Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2010, 22:50   #150
Gekido
 
Reputacja: 1 Gekido nie jest za bardzo znanyGekido nie jest za bardzo znany
Z początku Tamir potrafił rozróżniać dźwięki. Inny był plusk wody, gdy głodna ryba wyskakiwała z wody chcąc wgryźć się w Zabraka. Inny był też w momencie, gdy śmiała ryba, pchana głodem i instynktem przetrwania, wpadała martwa w głębiny oceanu. Do tego dochodziło ciche i miarowe buczenie miecza świetlnego należącego do Rycerza.
Jednak z czasem, gdy ryby nie ustępowały, a ból dawał coraz bardziej o sobie znać, te dźwięki zlały się w jedno. A najbardziej wyraźnym był dźwięk buczącej przy uchu klingi. Jej szum był dziwnie kojący. Pozwalał oddalić myśl o rwącym boku. A Torn wolał nawet nie myśleć o tym, jak ten mógł wyglądać. Do tego całkiem możliwe było, że wdała się jakaś infekcja. Te myśli jednak chciał zostawić na później. Gdy będzie miał pod nogami bardziej stabilne podłoże niż dryfujące na falach skrzydło. Te myśli mu w tej chwili przeszkadzały. Musiał skupić się na przetrwaniu. Na wybijaniu kolejnych żarłocznych ryb, które raz za razem wyskakiwały z wody i tam też znikały bez życia.
Ale nawet jego zapał i wola walki musiały w końcu ustąpić zmęczeniu. Czuł, że ledwo trzyma się na nogach. Miał wrażenie, że jego nogi znajdują się w zupełnie innej części galaktyki niż on sam. Ramiona także mu ciążyły. Płomień życia wciąż się w nim tlił, tak jak i chęć ponownego spotkania z Erą, która pewnie zabije go, jak tylko się dowie w jakie tarapaty się wpędził. Jeszcze jedno cięcie. I kolejne, po którym przyklęknął na jedno kolano i podpadł się ręką. Pot, który skroplił się na jego czole i skroniach zalśnił w blasku szmaragdowej klingi. Nie wiedział, czy to pot, czy woda ścieka po jego ciele. Wiedział, że tanio skóry nie odda i, że będzie walczył do ostatniego tchu.
Lecz nagle ryby odpuściły. A przynajmniej wszystko na to wskazywało. Od dłuższej chwili nie nastąpił żaden kolejny atak. Żadna nie pokusiła się o próbę wgryzienia się w ciało Tamira. Chwilowa radość zagościła w sercu Zabraka. Przez ułamek sekundy poczuł się bezpieczny. Ale to trwało krótką, ulotną chwilę. Bowiem w Mocy zalśniło życie. Duża istota zbliżała się do niego. I to zapewne ona przepędziła te krwiożercze ryby.
- Moc jest ci dziś wyjątkowo mało przychylna. - powiedział do siebie Zabrak, z ironicznym uśmiechem. Klinga wciąż buczała buntowniczo, gotowa do wznowienia swego tańca śmierci. I Tamir także był gotów. Chociaż ciało odmawiało posłuszeństwa, chociaż nie miał już sił. Obiecał sobie, że spróbuje zadać jeszcze jeden cios. Być może desperacki, ale może ratujący mu życie. Nie tracił sił na poprawienie pozycji. Wciąż klęcząc na jednym kolanie czekał, a sekundy mijały długo niczym wieczność. Na tafli pojawił się wzgórek, z którego wyłoniło się wielkie i majestatyczne zwierzę. Torn wypuścił powietrze, przyszykował się do ataku, gdy dostrzegł Kaminoana na grzebiecie tego zwierzęcia. I w tej jednej chwili, cały bojowy zapał go opuścił. Kciukiem zmusił szmaragdową klingę do zaśnięcia, a sam osunął się już teraz na oba kolana. Był ocalony.
 
Gekido jest offline