czasu miała być tylko początkiem do samodzielnego pokonania demona. Gdy już pierwszy czar został rzucony, kończyło się pierwsze zaklęcie a krasnolud, już zmęczony rzucał dezintegracje. Wszystko ruszyło a demona otoczyło czerwone światło, coś wybuchło. Jednak implozja nie zabiła potwora. Nie zrobiła tego także dezintegracja, ból wywołany tym zaklęciem zdenerwował potwora, na jego ciele zaczęły otwierać się rany.

Dantus miał dobrą okazję do uderzenia, której nie zmarnował. Wybuch wywołany przez jakieś zaklęcie Dunigana sprawił, że potwór ryknął i odstąpił na krok. Cios wielkim młotem nie był aż tak udany, ale nie zawadzał. Demon chwycił miecz dwoma rękami, Dantus trafił w jedną i zmusił potwora do używania już tylko jednej. Druga dłoń została złamana i zrobiła się z niej lekka miazga. Samotny nie musiał unikać ciosu demona, ten skupił się na Nathanielu, który właśnie biegł na potwora. Demon uderzył z góry, przeciął Lastwaya na pół. Jego dwie połowy upadły na dwie strony i zaczęły się palić. Dantus znów próbował uderzyć, tym razem w głowę demona. Ten jednak skoczył nisko i kopnął stopą Dantusa w bok. Odleciał całe mnóstwo metrów i lądując odczuł niesamowity ból. Złamana prawa ręka i lewa noga. Mogło być gorzej, ale magowie będą musieli się postarać. Mimo to na razie był wykluczony z dalszej walki.

Kolgrim pięknie rzucił swym toporem, który wbił sie w ramie lewej ręki demona. Chwilę wcześniej Dantus unieszkodliwił lewą dłoń potwora dzięki czemu demon już na dłużej będzie walczył jedną ręką. Topór jednak utknął w ramieniu stwora. Z dwoma kilofami Kolgrim rozmyślał nad dalszym planem ataku obserwując ataki kompanów. Gdy Dantus wyleciał w powietrze, krasnoluda ogarnął lekki strach. Ten potwór miał niewiarygodną siłę.

Hans, który nie włączył się do walki obserwował swoich towarzyszy. Ścieżka prowadząca do lasu znajdowała sie zaledwie parę kroków za nim. Wciąż pozostawało to dziwne. Po jednej stronie sama trawa, a po drugiej bujny las.
Nagle odgłosy bitwy dla Hansa ustały. Nasilił się za to inny głos. Ten sam co w trakcie podróży. Łowca poczuł coś dziwnego i po prostu musiał skierować się do lasu. Spróbował skierować tam swoją klacz, odmówiła. Siłował się z koniem jeszcze parę chwil, ale koń zdecydowanie nie chciał iść do lasu. W końcu ruszył na drugą stronę mostu, do towarzyszy Hansa i zrzucił go z siebie. Wołanie w głowie łowcy ustało, a wróciły odgłosy walki.
W lesie coś było. Coś strasznie złego, a może wręcz przeciwnie?

Alfons Bizmut Cer Darmsztadt Erb Frans Gadolin Hafn Iterb Jod Kiur Lutet Meitner Niob Windischgraetz spróbował swojej kombinacji runów. Długa i trudna formułą w końcu została ukończona.
Potężny wir wody leciał w stronę potwora. Słoneczny Pisarz nie docenił potwora. Demon machnął skrzydłami, nie była to zwykłą siła, zdecydowanie magiczna. Wir zmienił kierunek i leciał w stronę gnoma. Ten był zbyt pochłonięty tworzeniem nowego runu by to zauważyć. Jego własna siła uderzyła w niego a on upuścił podczas lotu swoje narzędzia i z piskiem poleciał aż do mostu, który to go zatrzymał. Cudem gnom nie złamał kręgosłupa.

Szósty potężnie rzucił prętem w demona. Włócznia wbiła się w brzuch demona, przebijając nawet jego zbroję w tym miejscu, powodując potężne obrażenia.
Mutant wyciągnął ostrza i skoczył parę metrów do stwora. Skok był złym pomysłem. Demon broniąc się przed zakleciem runicznym gnoma machnął skrzydłami i wir zawrócił, tak jak Szósty. Przeklął gnoma i po zgrabnym lądowaniu (w przeciwieństwie do grubego gnoma) zaczął szukać ostrzy, które upuścił w locie.

Coithus wykazał się nie lada zręcznością. Co prawda nie był pierwszy przy demonie, ale świetnie uchylił się dwa razy przed mieczem stwora tnąc go po nogach i odskakując znów. Uskoczył nawet przed falą uderzeniową wywołaną przez skrzydła demona, ta jednak przeszkodziła Kataino i Alfonsowi.
Demon już kulawy został bezpośrednio sam na sam z Athjearim. W tej chwili Kolgrim zerwałs ie do biegu by dopomóc towarzysza. Templariusz unikał miecza demona, bo nóg czy też drugiej ręki nie musiał się już obawiać. A przy najmniej nie aż tak, trzeba było uważać, żeby nie dostać tak jak Dantus. Na ciele demona zaczęły się pojawiać rany, zapewne dzieło Dunigana. Athjeari starał trafiać się w te rany, żeby je pogłębić. Musiał jednak wciąż unikać cisów demona.


Kolgrim skoczył do demona wbijając kilofy w jego plecy. Stwór obrócił się a przyczepiony do niego krasnolud również, nie dotykał nogami ziemi, a proces lotu był całkiem... fajny. Najważniejsze jednak, że demon obracając się dał świetna okazję dla Coithusa. Wbił on miecz w lekko otwarta rane demona tuż nad jego zadem. Demon znów zarył i znów sie obrócił razem z Kolgrimem. Ten w końcu wyszarpnął kilofy i jako, ze demon jeszcze się odwracał, krasnolud poleciał trochę do tylu lądując na plecach. Przez ból wywołany przez wyszarpniecie broni krasnoluda demon nie skończył ataku na Athjearim i wyprostował się rycząc a krew obficie trysnęła z jego pleców. Coithus znów wbił miecz w otwarta przez Dunigana ranę, tym razem na brzuchu. Wyszarpując miecz templariusz cały został oblany krwią.
Wtedy też do potwora doskoczył Kataino, już z ostrzami. Skulił się i ciął obydwoma mieczami zza ramienia i przeciął się do połowy nogi demona, ostrza jednak w nim utkwiły a stwó ryknął znów. Płazem miecza uderzył templariusza, ten odleciał nie tak daleko jak Dantus, ale wciąż. Nie złamał sobie nic, aczkolwiek zaczął się palić. Turlał się i oklepywał chcąc ugasić narastajace płomienie. Ogarneły one nawet zbroję. Demoniczny ogień. Dopiero Dunigan zaklęciem ugasił ogień ratując templariusza i wykańczając się niemal do końca.

Jap-Cuir skoczył wysoko w powietrze i przeskoczył nad ręką demona, Wyszarpnął pręt z jego brzucha i znów wyskoczył w powietrze unikając ataku. Wbił pręt w głowę potwora, po czym lekko wylądował na ziemi, a krew z ran na brzuchu obficie na niego tryskała. Dopóki demon nie upadł martwy na ziemię.

Athjeari zdał sobie z czegoś sprawę. Demon ten nie należał do żądnej kasty. A krzyżówki demon może robić tylko Gabriel, albo... Fhaatis. Demony umysłu. Powinien o tym powiadomić towarzyszy.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^

Ostatnio edytowane przez Fearqin : 23-09-2010 o 16:57.
Fearqin jest offline  
Stary 23-09-2010, 20:27   #45
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
Tak jak przypuszczał inkwizytor, ten demon do słabych nie należał. Tylko dlaczego Dantus musiał odczuć to na własnej skórze, a raczej kościach? Następnym razem na pewno zastanowi się dłużej zanim zaatakuje takie bydle. No nic, czasu się nie cofnie, a ból trzeba wytrzymać. Przynajmniej do końca walki. Inkwizytor zacisnął zęby i patrzył na dalsze zmagania towarzyszy z demonem. Miał nadzieje, że poradzą sobie bez niego. Poza tym przejmował się śmiercią kolejnego już towarzysza. Jeśli w takim tempie będą ginęli dalej, to chyba nie uda im się wykonać zadania. Jednak teraz trzeba wygrać tą walkę, a nie myśleć o tym co będzie dalej. W czasie gdy reszta walczyła z tym demonem, Dantus walczył z bólem i modlił się szeptem. W końcu nie miał już siły nawet na modlitwę. Jego spojrzenie padło na las po drugiej stronie rzeki. Wyczuwał w nim coś dziwnego, ale sam nie wiedział co. Raz wyczuwał zło, a raz coś zupełnie odwrotnego. Coś musiało być nie tak i dopiero teraz, kiedy inkwizytor leżał na ziemi i nie mógł walczyć, zaczął to odczuwać. Przez chwilę patrzył w kierunku lasu i nad czymś się zastanawiał. W końcu spojrzał znowu na walczących i z niepokojem obserwował walkę. Odetchnął z ulgą widząc, ze demon pada martwy. Wziął kilka głębszych oddechów i powiedział głośno.
-Cieszę się naprawdę, że wygraliście, ale mam nadzieję, że teraz ktoś będzie mógł mi pomóc, bo jak widać ucierpiałem w czasie tej walki.-
Zamknął oczy i czekał na pomoc, którą miał nadzieję szybko otrzymać. Nie był zadowolony z tego, że znowu potrzebował pomocy, ale wolał to niż śmierć. Był pewien, że już nigdy nie będzie chciał wykonywać zadania związanego z zabijaniem demonów. Zdecydowanie woli pozbywać się heretyków niż bestii z piekła rodem. Co do tego nie miał żadnych wątpliwości. Szczególnie teraz.
 
Saverock jest offline  
Stary 23-09-2010, 20:37   #46
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Duningan obserwował zmagania swoich towarzyszy, wspomagając ich magią. Pierwsze trzy czary były tak potężne, że krasnolud opadł prawie całkowicie z sił. W czasie krótkiej, acz bardzo intensywnej walki musiał ugasić paladyna, który zajął się cały piekielnym ogniem i uleczyć rannych towarzyszy na tyle, aby nie zmarli.

Po chwili było po wszystkim. Demon poległ, jednak większa część grupy nie była w stanie kontynuować podróży, nie od razu. Sam mag potrzebował snu do zregenerowania swoich mocno nadszarpniętych sił. Krasnolud zebrał pozostałą w sobie energię, tworząc namiot dla drużyny.
-Wybaczcie mi, muszę zregenerować siły.- mruknął tylko do towarzyszy, po czym położył się i momentalnie zasnął.
 
daamian87 jest offline  
Stary 23-09-2010, 23:58   #47
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Łowca przyglądał się tej monotonnej i krwawej walce, absorbując każdy jej szczegół. Szczególnie interesowały go moce i zmysły tego dziwnego demona. W żadnej z wymyślnych ksiąg biblioteki kościoła nie było czegoś takiego. Wykonując szkice i notatki przez kilka chwil Hans spoglądał coraz częściej przez ramię. Niepokojąco często. Las kusił. Kusił czymś dziwnym, innym niż to czym kusi spokój i ucieczka. Bo powiedzmy sobie szczerze - ucieczka kusi każdego mądrego człowieka. Kto nie wątpi, ten nie myśli, ale kto nie zwalczy wątpliwości - jest albo słaby, albo głupi. Hans nie dał się skusić ucieczce. Ale coś, coś zmusiło go by przestał pisać. Odłożył bez mrugnięcia powieką notatnik i schował w jukach ołówek. Lekko bodąc Kolbę nogami nakazał jej by ruszyła w las. Ta jednak odmówiła wyraźnie. Stanęła dęba, a przytłumiony jakąś magią Łowca nie wysłuchał jej ostrzeżenia. Ubódł jeszcze raz klacz w boki, lecz ta zerwała się i wbiegła na most. Nagle wysłannik kościoła zdał sobie sprawę, że przez kilka chwil, które zdawały mu się godzinami nie słyszał zgiełku walki. Zdawało mu się, że las ten przyciąga obietnicą bezpieczeństwa, lecz klaczy ufał bardziej niż jakiemukolwiek człowiekowi.

Leżąc na moście, Łowca widział jak czarna klacz przemyka gdzieś obok walczących. Wiedział, że wróci. Zawsze wracała. Była mądrzejsza zapewne od niejednego z jego towarzyszy. Tymczasem zgiełk bitewny dochodził go coraz silniejszy i wyraźniejszy, aż w końcu był taki jak dla innych. Lecz demon był słabszy niż Hans przypuszczał. Dzięki mutantowi głównie i zapewne magom padł na ziemię przebity prętem i z ranami po magi. Otrzepując się, wysłannik kościoła podszedł to towarzyszy. Pierwsze co zrobił, to błyskawicznie wyjął symbol kościoła, zawieszony na sznurku i pochylił się nad spopielonymi szczątkami Lastway'a. "Niech Pan weźmie w opiekę duszę Twoją, która oddała swe ziemskie przywileje w walce o wyższą sprawę ..." - szepcząc tak modlitwy przez kilka minut oddał się temu zupełnie. Nie lubił tego, ale wychował go sługa kościoła i Pana. Hans znał wiele modlitw i litanii, zawsze polecał swe ofiary i poległych towarzyszy Panu. Gdy skończył zwrócił się do towarzyszy. Pierwsze co zrobił, to podszedł do mutanta.

- Wybacz mi, miałem Cię za kolejne ścierwo wyhodowane przez czarnoksiężników, pomyliłem się. Świetnie walczysz i w dobrej sprawie.
Łowca skinął lekko głowę, gdyż nie do końca wiedział na ile może sobie pozwolić w kontaktach z mutantem, by go nie obrazić. Powiedział mu to wprawdzie na boku, lecz zapewne inni też to widzieli. Oni także spisali się świetnie, ale po nich Hans spodziewał się czegoś takiego. Pewnie zarzucą mu teraz: " Czemuś nie walczył ? Czyś tchórz ?", ale on już wiedział co powiedzieć. Nie jest to jego zadaniem. Gdyby też zaszła taka konieczność, dołączył by się do walki, lecz takiej potrzeby nie było. Hans nie był mistrzem walki z takimi demonami. Demony to sprawa inkwizycji, rycerzy zakonnych i śmiałków w płytowych, lśniących zbrojach. On zabijał tam, gdzie rycerze nie mogli się pokazać, gdyż godziło to w ich reputację lub też ich metody nie skutkowały. Hans nie walczył często z demonami. Co najwyżej z pojedynczymi, nękającymi ludność. Toteż pewnie takim śmiałkom jak Dantus czy Duningan tylko by przeszkadzał.

Nie obchodziło szczególnie Hansa czy któryś z towarzyszy jest ranny. Oni sobie poradzą, magowie ich uzdrowią. Łowca odszedłszy od grupy kilkanaście metrów zagwizdał z całej siły. Przez chwilę nic się nie działo, aż w końcu usłyszał tętent kopyt. Było to jak balsam na jego serce. Jego klacz była cała i zdrowa. Hans poklepał ją po boku i zaprowadził do towarzyszy. Pierwsze co rzuciło mu się w oczy to śpiący mag i połamany rycerz. Nie przejmował się tym, ogarnął towarzystwo wzrokiem. Był jeden trup, reszta żyła. To dobrze, bo przecież każda para rąk się przyda, zwłaszcza w takich czasach. Teraz przyszło im decydować o tym, co robić dalej.

Na samą myśl o tej decyzji mina Hansa zrobiła się ponura i posępna. Jakby pokrył ją cień, poryło znamię czasu. To, co wyczuł w tym lesie budziło w nim pewne uczucie podobne do grozy. Lęku nie czuł, nie mógł sobie na to pozwolić, nazwał bym to raczej niepokojem. Tak, poczuł niepokój. To będzie całkiem dobre określenie. Gdy stał tam na drugim brzegu, las tak kusił go obietnicami wiecznego spokoju, odpoczynku tak upragnionego przez łowcę, że gdyby nie reakcja jego klaczy pewnie teraz błądził by po nieznanych ścieżkach tej gęstwiny. Hans wyczuwał, że w lesie nie ma złych mocy, ale co jakiś czas nachodziła go fala niepokoju, Kolba rżała niespokojnie, uczucie bezpieczeństwa rozpływało się. To nie było dobre miejsce na odpoczynek, zwłaszcza gdy obok leży to truchło.
- Powinniśmy je spalić - rzucił krótko do towarzyszy, z niepokojem przyglądając się bestii. Miał pewne obawy co do tego, czy bestia nie wstanie zaraz i nie zacznie dalej zabijać. Na samą myśl o tym Łowca wziął klacz za lejce i odprowadził na bezpieczną odległość. Po tym usiadł i wziął kawałek chleba. Żuł go beznamiętnie przez kilka chwil, popił łykiem wody i pochował wszystko do juków. Nie był głodny, lecz nie napchał się chlebem niczym warchoł w karczmie. Było w sam raz. Zwrócił się do towarzyszy. W końcu trzeba było to zrobić. Powiedzieć to.
- Słuchajcie, nie podoba mi się ten las. Jest w nim jakąś moc ... dziwna. Nie mogę jej rozpoznać, raz kusi, raz odrzuca. Myślę, że nie jest to także dobre miejsce na spoczynek. Jeżeli ktoś musi wypocząć to zróbmy to gdzieś indziej. Sumą sum i tak musimy iść wzdłuż rzeki, więc jestem za tym, by nie zmieniać brzegu. Decyzję jednak pozostawiam rzecz jasna dowódcy całej wyprawy.

Po tej krótkiej przemowie Łowca oczekiwał odpowiedzi towarzyszy. Miał nadzieję tylko, że pójdą po rozum do głowy i nie będą chcieli tu pozostać. Wprawdzie patrząc na krasnoluda miał co do tego wątpliwości, ale jego pobratymiec bratający się z magicznymi mocami powinien nań wpłynąć. Co jakiś czas też Hans rozglądał się nerwowo i zerkał na drugą stronę lasu, który budził w nim ... jak ja to nazwałem - niepokój.
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline  
Stary 25-09-2010, 19:14   #48
 
Kolgrim's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolgrim nie jest za bardzo znanyKolgrim nie jest za bardzo znany
Latanie na plecach demona okazało się fajne chociaż trzymanie za te kilofy wbite w plecy wroga było męczące i później bolesne. Gdy potwór legł, krasnolud długo nie mógł opanować drżenia rąk, ale po jakimś czasie to ustąpiło.

Jeszcze później podszedł do wszystkich Hans i zaczął swój wywód o lesie. Kolgrima nie bardzo interesowało jak niebezpieczny jest ten las gdyż czyścił swoje kilofy. Po chwili towarzysz skończył przemowę a krasnolud z pokazowym wręcz rozmachem rozbił jedną ze skał, a następnie sam zaczął mówić:
- Walczyłem już w lesie i będę walczyć jeśli przyjdzie taka potrzeba. Ja nie czuję żadnej mocy w tym lesie, bo też i nie jestem w tym... wyszkolony - Trudne słowo jakoś przeszło przez gardło krasnoluda. - Ale jeśli jest tam jakaś moc, która kusi to myślę, że powinniśmy to sprawdzić. W imię tego... no honoru i możliwego łupu.
Skończył i rzucił na koniec:
- Aha, byłbym zapomniał.
Podszedł i wprawiając w osłupienie innych przeszukał truchło demona.
- Nic do użycia dla krasnoluda. Nawet żadnej kartki dla magów...
 
Kolgrim jest offline  
Stary 26-09-2010, 17:49   #49
 
Lechun's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skał
Rzucił się na demona, wyraźnie rozradowany raną, którą mu zadał. Jednak nie na tyle, by ten nie miał siły ochronić się przed ciosem gnoma od run, czym zupełnie zniszczył plany Szóstego dotyczące dalszej walki.
- Po czyjej ty jesteś stronie?!
Zawołał do leżącego gnoma, gdy był już gotów do dalszego działania. czego nie dało powiedzieć się o jego broni, która leżała obok. jako że mutant nie miał czasu, by na nowo zainstalować ostrza, musiał improwizować.
Rzucił się na stwora raz jeszcze. Tym razem po prostu dosłownie przebiegł mu po plecach, by przejeść nad prawym ramieniem i zeskakując z niego, wyciągając przy tym pręt z brzucha potwora. Nie czekając na reakcję stwora, po prostu wbił mu go w głowę tak głęboko, że kawałek przeszedł na drugą stronę czaszki, a dłonie prawie włożył w ranę. I trzymał to tak długo, dopóki nie miał pewności, że ślepia stwora zgasły na dobre.

Gdy podszedł do niego łowca, Katanio walczył sam ze sobą. Część jego chciała się na niego rzucić i po prostu wyrwać głowę za to, że ten praktycznie nic nie zrobił w czasie tej walki.
- Wybacz mi, miałem Cię za kolejne ścierwo wyhodowane przez czarnoksiężników, pomyliłem się. Świetnie walczysz i w dobrej sprawie.
- I myślisz, że obchodzi mnie zdanie parszywego tchórza, który palcem nie ruszył, gdy jego towarzysz został przecięty na pół, a drugi połamany obserwował swoje kości?

Zapytał głośno ze złością w głosie. I było to prawdopodobnie najdłuższe zdanie, jakie wypowiedział od wielu tygodni. I prawdopodobnie nie wypowie czegoś takiego w przeciągu najbliższych miesięcy. Nie czekając na odpowiedź, odszedł, wyzywająco trącając go ramieniem i podchodząc do tego, co pozostało z Fiatha. Chwilę postał nad ciałem i po prostu wbił pręt najpierw w czaszkę, a następnie w klatkę piersiową.
- I obyś nie zasilił armii Gabriela.
Mruknął tylko, siadając na kamieniu i przyglądając się drzewom.

I miał cholernie złe przeczucie.
 
__________________
Maturzysto! Podczas gdy Ty czytasz podpis jakiegoś grafomana, matura zbliża się wielkimi krokami. Gratuluję priorytetów. :D
Lechun jest offline  
Stary 26-09-2010, 23:39   #50
 
Sirion's Avatar
 
Reputacja: 1 Sirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputację
Krasnoludzki mag już drugi raz podczas wyprawy uratował templariuszowi życie. Tym razem uchronił go od spłonięcia żywcem. Wypadało mu kiedyś za to podziękować... Jednak teraz mieli całkiem inny problem. Ten demon... Nie spotkał się z czymś takim wcześniej. To mogło oznaczać tylko jedno w pobliżu jest sam Gabriel albo demon umysłu... Jako, że nie wierzył zbytnio w to, że sam arcywróg wszelkiego życia jakimś cudem znalazł się w tych okolicach, w jego mniemaniu pozostawała tylko ta druga 'nieco' bardziej optymistyczna wersja. Musiał niezwłocznie powiadomić o tym swoich towarzyszy.
- Ten demon... - Zaczął - To nie jest coś z czym spotkałem się wcześniej... Najwyraźniej mamy do czynienia z demonem umysłu. Albo samym Gabrielem... - Cicho zaśmiał się sam do siebie - Ale nie, to raczej niemożliwe.To raczej na pewno jest Fhaatis. Z tego co mnie uczono takie demony są jednymi z najpotężniejszych i najbardziej niebezpiecznych. Sama jego obecność sprawia, że nie będziemy bezpieczni póki żyje... Aktualnie zdaje mi się, że... Bawi się nami i będzie wykorzystywał swoją najgroźniejszą broń... Iluzje. Od teraz miejcie się na baczności i nie ufajcie swoim oczom. Wszystko co widzicie... Ja, zwierzęta, drzewa a nawet kamienie... To może być tylko i wyłącznie złudzenie. Moim zdaniem powinniśmy rozpocząć polowanie i zabić tego pomiota piekieł. Nasza misja jest zagrożona dopóki tamten żyje, bo jeśli się spóźnimy... Demon przejmie nad nami pełną kontrolę i wtedy... Niech Khyber ma nas w swojej opiece...
Opuścił wzrok a potem ponownie spojrzał na resztę.
- Ruszajmy, musimy bezzwłocznie rozpocząć polowanie...
 
__________________
"Przybywamy tu na rzeź,
Tu grabieży wiedzie droga.
I nim Dzień dopełni się,
W oczach będziem mieli Boga."
Sirion jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172