Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2010, 21:49   #28
Kata
 
Kata's Avatar
 
Reputacja: 1 Kata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputację

Nagle ktoś ponownie załomotał do drzwi.

- Panie kapitanie! Znalazła się ta elfia suka!

Tilyel gwałtownie wyprostowała się, oglądając za siebie zaskoczona obrotem sytuacji. Po plecach przeszły jej ciarki, a rzęsy zadrżały niespokojnie.

Jak to.. znalazła się? Czy to pułapka?

Przed oczami elfki znów pokazał się powieszony szczur. Jej paznokcie zacisnęły się na ubraniu Roya gdy szepnęła do niego.
- Otwórz im, powiedz że kapitan wyszedł i udawaj uraz...


Odwróciła się wykonując drobne gesty dłonią, przechodząca przez palce energia lekko łaskotała gdy po chwili zniknęła z widoku pirata przywierając plecami do ściany. Niewidzialna, dla ciekawskich oczu.
Kucharz powoli otworzył drzwi. Oddychał płytko i kulił się, symulując ból żeber.

- Słucham, bosmanie. Kapitana niestety nie ma. Może coś przekazać?-zapytał słabym głosem.

- Nie pierdol - Bosman popchnął kucharza, samemu wchodząc do środka. Zamknął drzwi, blokując je ryglem, po czym spojrzał na Elfkę.

- Tak właśnie myślałem-wyszczerzył się paskudnie. Był to ten sam mężczyzna, który powiesił szczura.
Oddech dziewczyny przyśpieszył, a ciało przywarło mocniej do ściany. W głowie zaś kołatały się myśli.

Czemu on się tak na mnie patrzy, przecież nie może mnie widzieć... a może jednak?

Czyżby magia mnie zawodziła?

- Pobaw się jeszcze w kapitana. Zabiję go i przejmę statek. Ty odejdziesz, a ja nic nie powiem. Przeżyjesz -uśmiechnął się, przywodząc elfce na myśl ohydny grymas.

Po chwili usta Tilyel z trudem wydęły się gdy nieco niepewnie zaczęła mówić, cały czas ostrożnie oddalając się od bosmana w stronę kapitańskiego biura.
- Czemu miałabym Ci wierzyć?

Kątem oka szukała czegoś do obrony gdyby doszło do walki, ostatecznie jednak wolała nie spuszczać ze wzroku bosmana który nagle roześmiał się.

- A jednak miałem rację-odwrócił się w stronę, z której dobiegał głos.

- Niczego nie tracisz, zgadzając się. Nie przyjmując oferty tracisz wiele.

Tilyel niczego z tego nie rozumiała, ale przemieściła się jeszcze kilka kroków po czym wyciągnęła nieco ręce tworząc swoją iluzoryczną kopię nieopodal bosmana, za pomocą tej samej magii niczym brzuchomówca zmieniła źródło swojego głosu na jej sobowtóra.
- Nie zależy mi na tej łajbie, bierz ją sobie choćby i teraz.

Imitacja Tilyel zmierzyła bosmana niepewnym spojrzeniem.

Pirat zmrużył podejrzliwie oczy, patrząc na iluzoryczną postać oraz na całą przestrzeń w pokoju.

- Muszę poprowadzić bunt, żeby przejąć statek. Musisz grać jeszcze trochę.

- Chyba że kapitan odpłynie i nie wróci, wtedy będziesz mógł przejmować okręt bez buntu. - Iluzja zaczęła się przemieszczać powoli spacerując dookoła pirata. Dopiero wtedy Tilyel zorientowała się że w jakiś sposób dała się nabrać, a bosman nie mógł jej widzieć.

Mężczyzna zastanowił się przez chwilę.

- Nie. Wtedy nie mam pewności, że mnie nie oszukasz. Możesz zbyt wiele skomplikować -cofnął się, by zagrodzić drogę do drzwi.

- Pozwól mi odejść przy najbliższym lądzie, a nasze wspólne problemy się rozwiążą. Po co Ci więcej kłopotów i kto popłynie za ślepym bosmanem? - iluzja spojrzała niewinnie w stronę pirata i usiadła na łóżku. Ukryta za biurkiem czarodziejka zaczęła nabierać pewności siebie na tyle by pozwolić sobie grozić piratowi. Była to prawda, jej magia mogła odebrać żywemu wzrok, było to jedno z niewielu zaklęć z jej arsenału które faktycznie mogło wyrządzić bezpośrednią krzywdę.

- Niech będzie -skinął głową po chwili zamyślenia.

- Musisz postarać się, żebyśmy dopłynęli do Bremervoord, bo nie mam zamiaru dłużej czekać. Nic mnie nie obchodzi jak to zrobisz -skinął głową, po czym wyszedł.

[Media]http://www.youtube.com/watch?v=82-0v1adHsk[/media]

Iluzja prysła, a Tila pojawiła się zaraz potem, siedząc oparta za biurkiem z skupioną miną. Oddech jej zadrżał gdy oparła głowę i przymknęła oczy. Całą konsternację wzięło licho.

Co powinna zrobić w tej sytuacji porządna czarodziejka?

Brwi wygięły jej się ostro po czym wstała i spojrzała na mapę leżącą na stole, zatrzymując swój wzrok na celu podróży.

- Łotr.. - syknęła pod nosem.

Twarz elfki przybrała łagodniejszy wyraz, choć dalej była skupiona gdy spojrzała na kucharza.
- Roy nic Ci nie jest? Boję się trochę, teraz gdy on wie.

"Trochę" to było mało powiedziane gdyż palce elfki nerwowo stukały o mapę. Sama zaś nie wiedziała czemu mu o tym powiedziała.

- Nie, mnie nic nie jest. Z pewnością opuszczę łódź przy najbliższej okazji. Nie jestem żeglarzem, ale sądzę, że nie mamy zbyt wielkich szans na dopłynięcie do Bremervoord. Co prawda taki jest zamysł naszego sternika, ale nie wiem jak on mógłby to zrobić.
Może ma jakąś Skelligowską sztuczkę, lecz ja nic o niej nie wiem.


- Jestem zmęczona... - Tilyel ukryła twarz w dłoni i westchnęła lekko. - Muszę się zastanowić co powinnam zrobić, a Ty Roy chyba możesz już wrócić do siebie.

Uszka elfki lekko opadły gdy ta wypuściła powietrze z płuc.

- W każdej chwili możesz przyjść do kuchni-spróbował trochę ją pocieszyć, po czym wyszedł.

Nagle jednak drzwi otworzyły się ponownie, a stał w nich znów Roy.

- Facet wie, że nie dopłyniemy. Musi przeprowadzić bunt i zabić kapitana, żeby przejąć łódź, bo wyższy stopniem jest chociażby syn kapitana i sternik.
W przypadku odejścia kapitania, jego miejsce zajmuje podporucznik, czyli najwyższy stopniem, po kapitanie, sternik. Dalej jest chorąży, czyli syn kapitański.
Piraci pójdą za silniejszym
- uprzedził tuż przed odejściem.

Drzwi się zamknęły, a Tilyel została sama. Niewygodne kapitańskie łachy zaczęły ciążyć jeszcze bardziej, zupełnie jak gdyby były obwieszone ołowiem. W elfce jeszcze chwilę kotłowały się emocje które starała się tłumić. Jej wzrok zatrzymał się na drzwiach, a strach zaczynał powoli ogłupiać myśli. Zerwała się i przywarła do drzwi całym ciałem, zasuwając zasuwę i opierając o nie skroń.

Powiedział co chciałam usłyszeć, ale ostatecznie mnie zabije...

A ten kucharz? Można mu ufać? To człowiek, w dodatku pirat pewnie wykorzysta moją naiwność i...

Elfka zaczęła nieco łkać, osuwając się po drzwiach na podłogę i siadając oparta o nie plecami. Przestraszone oczy dziewczyny patrzyły po pokoju ślepo. Starając się nieco uspokoić ukryła twarz w dłoni przecierając wilgotne kąciki oczu. Gdy po chwili uniosła wzrok przybrał on już nieco inną barwę. Dalej był roztargniony lecz było w nim widać skupienie i determinację. Jakąś siłę której dotychczas było jej brak.

Myśl, myśl, myśl!

Z początku elfka miała kilka pomysłów jednak każdy wiązał się z rozlewem krwi, a tego chciała uniknąć. W końcu wstała, zrzucając z siebie kapitańskie ubrania z wyraźną ulgą i odrazą. Przyklęknęła przy łóżku wyciągając spod niego własne ciuchy które wcześniej właśnie tam ukryła. Wtedy po raz pierwszy od dawna na twarzy dziewczyny wymalował się drobny uśmiech spowodowany odrobiną komfortu który poczuła zakładając swoje czarne spodnie i bluzeczkę. Prawda była taka że na razie elfka nie miała żadnego przemyślanego planu, była zbyt zmęczona i wiedziała że zużyła wiele swoich sił do tej pory. Wspomniała jak wyglądali marynarze na okręcie i upodobniła się do nich, stając się jednym z wielu mężczyzn morza. Wrzuciła kapitańskie ubranie pod łóżko i wymknęła się ze swojej kajuty. Udała się dyskretnie do ładowni okrętu. Było tam pełno skrzyń z towarem pokroju kawy, pszenicy i innych zrabowanych dóbr. Tilyel usiadła za jedną ze skrzyń i otuliła się swoją lnianą peleryną. Iluzja tu nie była jej potrzebna, w razie gdyby ktoś przyszedł stworzyłaby nową upodobniając się do czegokolwiek mało interesującego jak np. worek ziarna. Elfka czekała... czekała aż statek gdzieś przybije, a może powinna próbować uciec szalupą? Opuściła głowę próbując odpocząć. Okazało się jednak iż nie była tu całkiem sama, na ramię ze skrzyni zszedł jej jeden gryzoń, a nogę zaczął obwąchiwać drugi. Tilyel podkuliła nogi ignorując swoich towarzyszy niedoli, jeśli miała spędzić tu najbliższe godziny, a może i dni to musiała zaakceptować ich obecność. Czas zaś dłużył się w nieskończoność...



.
 
__________________
In the misty morning, on the edge of time
We've lost the rising sun

Ostatnio edytowane przez Kata : 27-09-2010 o 00:04.
Kata jest offline