Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2010, 13:28   #2
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Kolorowe, dobrze dopasowany niemalże szlachecki strój odzwierciedlał funkcję halflinga - podobnie jak rzeźbiona laska zakończona posrebrzaną rękojeścią, która zazwyczaj wskazywał i dyrygował służbą. Od biedy służyła do wykonywania prostych kar cielesnych na niepokornej służbie. na szczęście nie musiał specjalnie poganiać służby - ta dość szybko nauczyła się, że halfling jest wszędobylski i nie mają szans odpocząć w ukryciu. Gdyby tylko wiedzieli jak ważne jest dokładne przygotowanie balu, zorganizowanie zamkowego zaopatrzenia czy choćby wysłanie delegatów we właściwym terminie nie obijaliby się tylko pomagali Tupikowi ze wszystkich sił... oczywiście halfling nie był na tyle durny aby w to wierzyć, chłopi robili swoje i ani myśleli jeszcze dodatkowo się starać aby podnosić reputację ich panów. Tupik przeciwnie, dwoił się i troił, aby jego służba wypadła jak najlepiej i przyniosła wymierne korzyści D'Arvillom. "Może dlatego zostałem wybrany na spotkanie u Mistrza... może ktoś wreszcie docenił moje starania?" - zastanawiał się Tupik w drodze.

Gdy już pojawił się u mistrza zdumiał się w jak doborowym towarzystwie się spotkał. Były tu osoby które znał już zamku - jak choćby lady Lucienne czy Zygfryd de Leve , jednakże nie miał do tej pory z nimi więcej do czynienia, różnice w urodzeniu determinowały ich dotychczasowe relacje. Tupik dbał o pokój i potrzeby Lady, podsyłając jej najczęściej służki, z magazynem wojskowym miał zaś do czynienia tyle co nic, no chyba że akurat ściągał zapasy oliwy czy bełtów, ale i tu zazwyczaj musiał być informowany o brakach, gdyż głównym punktem jego zainteresowania i jedynym towarem którego nigdy nie zabrakło - było jedzenie, a tu halfling sam się prześcigał w pomysłach jak tu je urozmaicić i jak zrobić jeszcze większe zapasy...
Chuderlawy choć bogato ubrany halfling otworzył usta ze zdumienia gdy słyszał ostatnią wolę Lorda Berengera.
Tupik długo jeszcze nie mógł ogarnąć całości sytuacji. Nie wiedział jeszcze jak to wpłynie na jego służbę w zamku, ale domyślał się , że w sposób ogromny. Właśnie zaczęła docierać do niego informacja o haniebnym i podstępnym ataku na jego pana. Tupik już i tak miał dług wdzięczności za przyjęcie go do służby, a tu jeszcze takie coś - wciągnięcie go do bractwa które zrównywało status wszystkich doń należących, a że było tam kilka wyśmienitych i dobrze urodzonych person to i halfling zakwalifikowany do owej grupy czuł jakby po raz drugi Berenger D’Arvill wyświadczał mu przysługę. "Jak mogłem nie wiedzieć o zasadzce? Niech no ja kurka dopadnę mojego informatora na zamku du’Ponte ..." - co prawda wątpił aby zamkowa pomywaczka mogła mieć jakieś pojęcie o szykowanym zamachu, no ale od tego przecież tam była, aby nadstawiać uszu i uprzedzać o tego typu planach. Zresztą płacił to i wymagał, a póki co wieści przynoszone przez sprzątaczkę nadawały się tylko do plotek - choć dobre było i to...

Śmierć Lorda Berengera mogła nieźle namieszać w stanowisku piastowanym przez Tupika, mało to było konkurentów na jego miejsce? A może komuś się naraził, podczas piastowania swego urzędu a jedyną osłoną był sam lord którego teraz zabrakło? tyle pytań i tak wiele wątpliwości , a przede wszystkim strach przez nieznanym, przed kolejną zmianą, pół biedy gdyby przydarzyło się to na początku gdy tylko się pojawił w okolicy , a nie teraz...Tyle wysiłku i starania aby umościć sobie gniazdko na zamku i wszystko to mogło ulec zniszczeniu i to z dnia na dzień.

Jaka rolę w tym wszystkim odgrywał Mistrz Celicle tego jeszcze Tupik nie wiedział. Wiedział natomiast , że mistrz był jego jedynym konkurentem z prawdziwego zdarzenia jeśli chodziło o załatwianie spraw różnorakich. Tupik nie mógł z nim zresztą stawać w szranki, gdyż ilość i jakość kontaktów i pracowników jakich miał przewyższała możliwości tupikowskie - choćby z racji czasu jaki miał na przygotowanie swojej siatki ludzi...

Berenger D’Arvill zaskoczył wszystkich swoją ostatnią wolą - Tupika przede wszystkim tym, że zrównał go w ramach Bractwa ze stanem osób wysoko urodzonych, a była to nobilitacja której wcześniej nawet nie kosztował. Oczywiście zdarzało mu się podróżować w towarzystwie szlachty, a nawet jak ostatnio - służyć jej, ale zawsze wiedział gdzie w tym zaprzęgu jest jego miejsce... Tymczasem "Bractwo" a przynajmniej ostatnia wola Berengera D’Arvill zmieniała ową sytuację zupełnie.


Bractwo D’Arvill... Tupik rozważał wszelkie aspekty ostatniej woli Berengera D'Arvilla , najważniejszym z nich było zapewne podniesienie statutu halflinga, który ze zwyczajnego chłopa z urodzenia a mieszczanina z wychowania stawał się ... niemal szlachcicem. Jak można by bronić i chronić ziem przez zakusami du "Pontów, jeśli się nie ma zasobów - ludzi i pieniędzy... Tupik domyślał się więc, że owe Bractwo nie będzie funkcjonowało jedynie z nazwy... Możliwości?? Czyż członkowie Bractwa, bezpośrednio wybrani przez Berengera mogliby mieć lepszą legitymację do zarządzania włościami pana , niż ostatnią wolę w której powierza im to wszystko? Nie mówiąc już o szacunku i splendorze jaki musiał spływać na członków owego bractwa - szczególnie na ziemiach D'Arvillów.


Była tez druga strona metalu, Tupik doskonale zdawał sobie sprawę, że członkowie Bractwa będą ścigani i eliminowani przez du'Pontów
choćby z racji samej przysięgi wierności i lojalności jaka mieli złożyć wobec syna Berengera. Nie mówiąc już o faktycznym ściągnięciu na siebie uwagi - poprzez wykonawstwo ostatniej woli D'Arvilla.

Zamierzał przygotować się na każdą ewentualność, póki istniał choć cień szansy na to że ich pan wciąż żyje, należało to dokładnie sprawdzić. Posłaniec co prawda zniknął pozostawiając podrzuconą wiadomość, ale jej treść sama wskazywała na to kto mógł ją wysłać.
"Dwaj mnie odwiedzili po leki" - a kogóż to się odwiedza po leki jak nie aptekarza tu dzież prywatnego cyrulika?" - zastanawiał się w duchu.
Tupik doskonale zdawał sobie sprawę, że może to być podstęp mający na celu wyrżnięcie ostatnich obrońców rodu D'Arvill , jednakże przeciwko takim podejrzeniom przemawiały co najmniej dwie sprawy. Ponieważ zamach , podstępna pułapka jaką uszykowano na Lorda miała pozostać w tajemnicy dziwnym by było gdyby to du'Ponty wysłały informację o rannym Lordzie - niejako sugerując, że nastąpił zamach.
Poza tym można było dość łatwo sprawdzić, czy faktycznie aptekarz czy lekarz napisał prawdę - wystarczyło go znaleźć i osobiście przesłuchać. Miała być to pierwsza rzecz jaką Tupik wykona przed podróżą do osławionej złą sławą wieży. na pewno nie ostatnią bo wyzbycie się - choć na krótki czas funkcji kamerdynera nie było takie proste, musiał wszak wydać wiele poleceń , nie mówiąc już o innych działaniach jakie zamierzał podjąć. Wiedział, że na efekty będzie trzeba poczekać a podróż do wieży z nadzieją odnalezienia Lorda z pewnością ten czas oczekiwania by przyśpieszyła.

Poza tym wchodziła w role jeszcze jedna ważna kwestia, jeśli Lord był ranny to mógł wymagać opieki medycznej także podczas podróży powrotnej do zamku, Tupik wiedział, że jego umiejętności mogą być podwójnie cenne bezpośrednio w wieży i poza nią.

Jedyne czego się obawiał, to że zamek pozostanie zupełnie nie strzeżony, nie wyobrażał sobie jak mógłby funkcjonować czy opierać się przez skrytobójcami i złodziejami. Nie wątpił , że bractwo będzie musiało się rozdzielić aby dopilnować bezpieczeństwa zamku i potomka Lorda, Tupik zaś dopóki nie wiedział kto zostanie a kto pojedzie po Lorda sam nie mógł się do końca zdecydować, wybierając między przyjemnością a obowiązkiem -
tym bardziej że już sam nie wiedział czy pozostanie na zamku będzie spełnieniem obowiązków - czy też ratowanie Lorda, czy większą przyjemność zaczerpnie z nieznanej podróży, czy z wygody pozostania na zamku...
Na te pytania zamierzał szybko znaleźć odpowiedzi.
 
Eliasz jest offline