Mimo chłodu poranka, Arthru bez ociągania odrzucił ciepło koca i zaczął przygotowywać się do wymarszu. Wprawnymi ruchami pozwijał swoje posłanie. Z plecaka wyciagnął szczotkę, zgrzebło i mały worek po czym ruszył w stronę swego wierzchowca, Gladiusa.
Biały rumak zarżał lekko na widok swego jeźdca. Arthru odpowiedział uśmiechem i pogłaskał go po pysku. - Jeszcze sporo drogi przed nami.- Wyszeptał rycerz - Ciekawa grupa. - Powiedział wziąwszy szczotkę w prawą rękę. - Nie sądzisz?- Mocnymi ruchami rozpoczął czesanie. Glaius jedynie delikatnie zarżał jakby zgadzając się z rycerzem.
~... kieruj mą ręką aby ostrze mego miecza sprowadzało zgubę na niegodziwych i strzegło prawych i sprawiedliwych.
Młody rycerz, nie zważając na krzątaniny reszty drużyny klęczał przed mieczem wbity w ziemie pogrążony w całkowitym skupieniu oddając swą duszę w opiekę swego opiekuna i strażnika Tyra sprawiedliwego. Od półgodziny właściwie się nie poruszył, nie licząc spokojnych miarowych oddechów pogrążony w modlitwie. Po chwili wstał podniósł miecz i ucałował gardę po czym ruszył w stronę rumaka gotów do wyruszenia.
__________________ "Celem jest szczęście, brak cierpień, wszelkie przyjemności. Dlaczego mamy się bać śmierci, jeżeli gdy my jesteśmy to jej nie ma, a gdy nas nie ma, to śmierć jest?"
Epikur z Samos |