Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2010, 01:49   #44
Gryf
 
Gryf's Avatar
 
Reputacja: 1 Gryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputację
Wracali w milczeniu. Lafayette nie odrywał wzroku od jezdni, Lynch lustrował mroczne zaułki Bostonu za szybą. Byli zbyt przerażeni, żeby rozmawiać. Półciężarówka zatrzymała się w końcu przy lokum Leonarda. Ten otworzył drzwi i spojrzał na Vincenta pytająco.

- Jutro, po południu, u mnie - rzekł magik. Student skinął głową i ruszył w stronę uśpionej kamienicy.

Lafayette wracał do domu jak w transie. Rzucił się na łóżko w ubraniu. Chwilę leżał na nim gapiąc się w sufit. Potem wstał i zapalił światło. Spróbował położyć sie znowu. Gdy tylko zamknął oczy jakaś przemożna siła kazała mu je otworzyć.

Lęk.

Prosty i banalny.

Pewność, że gdy nie patrzy, w pomieszczeniu może pojawić się to coś.

Ghul

Kuturb

Pożeracz.

Znów wstał. Przepchnął łóżko na środek sypialni, następnie przyniósł z kuchni puszkę soli i usypał prowizoryczny krąg wokół niego. Wyszeptał parę słów po łacinie i położył się znowu. Nie pomogło - zasnął dopiero, gdy nastał świt, przeganiając ciemność, a wraz z nią atawistyczne lęki.

***

Pióro wisiało nieruchomo nad dziewiczo czystą kartką dziennika. Jak w ogóle opisać to co miało miejsce dziś w nocy? Jasne - czytał o ghulach, chyba nawet uwierzył w ich istnienie, widział skutki ich działalności, rozmawiał z Ciemoszką, który najprawdopodobniej był ich... sługą? dzieckiem? Przewinęła mu się przez ręce butelka czegoś, co miało moc czynienia niewrażliwym na ich ciosy.

Żadna z tych rzeczy nie przygotowała go na to doświadczenie.

Nawet nie próbował go racjonalizować - wrażenie patrzenia cudzymi oczami było zbyt rzeczywiste, by być jakąś sztuczką zniszczonego narkotykami umysłu.

A to monstrum...

Wystarczyło jedno spojrzenie, by zrozumieć, że to żaden kostium czy charakteryzacja.

Widzieli je obaj, nie było mowy o halucynacjach.


Całe życie w ten czy inny sposób zajmował się magią. Nie, nie tylko sztuczkami, to był jego zawód - by jednak być w tym dobrym, przekopał się przez całe tomy teoretycznych podstaw spirytyzmu, astrologii, demonolatrii.. swoją wiedzą często i chętnie wymieniali się z Victorem Proodem - od tego właśnie zaczęła się ich wieloletnia przyjaźń. Jednak to, co dla Vincenta Lafayette było tylko fascynującymi teoretycznymi rozważaniami - jego przyjaciel, jak się okazało, już od dawna przerabiał w praktyce.

- PRAWDZIWA MAGIA - wyszeptał te słowa,jednak nie odważył się zapisać.

Prawdziwa magia istniała

Tak po prostu

Była tam cały czas. Mroczna, bezdenna otchłań nieznanego. A on całe życie przechadzał się po krawędzi.

Aż do dzisiejszej nocy.

Odłożył pióro, wstał i zaczął przechadzać się po salonie, zgarniając z półek kolejne książki. Nie było tu tego tyle, co w jego gabinecie nad teatrem, ale dość by przyprawić o zawał każdego egzorcystę. Rozłożył kilka na biurku, wraz z notatkami, które tworzyli z panną Gordon. Ile z tych obłąkanych ksiąg zawierało ziarno prawdy?

Zaczął kartkować pierwsze tomisko z brzegu - "Dialogi Demonologiczne". Najpierw tylko przeglądał, potem uważnie zaczął się wczytywać w akapity gotyckich liter.

***

Igła przebija skórę - w miejscu w którym ta już stwrdniała od wielokrotnego powtarzania tego rytuału. Tłok pomału ładuje pod nią kilkanaście centygramów - dużo. Bardzo dużo.

Dokładnie tyle ile potrzebował, by w końcu zrozumieć.

Stara wiedza okultystyczna odkrywana na nowo, z zupełnie nowej perspektywy niemal dosłownie huczała mu pod czaszką. Zapisał wiele stron i czuł, że do czegoś się zbliża...musiał to jakoś ogarnąć. Zrozumieć, znaleźć klucz. Co było prawdą, a co majakami i bełkotem, co działało naprawdę, a co było zwykłym zmyśleniem.

Morfina chwyciła szybko.

- Mówiłem ci, że Pożeracz jest prawdziwy, czyż nie, mój inteligentny, acz niedomagający z wiarą przyjacielu? - spytał znajomy głos. - Teraz jak rozumiem chciałbyś w parę godzin rozwiązać zagadkę wszechświata?

- Nie, po prostu chcę poznać prawdę. Zrozumieć jak to działa.

- Wszechświat? - spytał drwiąco głos.

- Rzeczywistość.

- Dobrze więc. - rzekł jego własny głos, a jego-nie jego ręka sięgnęła ponownie po strzykawkę - Znam prawdę i z radością ci ją przekażę, choć w tym celu musimy zejść nieco głębiej...

Naciągnął sporo, w ogóle nie patrząc na podziałkę. Był naćpany, ale nie tak by nie rozumieć co robi. Pragnienie olśnienia było jednak zbyt silne.

Swój błąd pojął, gdy było już za późno.
 
__________________
Show must go on!

Ostatnio edytowane przez Gryf : 26-09-2010 o 02:03.
Gryf jest offline