Ivan kiwnął tylko głową, zgadzając się z resztą magów, aby udzielić pomocy obleganemu miastu. Mimo iż mieli ważne zadanie do wykonania, żaden z towarzyszy nie był w stanie zostawić obrońców miasta na pastwę hord nieumarłych. Kompani szybko zebrali cały swój dobytek, załadowali juki na konie i ruszyli, a w raz z nimi ich ogromne machiny bojowe.
Droga, którą przemierzali okazała się na szczęście pusta. Ani jednego nieumarłego czy innego stworzenia, które mogło spowolnić ich marsz. Ivanow jechał w milczeniu, pogrążony we własnych myślach.
Cel swojej podróży ujrzeli wieczorem. W oddali majaczył zamek, a na jego przedpolu liczne namioty i obozowiska, z pewnością należące do przeciwnika. Noc była bardzo jasna, za sprawą księżyca i gwiazd. Nie było to pomocne dla grupy magów i ich golemów. Wjechali do spalonego miasta. Po za zgliszczami, pozostał tylko murowany dom z wieżą, którego ogień nie był w stanie spalić. Mag nie zastanawiał się, kto w nim mieszkał, zastanawiał się, czy nie będzie źródłem zagrożenia dla drużyny. -Mości panowie, czy pomysł jakiś posiada któryś z was? Frontalny atak niechybnie honorowy, jednak niezbyt skuteczny może być dla grupy naszej. Jakieś propozycje?- spytał, widząc zamyśloną twarz Hrodgara, rozglądającego się w około. |