Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2010, 12:14   #22
Nathias
 
Nathias's Avatar
 
Reputacja: 1 Nathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znany
Cała ta sytuacja była co najmniej dziwna. To co usłyszeli od elfiego komanda wprawiło ich w takie same zdziwienie, jak to czego Avarion dowiedział się od nich. Postanowili jednak ruszyć za nimi, jak Sinthel zrozumiał, do jakiejś strażnicy. Miał nadzieję, że wszystko się niebawem wyjaśni.

Gdy ruszyli podszedł do niego Salarin
- Co o tym wszystkim sądzisz bracie? Mimo wszystko mam nadzieję, że jesteśmy nadal w "naszym" świecie bo jeśli nie...-zrobił zmartwioną minę- to Elirena jeszcze się nie narodziła.
-Nie wiem co o tym sądzić. Z nas dwóch, ty lepiej znasz się na takich sprawach. Jednak, jeśli to prawda, to nie tylko Elirena się nie narodziła, ale my też i wszyscy, których znaliśmy.
Sinthel zamyślił się na chwilę
-Mam nadzieję, że wkrótce wszystkiego się dowiemy. A kto wie, może pomoże to nam w naszych poszukiwaniach. Nie trać nadziei Sal, Znajdziemy sposób, by dotrzeć do Elireny...
Salarin przez chwilę pogrążył się w rozmyślaniach, jednak na dźwięk słowa "Sal" roześmiał się.
- Masz rację Sint. Spójrzmy na to z innej strony, jeśli jakimś cudem naprawdę cofnęliśmy się... to z pewnością znajdzie się tu ktoś kto będzie nam potrafił pomóc. To Myth Drannor miasto cudów, tu wszystko jest możliwe -jego dobry humor trwał ledwie chwilę. Ponownie zmarkotniał słysząc swoje własne słowa. Nie wierzył w cuda.
-Tak. Oby jeden z tych cudów, okazał się przydatny. Lepiej poczekajmy, co nasi elfi przyjaciele mają do powiedzenia i zaprezentowania.

Bracia skończyli rozmowę z trochę skwaszonymi minami. Wcale im się to wszystko nie podobało. Jednak musieli iść dalej. Sinthel rozglądał się dookoła. Wszystko tętniło życiem. Las był spokojny, ale głośny. Wszędzie dało się usłyszeć cichutkie dźwięki i hałasy istot żyjących w gęstwinie. Spojrzał w niebo i w oddali zobaczył delikatny cień. To Arii podążał za nimi. Elf nie przywoływał go bez potrzeby. Jego przyjaciel bowiem uwielbiał przestrzeń i mimo, że oddany tropicielowi, wolał czas spędzać w przestworzach, szybując majestatycznie na tle błękitnego nieba.

W końcu Sinthel opuścił wzrok i rozejrzał się po towarzyszach. Każdy zachodził w głowę o co tutaj chodzi, no może z wyjątkiem Hordyanki. Temu widać nie przeszkadzała ta sytuacja, ale mimo to szedł naburmuszony i chmurny, niby przerośnięte dziecko, któremu zabrano zabawkę. Obok niego szedł Jamfire, elf, który znał się chyba trochę na magii. I to z nim właśnie Sinthel postanowił zamienić dwa słowa.

***

Rozmowa z elfem, mimo że dość lakoniczna i obojętna, dała tropicielowi sporo do myślenia. A jeśli nie uda im się już wrócić? Elirena na zawsze pozostanie w swoim więzieniu, nigdy jej nie odnajdą. Bo niby jak? Jeszcze nie mam jej na tym świecie. Sinthel posmutniał. Tak brakowało mu jej uśmiechu i pogody ducha. Jednak chwilę później rozchmurzył się. Nie mógł... nie mogli jej tak samej zostawić. Znajdą sposób, by wrócić. Znajdą sposób, by jej pomóc i sprowadzić z powrotem. Nie mogli się teraz poddać. Sinthel z pewną już miną i stanowczo uniesioną głową przyspieszył kroku i zrównał się z bratem. I szli tak obaj. Tak podobni i tak różni zarazem. Szli z determinacją w oczach. Z jasno obranym celem.
 
__________________
Drink up me hearties, yo ho...
Nathias jest offline