Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2010, 09:20   #57
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Przyczaili się w zasadzce. Nie była to dla nich pierwszyzna. Niczym drapieżnik czekający na swą ofiarę, gotowi do działania. Tłumiący nagromadzoną spotkaniem z „Maleństwem” wściekłość. Kontrolujący ją. Świadomi tego jak ją dozować i kiedy spuścić z uwięzi. I jak ją spuścić. Gotowi odpłacić im wszystkim za to co spotkało ich towarzyszy. Nie dla tego, że zdążyli się do nich przyzwyczaić, co to, to nie. Zwyczajnie, po to, by kurwie syny więcej tego nie robiły. Nie z nimi.

Salim ustawił swój maleńki arsenał biorąc za cel podstawę drabiny. Miejsce, gdzie wylądowała pochodnia i schodzić zaczął jakiś człek. Za nim pojawiły się kolejne nogi „rozpoznania”. Po nich jeszcze jedne. Baklun już się cieszył na myśl o powitaniu, jakie im zgotuje. Zwłaszcza, że majaczył mu Ilmar, któremu udało się podkraść ze sztyletem w dłoni skrytym za przedramieniem, by blask ostrza nie zdradził jego pozycji. Podkraść na tyle blisko by uderzyć, gdy przyjdzie pora. I Cillian leżący za głazem, niemal niewidoczny. Mierzący swą kuszą w schodzące, oświetlone blaskiem pochodni sylwetki.

Pierwszy który zszedł, szybko podniósł upuszczoną zawczasu pochodnię przyświecając sobie i mrużąc dziwnie oczy. „dziwnie” to nie było dobre określenie. Dziwna była cała jego twarz. Pozbawiona włosów głowa nie miała również uszu a w miejscu nosa ziała wyrwana, zapadnięta, zabliźniona dziura. Oczka, zarośnięte niemal przez blizny, zerkały dziko spod kosmatych brwi rozglądając się dziko na boki. Usta, które niknęły w wielkiej bliźnie, rozwarły się wydając dziwny skrzek.

- Hhhuu jjjeeess!

- Gębacz? Co znalazłeś? - Kolejny schodzący w dół zeskoczył z ostatnich dwóch szczebli robiąc miejsce trzeciemu.

- Hanko?! Co tam macie?! – pytanie padło z góry. Wielebna widać też się niepokoiła. Cillian doskonale znał ten niepokój. Niepokój człowieka zarządzającego akcją, będącego poza nią samą. Sam doświadczył go ze dwa razy. Na swój sposób współczuł dziewce.

- Hhaannssessa! – „Gębacz” trafnie nazwany z racji swej fizjonomii pochylił się nad ciałem garbatego. Hanko, czyli ten drugi, wbił wzrok w mrok starając się przewiercić go oczyma na wskroś. Sallim dałby sobie łeb odciąć, że Hanko spogląda nań uważnie. Jednak o wiele uważniej przyglądali się człekowi nazywanemu „Hanko” Illmar i Cillian poznając w nim Hankovara Durnera, człowieka ściganego na gardle za zabójstwo dwóch kapłanów Niezwyciężonego, bunt oraz napad na kolektora. Człowieka skazanego na śmierć i wyjętego spod prawa. Człowieka poza marginesem społeczeństwa, który tu czuł się najwidoczniej jak w domu.

- Noe! Tu ktoś jes… - więcej powiedzieć nie zdołał. Sallim i Cillian, którzy mierzyli w mroku do trójki, dostrzegli jak zerwał się, widocznie dostrzegając zagrożenie. Strzelili niemal równocześnie. Oba bełty trafiły, jeden w ramię a drugi w brzuch, nisko. Hankovar zakręcił młynka i runął w wodę burząc pozorny spokój, jaki zapanował w pieczarze – legowisku. I niszcząc szansę na porozumienie, choć po prawdzie w pieczarze nie było bodaj nikogo, kto uwierzył by w to, że jest ono możliwe.

Ryk Gębacza, który dostrzegł co spotkało jego kompana, wypełnił pieczarę. Z góry dał się słyszeć krzyczący coś niewieści głos Wielebnej, ale po stokroć ważniejsze było to, co działo się na dole. Bowiem trzeci, który najwidoczniej nie słyszał nic z tego co się działo. Schodził spokojnie na dół i ocucił go dopiero nagły ruch pochodni w przestraszonej ręce Gębacza. Na chwilę przed sztyletem Illmara, który ocucił go znacznie bardziej rozpłatując mu w finezyjnym wyskoku dół brzucha. „Głuchy”, bo on to musiał być w istocie, ryknął na całe gardło, jednak na gorzkie żale było już za późno. Runął twarzą w wodę. Specjaliści od zasadzek nie pokpili sprawy. Gębacz uniósł w górę pochodnię i natarł nią na Illmara odpędzając go od drabiny, ku której się cofnął. Widać było, że się boi a strach dodawał mu sił…

- Zostawcie ich! Kimkolwiek jesteście zostawcie ich! Porozmawiajmy! – krzyknął z góry niewieści głos. Gębacz jednak nie zważał na nic. Ze świńskimi, wbitymi w Illmara oczyma, atakował żądny zemsty za swoich dwóch, a właściwie pięciu, towarzyszy…


.
 
Bielon jest offline