Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2010, 21:31   #40
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Vittorio Scaloni

Wszystko kiedyś pęka. Nawet najlepszy miecz, z najlepszej stali, wykuty przez mistrza kowalskiego fachu, prędzej czy później pęknie. Po którymś zadanym ciosie, klinga zamiast odbić cios przeciwnika czy zmiażdżyć jego ciało i kości, zabrzmi tylko metalicznym, nieprzyjemnym dla ucha dźwiękiem i pęknie na dwoje. Czasami bywa jeszcze gorzej. Ułamane ostrze poddane przedziwnym siłą, godzi w tego, który jeszcze przed chwilą je dzierżył. Ułamana klinga stercząca z bebechów, to poważny problem. Z ludźmi jest podobnie. Też mogą pęknąć. Tylko konsekwencje zazwyczaj bywają gorsze.

Kiedy Jimmy dopadł Vittorio, coś pękło. Choć nie obwieścił tego żaden dźwięk czy inna widoczna z zewnątrz oznaka, w duszy i umyśle Scalniego coś się złamało. Może to ten arogancki dupek, może wszystko to co widział i czynił do tego momentu Scaloni a może wszystko to, co jego dusza tak często i mocno pragnęła uczynić z tym światem i tymi ludźmi. Cholera wie. Ważne były konsekwencje tego faktu.

Jimmy był szybki. Złapał scyliczyka, zanim ten zdążył zareagować i do razu zaczął przeszukanie. Arogancko i głupi, jak od pierwszej chwili ich znajomości. Tyle, że rąk mu zabrakło. Jedną trzymał za gardło Vittoria, drugą właśnie pąkował sobie do ust mordercze specyfiki, łączni z odtrutkami i cała resztą. Vittorio się nie bronił. Sztylet ukryty w rękawie był w jego dłoni, już kiedy Jimmy pakował sobie do ust całe szkło. W tym mieście bez czegoś takiego, nie sposób był dłużej przeżyć. Ostrze było długie i cienkie, a gladiator unosił go nieco do góry, więc do gardła miało bliżej. Ten brudas mógł go zaskoczyć, ale jeśli spodziewał się, że samą swoja głupotą go przerazi, to się przeliczył. Z głupota Vittorio obcował na co dzień. Jedno potężne łapsko na szyi Scaloniego, drugie pakujące w usta jego arsenał. Trzeciego, którym mógłby się bronić przed wykonaniem wyroku zwyczajnie brakowało. Vittorio zaś nie wahał się ani sekundy. Pchnął szybko, mocno i zdecydowanie. Od dołu, celując przez gardło, ku mózgowi. O ile tam było coś takiego. Ostrze sztyletu miało wszelkie szanse umaczać się jeszcze w połykanych przez gladiatora specyfikach. Umysł miał czysty i pewny. Tylko gdzieś tam, na brzegu świadomości kotłowało się pytanie, czy Jimmy uzna je za naprawdę godne uwagi?
 
malahaj jest offline